[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sukienka była dopasowana w stanie, za tomiała szeroką spódnicę do pół łydki.Zarówno spódnicę, jak i gorsecik zdobiłyhafty.Sprzedawczyni namówiła ją na długie rękawiczki i czarne pantofle nawysokim obcasie do kompletu.Teraz Julia znalazła nawet trochę czasu, bypójść do fryzjera, który upiął jej niesforne włosy w kok.Spojrzenie w lustro iwyraz oczu Ricka potwierdziły, że wysiłki nie poszły na marne.Kolacja była całkiem znośna.Julia jak zwykle dobrze się bawiła, tańczącprzez cały wieczór.Rick był uprzejmy i pełen uwielbienia.Ale pózniej jegotowarzystwo zaczęło jej ciążyć.Na początku poszło o drobiazgi.Wymieniał jejswoje najnowsze nabytki.Meble, obrazy, dywany, porcelanę i szkło.Juliazauważyła, że za każdym razem informował ją o cenie. Zapłaciłem stopięćdziesiąt funtów za ten dywan.Nawet nie wiedziałem, że dywan może tylekosztować".Dopiero po pewnym czasie uświadomiła sobie, kogo jej przy-pominał: Maurice'a Chancellora.Rick był bogatszą wersją Maurice aChancellora.Skarciła się w duchu za snobizm.Pomyślała, że łatwo jej, JuliiTemperley, która się urodziła w pięknym domu i zawsze była otoczonapięknymi przedmiotami, spoglądać z wyższością na kogoś, kto mówi o442RSpieniądzach.Zasada, że nie rozmawia się o tym, ile co kosztowało, jest zresztąidiotyczna.W końcu ona także, podobnie jak wszyscy, musi zarabiać, żebypłacić swoje rachunki.Potem zauważyła, że przez cały wieczór Rick rzucał obrazliwe uwagi natemat innych gości. Wygląda jak okręt wojenny, mruknął na widok otyłejkobiety w szarej satynowej sukni, i ozdobionej zbyt wielką ilością diamentów.Okręt w pełnym rynsztunku, gotów do wypłynięcia w morze".Juliazachichotała, bo porównanie było całkiem trafne, po chwili jednakuzmysłowiła sobie, że Rick nie powiedział o nikim nic miłego.Nigdy niczegonie chwalił, nigdy nie podziwiał.Wprawdzie miał rację, twierdząc, że goście sąniezbyt interesującymi ludzmi, którzy rozmawiają tylko o polowaniach i obłędach rządu, ale w jego nieustającej krytyce było coś niepokojącego.Uwagi,które zrazu bawiły Julię, szybko zaczęły ją przygnębiać.Jakby Hunter nie byłzdolny do odczuwania sympatii i nabierał pewności siebie, umniejszającwartość innych ludzi.Jakby prawdziwą wartość widział tylko w pięknychprzedmiotach, którymi wypełnił swój dom jedynie w tym, co można kupić.Julia zaczęła się zastanawiać, czy owa mroczna strona natury Ricka niebyła dla niej oczywista od zawsze i czy nie odsuwała od siebie tejświadomości.I dlaczego to robiła? Odpowiedzi, które jej przychodziły dogłowy, nie świadczyły o niej najlepiej.Może wolała przymknąć oko na wadyHuntera, ponieważ bardzo potrzebowała jego adoracji.A może było jeszczegorzej: może czuła się tak bardzo osamotniona, że zaakceptowała towarzystwoczłowieka, którego nie zawsze i nie tak bardzo lubiła.Choć niewykluczone, że zaczęła spoglądać na Ricka trochę krytyczniejod czasu pierwszej wizyty Jacka. On cię kocha, Julio".Wyśmiała gowówczas, uznawszy tę sugestię za idiotyczną, ale wcale o niej nie zapomniała.443RSTeraz usiłowała przekonać samą siebie, że Rick widzi ich znajomość w takimsamym świetle jak ona: jako coś niezobowiązującego.Chwila zastanowieniawystarczyła, by Julia uznała, że on raczej nigdy w ten sposób na to nie patrzył.Przypomniała sobie, jak się zachowywał po pierwszym spotkaniu na przyjęciuMaurice'a.Nigdy nie traktował jej odmowy jako ostatecznej decyzji.Przypomniała sobie prezenty, które jej przynosił, i gorliwość, z jaką pomagałjej po śmierci Suzanne.Gdyby chodziło o innego mężczyznę, uznałaby towszystko za przejawy naturalnego współczucia wobec kogoś, kogo dotknął los.Ale osoba Ricka jakoś nie pasowała do tego modelu.Nękana coraz większym niepokojem, przypomniała sobie pierwsząwizytę w jego domu, kiedy to porwał plany architekta wnętrz i poprosił ją oradę.Założyła wówczas, że Rick nie ma zaufania do własnego gustu, aleprzecież można było ów gest zinterpretować inaczej.Może chciał sprawić jejprzyjemność.Może chciał ją oszołomić, wywrzeć na niej wrażenie.Juliawybrała kolory ścian, zasłony i dywany w jego budynku.Uświadomiwszy tosobie, poczuła się nieswojo, jakby niepostrzeżenie dopuściła Ricka do siebieznacznie bliżej, niż zamierzała, jakby w ten sposób związała się z nim znaczniemocniej niż wówczas, gdy pozwoliła na pocałunki.Odcisnęła swoje piętno naścianach tego domu: czy po rozstaniu z nią Rick każe je przemalować? Czy teżjego dom zawsze mienić się będzie gołębimi szarościami, morskimi zieleniamii lazurowymi błękitami, na pamiątkę tego uczucia?Julia wiedziała, że musi położyć kres tej znajomości, ale odkładała ówmoment.Mówiła sobie, że trzeba zachować się taktownie i wybrać właściwąchwilę.Czuła się trochę niezręcznie, mając świadomość, że owa ostrożnośćwynika nie tyle z troski o to, by nie urazić uczuć Ricka, ile z lęku, by go niesprowokować do ujawnienia drugiej strony swojej natury. On cię kocha,444RSJulio" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Sukienka była dopasowana w stanie, za tomiała szeroką spódnicę do pół łydki.Zarówno spódnicę, jak i gorsecik zdobiłyhafty.Sprzedawczyni namówiła ją na długie rękawiczki i czarne pantofle nawysokim obcasie do kompletu.Teraz Julia znalazła nawet trochę czasu, bypójść do fryzjera, który upiął jej niesforne włosy w kok.Spojrzenie w lustro iwyraz oczu Ricka potwierdziły, że wysiłki nie poszły na marne.Kolacja była całkiem znośna.Julia jak zwykle dobrze się bawiła, tańczącprzez cały wieczór.Rick był uprzejmy i pełen uwielbienia.Ale pózniej jegotowarzystwo zaczęło jej ciążyć.Na początku poszło o drobiazgi.Wymieniał jejswoje najnowsze nabytki.Meble, obrazy, dywany, porcelanę i szkło.Juliazauważyła, że za każdym razem informował ją o cenie. Zapłaciłem stopięćdziesiąt funtów za ten dywan.Nawet nie wiedziałem, że dywan może tylekosztować".Dopiero po pewnym czasie uświadomiła sobie, kogo jej przy-pominał: Maurice'a Chancellora.Rick był bogatszą wersją Maurice aChancellora.Skarciła się w duchu za snobizm.Pomyślała, że łatwo jej, JuliiTemperley, która się urodziła w pięknym domu i zawsze była otoczonapięknymi przedmiotami, spoglądać z wyższością na kogoś, kto mówi o442RSpieniądzach.Zasada, że nie rozmawia się o tym, ile co kosztowało, jest zresztąidiotyczna.W końcu ona także, podobnie jak wszyscy, musi zarabiać, żebypłacić swoje rachunki.Potem zauważyła, że przez cały wieczór Rick rzucał obrazliwe uwagi natemat innych gości. Wygląda jak okręt wojenny, mruknął na widok otyłejkobiety w szarej satynowej sukni, i ozdobionej zbyt wielką ilością diamentów.Okręt w pełnym rynsztunku, gotów do wypłynięcia w morze".Juliazachichotała, bo porównanie było całkiem trafne, po chwili jednakuzmysłowiła sobie, że Rick nie powiedział o nikim nic miłego.Nigdy niczegonie chwalił, nigdy nie podziwiał.Wprawdzie miał rację, twierdząc, że goście sąniezbyt interesującymi ludzmi, którzy rozmawiają tylko o polowaniach i obłędach rządu, ale w jego nieustającej krytyce było coś niepokojącego.Uwagi,które zrazu bawiły Julię, szybko zaczęły ją przygnębiać.Jakby Hunter nie byłzdolny do odczuwania sympatii i nabierał pewności siebie, umniejszającwartość innych ludzi.Jakby prawdziwą wartość widział tylko w pięknychprzedmiotach, którymi wypełnił swój dom jedynie w tym, co można kupić.Julia zaczęła się zastanawiać, czy owa mroczna strona natury Ricka niebyła dla niej oczywista od zawsze i czy nie odsuwała od siebie tejświadomości.I dlaczego to robiła? Odpowiedzi, które jej przychodziły dogłowy, nie świadczyły o niej najlepiej.Może wolała przymknąć oko na wadyHuntera, ponieważ bardzo potrzebowała jego adoracji.A może było jeszczegorzej: może czuła się tak bardzo osamotniona, że zaakceptowała towarzystwoczłowieka, którego nie zawsze i nie tak bardzo lubiła.Choć niewykluczone, że zaczęła spoglądać na Ricka trochę krytyczniejod czasu pierwszej wizyty Jacka. On cię kocha, Julio".Wyśmiała gowówczas, uznawszy tę sugestię za idiotyczną, ale wcale o niej nie zapomniała.443RSTeraz usiłowała przekonać samą siebie, że Rick widzi ich znajomość w takimsamym świetle jak ona: jako coś niezobowiązującego.Chwila zastanowieniawystarczyła, by Julia uznała, że on raczej nigdy w ten sposób na to nie patrzył.Przypomniała sobie, jak się zachowywał po pierwszym spotkaniu na przyjęciuMaurice'a.Nigdy nie traktował jej odmowy jako ostatecznej decyzji.Przypomniała sobie prezenty, które jej przynosił, i gorliwość, z jaką pomagałjej po śmierci Suzanne.Gdyby chodziło o innego mężczyznę, uznałaby towszystko za przejawy naturalnego współczucia wobec kogoś, kogo dotknął los.Ale osoba Ricka jakoś nie pasowała do tego modelu.Nękana coraz większym niepokojem, przypomniała sobie pierwsząwizytę w jego domu, kiedy to porwał plany architekta wnętrz i poprosił ją oradę.Założyła wówczas, że Rick nie ma zaufania do własnego gustu, aleprzecież można było ów gest zinterpretować inaczej.Może chciał sprawić jejprzyjemność.Może chciał ją oszołomić, wywrzeć na niej wrażenie.Juliawybrała kolory ścian, zasłony i dywany w jego budynku.Uświadomiwszy tosobie, poczuła się nieswojo, jakby niepostrzeżenie dopuściła Ricka do siebieznacznie bliżej, niż zamierzała, jakby w ten sposób związała się z nim znaczniemocniej niż wówczas, gdy pozwoliła na pocałunki.Odcisnęła swoje piętno naścianach tego domu: czy po rozstaniu z nią Rick każe je przemalować? Czy teżjego dom zawsze mienić się będzie gołębimi szarościami, morskimi zieleniamii lazurowymi błękitami, na pamiątkę tego uczucia?Julia wiedziała, że musi położyć kres tej znajomości, ale odkładała ówmoment.Mówiła sobie, że trzeba zachować się taktownie i wybrać właściwąchwilę.Czuła się trochę niezręcznie, mając świadomość, że owa ostrożnośćwynika nie tyle z troski o to, by nie urazić uczuć Ricka, ile z lęku, by go niesprowokować do ujawnienia drugiej strony swojej natury. On cię kocha,444RSJulio" [ Pobierz całość w formacie PDF ]