[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Załó\my, \e tak było naprawdę.- Mówił coraz bardziej podnieconym głosem.- To co, do.Leslie skrzywiła się lekko.Nie lubiła, kiedy chłopcy przeklinali.Marcel jeszcze nigdytego przy nie robił, a teraz nie mogłaby nawet mieć mu tego za złe.- Co, na miłość boską, ja mam z tym wspólnego?!- Nie krzycz tak - upomniała go.Przed szkołą nie było wprawdzie nikogo, ale mówiłtak podniesionym głosem, \e prawdopodobnie było go słychać wewnątrz budynku.Chłopak zaczął oddychać głęboko, nabierając powietrza przez nos i wypuszczającustami.Leslie wiedziała, \e to pomo\e mu się uspokoić.Mówił jej, \e ćwiczy jogę, w którejnajwa\niejszy jest oddech.- Z tego, co wiem, nie chodzi tylko o twojego dziadka, ale i pradziadka.- Co?! Mam odpowiadać za winy jakiegoś człowieka, którego nie widziałem na oczy,który od lat nie \yje?! - Joga na nic się nie zdała.Marcel znowu zaczął krzyczeć.- To jakieśczyste szaleństwo!Nie znosiła, kiedy ktoś zwracał się do niej takim podniesionym głosem.- Nie będę z tobą dłu\ej rozmawiać, jeśli masz zamiar dalej tak wrzeszczeć - zagroziłai poło\yła rękę na klamce drzwi. - Zaczekaj, Leslie.- Spojrzał na nią z niemą prośbą w oczach.Wcią\ trzymała dłoń na klamce.- Kocham cię - odezwał się cicho.Miała ochotę zarzucić mu ręce na szyję i powiedzieć to samo, ale walcząc ze łzami,wydusiła z siebie:- Więc je\eli mnie kochasz, to daj mi trochę czasu.Nie naciskaj mnie.Pozwól mi sięnad wszystkim zastanowić.Nie zmuszaj mnie, \ebym teraz wybierała między tobą a ojcem.- A nie przyszło ci do głowy, \e to on cię do tego zmusza?Owszem, przyszło, długo się nad tym zastanawiała i w końcu doszła do wniosku, \egdyby nie błaganie, które zobaczyła w piątek w oczach taty, gdyby nie  proszę , które takrzadko słyszała z jego ust, być mo\e zdecydowałaby się na to, \eby dalej spotykać się zMarcelem.- Przyszło - powiedziała prawie szeptem.- Ale to jest trochę bardziej skomplikowane,ni\ ci się wydaje.Przez chwilę \adne z nich się nie odzywało.Wydawało się, \e minęła cała wieczność,zanim chłopak zapytał:- Więc czego ode mnie oczekujesz? Mam się do ciebie w ogóle nie odzywać? Mijaćcię na korytarzu, jakbym cię nie znał?Serce jej się ścisnęło na samą myśl o tym.Tego ojcu nie obiecywała.Nie było mowy otym, \e nie będzie się odzywać do Marcela.Wprawdzie w ogóle nie rozmawiali oszczegółach, ale rozumiała, \e jego zakaz dotyczy tylko spotykania się po szkole, aprzynajmniej tak chciała go rozumieć.- Nie, mo\emy ze sobą rozmawiać.Nie będziemy się tylko widywać po szkole -odparła zbolałym głosem, a po chwili dodała.- Mam nadzieję, \e kiedyś się to zmieni.Marcel poło\ył rękę na dłoni, którą wcią\ trzymała na klamce i lekko ją uścisnął.- Poczekam - powiedział. ROZDZIAA 15Marcel rzucił w holu plecak na krzesło w stylu Ludwika XVI i poszedł do kuchni.Wiedział, \e zastanie tu Marię, o tej porze zawsze była w swoim królestwie i przygotowywałakolację.Spojrzała na niego czarnymi przenikliwymi oczami, w których malował się niepokój.Wczoraj po tym, jak odebrał telefon, nie wrócił ju\ do kuchni.Domyśliła się, \e zadzwoniłado niego córka Medranów.Obawiała się najgorszego, lecz \ywiła jeszcze resztkę nadziei, \epowodem jego wczorajszego przygnębienia była zwykła sprzeczka z dziewczyną.Dziś jednakwystarczyło jej jedno spojrzenie na smutną twarz Marcela, by resztki nadziei prysły.- Masz chwilę czasu, \eby ze mną porozmawiać? - zapytał od drzwi.Wytarła ręce w fartuch i usiadła przy stole, odsuwając dla chłopca miejscenaprzeciwko siebie.- Nie jesteś głodny?- Trochę, ale wytrzymam do kolacji.Maria skinęła głową.- Mów - zachęciła go łagodnie, widząc, \e nie wie.od czego zacząć.- Pamiętasz, jak powiedziałem ci, \e chyba się zakochałem w Leslie Medrano? -Wtedy nie zwrócił na to uwagi, dopiero dzisiaj w drodze ze szkoły do domu nagle, niewiadomo dlaczego, przypomniał sobie ten moment i przed oczami stanęła mu Maria, którejradosną twarz nagle spiął grymas niepokoju.Otworzyła wtedy usta, jakby chciała cośpowiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.- Pamiętam.- Coś cię wtedy zaniepokoiło, ale nie chciałaś ze mną o tym mówić, prawda?- Owszem, nie chciałam.- Powiesz mi to teraz?- Chyba ju\ się dowiedziałeś - powiedziała Maria cicho.śałowała, \e od razu nieuprzedziła chłopca, \e mo\e mieć kłopoty.Mo\e gdyby to zrobiła, zaoszczędziłaby mu trochębólu.- Niczego się właściwie nie dowiedziałem - sprostował Marcel.- Wiem tylko, \eojciec Leslie z jakiegoś powodu nienawidzi mojego dziadka.- Zwrócił uwagę, \e nazwał gotak ju\ po raz drugi, lecz tym razem się nie poprawił.- Słyszałem te\ coś o pradziadku, ale taknaprawdę nie wiem, o co chodzi.Maria smutno pokiwała głową. - A ona?- Co ona?- No, ta dziewczyna, Leslie, co myśli o twoim dziadku?- Nie wiem.Co mo\e myśleć? Przecie\ go nie zna.Zresztą to, co ona myśli, i tak niema najmniejszego znaczenia, skoro ojciec zabronił jej się ze mną spotykać.Marcel popatrzył błagalnie na Marię.- Powiedz mi, proszę, o co w tym chodzi.- Sama nie wiem wszystkiego.To są stare sprawy, jeszcze z czasów, zanimprzyjechałam do Kalifornii.Nie słucham wszystkich plotek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl