[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spotkanie umówiła młoda i pełna wdzięku IrenaStrzałkowska, prawa ręka szefa polskiej sekcji UNESCO.Spotkaliśmy się w kawiarni na placu duPalais Bourbons, gdzie mieści się redakcja paryskiego Vogue a.Byłem rozemocjonowany jaknigdy w życiu.Czułem dosłownie, jak adrenalina wylewa mi się uszami.Przed wyjazdem z Polskiobejrzałem Chinatown, dwa dni wcześniej w Paryżu Dziecko Rosemary, a teraz miałem przed sobąich autora, najprawdziwszego Romana Polańskiego, w szarej jedwabnej koszuli z monogramem.Naszyi miał złoty łańcuch ze swoim znakiem zodiaku Lwem.Obok medalika wisiały dwie złoteobrączki.Domyśliłem się, że jedna musiała należeć do Sharon Tate.Siedzieliśmy sobie w kawiarnianym ogródku, wielki reżyser pił herbatę i rozmawiał ze mną oszkole filmowej w Aodzi i twórczości dramatycznej Petera Shaffera, którą był zafascynowany.Chwalił najnowszą sztukę autora Czarnej komedii Equus.Czego mogło mi brakować do szczęścia?Projekcji Lokatora, najnowszego filmu, który zszedł już z paryskich ekranów.Roman Polańskiobiecał, że zorganizuje specjalny pokaz, i dwa dni pózniej w paryskiej siedzibie Paramountuzobaczyłem także ten film.A wcześniej umówiliśmy się, że jak przyjedzie jesienią do Polski, to będęmógł o nim zrobić film dokumentalny.No i właśnie teraz, dzięki uprzejmości szefa Studia 2, taki film miał powstać.Kieślowski życzyłnam szczęścia i sobie poszedł, a my z Robertem Glińskim zaplanowaliśmy szczegóły operacji okryptonimie Szafa.Ponieważ nie była znana data przyjazdu reżysera, telewizja obiecała, że będziemy mieli dodyspozycji tak zwaną alarmową kamerę, która zawsze jest w gotowości, jakby coś się działo.Zlogistyką właśnie mieliśmy najwięcej trudności.Wprawdzie nasz człowiek w Paryżu IrenaStrzałkowska był w stałym kontakcie z avenue Montaigne, gdzie mieszkał Roman Polański, aleciągle nie było wiadomo, kiedy reżyser jesienią przyjedzie.Zaczynaliśmy z Robertem powoli tracićwiarę w przedsięwzięcie, a redaktorzy od Mariusza Waltera patrzyli na nas z coraz bardziejironicznym uśmiechem pod tytułem I znowu gówniarzom z Aodzi nie wyszło.W daremnej tęsknocieza tym filmem ujrzeliśmy koniec roku.31 grudnia umówiliśmy się z Robertem Glińskim na premierę Płatonowa w Teatrze Narodowym.Staliśmy w foyer teatru, popijając polo-cocktę, mając nadzieję, że nadchodzący rok będzie lepszy. Pomyśl, Robert, jaki to mógł być piękny rok. Mógł być.Gdyby Polański przyjechał przytaknął Robert.I właśnie wtedy, tuż przed nami,wyrósł niewysoki mężczyzna w krótkiej futrzanej kurtce, dobrze się na tym nie znam, ale chyba zjenotów.Dotąd nie widziałem w życiu mężczyzny w futrze.Zaniemówiłem.Także dlatego, że to byłon! Prawdziwy Roman Polański w towarzystwie Krystyny i Janusza Morgensternów.WalnąłemRoberta łokciem w bok. Jest! Przyjechał! pokazałem głową oddającego do szatni futro mężczyznę.Robert zakrztusiłsię polo-cocktą. Szkoda, że nie uprzedził! Nie mamy kamery!Zrozpaczeni patrzyliśmy, jak obiekt naszych filmowych nadziei znika na marmurowych schodachTeatru Narodowego.Na premierze byli również moi rodzice, więc ojciec podszedł do Morgensterna i Polańskiego, aja z nim.Roman poznał nas dzięki temu, że była wówczas z nami także moja dziewczyna, któratowarzyszyła mi wtedy w Paryżu. Pani ścięła włosy! zauważył reżyser. Idz i namów go! syczał do mnie na boku Robert. Jak namów? Na co? Może on przyjechał tylko na sylwestra? Musisz podejść i przypomnieć mu o filmie! I że jesteśmy przygotowani! Nie mamy kamery! Jak się zgodzi, kamera się znajdzie!Wiedziałem, że Robert ma rację, ale jakoś niezręcznie było mi nagabywać pana Romana wsylwestrowy wieczór. Dlaczego ja? broniłem się. Bo ty go dłużej znasz!Robert miał rację.Nie cierpiałem takich misji, ale wiedziałem, że nie mam wyjścia.Zbierałemsię do tego cały pierwszy akt i sztuki w ogóle nie pamiętam.W przerwie podszedłem na sztywnychnogach do mojego idola i w desperacji obejmując ramieniem jego aksamitną marynarkę, nibymimochodem zapytałem, czy miałby coś przeciw temu, abyśmy korzystając z jego pobytu wWarszawie, zrobili o nim krótki, 40-minutowy film dokumentalny.Polański spojrzał na mnie zprawdziwym niepokojem. Co pan, co pan?! Ja tu jestem prywatnie! U przyjaciół na sylwestra! Nie mam czasu na żadnefilmy!Byłem załamany, a on to zauważył.Widocznie zrobiło mu się mnie żal, bo poklepał mnie poplecach. Głowa do góry! Przyjadę w przyszłym roku, to wtedy się spotkamy! I może nawet uda się cośnakręcić?Nadzieja powróciła. Kiedy w przyszłym roku? zapytałem, nie wierząc we własne szczęście. Na wiosnę.Zrobię tylko reportaż dla Vogue a w Hollywood i w kwietniu będę z powrotemw Polsce.Podniósł mnie na duchu.Drugi akt oglądałem już spokojniej, zauważyłem nawet, że Płatonowagrał Zdzisław Wardejn.Po spektaklu razem z Robertem Glińskim życzyliśmy Romanowi Polańskiemuszczęśliwego roku 1977, sobie szczęśliwego filmu w nowym roku i podbudowani rozjechaliśmy siękażdy na swojego sylwestra.Niestety.Roman Polański nie przyjechał w kwietniu do Polski.W Stanach zatrzymały go pewnesprawy.Kiedy po latach zjawił się znowu, ani ja, ani Robert nie mieliśmy głowy do filmówdokumentalnych, zajęci swoimi filmami fabularnymi.Zresztą zapodzialiśmy gdzieś nasz scenariusz wformie pracy doktorskiej.Od tej pory upłynęło przeszło 30 lat, każdy z nas zrobił po kilkanaściefilmów fabularnych, a Robertowi Glińskiemu udało się nawet zostać rektorem łódzkiej szkołyfilmowej.Irena Strzałkowska wróciła z Paryża i od lat jest prawą ręką Krzysztofa Zanussiego wStudiu Filmowym Tor.Mariusz Walter zrezygnował z telewizji publicznej i stał się właścicielemswojej prywatnej telewizji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Spotkanie umówiła młoda i pełna wdzięku IrenaStrzałkowska, prawa ręka szefa polskiej sekcji UNESCO.Spotkaliśmy się w kawiarni na placu duPalais Bourbons, gdzie mieści się redakcja paryskiego Vogue a.Byłem rozemocjonowany jaknigdy w życiu.Czułem dosłownie, jak adrenalina wylewa mi się uszami.Przed wyjazdem z Polskiobejrzałem Chinatown, dwa dni wcześniej w Paryżu Dziecko Rosemary, a teraz miałem przed sobąich autora, najprawdziwszego Romana Polańskiego, w szarej jedwabnej koszuli z monogramem.Naszyi miał złoty łańcuch ze swoim znakiem zodiaku Lwem.Obok medalika wisiały dwie złoteobrączki.Domyśliłem się, że jedna musiała należeć do Sharon Tate.Siedzieliśmy sobie w kawiarnianym ogródku, wielki reżyser pił herbatę i rozmawiał ze mną oszkole filmowej w Aodzi i twórczości dramatycznej Petera Shaffera, którą był zafascynowany.Chwalił najnowszą sztukę autora Czarnej komedii Equus.Czego mogło mi brakować do szczęścia?Projekcji Lokatora, najnowszego filmu, który zszedł już z paryskich ekranów.Roman Polańskiobiecał, że zorganizuje specjalny pokaz, i dwa dni pózniej w paryskiej siedzibie Paramountuzobaczyłem także ten film.A wcześniej umówiliśmy się, że jak przyjedzie jesienią do Polski, to będęmógł o nim zrobić film dokumentalny.No i właśnie teraz, dzięki uprzejmości szefa Studia 2, taki film miał powstać.Kieślowski życzyłnam szczęścia i sobie poszedł, a my z Robertem Glińskim zaplanowaliśmy szczegóły operacji okryptonimie Szafa.Ponieważ nie była znana data przyjazdu reżysera, telewizja obiecała, że będziemy mieli dodyspozycji tak zwaną alarmową kamerę, która zawsze jest w gotowości, jakby coś się działo.Zlogistyką właśnie mieliśmy najwięcej trudności.Wprawdzie nasz człowiek w Paryżu IrenaStrzałkowska był w stałym kontakcie z avenue Montaigne, gdzie mieszkał Roman Polański, aleciągle nie było wiadomo, kiedy reżyser jesienią przyjedzie.Zaczynaliśmy z Robertem powoli tracićwiarę w przedsięwzięcie, a redaktorzy od Mariusza Waltera patrzyli na nas z coraz bardziejironicznym uśmiechem pod tytułem I znowu gówniarzom z Aodzi nie wyszło.W daremnej tęsknocieza tym filmem ujrzeliśmy koniec roku.31 grudnia umówiliśmy się z Robertem Glińskim na premierę Płatonowa w Teatrze Narodowym.Staliśmy w foyer teatru, popijając polo-cocktę, mając nadzieję, że nadchodzący rok będzie lepszy. Pomyśl, Robert, jaki to mógł być piękny rok. Mógł być.Gdyby Polański przyjechał przytaknął Robert.I właśnie wtedy, tuż przed nami,wyrósł niewysoki mężczyzna w krótkiej futrzanej kurtce, dobrze się na tym nie znam, ale chyba zjenotów.Dotąd nie widziałem w życiu mężczyzny w futrze.Zaniemówiłem.Także dlatego, że to byłon! Prawdziwy Roman Polański w towarzystwie Krystyny i Janusza Morgensternów.WalnąłemRoberta łokciem w bok. Jest! Przyjechał! pokazałem głową oddającego do szatni futro mężczyznę.Robert zakrztusiłsię polo-cocktą. Szkoda, że nie uprzedził! Nie mamy kamery!Zrozpaczeni patrzyliśmy, jak obiekt naszych filmowych nadziei znika na marmurowych schodachTeatru Narodowego.Na premierze byli również moi rodzice, więc ojciec podszedł do Morgensterna i Polańskiego, aja z nim.Roman poznał nas dzięki temu, że była wówczas z nami także moja dziewczyna, któratowarzyszyła mi wtedy w Paryżu. Pani ścięła włosy! zauważył reżyser. Idz i namów go! syczał do mnie na boku Robert. Jak namów? Na co? Może on przyjechał tylko na sylwestra? Musisz podejść i przypomnieć mu o filmie! I że jesteśmy przygotowani! Nie mamy kamery! Jak się zgodzi, kamera się znajdzie!Wiedziałem, że Robert ma rację, ale jakoś niezręcznie było mi nagabywać pana Romana wsylwestrowy wieczór. Dlaczego ja? broniłem się. Bo ty go dłużej znasz!Robert miał rację.Nie cierpiałem takich misji, ale wiedziałem, że nie mam wyjścia.Zbierałemsię do tego cały pierwszy akt i sztuki w ogóle nie pamiętam.W przerwie podszedłem na sztywnychnogach do mojego idola i w desperacji obejmując ramieniem jego aksamitną marynarkę, nibymimochodem zapytałem, czy miałby coś przeciw temu, abyśmy korzystając z jego pobytu wWarszawie, zrobili o nim krótki, 40-minutowy film dokumentalny.Polański spojrzał na mnie zprawdziwym niepokojem. Co pan, co pan?! Ja tu jestem prywatnie! U przyjaciół na sylwestra! Nie mam czasu na żadnefilmy!Byłem załamany, a on to zauważył.Widocznie zrobiło mu się mnie żal, bo poklepał mnie poplecach. Głowa do góry! Przyjadę w przyszłym roku, to wtedy się spotkamy! I może nawet uda się cośnakręcić?Nadzieja powróciła. Kiedy w przyszłym roku? zapytałem, nie wierząc we własne szczęście. Na wiosnę.Zrobię tylko reportaż dla Vogue a w Hollywood i w kwietniu będę z powrotemw Polsce.Podniósł mnie na duchu.Drugi akt oglądałem już spokojniej, zauważyłem nawet, że Płatonowagrał Zdzisław Wardejn.Po spektaklu razem z Robertem Glińskim życzyliśmy Romanowi Polańskiemuszczęśliwego roku 1977, sobie szczęśliwego filmu w nowym roku i podbudowani rozjechaliśmy siękażdy na swojego sylwestra.Niestety.Roman Polański nie przyjechał w kwietniu do Polski.W Stanach zatrzymały go pewnesprawy.Kiedy po latach zjawił się znowu, ani ja, ani Robert nie mieliśmy głowy do filmówdokumentalnych, zajęci swoimi filmami fabularnymi.Zresztą zapodzialiśmy gdzieś nasz scenariusz wformie pracy doktorskiej.Od tej pory upłynęło przeszło 30 lat, każdy z nas zrobił po kilkanaściefilmów fabularnych, a Robertowi Glińskiemu udało się nawet zostać rektorem łódzkiej szkołyfilmowej.Irena Strzałkowska wróciła z Paryża i od lat jest prawą ręką Krzysztofa Zanussiego wStudiu Filmowym Tor.Mariusz Walter zrezygnował z telewizji publicznej i stał się właścicielemswojej prywatnej telewizji [ Pobierz całość w formacie PDF ]