[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak wtej odciętej głowie było coś, co ją szczególnie przeraziło.Może Brady będzie wiedział, o co tuchodzi, bo ona nie miała pojęcia.- Myślisz, że morderca zostawił resztę ciała?Zawahała się.Przez otwór drzwiowy na końcu hallu widać było przewrócony stolikczy kwietnik.Obok na podłodze leżał breloczek z kluczami i skrawek papieru.Z głębi pokojuciągnęło się pęknięcie w drewnianej posadzce, jak rzeka na mapie.Wtedy dotarło to do niej iz trudem przełknęła ślinę.Rysa była naprawdę szeroką smugą krwi.- No więc? - zawołał Lindsey zza jej pleców.- Idziemy!Ruszyła w stronę pokoju.Lindsey mruknął.- Ta maszyna podpowiada kolejność oględzin pomieszczeń?Alicia wiedziała, co ma na myśli: wejście przez tylną sypialnię, głowa w kuchni,miejsce ataku - najwyrazniej - w pokoju na przedzie domu.Miejsce zbrodni z sekundy nasekundę stawało się coraz rozleglejsze i bardziej skomplikowane.Kiedy reszta ekipy wkroczywreszcie do domu, sytuacja może się wymknąć spod kontroli.- Nazywamy to PA, planem ataku.System podpowiada, jakiego rodzaju technicypowinni przystąpić do pracy i co powinni zbadać, żeby zachować jak najwięcej śladównietkniętych.Przekażę wam też większość informacji potrzebnych do sporządzenia raportów.- Od razu?- Jak tylko podłączę się do drukarki.Wydrukuję plan domu z zaznaczonymidowodami, sekwencję kroków badawczych przy uwzględnieniu minimalizacji szkód i tę samąsekwencję z przydzielonymi zadaniami, żeby każdy wiedział dokładnie, co ma robić i niemarnował czasu.- No.najpierw muszę je obejrzeć.- Oczywiście.Oczom ich ukazały się stopy martwej kobiety i reszta nóg.Kiedy Alicia weszła z halludo pokoju, promienie halogenów przesunęły się wzdłuż ciała, boleśnie obnażając całeokrucieństwo mordu: góra beżowych szortów i dolna część bawełnianej bluzki usiana byłaplamami i kropkami brązowawej czerwieni, które w miarę jak postać ukazywała się ichoczom robiły się coraz gęstsze, niczym wzór na firance.W połowie korpusu krew jużcałkowicie pokrywała tkaninę.Z kołnierza wystawał kikut szyi - dłuższy, niż Alicia mogłabypodejrzewać.Kończył się czystym cięciem w miejscu, gdzie powinna być głowa.Aliciiprzyszła na myśl zle skadrowana fotografia.Za pomocą klawiatury na lewym przedramieniu i lasera na końcu palca wprowadziładane zwłok.Kolejne kliknięcie i wszystkie lasery zamocowane na szczycie hełmu, dotądwędrujące po pomieszczaniu, teraz skierowały się w przód i ku dołowi.Skupiły się nazwłokach i zaczęły przemykać się po nich z taką prędkością, że utworzyły jedną nasilającą sięczerwoną poświatę ogarniającą ciało.Aparat fotograficzny umieszczony na poziomie uchawydał z siebie trzask, a następnie ciche buczenie.Trzydziestopięciomilimetrowy film zperfekcyjną dokładnością uwiecznił najbardziej oporne szczegóły, które mogły umknąć nawetcyfrowej kamerze o wysokiej rozdzielczości zapisującej obraz na twardym dysku.Gdy skończyła, odwróciła się od makabrycznego widoku.Przed kominkiem leżałapaleta z wysychającymi bryłkami koloru, a obok niej akrylowy kosz na śmieci, wciążpołyskujący świeżą farbą.Pochyliła się, żeby przyjrzeć się ilustracji.- Niech pani sprawdzi włącznik światła - odezwał się Lindsey - żebym mógł jezapalić.Odwróciła się, detektyw wskazywał palcem na ścianę.- Najpierw podczerwień - odpowiedziała i ponownie rozpoczęła procedurę: zgaszeniereflektorów, włączenie podczerwieni, włączenie reflektorów, zaznaczenie dowodu laserowymwskaznikiem.Nowe miejsce: zgaszenie reflektorów, włączenie podczerwieni, włączeniereflektorów, laserowy wskaznik.aż zbadała cały pokój.Wreszcie sprawdziła, czy nawłączniku światła i w jego okolicy nie ma ukrytych odcisków palców.- Czysto - zaskrzeczałaprzez żałosne głośniczki na hełmie.Zapalił światło.Przez blask halogenów nie zauważyłażadnej zmiany oświetlenia.Nie było nic do oglądania oprócz ciała.Kucnęła i ustawiła się tak, by w zasięgukamery mieć górny odcinek szyi razem z jego mokrymi anatomicznymi zawiłościami, którenie powinny były nigdy ujrzeć światła dziennego.Następnie nakierowała liczne systemyDMZ na jeden z okaleczonych nadgarstków Cynthii Loeb.%7łyły i ścięgna wystawały zotwartych ran jak wyszarpane kable.Wokół było zadziwiająco mało krwi, jakby zostałazmyta.Albo - poczuła ucisk w żołądku - zlizana do czysta.Konstelacja maleńkich nakłućrozchodząca się od rany na zewnątrz świadczyła o udziale jakiegoś zwierzęcia w ataku.Niewielka kałuża krwi zebrała się we wnętrzu otwartej dłoni kobiety.Na wypukłości ciałaponiżej kciuka widniało piętno słońca.Palec serdeczny był odgryziony.Alicia nagle wstała.Ciężar hełmu o mało nie przeważył jej do tyłu.Cofnęła się o krok,żeby się nie przewrócić, i wpadła na stojący za nią mebel, który trzasnął o drewnianą podłogę.Zaklęła pod nosem.Oczyma duszy widziała, jak zatacza się pod ciężarem hełmu, obija omeble, wpada na ściany, depcze ślady i potyka się o zwłoki.Tłumiąc ciekawość, jaki mebelprzewróciła, zmusiła swoje ciało do ustawienia się w miejscu.Kiedy poczuła, że odzyskałarównowagę, zamknęła system, odpięła hełm z kołnierza i ściągnęła go.Stała, chwiejąc sięlekko z hełmem w obu rękach.Zwiatło w pokoju się paliło, ale wydawało sięniewystarczające dla tego pomieszczenia.Czuła, że jej głowa zaraz eksploduje.- Wyłączone? - głos Lindseya zabrzmiał głośno, teraz kiedy pozbyła się osłony hełmu.Alicia wzięła głęboki oddech.To był błąd, bo zatoki i płuca wypełniły się zapachemkrwi.- Tak, wyłączone.- Bogu dzięki - powiedział i wypuścił potężne gazy.Tego jeszcze potrzebowała.Alicia obróciła się na pięcie i oddaliła się szybkimkrokiem.10.Lotnisko Ben GurionaNieopodal Tel Awiwu w IzraeluWielka czarna limuzyna jak zwykle oczekiwała na płycie lotniska na przylot samolotuGulfstream IV z ojcem Adalbertem Randallem na pokładzie.Obserwował ją przez iluminator,czekając, aż pilot otworzy drzwi, opuści schodki i poda mu rękę.Był stary, za stary już natakie manewry.Miał przygarbione plecy, postrzał w kolanach i nie posiadał już takiej masymięśniowej, jaka u młodszego mężczyzny pomogłaby zrekompensować te niedostatki.Przynajmniej nie musiał latać liniami komercyjnymi.Kiedy się zbliżał, tylne drzwi limuzyny otwarły się.Wychyliwszy się, Pippino Faragozmierzył go wzrokiem, po czym na powrót zniknął w chłodnym, ciemnym wnętrzu pojazdu.Wejście do samochodu jeszcze bardziej nadwyrężyło kręgosłup Randalla [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A jednak wtej odciętej głowie było coś, co ją szczególnie przeraziło.Może Brady będzie wiedział, o co tuchodzi, bo ona nie miała pojęcia.- Myślisz, że morderca zostawił resztę ciała?Zawahała się.Przez otwór drzwiowy na końcu hallu widać było przewrócony stolikczy kwietnik.Obok na podłodze leżał breloczek z kluczami i skrawek papieru.Z głębi pokojuciągnęło się pęknięcie w drewnianej posadzce, jak rzeka na mapie.Wtedy dotarło to do niej iz trudem przełknęła ślinę.Rysa była naprawdę szeroką smugą krwi.- No więc? - zawołał Lindsey zza jej pleców.- Idziemy!Ruszyła w stronę pokoju.Lindsey mruknął.- Ta maszyna podpowiada kolejność oględzin pomieszczeń?Alicia wiedziała, co ma na myśli: wejście przez tylną sypialnię, głowa w kuchni,miejsce ataku - najwyrazniej - w pokoju na przedzie domu.Miejsce zbrodni z sekundy nasekundę stawało się coraz rozleglejsze i bardziej skomplikowane.Kiedy reszta ekipy wkroczywreszcie do domu, sytuacja może się wymknąć spod kontroli.- Nazywamy to PA, planem ataku.System podpowiada, jakiego rodzaju technicypowinni przystąpić do pracy i co powinni zbadać, żeby zachować jak najwięcej śladównietkniętych.Przekażę wam też większość informacji potrzebnych do sporządzenia raportów.- Od razu?- Jak tylko podłączę się do drukarki.Wydrukuję plan domu z zaznaczonymidowodami, sekwencję kroków badawczych przy uwzględnieniu minimalizacji szkód i tę samąsekwencję z przydzielonymi zadaniami, żeby każdy wiedział dokładnie, co ma robić i niemarnował czasu.- No.najpierw muszę je obejrzeć.- Oczywiście.Oczom ich ukazały się stopy martwej kobiety i reszta nóg.Kiedy Alicia weszła z halludo pokoju, promienie halogenów przesunęły się wzdłuż ciała, boleśnie obnażając całeokrucieństwo mordu: góra beżowych szortów i dolna część bawełnianej bluzki usiana byłaplamami i kropkami brązowawej czerwieni, które w miarę jak postać ukazywała się ichoczom robiły się coraz gęstsze, niczym wzór na firance.W połowie korpusu krew jużcałkowicie pokrywała tkaninę.Z kołnierza wystawał kikut szyi - dłuższy, niż Alicia mogłabypodejrzewać.Kończył się czystym cięciem w miejscu, gdzie powinna być głowa.Aliciiprzyszła na myśl zle skadrowana fotografia.Za pomocą klawiatury na lewym przedramieniu i lasera na końcu palca wprowadziładane zwłok.Kolejne kliknięcie i wszystkie lasery zamocowane na szczycie hełmu, dotądwędrujące po pomieszczaniu, teraz skierowały się w przód i ku dołowi.Skupiły się nazwłokach i zaczęły przemykać się po nich z taką prędkością, że utworzyły jedną nasilającą sięczerwoną poświatę ogarniającą ciało.Aparat fotograficzny umieszczony na poziomie uchawydał z siebie trzask, a następnie ciche buczenie.Trzydziestopięciomilimetrowy film zperfekcyjną dokładnością uwiecznił najbardziej oporne szczegóły, które mogły umknąć nawetcyfrowej kamerze o wysokiej rozdzielczości zapisującej obraz na twardym dysku.Gdy skończyła, odwróciła się od makabrycznego widoku.Przed kominkiem leżałapaleta z wysychającymi bryłkami koloru, a obok niej akrylowy kosz na śmieci, wciążpołyskujący świeżą farbą.Pochyliła się, żeby przyjrzeć się ilustracji.- Niech pani sprawdzi włącznik światła - odezwał się Lindsey - żebym mógł jezapalić.Odwróciła się, detektyw wskazywał palcem na ścianę.- Najpierw podczerwień - odpowiedziała i ponownie rozpoczęła procedurę: zgaszeniereflektorów, włączenie podczerwieni, włączenie reflektorów, zaznaczenie dowodu laserowymwskaznikiem.Nowe miejsce: zgaszenie reflektorów, włączenie podczerwieni, włączeniereflektorów, laserowy wskaznik.aż zbadała cały pokój.Wreszcie sprawdziła, czy nawłączniku światła i w jego okolicy nie ma ukrytych odcisków palców.- Czysto - zaskrzeczałaprzez żałosne głośniczki na hełmie.Zapalił światło.Przez blask halogenów nie zauważyłażadnej zmiany oświetlenia.Nie było nic do oglądania oprócz ciała.Kucnęła i ustawiła się tak, by w zasięgukamery mieć górny odcinek szyi razem z jego mokrymi anatomicznymi zawiłościami, którenie powinny były nigdy ujrzeć światła dziennego.Następnie nakierowała liczne systemyDMZ na jeden z okaleczonych nadgarstków Cynthii Loeb.%7łyły i ścięgna wystawały zotwartych ran jak wyszarpane kable.Wokół było zadziwiająco mało krwi, jakby zostałazmyta.Albo - poczuła ucisk w żołądku - zlizana do czysta.Konstelacja maleńkich nakłućrozchodząca się od rany na zewnątrz świadczyła o udziale jakiegoś zwierzęcia w ataku.Niewielka kałuża krwi zebrała się we wnętrzu otwartej dłoni kobiety.Na wypukłości ciałaponiżej kciuka widniało piętno słońca.Palec serdeczny był odgryziony.Alicia nagle wstała.Ciężar hełmu o mało nie przeważył jej do tyłu.Cofnęła się o krok,żeby się nie przewrócić, i wpadła na stojący za nią mebel, który trzasnął o drewnianą podłogę.Zaklęła pod nosem.Oczyma duszy widziała, jak zatacza się pod ciężarem hełmu, obija omeble, wpada na ściany, depcze ślady i potyka się o zwłoki.Tłumiąc ciekawość, jaki mebelprzewróciła, zmusiła swoje ciało do ustawienia się w miejscu.Kiedy poczuła, że odzyskałarównowagę, zamknęła system, odpięła hełm z kołnierza i ściągnęła go.Stała, chwiejąc sięlekko z hełmem w obu rękach.Zwiatło w pokoju się paliło, ale wydawało sięniewystarczające dla tego pomieszczenia.Czuła, że jej głowa zaraz eksploduje.- Wyłączone? - głos Lindseya zabrzmiał głośno, teraz kiedy pozbyła się osłony hełmu.Alicia wzięła głęboki oddech.To był błąd, bo zatoki i płuca wypełniły się zapachemkrwi.- Tak, wyłączone.- Bogu dzięki - powiedział i wypuścił potężne gazy.Tego jeszcze potrzebowała.Alicia obróciła się na pięcie i oddaliła się szybkimkrokiem.10.Lotnisko Ben GurionaNieopodal Tel Awiwu w IzraeluWielka czarna limuzyna jak zwykle oczekiwała na płycie lotniska na przylot samolotuGulfstream IV z ojcem Adalbertem Randallem na pokładzie.Obserwował ją przez iluminator,czekając, aż pilot otworzy drzwi, opuści schodki i poda mu rękę.Był stary, za stary już natakie manewry.Miał przygarbione plecy, postrzał w kolanach i nie posiadał już takiej masymięśniowej, jaka u młodszego mężczyzny pomogłaby zrekompensować te niedostatki.Przynajmniej nie musiał latać liniami komercyjnymi.Kiedy się zbliżał, tylne drzwi limuzyny otwarły się.Wychyliwszy się, Pippino Faragozmierzył go wzrokiem, po czym na powrót zniknął w chłodnym, ciemnym wnętrzu pojazdu.Wejście do samochodu jeszcze bardziej nadwyrężyło kręgosłup Randalla [ Pobierz całość w formacie PDF ]