[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jużnie czas na takie emocje, to już nie jest mój czas, mój czas już minął,mam od dawna dwoje dzieci, a kobieta, do której dzwonię, jest ichmatką, mam dzieci dostatecznie długo, by moje myśli zawsze wokółnich krążyły i żeby były dla mnie wiecznie dziećmi, dlaczego mój czassię wykoleił, dlaczego uległ zawieszeniu, jaki ma sens, abym się de-nerwował o przyszłość wszystkich trojga w zależności od tego, ktomnie przy nich zastąpi, na razie, o ile wiem, na nikogo się nie zanosi,nikt się jeszcze nie wybiera, aczkolwiek gdyby był już ktoś taki, Luisanie musiałaby mi o niczym opowiadać, również o tym, kogo widujealbo z kim się umawia, nie wspominając już o tym, z kim sypia i kogoodprowadza do drzwi w szlafroku zarzuconym na rozgrzane nagie cia-ło, z kim żegna się długim pocałunkiem, jakby chciała przechować tensmak do następnego razu.Może jest blada pod koniec długiego dnia,bez śladu makijażu, włosy ma potargane jak dziecko po całodziennejzabawie, a podkrążone oczy i poszarzała cera wskazują na zmęczenie,nawet chwilowa radość z tego, co właśnie się zdarzyło, nie potrafiupiększyć jej twarzy, która domaga się odpoczynku i snu, jeszcze wię-cej snu, żeby wreszcie przestać myśleć.Ja też nie opowiedziałem jej otych trzech kobietach, które zostały u mnie na noc, o żadnej z nich - októrej? po co miałbym to robić? - nawet o tej, która przyszła ponownie.%7łebracy już się wycofali, zgarnąwszy swoje trofea - są zwykłym in-terregnum popiołu i cienia - plac jest niemal pusty, od czasu do czasu53ktoś przechodzi, nikt nigdzie nie jest ostatni, zawsze ktoś przechodzipózniej.Palą się światła w eleganckim hotelu i w kilku mieszkaniach,ale w tej chwili żadna postać nie pojawia się w moim polu widzenia.Nieodgadniony tancerz z naprzeciwka już skończył i zgasił światło,zresztą rozpoczął dziś o zbyt póznej porze, żeby podołać dłuższymharcom.Zostaję więc zupełnie sam niczym narzeczony lub kochanek,zarazem z krwi i kości i fantomiczny, mało znaczący, jestem tu i ciąglenie śpię. SiPodniosłem słuchawkę na dzwięk dzwonka, była tuż pod ręką.Ma-chinalnie odezwałem się po hiszpańsku, od dłuższego czasu rozmyśla-łem w swoim języku. Deza.Tak właśnie, po nazwisku, zwracała się do mnie Luisa, kie-dy czuła się winna albo czegoś ode mnie chciała, a także kiedy była wzłym humorze z mojego powodu. Cześć, pewnie próbowałeś się do-dzwonić, przepraszam, siostra przez godzinę trzymała mnie w charakte-rze osobistego psychoterapeuty przy telefonie, fatalnie układa jej się zmężem, a mnie uważa teraz za ekspertkę.Dobre, co? Dzieci już śpią,naprawdę mi przykro, położyłam je o zwykłej porze, szczerze mówiąc,kompletnie zapomniałam, że dziś jest czwartek, przypomniałam sobiedopiero przed chwilą, kiedy skończyłam z nią rozmawiać, wiesz, jak tojest: coś, co dla ciebie jest całkiem jasne, w ogóle takie nie jest dla tejdrugiej osoby, powtarzasz jej wszystko dziesięć razy i powoli szlag ciętrafia, tak samo z moją siostrą, w gruncie rzeczy chce słyszeć tylko to,co sama sobie mówi, a nie to, co ja mogę jej powiedzieć albo doradzić.Co u ciebie?Wydawała się zmęczona i nieobecna, jakby rozmowa ze mną byładla niej dodatkowym wieczornym obowiązkiem, którego nie wzięławcześniej w rachubę, i jakby nadal prowadziła rozmowę z siostrą, nie54ze mną, zakładając, że rozmowa z siostrą w ogóle się odbyła.Zawszejest tak samo, każdego dnia, ciągle, przy każdej wymianie słów z każ-dym możemy wierzyć albo nie wierzyć w to, co nam się mówi, nie matak wielu możliwości, wierzymy zatem prawie we wszystko, co nam sięmówi, a jeżeli nie wierzymy, to zazwyczaj zachowujemy w tym wzglę-dzie milczenie, w przeciwnym wypadku wszystko się staje uciążliwe iskomplikowane.Cokolwiek zatem zostanie powiedziane, przyjmowanejest w zasadzie jako prawda, i to co prawdziwe, i to co fałszywe, chybaże to ostatnie jest nagminne, nagminnie fałszywe.Nie był to teraz przy-padek Luisy, mówiła o czymś, co mogło się wydarzyć naprawdę lub cotylko maskowało prawdę, czyli jakąś inną rozmowę telefoniczną, kola-cję w mieście i wynajęcie gadatliwej opiekunki do dzieci, czyjąś dłuż-szą wizytę i pożegnanie, to nie była moja sprawa, zresztą jakie mogłoto mieć znaczenie, musiałem przyjąć wyjaśnienie Luisy za dobrą mone-tę, właściwie nie powinienem zadawać żadnych pytań [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jużnie czas na takie emocje, to już nie jest mój czas, mój czas już minął,mam od dawna dwoje dzieci, a kobieta, do której dzwonię, jest ichmatką, mam dzieci dostatecznie długo, by moje myśli zawsze wokółnich krążyły i żeby były dla mnie wiecznie dziećmi, dlaczego mój czassię wykoleił, dlaczego uległ zawieszeniu, jaki ma sens, abym się de-nerwował o przyszłość wszystkich trojga w zależności od tego, ktomnie przy nich zastąpi, na razie, o ile wiem, na nikogo się nie zanosi,nikt się jeszcze nie wybiera, aczkolwiek gdyby był już ktoś taki, Luisanie musiałaby mi o niczym opowiadać, również o tym, kogo widujealbo z kim się umawia, nie wspominając już o tym, z kim sypia i kogoodprowadza do drzwi w szlafroku zarzuconym na rozgrzane nagie cia-ło, z kim żegna się długim pocałunkiem, jakby chciała przechować tensmak do następnego razu.Może jest blada pod koniec długiego dnia,bez śladu makijażu, włosy ma potargane jak dziecko po całodziennejzabawie, a podkrążone oczy i poszarzała cera wskazują na zmęczenie,nawet chwilowa radość z tego, co właśnie się zdarzyło, nie potrafiupiększyć jej twarzy, która domaga się odpoczynku i snu, jeszcze wię-cej snu, żeby wreszcie przestać myśleć.Ja też nie opowiedziałem jej otych trzech kobietach, które zostały u mnie na noc, o żadnej z nich - októrej? po co miałbym to robić? - nawet o tej, która przyszła ponownie.%7łebracy już się wycofali, zgarnąwszy swoje trofea - są zwykłym in-terregnum popiołu i cienia - plac jest niemal pusty, od czasu do czasu53ktoś przechodzi, nikt nigdzie nie jest ostatni, zawsze ktoś przechodzipózniej.Palą się światła w eleganckim hotelu i w kilku mieszkaniach,ale w tej chwili żadna postać nie pojawia się w moim polu widzenia.Nieodgadniony tancerz z naprzeciwka już skończył i zgasił światło,zresztą rozpoczął dziś o zbyt póznej porze, żeby podołać dłuższymharcom.Zostaję więc zupełnie sam niczym narzeczony lub kochanek,zarazem z krwi i kości i fantomiczny, mało znaczący, jestem tu i ciąglenie śpię. SiPodniosłem słuchawkę na dzwięk dzwonka, była tuż pod ręką.Ma-chinalnie odezwałem się po hiszpańsku, od dłuższego czasu rozmyśla-łem w swoim języku. Deza.Tak właśnie, po nazwisku, zwracała się do mnie Luisa, kie-dy czuła się winna albo czegoś ode mnie chciała, a także kiedy była wzłym humorze z mojego powodu. Cześć, pewnie próbowałeś się do-dzwonić, przepraszam, siostra przez godzinę trzymała mnie w charakte-rze osobistego psychoterapeuty przy telefonie, fatalnie układa jej się zmężem, a mnie uważa teraz za ekspertkę.Dobre, co? Dzieci już śpią,naprawdę mi przykro, położyłam je o zwykłej porze, szczerze mówiąc,kompletnie zapomniałam, że dziś jest czwartek, przypomniałam sobiedopiero przed chwilą, kiedy skończyłam z nią rozmawiać, wiesz, jak tojest: coś, co dla ciebie jest całkiem jasne, w ogóle takie nie jest dla tejdrugiej osoby, powtarzasz jej wszystko dziesięć razy i powoli szlag ciętrafia, tak samo z moją siostrą, w gruncie rzeczy chce słyszeć tylko to,co sama sobie mówi, a nie to, co ja mogę jej powiedzieć albo doradzić.Co u ciebie?Wydawała się zmęczona i nieobecna, jakby rozmowa ze mną byładla niej dodatkowym wieczornym obowiązkiem, którego nie wzięławcześniej w rachubę, i jakby nadal prowadziła rozmowę z siostrą, nie54ze mną, zakładając, że rozmowa z siostrą w ogóle się odbyła.Zawszejest tak samo, każdego dnia, ciągle, przy każdej wymianie słów z każ-dym możemy wierzyć albo nie wierzyć w to, co nam się mówi, nie matak wielu możliwości, wierzymy zatem prawie we wszystko, co nam sięmówi, a jeżeli nie wierzymy, to zazwyczaj zachowujemy w tym wzglę-dzie milczenie, w przeciwnym wypadku wszystko się staje uciążliwe iskomplikowane.Cokolwiek zatem zostanie powiedziane, przyjmowanejest w zasadzie jako prawda, i to co prawdziwe, i to co fałszywe, chybaże to ostatnie jest nagminne, nagminnie fałszywe.Nie był to teraz przy-padek Luisy, mówiła o czymś, co mogło się wydarzyć naprawdę lub cotylko maskowało prawdę, czyli jakąś inną rozmowę telefoniczną, kola-cję w mieście i wynajęcie gadatliwej opiekunki do dzieci, czyjąś dłuż-szą wizytę i pożegnanie, to nie była moja sprawa, zresztą jakie mogłoto mieć znaczenie, musiałem przyjąć wyjaśnienie Luisy za dobrą mone-tę, właściwie nie powinienem zadawać żadnych pytań [ Pobierz całość w formacie PDF ]