[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najprawdopodobniej chodziło o przekazanie jakiejśstały mianowane członkami dworu najwyższego lorda Shimrry.ważnej wiadomości.Czyżby taki był cel ucieczki?Na myśl o tym, że mógłby popaść w jeszcze większą niełaskę, Carr znienawidził Machnął lekceważąco ręką.sam siebie.Nie był pewien, czy zniesie taką hańbę.W końcu jednak doszedł do wnio- - Wkrótce do tego powrócimy - zapowiedział.- Tymczasem należy przykładniesku, że jeżeli rozegra to sprytnie, może jeszcze obrócić porażkę na swoją korzyść.Nie ukarać wszystkich, którzy ponoszą prawdziwą odpowiedzialność.- Popatrzył gniewniepowinien dopuścić, żeby wojenny mistrz Nas Choka dowiedział się o ucieczce jeńców, na Crackena i Page'a, po czym przeniósł spojrzenie na S'yita.- Podporuczniku, wydaja w ostateczności może przedstawić ją jako element starannie przemyślanego planu, rozkaz, żeby wojownicy stanęli w dwóch szeregach.Niżsi w jednym, wyżsi w drugim.którego celem miało być uzyskanie informacji o komórkach miejscowego ruchu oporu.Podwładny powtórzył rozkaz po yuuzhańsku i wojownicy posłusznie go wykonali.Dzięki temu uda mu się wreszcie wyrwać z więzienia, na jakie skazało go przeznacze- - A teraz - ciągnął Carr - niech niżsi zabiją wyższych.nie.Pocieszając się tą nadzieją, z prawdziwą ulgą powitał wiadomość, że zarządzony za S'yito zasalutował i z posępnym wyrazem twarzy przekazał rozkaz wojownikom.uciekinierami pościg zakończył się częściowym powodzeniem.Dwóch jeńców zginęło, Skazani na śmierć nie zaprotestowali i nie zamierzali się bronić, kiedy ginęli oda trzeci został schwytany.Czwartemu jednak udało się uciec z powierzchni planety na ciosów coufee albo amphistaffów.Po kolei padali na powierzchnię gruntu, a czarnapokładzie nieprzyjacielskiej kanonierki.krew rozlewała się po piasku.Z otworów i szczelin w murze z korala yorik wypełzłyCarr odwrócił się do S'yita.podobne do jęzorów ngdiny, żeby zlizać wszystko, co nie wsiąkło w porowatą glebę.- Sprowadzić schwytanego więznia! - rozkazał.Carr zaczekał, aż stworzenia uporają się z oczyszczeniem gruntu, po czym pod-Podporucznik i dwaj inni wojownicy zasalutowali, odwrócili się i pobiegli do fron- szedł do Bitha i uklęknął przy nim na jedno kolano.towej bramy obozu.Pojawili się po chwili, ciągnąc niemal nagiego Bitha, który sądząc - Wykazałeś się tak wielką odwagą, że z prawdziwym bólem musiałbym skazaćz wyglądu, padł ofiarą sieci tkanej przez lav peq.Carra ogarnęła euforia, kiedy zoba- cię na haniebną śmierć - odezwał się.- W ostatnich chwilach życia mógłbyś się okryćczył wyraz osłupienia i przerażenia na twarzach Page'a, Crackena i pozostałych więz- jeszcze większą sławą, gdybyś zechciał mi wyjawić, dlaczego próbowaliście uciec.Nieniów.mimo że zaraz pojawiły się na nich wściekłość i nienawiść do strażników, któ- zmuszaj mnie, żebym siłą wyciągnął z ciebie prawdę.rzy bez ceregieli rzucili jeńca twarzą na piasek.- Wal śmiało, Clak'dorze! - odezwał się Pash Cracken.- Powiedz mu, co wiesz!Carr stanął nad Bithem.Podrapana bezwłosa głowa uciekiniera krwawiła, a ręce i - Wykonywał tylko rozkazy - dodał Page, wbijając spojrzenie w Carra.- Jeżelinogi były skrępowane organicznymi kajdankami.chcecie kogoś ukarać, nam wymierzcie karę. James Luceno Jednocząca moc43 44Carr wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Wygląda na to, że wasz towarzysz zabrał tajemnicę do grobu - stwierdził ponuro.- W swoim czasie, kapitanie, w swoim czasie - powiedział.- Podejrzewam, że Page odwzajemnił mu się morderczym spojrzeniem, na co yuuzhański komendantgdybyście wiedzieli to, co usiłuję wyciągnąć z tego zbiega, sami podjęlibyście próbę tylko wzruszył ramionami i odwrócił się do S'yita.ucieczki.- Zaprowadzić więzniów do ofiarnego dołu, w którym spłonęły ich piekielne ma-Wstał, odwrócił się i podszedł do altany.Schylił się i wyjął spod siedzenia tkuna, chiny - rozkazał.- Wypełnić dół po brzegi i dopilnować, żeby jeńcy zostali w nim doktórego tego ranka miał ochotę zacisnąć wokół swojej szyi, po czym wrócił do Bitha.jutra w południe.Niech słońca Selvarisa zdecydują, którzy zasługują na przedłużenieOwinął grube, długie stworzenie wokół cienkiej szyi zbiega.życia.- Nazywa się tkun - oznajmił na użytek pozostałych więzniów.- Zazwyczaj jest Na dziedziniec wysypał się cały oddział yuuzhańskich strażników.Carr zaczekałłagodny, ale kiedy się go sprowokuje, okazuje niezadowolenie, owijając się wokół w cieniu, aż odwiążą więzniów od pali i postawią na nogi.Podążył w ślad za procesjąprzedmiotu, na którym spoczywa.Pozwólcie, że wam to zademonstruję.przez obozowe wrota do jamy, w której spopielono dziesiątki automatów.Zawiesił głos i dzgnął tkuna pazurem wskazującego palca prawej ręki.- Podporuczniku, nie ma wątpliwości, że podczas tej ucieczki nasi zbiegowie ko-Page i pozostali zaczęli przeklinać i miotać się w nadziei, że uwolnią się z więzów.rzystali z pomocy kogoś spoza obozu - powiedział.- Wez oddział wojowników i zabijLeżący na piasku Bith rozpaczliwie usiłował zaczerpnąć powietrza.Carr przyglą- wszystkich mieszkańców sąsiednich osad.dał się mu z obojętnym wyrazem twarzy.S'yito zasalutował i pobiegł z powrotem do obozu.Kapitan Page oznajmił, że- Niestety, kiedy tkun dławi ofiarę, nie da się go nakłonić do zwolnienia uścisku.pierwszy chce wejść na przerzucony na drugą stronę ofiarnego dołu drewniany pomost.Trzeba go zabić - stwierdził, ponownie klękając obok jeńca.- Powiedz mi, dlaczego tak - Za chwilę, kapitanie - odparł Carr, stając na krawędzi jamy.- Proponuję ci ostat-desperacko starałeś się uciec z tego wspaniałego miejsca, jakie dla was przygotowali- nią szansę: możesz spędzić tę noc na posłaniu z gałązek i liści zamiast na stosie szcząt-śmy? Wyrecytuj informację, którą miałeś przekazać.ków waszych bluznierstw.Bith odwrócił się na bok, wsparł na łokciu, uniósł głowę i plunął na Yuuzhanina.- Wolałbym umrzeć - prychnął Page z niesmakiem.Komendant pokiwał melan-- Mogłem się tego spodziewać - stwierdził Carr, ocierając twarz.Ponownie dzgnął cholijnie głową.tkuna, który zacisnął się jeszcze mocniej wokół szyi nieszczęśnika.Czarne oczy w - Czeka cię to niedługo tak czy owak - zapowiedział.twarzy Bitha mało nie wyszły z orbit, a pomarszczona twarz i czaszka przybrały siną Page wskoczył bez słowa do mrocznego dołu, a Carr odwrócił się i ruszył w kie-barwę.- Z przyjemnością zabiję tkuna, jeżeli tylko wyjawisz mi, co chcę wiedzieć.runku osobistego grashala.Bith poczołgał się chwilę po piasku, ale zaraz opadł niczym wyjęta z wody ryba.A więc to jakiś kod, pomyślał ponuro.Carr dzgnął tkuna trzeci raz.Mógł się tego spodziewać.Ciekawe tylko, czego by się dowiedział, gdyby potrafiłZ gardła Bitha wydobył się charkot, a potem istota zaczęła recytować serie liczb i go złamać.Spojrzał w oślepiająco jasne niebo, zastanawiając się, dokąd mógł poleciećwzory.Zaciekawiony komendant pochylił się i zbliżył ucho do ust ofiary.Słuchał jakiś statek z jedynym ocalałym uciekinierem na pokładzie.czas i w końcu spojrzał w górę na kapłana.- Co to ma być? - zapytał.- Na pewno jakieś obliczenia - odparł zapytany.- Prawdopodobnie matematycznerównanie.- To jest to, o co ci chodzi! - wykrzyknął Page.- Powiedział ci! Zabij to przeklętestworzenie, zanim będzie za pózno!Carr zacisnął poznaczone bliznami wargi.- Tak, rzeczywiście coś mi wyjawił - przyznał niechętnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl