[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiem to - mówił dalej Michael cicho.Ze swego rodzajunabożeństwem, jakby się bał, że ta chwila mu umknie.Adam chciał mu powiedzieć, że to niemożliwe.Ze tegwiazdozbiory nie pojawiają się nad Europą.Nie zdobył sięjednak na to, by zburzyć wyobrażenie Michaela.Jeśli właśnie toczyni tę noc dla Michaela piękną, to niech sobie nadal wierzy, żejego siostra blizniaczka widzi to samo co on.-Ja wiedziałem, że oni po mnie przyjadą.Chłopiec rozpromienił się.Adamowi chciało się płakać, ale przecież od dawna jestdorosły.A dorośli O Connorowie nie płaczą.On pozwala sobiena to jedynie przy grobie Deidre.I też tylko wówczas, kiedy jestsam, a przecież rzadko tam chodzi bez Aidana.-Oni jechali długo, rozumiesz, Adam? I jeszcze nie mogą tudotrzeć.To nie jest takie proste, nie55mogli zwyczajnie wsiąść na statek i przypłynąć do nas.Miniejeszcze trochę czasu, ale przyjadą po mnie.I my musimy tu nanich czekać.Przedtem powinniśmy zbudować kamienny krąg,nawet jeśli nie będzie taki duży jak tamten w Irlandii.Jestem pe-wien, że Lily nigdy nie widziała czegoś podobnego.Będzie jej siępodobał.- Michael głęboko zaczerpnął powietrza: - Mam ochotęzbudować krąg, który mógłbym jej ofiarować.Który będzienależał do Lily.Mogę to zrobić, Adam?- Nie wydaje mi się rzeczą normalną, by ktoś posiadałkamienny krąg - rzekł Adam ostrożnie.Nadzieja Michaela jestbardzo delikatna.Nie chciał sprawić, by się rozpadła.- Poza tymna zbudowanie takiego kręgu potrzeba wiele czasu.Musimyznalezć i wykopać kamienie, takie, które będą stały pewnie.Niechcemy przecież, żeby wiatr je poprzewracał.Byłoby straszne,gdyby ktoś szukał pod takim kamieniem schronienia, a ten by naniego runął.-Lily uzna z pewnością, że krąg jest piękny, nawet jeśli niebędzie do niej należał - powiedział Mikey.- Z pewnością - zgodził się Adam.Nikt mu nie mówił, że najtrudniejszą sprawą na świecie jestwychowywanie dzieci.Mógłby dodawać otuchy Mikey'owi,mógłby pomóc chłopcom zbudować krąg.Byłoby to tak, jakbyprzenieść kawałek Irlandii tutaj, na Nową Zelandię.Jego rodzonysyn tak by to pewnie widział, ale dla Michaela to za mało.Dlaniego ważniejsze jest, by przygotować się na przyjazd Lily.Adam nie wiedział, czy wolno mu rozniecać zainteresowaniepomysłem, który nie może dopro-56wadzić do niczego innego, jak tylko do rozczarowania.Wierzyłw wizje Michaela.Dla chłopca są one rzeczywistością.Niewierzył jednak, że Rosie jest w drodze, by zabrać z powrotemsyna.To baśń, którą on sam pomógł dziecku stworzyć, ponieważopowiedział mu o rodzicach.- Może wujek Joseph będzie mógł nam pomóc -powiedziałMichael.Adam aż podskoczył.-Joe?- A nie mówiłem, że wuj Joe do nas jedzie? - spytał Mikey.- Nie mówiłeś - odparł Adam.-Już niedługo tu będzie - oznajmił bratanek i zeskoczył zhamaka.- Jestem zmęczony.Możemy już jutro zacząć budowaćkrąg?- Zobaczymy - bąknął Adam.Czy zdołam powstrzymać szaleństwo, pytał sam siebie.Cozrobić, by syn Seamusa żył w tym, co go otacza, nie w snach najawie i swoich przywidzeniach?Rozdział 5W Auckland musiał się bardzo śpieszyć.Nie było czasu, żebyczekać, aż bagaże zostaną zniesione na ląd.Podróż powozemtrwałaby zbyt długo.Gdy tylko Joe stwierdził, że brat manazwisko znane i dobrą opinię w tym małym, portowymmiasteczku, nie57mógł usiedzieć spokojnie.Spotkał tu ludzi, którzy nie musielisię długo zastanawiać, by wyjaśnić mu, jak ma jechać, by dotrzećdo domu Adama.New Favourite.Joe musiał podziwiać wybór nazwy.Mógłby przysiąc, że todzieło Adama! Więc jednak on posiada jakieś sumienie.Obcyuśmiechali się do niego życzliwiej, gdy powiedział, że jeststarszym bratem O'Connora.Mówili mu, że jego brat jestświetnym facetem.Opowiadali o jego koniach, najwspanialszychna całej Wyspie Północnej, i o nieszczęsnej winnicy, z którą masame kłopoty.Nie było trudno wynająć konia.Jest przecież bratem AdamaO'Connora, musi więc umieć obchodzić się z końmi.Joeuśmiechał się na to i mówił, że to on nauczył Adamawszystkiego, co brat o koniach wie.To, oczywiście, nie całkiemprawda.Przede wszystkim ojciec przekazał Seamusowi iPaddy'emu wszystko, co wiedział o koniach, Seamus zaś ze swejstrony podzielił się tym z młodszym rodzeństwem.To jest częśćich irlandzkiego dziedzictwa.Otaczał go krajobraz przypominający Irlandię.Widział takiesame wzgórza i łagodne wzniesienia jak w ojczyznie.Było taksamo zielono, ale różne rzeczy go dziwiły, a im bliżej morza sięznajdował, tym mniej odnajdywał podobieństw z rodzinnymkrajem.Przypominało mu to wiele rozmaitych miejsc.Widziałkwiaty i drzewa, jakich nie spotkał nigdzie indziej.Drzewaniczym wyniosłe kolumny, niemal sięgające nieba, całe lasytakich drzew.Widział też inne, pokryte krwistoczerwonymikwiatami, opuszczające gałęzie aż do ziemi.Wprost niepojęte,jakie tu wszystko bujne.Wszystko zdaje się58kwitnąć i to w najbardziej nieprawdopodobnych barwach, wbarwach, których istnienia nawet się nie domyślał.Podobał mu się ten otwarty krajobraz, gdy zbliżał się domiejsca, w którym, jak sądził, rodzina się osiedliła.Waimauku.Przerażające, że o tej właśnie nazwie wspomniała mu Rosie.Dostał gęsiej skórki, poczuł lodowaty chłód na plecach.Cieszył się, że znowu ją zobaczy.Prosił ją o rok.A ona jakby przeczuwając, co przyszłośćprzyniesie, szczodrą ręką dała mu dwa razy tyle.Wyznaczony czas jeszcze nie minął.Joe wiedział, że obietnicaRosie podyktowana była wdzięcznością i łączącą ich przyjaznią,ale był też pewien, że ona zamierza obietnicy dotrzymać.Niemógł mieć pewności, że powie tak", ale ufał, że nie wdała się wzwiązek z żadnym innym mężczyzną.Rosie chciała dać mumożliwość, by po tych dwóch latach mógł zapytać raz jeszcze, awtedy ona udzieli mu odpowiedzi.I z tym będzie musiał żyć, niezależnie od tego, co usłyszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Wiem to - mówił dalej Michael cicho.Ze swego rodzajunabożeństwem, jakby się bał, że ta chwila mu umknie.Adam chciał mu powiedzieć, że to niemożliwe.Ze tegwiazdozbiory nie pojawiają się nad Europą.Nie zdobył sięjednak na to, by zburzyć wyobrażenie Michaela.Jeśli właśnie toczyni tę noc dla Michaela piękną, to niech sobie nadal wierzy, żejego siostra blizniaczka widzi to samo co on.-Ja wiedziałem, że oni po mnie przyjadą.Chłopiec rozpromienił się.Adamowi chciało się płakać, ale przecież od dawna jestdorosły.A dorośli O Connorowie nie płaczą.On pozwala sobiena to jedynie przy grobie Deidre.I też tylko wówczas, kiedy jestsam, a przecież rzadko tam chodzi bez Aidana.-Oni jechali długo, rozumiesz, Adam? I jeszcze nie mogą tudotrzeć.To nie jest takie proste, nie55mogli zwyczajnie wsiąść na statek i przypłynąć do nas.Miniejeszcze trochę czasu, ale przyjadą po mnie.I my musimy tu nanich czekać.Przedtem powinniśmy zbudować kamienny krąg,nawet jeśli nie będzie taki duży jak tamten w Irlandii.Jestem pe-wien, że Lily nigdy nie widziała czegoś podobnego.Będzie jej siępodobał.- Michael głęboko zaczerpnął powietrza: - Mam ochotęzbudować krąg, który mógłbym jej ofiarować.Który będzienależał do Lily.Mogę to zrobić, Adam?- Nie wydaje mi się rzeczą normalną, by ktoś posiadałkamienny krąg - rzekł Adam ostrożnie.Nadzieja Michaela jestbardzo delikatna.Nie chciał sprawić, by się rozpadła.- Poza tymna zbudowanie takiego kręgu potrzeba wiele czasu.Musimyznalezć i wykopać kamienie, takie, które będą stały pewnie.Niechcemy przecież, żeby wiatr je poprzewracał.Byłoby straszne,gdyby ktoś szukał pod takim kamieniem schronienia, a ten by naniego runął.-Lily uzna z pewnością, że krąg jest piękny, nawet jeśli niebędzie do niej należał - powiedział Mikey.- Z pewnością - zgodził się Adam.Nikt mu nie mówił, że najtrudniejszą sprawą na świecie jestwychowywanie dzieci.Mógłby dodawać otuchy Mikey'owi,mógłby pomóc chłopcom zbudować krąg.Byłoby to tak, jakbyprzenieść kawałek Irlandii tutaj, na Nową Zelandię.Jego rodzonysyn tak by to pewnie widział, ale dla Michaela to za mało.Dlaniego ważniejsze jest, by przygotować się na przyjazd Lily.Adam nie wiedział, czy wolno mu rozniecać zainteresowaniepomysłem, który nie może dopro-56wadzić do niczego innego, jak tylko do rozczarowania.Wierzyłw wizje Michaela.Dla chłopca są one rzeczywistością.Niewierzył jednak, że Rosie jest w drodze, by zabrać z powrotemsyna.To baśń, którą on sam pomógł dziecku stworzyć, ponieważopowiedział mu o rodzicach.- Może wujek Joseph będzie mógł nam pomóc -powiedziałMichael.Adam aż podskoczył.-Joe?- A nie mówiłem, że wuj Joe do nas jedzie? - spytał Mikey.- Nie mówiłeś - odparł Adam.-Już niedługo tu będzie - oznajmił bratanek i zeskoczył zhamaka.- Jestem zmęczony.Możemy już jutro zacząć budowaćkrąg?- Zobaczymy - bąknął Adam.Czy zdołam powstrzymać szaleństwo, pytał sam siebie.Cozrobić, by syn Seamusa żył w tym, co go otacza, nie w snach najawie i swoich przywidzeniach?Rozdział 5W Auckland musiał się bardzo śpieszyć.Nie było czasu, żebyczekać, aż bagaże zostaną zniesione na ląd.Podróż powozemtrwałaby zbyt długo.Gdy tylko Joe stwierdził, że brat manazwisko znane i dobrą opinię w tym małym, portowymmiasteczku, nie57mógł usiedzieć spokojnie.Spotkał tu ludzi, którzy nie musielisię długo zastanawiać, by wyjaśnić mu, jak ma jechać, by dotrzećdo domu Adama.New Favourite.Joe musiał podziwiać wybór nazwy.Mógłby przysiąc, że todzieło Adama! Więc jednak on posiada jakieś sumienie.Obcyuśmiechali się do niego życzliwiej, gdy powiedział, że jeststarszym bratem O'Connora.Mówili mu, że jego brat jestświetnym facetem.Opowiadali o jego koniach, najwspanialszychna całej Wyspie Północnej, i o nieszczęsnej winnicy, z którą masame kłopoty.Nie było trudno wynająć konia.Jest przecież bratem AdamaO'Connora, musi więc umieć obchodzić się z końmi.Joeuśmiechał się na to i mówił, że to on nauczył Adamawszystkiego, co brat o koniach wie.To, oczywiście, nie całkiemprawda.Przede wszystkim ojciec przekazał Seamusowi iPaddy'emu wszystko, co wiedział o koniach, Seamus zaś ze swejstrony podzielił się tym z młodszym rodzeństwem.To jest częśćich irlandzkiego dziedzictwa.Otaczał go krajobraz przypominający Irlandię.Widział takiesame wzgórza i łagodne wzniesienia jak w ojczyznie.Było taksamo zielono, ale różne rzeczy go dziwiły, a im bliżej morza sięznajdował, tym mniej odnajdywał podobieństw z rodzinnymkrajem.Przypominało mu to wiele rozmaitych miejsc.Widziałkwiaty i drzewa, jakich nie spotkał nigdzie indziej.Drzewaniczym wyniosłe kolumny, niemal sięgające nieba, całe lasytakich drzew.Widział też inne, pokryte krwistoczerwonymikwiatami, opuszczające gałęzie aż do ziemi.Wprost niepojęte,jakie tu wszystko bujne.Wszystko zdaje się58kwitnąć i to w najbardziej nieprawdopodobnych barwach, wbarwach, których istnienia nawet się nie domyślał.Podobał mu się ten otwarty krajobraz, gdy zbliżał się domiejsca, w którym, jak sądził, rodzina się osiedliła.Waimauku.Przerażające, że o tej właśnie nazwie wspomniała mu Rosie.Dostał gęsiej skórki, poczuł lodowaty chłód na plecach.Cieszył się, że znowu ją zobaczy.Prosił ją o rok.A ona jakby przeczuwając, co przyszłośćprzyniesie, szczodrą ręką dała mu dwa razy tyle.Wyznaczony czas jeszcze nie minął.Joe wiedział, że obietnicaRosie podyktowana była wdzięcznością i łączącą ich przyjaznią,ale był też pewien, że ona zamierza obietnicy dotrzymać.Niemógł mieć pewności, że powie tak", ale ufał, że nie wdała się wzwiązek z żadnym innym mężczyzną.Rosie chciała dać mumożliwość, by po tych dwóch latach mógł zapytać raz jeszcze, awtedy ona udzieli mu odpowiedzi.I z tym będzie musiał żyć, niezależnie od tego, co usłyszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]