[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A to, jak z przygnębieniem przy-pominam sobie, byłoby za długo.Prawdopodobnie nie będę miał tych trzechwieków.Proroctwo Daniela, to o 2300 latach, kończy się w roku 1844 jedy-nie za 69 lat! Gdy nastanie ten rok, proroctwo przepowiada, że rozpocznie sięsąd, a oznacza to, że te dziwne wydarzenia w Lexington, są czymś więcej niżjedynie ludzkim wydarzeniem.Tu działa Królestwo Zwiatła: nastał czas, abynarodził się naród, jaki przepowiedziany jest w księdze Objawienia i Starodawnyrobi teraz swój ruch.O porankuOgień walki rozpoczyna się jednym wystrzałem, odgłosem zbyt trywialnym, abybrać go poważnie, jednak krzyk bólu i pojawienie się nagłej luki w linii Brytyjczy-ków dowodzą, że jest to bardzo prawdziwe.Na niewielkim mostku, który łączybrzegi małej rzeczki dwie strony wymieniają ogień, przelewając krew, astrzela-nina staje się głębokim rykiem.Marcolith pędzi tam i z powrotem po polu wal-ki, jednak nie może fizycznie uczynić niczego, co wpłynęłoby na ostateczny wy-nik, bowiem ciężki kordon strażników Królestwa odpycha nas, ludzie więc mająmożliwość działania w tym swoim dramacie bez jakichkolwiek ingerencji.Ukłuci zaciętym oporem ze strony kolonistów, Brytyjczycy wycofują się iza-czynają dostrzegać, jak ich szeregi przerzedziły się (i wyszczuplały) z powoduupartego ognia od strony lasu po drugiej stronie.Maszerują jak dżentelmeni,tańcząc w rytm zawziętego dzwięku piszczałek i bębnów i umierają jak blasza-ne żołnierzyki wywracane ręką losu.Kto żyje, a kto umiera tego ponurego dnia,zależy całkowicie od kaprysu jakichś niewidocznych jankesów, strzelców pocho-wanych na drzewach, którzy decydują, na chybił trafił, który z czerwonychpłaszczy stanie się kolejnym paciorkiem ich rusznicy.Wycofujące się wojskabrytyjskie ratuje przed całkowitym zniszczeniem nadejście posiłków.Jest to zwycięstwo, które jednoczy całą nadbrzeżną Amerykę.Rozdział 27 Ameryka 289Rok: 1776Wojna trwa w swej śmiertelnej zaciętości, a ja wyglądam możliwości interwe-niowania.Pewnego dnia przybywa posłaniec z wieściami, na które czekałem. Mistrzu, Zedronn mówi, abyś przybył natychmiast.Generał Washingtonwłaśnie popełnił klasyczny błąd taktyczny: podzielił swoją armię na Manhattani wyspę Long, a dzieli je Rzeka Wschodnia.Zedronn twierdzi, że Brytyjczycymogą rozdzielić jego armię na dwie części, jeśli tylko poślą swoje wojenne okrętywzdłuż rzeki.Powinieneś się śpieszyć.Nie potrzebuję drugiego zaproszenia.Jak dotąd, Washington odnosił całkiemniezłe sukcesy, ale armia Brytyjczyków nabiera sił, a Amerykanie mają tylkoograniczone zródła, więc jeden poważny błąd może położyć kres wojnie.Pędzęwięc na miejsce i znajduję tam Zedronna napompowanego bardziej, niż kiedy-kolwiek widziałem. Mistrzu, jest to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem.Przyglądałemsię wojownikom od samego początku czasów.Widziałem, jak walczył AleksanderWielki i Juliusz Cezar, i Nebukadnezar w Babilonie, i powiem ci, że żaden z nichnie zrobiłby tak durnego błędu, jak ten.Popatrz, co ten człowiek zrobił!Razem przelatujemy nad polem bitwy i widzimy to, co jest faktem: Washing-ton rozrzucił swoją armię na obie strony kanału, który stoi otworem dla flotykrólewskiej.Niektórzy z Amerykanów zabawnie otaczają miejsce zwane Bro-oklyn em, podczas gdy na Manhattanie pozostała armia czyni to samo.Są bło-go nieświadomi niebezpieczeństwa, które czai się na kilka mil na południe.Tam,tuż za wyspą Staten, widzimy armadę brytyjskich okrętów wojennych z przy-gotowanymi działami, a flagi Zw.Jerzego powiewają na wietrze.Gdy tylko tewspaniałe maszyny wojenne opuszczą żagle i posuną w kierunku rzeki Wschod-niej, Washington będzie dowodził rozdwojoną armią.Ta wojna może się skoń-czyć już o zachodzie słońca! W porządku mówię, gromadząc w biegu myśli. Ruszajmy.Zrób wszyst-ko, co potrafisz, aby wprowadzić zamieszanie wśród Amerykanów na Manhat-tanie.Ja zrobię to samo na wyspie Long.Generał Howe na pewno dostrzeże tęmożliwość, podobnie, jak i admirał dowodzący flotą.Na słodkie miłosierdzie,Zedronnie, śpieszmy się! Jest to szansa, na którą czekaliśmy.Pomocnicy Zedronna, którzy go noszą, pędzą z nim, ja zaś szybko udaję się nawyspę Long, gdzie przekonuję się, że generał Howe rzeczywiście rozpoznałswoją dobrą fortunę.Pędząc do przodu, jego siły angażują do walki zle przygo-towanych Amerykanów, podczas gdy brytyjskie okręty wojenne ożywają: żagleopadają na masztach, zostają podniesione kotwice i wciągnięte na pokład, a flotadostojnie posuwa się do przodu jak procesja, stopniowo przesuwając się w prze-strzeń wodną pomiędzy siłami Washingtona.Gdy wpłyną w górę rzeki, rozdzie-lając armię amerykańską, zwycięstwo będzie całkowite.290 Pamiętnik LucyferaAle nagle coś dzieje się nie tak! Okręty zmieniają kierunek i poddają się wia-trowi, płynąc z dziwnym łopotaniem żagli na wietrze, i jak się wydaje, wcale sięnie zbliżają.Jeden z moich niskich rangą posłańców zauważa tego przyczynę. Mistrzu, to przez ten wiatr.Zmienił się.Dmucha wzdłuż rzeki, prostowdzioby statków.Tym sposobem nie mogą tu dopłynąć. Barshok! wrzeszczę. Potrzeba nam wiatru! Udaj się tam i zrób coś! Próbowałem już mówi, ponuro potrząsając głową. Wszystko dobrzebiegło.Czy widziałeś, jak opuścili żagle? To mój podmuch zaczął ich popy-chać.Z łatwością poradziliby sobie z dotarciem do rzeki.Ale Strażnicy cof-nęli mnie i sam Ramitan zajął się wiatrem.Przykro mi.Niczego nie mogę tuzrobić.W beznadziei patrzymy, jak wiatr wzmaga się, przeciwstawiając się najlep-szym umiejętnościom żeglarskim, jakie zdobyli Brytyjczycy, a w końcu flo-ta poddaje się, zatrzymana w zatoce jakąś niewidzialną mocą, której nikt niemoże opanować.W tym czasie Washington uświadamia sobie swój błąd, i jaktylko nastaje ciemność, rozpoczyna ewakuować swoją armię z wyspy Long.W jakiś sposób Brytyjczycy, tak bliscy przecież linii Amerykanów, nie za-uważają tego odwrotu, który trwa godzinami, niedostrzeżony tej letniejnocy.Jednak zadanie przewiezienia na ląd stały tak wielu żołnierzy tylkokilkoma łodziami, okazuje się niemożliwe w ciągu godzin nocnych, gdy więcnastaje poranek, dość liczna część armii nadal znajduje się na wyspie, cze-kając na transport przez rzekę Wschodnią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A to, jak z przygnębieniem przy-pominam sobie, byłoby za długo.Prawdopodobnie nie będę miał tych trzechwieków.Proroctwo Daniela, to o 2300 latach, kończy się w roku 1844 jedy-nie za 69 lat! Gdy nastanie ten rok, proroctwo przepowiada, że rozpocznie sięsąd, a oznacza to, że te dziwne wydarzenia w Lexington, są czymś więcej niżjedynie ludzkim wydarzeniem.Tu działa Królestwo Zwiatła: nastał czas, abynarodził się naród, jaki przepowiedziany jest w księdze Objawienia i Starodawnyrobi teraz swój ruch.O porankuOgień walki rozpoczyna się jednym wystrzałem, odgłosem zbyt trywialnym, abybrać go poważnie, jednak krzyk bólu i pojawienie się nagłej luki w linii Brytyjczy-ków dowodzą, że jest to bardzo prawdziwe.Na niewielkim mostku, który łączybrzegi małej rzeczki dwie strony wymieniają ogień, przelewając krew, astrzela-nina staje się głębokim rykiem.Marcolith pędzi tam i z powrotem po polu wal-ki, jednak nie może fizycznie uczynić niczego, co wpłynęłoby na ostateczny wy-nik, bowiem ciężki kordon strażników Królestwa odpycha nas, ludzie więc mająmożliwość działania w tym swoim dramacie bez jakichkolwiek ingerencji.Ukłuci zaciętym oporem ze strony kolonistów, Brytyjczycy wycofują się iza-czynają dostrzegać, jak ich szeregi przerzedziły się (i wyszczuplały) z powoduupartego ognia od strony lasu po drugiej stronie.Maszerują jak dżentelmeni,tańcząc w rytm zawziętego dzwięku piszczałek i bębnów i umierają jak blasza-ne żołnierzyki wywracane ręką losu.Kto żyje, a kto umiera tego ponurego dnia,zależy całkowicie od kaprysu jakichś niewidocznych jankesów, strzelców pocho-wanych na drzewach, którzy decydują, na chybił trafił, który z czerwonychpłaszczy stanie się kolejnym paciorkiem ich rusznicy.Wycofujące się wojskabrytyjskie ratuje przed całkowitym zniszczeniem nadejście posiłków.Jest to zwycięstwo, które jednoczy całą nadbrzeżną Amerykę.Rozdział 27 Ameryka 289Rok: 1776Wojna trwa w swej śmiertelnej zaciętości, a ja wyglądam możliwości interwe-niowania.Pewnego dnia przybywa posłaniec z wieściami, na które czekałem. Mistrzu, Zedronn mówi, abyś przybył natychmiast.Generał Washingtonwłaśnie popełnił klasyczny błąd taktyczny: podzielił swoją armię na Manhattani wyspę Long, a dzieli je Rzeka Wschodnia.Zedronn twierdzi, że Brytyjczycymogą rozdzielić jego armię na dwie części, jeśli tylko poślą swoje wojenne okrętywzdłuż rzeki.Powinieneś się śpieszyć.Nie potrzebuję drugiego zaproszenia.Jak dotąd, Washington odnosił całkiemniezłe sukcesy, ale armia Brytyjczyków nabiera sił, a Amerykanie mają tylkoograniczone zródła, więc jeden poważny błąd może położyć kres wojnie.Pędzęwięc na miejsce i znajduję tam Zedronna napompowanego bardziej, niż kiedy-kolwiek widziałem. Mistrzu, jest to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem.Przyglądałemsię wojownikom od samego początku czasów.Widziałem, jak walczył AleksanderWielki i Juliusz Cezar, i Nebukadnezar w Babilonie, i powiem ci, że żaden z nichnie zrobiłby tak durnego błędu, jak ten.Popatrz, co ten człowiek zrobił!Razem przelatujemy nad polem bitwy i widzimy to, co jest faktem: Washing-ton rozrzucił swoją armię na obie strony kanału, który stoi otworem dla flotykrólewskiej.Niektórzy z Amerykanów zabawnie otaczają miejsce zwane Bro-oklyn em, podczas gdy na Manhattanie pozostała armia czyni to samo.Są bło-go nieświadomi niebezpieczeństwa, które czai się na kilka mil na południe.Tam,tuż za wyspą Staten, widzimy armadę brytyjskich okrętów wojennych z przy-gotowanymi działami, a flagi Zw.Jerzego powiewają na wietrze.Gdy tylko tewspaniałe maszyny wojenne opuszczą żagle i posuną w kierunku rzeki Wschod-niej, Washington będzie dowodził rozdwojoną armią.Ta wojna może się skoń-czyć już o zachodzie słońca! W porządku mówię, gromadząc w biegu myśli. Ruszajmy.Zrób wszyst-ko, co potrafisz, aby wprowadzić zamieszanie wśród Amerykanów na Manhat-tanie.Ja zrobię to samo na wyspie Long.Generał Howe na pewno dostrzeże tęmożliwość, podobnie, jak i admirał dowodzący flotą.Na słodkie miłosierdzie,Zedronnie, śpieszmy się! Jest to szansa, na którą czekaliśmy.Pomocnicy Zedronna, którzy go noszą, pędzą z nim, ja zaś szybko udaję się nawyspę Long, gdzie przekonuję się, że generał Howe rzeczywiście rozpoznałswoją dobrą fortunę.Pędząc do przodu, jego siły angażują do walki zle przygo-towanych Amerykanów, podczas gdy brytyjskie okręty wojenne ożywają: żagleopadają na masztach, zostają podniesione kotwice i wciągnięte na pokład, a flotadostojnie posuwa się do przodu jak procesja, stopniowo przesuwając się w prze-strzeń wodną pomiędzy siłami Washingtona.Gdy wpłyną w górę rzeki, rozdzie-lając armię amerykańską, zwycięstwo będzie całkowite.290 Pamiętnik LucyferaAle nagle coś dzieje się nie tak! Okręty zmieniają kierunek i poddają się wia-trowi, płynąc z dziwnym łopotaniem żagli na wietrze, i jak się wydaje, wcale sięnie zbliżają.Jeden z moich niskich rangą posłańców zauważa tego przyczynę. Mistrzu, to przez ten wiatr.Zmienił się.Dmucha wzdłuż rzeki, prostowdzioby statków.Tym sposobem nie mogą tu dopłynąć. Barshok! wrzeszczę. Potrzeba nam wiatru! Udaj się tam i zrób coś! Próbowałem już mówi, ponuro potrząsając głową. Wszystko dobrzebiegło.Czy widziałeś, jak opuścili żagle? To mój podmuch zaczął ich popy-chać.Z łatwością poradziliby sobie z dotarciem do rzeki.Ale Strażnicy cof-nęli mnie i sam Ramitan zajął się wiatrem.Przykro mi.Niczego nie mogę tuzrobić.W beznadziei patrzymy, jak wiatr wzmaga się, przeciwstawiając się najlep-szym umiejętnościom żeglarskim, jakie zdobyli Brytyjczycy, a w końcu flo-ta poddaje się, zatrzymana w zatoce jakąś niewidzialną mocą, której nikt niemoże opanować.W tym czasie Washington uświadamia sobie swój błąd, i jaktylko nastaje ciemność, rozpoczyna ewakuować swoją armię z wyspy Long.W jakiś sposób Brytyjczycy, tak bliscy przecież linii Amerykanów, nie za-uważają tego odwrotu, który trwa godzinami, niedostrzeżony tej letniejnocy.Jednak zadanie przewiezienia na ląd stały tak wielu żołnierzy tylkokilkoma łodziami, okazuje się niemożliwe w ciągu godzin nocnych, gdy więcnastaje poranek, dość liczna część armii nadal znajduje się na wyspie, cze-kając na transport przez rzekę Wschodnią [ Pobierz całość w formacie PDF ]