[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślałem, że poczujesz się pochlebiona - powiedziałprzeciągle pan domu.- To wielki zaszczyt być koronowanąna Królową Turnieju.- Powinieneś sam siebie koronować na królową, skoronosisz kobiecą suknię - odparła bez namysłu.Efekt jej szyderstwa został nieco zepsuty przez namiastkę korony, która spadłajej na jedno oko.Dwie kobiety Brisbane'a położyły ręce naramionach Tabithy, zmuszając ją, aby usiadła na swoim miejscu.Rycerze zostali odprowadzeni w przeciwstawne krańce pola.Niski tłuścioch, który wyglądał, jakby go właśnie oderwanood partyjki kart na zapleczu, podniósł złotą trąbkę i zadął w nią,dając sygnał do rozpoczęcia walki.Opancerzony olbrzym runął na sir Colina, a jego wierzchowiec pędził dwukrotnie szybciej niż kucyk.Tłum ryczał zeszczęścia.Tabitha zakryła oczy rękami, ale nie mogła siępowstrzymać i zerkała między palcami.Colin wykorzystał ogromny wzrost przeciwnika przeciwkoniemu i zręcznie pochylił się, unikając pierwszego ciosu lancą.Ten świetny manewr spodobał się gawiedzi i został nagrodzonyszmerem uznania, który natychmiast umilkł, zdławiony posępnym spojrzeniem Brisbane'a.Z wnętrza hełmu sir Orricka zabrzmiał głuchy, jak z garnka,ryk gniewu.Tabitha obawiała się, że podczas następnegostarcia Colin nie będzie miał tyle szczęścia.Szkotobójcadojechał do końca pola i zatoczył koniem koło.Wydawało się,ze zaczyna mieć problemy z nieposłusznym zwierzęciem.Byćmoże wierzchowiec wyczuł zapach swojego pana.78UROKIBrisbane zacisnął dłonie na poręczy, aż mu zbielały kostki,i niecierpliwie czekał, by dać znak do rozpoczęcia drugiegostarcia.- Odniosłam wrażenie, że kiedyś byliście z sir Colinemprzyjaciółmi.Co zmieniło was w tak zaciętych wrogów? ~Tabitha pochyliła się do przodu i zadała Brisbane'owi pytanie,aby zyskać dla Colina jeszcze kilka cennych sekund- Powinnaś zapytać moją siostrę blizniaczkę, Regan -odparłz namysłem.- A co ona by mi powiedziała?- %7łe jej najdroższy Colin nie jest w stanie zrobić nic złego.Regan była szczęśliwa, wysłuchując godzinami, jak chełpił sięzdobywaniem ostróg rycerskich, jeszcze go zachęcała do tokowania o tym, jak to gotów jest służyć Bogu i królowi, - Jegogłos podniósł się aż do krzyku.- To było obrzydliwe!Ksiądz chrząknął.Brisbane otrząsnął się z ataku zazdrościi stwierdził, że wszystkie oczy są utkwione w niego.RzuciłTabicie wściekłe spojrzenie i zerwał się na równe nogi.- Na śmierć! - zawołał, przesądzając los Tabithy i Colinarównocześnie.Oddech uwiązł w gardle dziewczyny, kiedy patrzyła nazbliżającego się jak burza Szkotobójcę, który opuścił lancę,kierując ją wprost w niczym nie chronione serce Colina.Ravenshaw nawet nie mrugnął okiem, nawet się nie zachwiałi Tabitha postanowiła, że nie może przynieść mu wstydu,chowając twarz w dłoniach.Kiedy śmierć pod postacią olbrzymao potwornej głowie dzika zbliżała się ku Colinowi nieuchronnie,dziewczyna chwyciła ukryty pod bluzą piżamy amulet,- Chciałabym.- szepnęła,Brisbane rzucił jej szybkie spojrzenie i dostrzegł łańcuszekw jej zaciśniętej dłoni.- Chciałabym.- powtórzyła gwałtownie.Nigdy jeszcze sformułowanie życzenia nie przychodziło jejz takim trudem.Teraz, kiedy słowa były jej potrzebne jak nigdy79TERESA MEDEIROSw życiu, nie mogła ich znalezć.Ten odważny młody rycerzmógł przypłacić życiem jej tchórzostwo.Ale sir Colin of Ravenshaw nie potrzebował magii, tylkosiły.Kiedy wspaniały rumak zbliżył się do niego, rycerz stanąłw strzemionach - jego potężna pierś lśniła od potu, a długie,ciemne włosy powiewały za plecami jak chorągiew - i wydałokrzyk bojowy, od którego włosy stanęły dęba na karkuTabithy.Sir Orrick wymierzył za nisko i kompletnie chybiłcelu.Colin uderzył wysoko.Wbił swą prymitywną lancęw nieopancerzoną szyję pomiędzy kolczugą a hełmem.Szko-tobójca upadł na piasek, brocząc krwią.Oszołomieni widzowiezawali się na równe nogi, a Colin gwizdnął przenikliwie.Wspaniały rumak zawrócił, usłyszawszy wezwanie swegopana.Colin bez trudu przeskoczył z kucyka na wierzchowca,pochylił się nisko w siodle i wyciągnął sztylet sir Orrickaz pochwy.Koń stanął dęba, zwęszywszy zapach świeżej krwi,ale rycerz uspokoił zwierzę, poklepując je lekko po aksamitnejsierści na szyi i mrucząc coś cicho.Wsunął sztylet za pas i wprowadził konia w galop.- Zatrzymajcie go, kretyni! - wrzasnął Brisbane, walącpięścią w balustradę.Jego strażnicy stali, gapiąc się bezmyślnie, sparaliżowaniszokiem, albo biegali w kółko bez celu, zderzając się zesobą i szukając rozpaczliwie zarówno broni, jak i olejuw głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Myślałem, że poczujesz się pochlebiona - powiedziałprzeciągle pan domu.- To wielki zaszczyt być koronowanąna Królową Turnieju.- Powinieneś sam siebie koronować na królową, skoronosisz kobiecą suknię - odparła bez namysłu.Efekt jej szyderstwa został nieco zepsuty przez namiastkę korony, która spadłajej na jedno oko.Dwie kobiety Brisbane'a położyły ręce naramionach Tabithy, zmuszając ją, aby usiadła na swoim miejscu.Rycerze zostali odprowadzeni w przeciwstawne krańce pola.Niski tłuścioch, który wyglądał, jakby go właśnie oderwanood partyjki kart na zapleczu, podniósł złotą trąbkę i zadął w nią,dając sygnał do rozpoczęcia walki.Opancerzony olbrzym runął na sir Colina, a jego wierzchowiec pędził dwukrotnie szybciej niż kucyk.Tłum ryczał zeszczęścia.Tabitha zakryła oczy rękami, ale nie mogła siępowstrzymać i zerkała między palcami.Colin wykorzystał ogromny wzrost przeciwnika przeciwkoniemu i zręcznie pochylił się, unikając pierwszego ciosu lancą.Ten świetny manewr spodobał się gawiedzi i został nagrodzonyszmerem uznania, który natychmiast umilkł, zdławiony posępnym spojrzeniem Brisbane'a.Z wnętrza hełmu sir Orricka zabrzmiał głuchy, jak z garnka,ryk gniewu.Tabitha obawiała się, że podczas następnegostarcia Colin nie będzie miał tyle szczęścia.Szkotobójcadojechał do końca pola i zatoczył koniem koło.Wydawało się,ze zaczyna mieć problemy z nieposłusznym zwierzęciem.Byćmoże wierzchowiec wyczuł zapach swojego pana.78UROKIBrisbane zacisnął dłonie na poręczy, aż mu zbielały kostki,i niecierpliwie czekał, by dać znak do rozpoczęcia drugiegostarcia.- Odniosłam wrażenie, że kiedyś byliście z sir Colinemprzyjaciółmi.Co zmieniło was w tak zaciętych wrogów? ~Tabitha pochyliła się do przodu i zadała Brisbane'owi pytanie,aby zyskać dla Colina jeszcze kilka cennych sekund- Powinnaś zapytać moją siostrę blizniaczkę, Regan -odparłz namysłem.- A co ona by mi powiedziała?- %7łe jej najdroższy Colin nie jest w stanie zrobić nic złego.Regan była szczęśliwa, wysłuchując godzinami, jak chełpił sięzdobywaniem ostróg rycerskich, jeszcze go zachęcała do tokowania o tym, jak to gotów jest służyć Bogu i królowi, - Jegogłos podniósł się aż do krzyku.- To było obrzydliwe!Ksiądz chrząknął.Brisbane otrząsnął się z ataku zazdrościi stwierdził, że wszystkie oczy są utkwione w niego.RzuciłTabicie wściekłe spojrzenie i zerwał się na równe nogi.- Na śmierć! - zawołał, przesądzając los Tabithy i Colinarównocześnie.Oddech uwiązł w gardle dziewczyny, kiedy patrzyła nazbliżającego się jak burza Szkotobójcę, który opuścił lancę,kierując ją wprost w niczym nie chronione serce Colina.Ravenshaw nawet nie mrugnął okiem, nawet się nie zachwiałi Tabitha postanowiła, że nie może przynieść mu wstydu,chowając twarz w dłoniach.Kiedy śmierć pod postacią olbrzymao potwornej głowie dzika zbliżała się ku Colinowi nieuchronnie,dziewczyna chwyciła ukryty pod bluzą piżamy amulet,- Chciałabym.- szepnęła,Brisbane rzucił jej szybkie spojrzenie i dostrzegł łańcuszekw jej zaciśniętej dłoni.- Chciałabym.- powtórzyła gwałtownie.Nigdy jeszcze sformułowanie życzenia nie przychodziło jejz takim trudem.Teraz, kiedy słowa były jej potrzebne jak nigdy79TERESA MEDEIROSw życiu, nie mogła ich znalezć.Ten odważny młody rycerzmógł przypłacić życiem jej tchórzostwo.Ale sir Colin of Ravenshaw nie potrzebował magii, tylkosiły.Kiedy wspaniały rumak zbliżył się do niego, rycerz stanąłw strzemionach - jego potężna pierś lśniła od potu, a długie,ciemne włosy powiewały za plecami jak chorągiew - i wydałokrzyk bojowy, od którego włosy stanęły dęba na karkuTabithy.Sir Orrick wymierzył za nisko i kompletnie chybiłcelu.Colin uderzył wysoko.Wbił swą prymitywną lancęw nieopancerzoną szyję pomiędzy kolczugą a hełmem.Szko-tobójca upadł na piasek, brocząc krwią.Oszołomieni widzowiezawali się na równe nogi, a Colin gwizdnął przenikliwie.Wspaniały rumak zawrócił, usłyszawszy wezwanie swegopana.Colin bez trudu przeskoczył z kucyka na wierzchowca,pochylił się nisko w siodle i wyciągnął sztylet sir Orrickaz pochwy.Koń stanął dęba, zwęszywszy zapach świeżej krwi,ale rycerz uspokoił zwierzę, poklepując je lekko po aksamitnejsierści na szyi i mrucząc coś cicho.Wsunął sztylet za pas i wprowadził konia w galop.- Zatrzymajcie go, kretyni! - wrzasnął Brisbane, walącpięścią w balustradę.Jego strażnicy stali, gapiąc się bezmyślnie, sparaliżowaniszokiem, albo biegali w kółko bez celu, zderzając się zesobą i szukając rozpaczliwie zarówno broni, jak i olejuw głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]