[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Adrienne westchnęła tęsknie, gdy zatrzymała się przy sklepionym oknie,by delektować się widokiem srebrnych fal nieustannie uderzających w klify nawschodzie.Kobieta mogłaby zakochać się w takim miejscu.Opadające jedwabistewarkocze delikatnej satyny ześlizgiwały się by wylądować w masie wstążek ifantazjować prosto na idealnej stopie idealnego lorda.W tej samej chwili, jakby wezwany przez jej niesforne myśli, Hawkwszedł w jej pole widzenia na mór obronny poniżej, prowadząc jednego znajwiększych, czarnych rumaków, jakie widziała.Adrienne zaczęła sięodwracać, ale jej stopy nie bardziej zabrały ją od okna, niż jej oczy sięodwróciły i niezależnie od jej najlepszych intencji zignorowania go, stałaobserwując go z bezradną fascynacją.Płynnym ruchem, odziany w kilt Szkot wskoczył na parskającegoniespokojnie ogiera.- 92 -Gdy go dosiadł, ten wspaniały kilt pofrunął w górę, dając Adrienneprzelotne, grzeszne spojrzenie potężnie umięśnionych ud, pięknie pokrytychodrobiną jedwabistych, czarnych włosów.Mrugnęła, odmawiając myślenia otym, co jeszcze myślała, że zobaczyła.Z pewnością nosili coś pod tymi kiltami.Z pewnością to była tylko jejwybujała wyobraznia, absurdalnie nakładająca męskość ogiera na ciało Hawka.Tak.Zdecydowanie tak właśnie było.Zauważyła widoczne atrybutyogiera kątem oka, gdy patrzyła na nogi Hawka i jakoś udało jej się pomieszać jerazem.Zdecydowanie nie widziała, że Hawk ma sprzęt jak ogier.Jej policzki zarumieniły się na tę myśl.Odwróciła się ostro by je zdławić iposzukać kolejnego, nieoglądanego pokoju.Tego ranka zdecydowała się poznaćzamek, w większej części po to by trzymać umysł z dala od tego przeklętegomężczyzny.I po prostu musiał przejść pod tym jednym oknem, przez którewyglądała.I podrzucić swoją spódniczkę i dolać oliwy do przysłowiowegoognia.Zmusiła swój umysł do powrotu do pięknej architektury Dalkeith.Była nadrugim piętrze zamku i właśnie włóczyła się po tuzinach pokoi gościnnych,wliczając w to komnatę, w której spędziła swoją pierwszą noc.Dalkeith Byłoogromne.Musiało tu być sto lub więcej pokoi i wiele z nich wyglądało, jakbynie były używane od dziesięcioleci.Skrzydło, które teraz badała, byłonajpózniej odnowione i najczęściej wykorzystywane.Było wykończone lekkimdrewnem wypolerowanym do połysku, bez żadnych widocznych plamek kurzu.Grube tkane dywany pokrywały podłogi, żadnych przeciągów, czy gołychkamieni.Wiązki aromatycznych ziół i wysuszonych kwiatów zwisały z prawiekażdego parapetu okiennego, przesycając wonią korytarze.Wiązka światła słonecznego przyciągnął uwagę Adrienne do zamkniętychdrzwi w połowie korytarza.W bladym drewnie wyryty był w delikatnychdetalach paradujący koń, wznoszący się elegancko, z grzywą rozwianą przezwiatr.Pojedynczy róg wyrastał z końskiego czoła.Jednorożec?Z dłonią na drzwiach, zatrzymała się, nagle doznając dziwnegoprzeczucia, że lepiej zostawić ten pokój w spokoju.Ciekawość zabiła kota&Gdy drzwi otwarły się cicho do wnętrza, zastygła z ręką na ościeżnicy.Niewiarygodne.Po prostu niezrozumiałe.Jej zdumiony wzrok prześliznąłsię po pokoju od podłogi do sufitu, z jednego końca na drugi i z powrotem.Kto to zrobił?Pokój przywoływał każda uncje kobiety w jej ciele.Przyznaj to Adrienne,powiedziała sobie ponuro.Cały ten zamek przywołuje każdą uncję kobiety w- 93 -twoim ciele.Nie wspominając o samym seksownym, umięśnionym dziedzicutwierdzy.Ten pokój był zrobiony dla dzieci.Stworzony z tak kochającymi rękami,że było to prawie przytłaczające.Kakofonia niezgodnych emocji przeszła przeznią, nim je odepchnęła.Były tu dębowe kołyski, o zaokrąglonych krawędziach i wyszlifowanetak, że żadna drzazga nie mogła pozostać i skrzywdzić miękkiej dziecięcejskóry.Na wschodniej ścianie znajdowały się wysokie okna.Zbyt wysoko, bymaluch ryzykował upadek, lecz otwierające się na złoty blask porannego słońca.Drewniane podłogi były pokryte grubymi dywanami, żeby stopy dzieci niezmarzły.Pomalowane w jaskrawe kolory drewniane żołnierzyki stały na półkach, acudownie wykonane lalki spoczywały na malutkich łóżeczkach.Miniaturowyzamek pełen wieżyczek, z sucha fosą i mostem zwodzonym był wypełnionyrzezbionymi ludzikami.Prawdziwy średniowieczny domek dla lalek!Puszyste koce na kołyskach i łóżkach.To był wielki żłobek.Pokój, wktórym dziecko (albo tuzin), mogłoby dorastać od zanim poszuka bardziejdorosłego pokoju gdzie indziej.To pokój, który wypełniałby dziecięcy światmiłością, bezpieczeństwem i przyjemnością.Tak, jakby ktoś stworzył ten pokój, myśląc jak dziecko, którym był iurządził go tymi wszystkimi skarbami, które dawały radość małemu chłopcu lubdziewczynce.Ale tym, co uderzyło ją tak mocno, było to, że zdawał się czekać.Otwarty, ciepły i zapraszający mówił.Wypełnij mnie śmiejącymi siędziećmi i miłością.Wszystko było przygotowane, żłobek po prostu czekał, aż właściwakobieta nadejdzie i odetchnie iskrzącym życiem dziecięcych piosenek, marzeń inadziei.Przez Adrienne przeszedł spazm takiej tęsknoty, że nie była nawet pewna,co to było.Ale miało to wiele wspólnego z sierotą, którą była i zimnymmiejscem, w którym dorastała.Miejscu w niczym nieprzypominającego tegopięknego pokoju, części tego wspaniałego domu, w tym pięknym kraju, wktórym ludzie szczerze kochali swoje dzieci.Och, wychowywać dzieci w miejscu takim, jak to.Dzieci, które w przeciwieństwie do Adrienne, wiedziałyby, kim jest ichmatka i ojciec.Dzieci, które nigdy nie musiałyby się zastanawiać, dlaczego niesą warte uwagi.- 94 -Adrienne potarła wściekle oczy i odwróciła się.To było dla niej zbytwiele.I odwróciła się prosto do Lydii.- Lydia! - Sapnęła.Ale oczywiście.Dlaczego miałoby ją zaskoczyćzderzenie z wspaniałą matką wspaniałego mężczyzny, który prawdopodobniezbudował ten wspaniały żłobek?Lydia przytrzymała ja za łokcie.- Przyszłam sprawdzić, czy dobrze się czujesz, Adrienne.Pomyślałam, żemoże być dla ciebie za wcześnie by wstawać i.- Kto zbudował ten pokój? - Wyszeptała Adrienne.Lydia odchyliła głowę i przez krótki moment Adrienne miała absurdalnewrażenie, że Lydia próbowała się nie roześmiać.- Hawk sam go zrobił i urządził.- Powiedziała Lydia, uważniewygładzając drobne zmarszczki sukni.Adrienne przewróciła oczami, próbując przekonać swój emocjonalnybarometr, by przestał rejestrować wrażliwość i przeszedł do czegośbezpiecznego, jak gniew.- Dlaczego, droga Adrienne? Nie podoba ci się? - Zapytała słodko Lydia.Adrienne obróciła się i omiotła pokój zirytowanym spojrzeniem.%7łłobekbył jasny, wesoły i żywy, od potoków emocji twórcy przelanych w swoje dzieło.Znów spojrzała na Lydię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Adrienne westchnęła tęsknie, gdy zatrzymała się przy sklepionym oknie,by delektować się widokiem srebrnych fal nieustannie uderzających w klify nawschodzie.Kobieta mogłaby zakochać się w takim miejscu.Opadające jedwabistewarkocze delikatnej satyny ześlizgiwały się by wylądować w masie wstążek ifantazjować prosto na idealnej stopie idealnego lorda.W tej samej chwili, jakby wezwany przez jej niesforne myśli, Hawkwszedł w jej pole widzenia na mór obronny poniżej, prowadząc jednego znajwiększych, czarnych rumaków, jakie widziała.Adrienne zaczęła sięodwracać, ale jej stopy nie bardziej zabrały ją od okna, niż jej oczy sięodwróciły i niezależnie od jej najlepszych intencji zignorowania go, stałaobserwując go z bezradną fascynacją.Płynnym ruchem, odziany w kilt Szkot wskoczył na parskającegoniespokojnie ogiera.- 92 -Gdy go dosiadł, ten wspaniały kilt pofrunął w górę, dając Adrienneprzelotne, grzeszne spojrzenie potężnie umięśnionych ud, pięknie pokrytychodrobiną jedwabistych, czarnych włosów.Mrugnęła, odmawiając myślenia otym, co jeszcze myślała, że zobaczyła.Z pewnością nosili coś pod tymi kiltami.Z pewnością to była tylko jejwybujała wyobraznia, absurdalnie nakładająca męskość ogiera na ciało Hawka.Tak.Zdecydowanie tak właśnie było.Zauważyła widoczne atrybutyogiera kątem oka, gdy patrzyła na nogi Hawka i jakoś udało jej się pomieszać jerazem.Zdecydowanie nie widziała, że Hawk ma sprzęt jak ogier.Jej policzki zarumieniły się na tę myśl.Odwróciła się ostro by je zdławić iposzukać kolejnego, nieoglądanego pokoju.Tego ranka zdecydowała się poznaćzamek, w większej części po to by trzymać umysł z dala od tego przeklętegomężczyzny.I po prostu musiał przejść pod tym jednym oknem, przez którewyglądała.I podrzucić swoją spódniczkę i dolać oliwy do przysłowiowegoognia.Zmusiła swój umysł do powrotu do pięknej architektury Dalkeith.Była nadrugim piętrze zamku i właśnie włóczyła się po tuzinach pokoi gościnnych,wliczając w to komnatę, w której spędziła swoją pierwszą noc.Dalkeith Byłoogromne.Musiało tu być sto lub więcej pokoi i wiele z nich wyglądało, jakbynie były używane od dziesięcioleci.Skrzydło, które teraz badała, byłonajpózniej odnowione i najczęściej wykorzystywane.Było wykończone lekkimdrewnem wypolerowanym do połysku, bez żadnych widocznych plamek kurzu.Grube tkane dywany pokrywały podłogi, żadnych przeciągów, czy gołychkamieni.Wiązki aromatycznych ziół i wysuszonych kwiatów zwisały z prawiekażdego parapetu okiennego, przesycając wonią korytarze.Wiązka światła słonecznego przyciągnął uwagę Adrienne do zamkniętychdrzwi w połowie korytarza.W bladym drewnie wyryty był w delikatnychdetalach paradujący koń, wznoszący się elegancko, z grzywą rozwianą przezwiatr.Pojedynczy róg wyrastał z końskiego czoła.Jednorożec?Z dłonią na drzwiach, zatrzymała się, nagle doznając dziwnegoprzeczucia, że lepiej zostawić ten pokój w spokoju.Ciekawość zabiła kota&Gdy drzwi otwarły się cicho do wnętrza, zastygła z ręką na ościeżnicy.Niewiarygodne.Po prostu niezrozumiałe.Jej zdumiony wzrok prześliznąłsię po pokoju od podłogi do sufitu, z jednego końca na drugi i z powrotem.Kto to zrobił?Pokój przywoływał każda uncje kobiety w jej ciele.Przyznaj to Adrienne,powiedziała sobie ponuro.Cały ten zamek przywołuje każdą uncję kobiety w- 93 -twoim ciele.Nie wspominając o samym seksownym, umięśnionym dziedzicutwierdzy.Ten pokój był zrobiony dla dzieci.Stworzony z tak kochającymi rękami,że było to prawie przytłaczające.Kakofonia niezgodnych emocji przeszła przeznią, nim je odepchnęła.Były tu dębowe kołyski, o zaokrąglonych krawędziach i wyszlifowanetak, że żadna drzazga nie mogła pozostać i skrzywdzić miękkiej dziecięcejskóry.Na wschodniej ścianie znajdowały się wysokie okna.Zbyt wysoko, bymaluch ryzykował upadek, lecz otwierające się na złoty blask porannego słońca.Drewniane podłogi były pokryte grubymi dywanami, żeby stopy dzieci niezmarzły.Pomalowane w jaskrawe kolory drewniane żołnierzyki stały na półkach, acudownie wykonane lalki spoczywały na malutkich łóżeczkach.Miniaturowyzamek pełen wieżyczek, z sucha fosą i mostem zwodzonym był wypełnionyrzezbionymi ludzikami.Prawdziwy średniowieczny domek dla lalek!Puszyste koce na kołyskach i łóżkach.To był wielki żłobek.Pokój, wktórym dziecko (albo tuzin), mogłoby dorastać od zanim poszuka bardziejdorosłego pokoju gdzie indziej.To pokój, który wypełniałby dziecięcy światmiłością, bezpieczeństwem i przyjemnością.Tak, jakby ktoś stworzył ten pokój, myśląc jak dziecko, którym był iurządził go tymi wszystkimi skarbami, które dawały radość małemu chłopcu lubdziewczynce.Ale tym, co uderzyło ją tak mocno, było to, że zdawał się czekać.Otwarty, ciepły i zapraszający mówił.Wypełnij mnie śmiejącymi siędziećmi i miłością.Wszystko było przygotowane, żłobek po prostu czekał, aż właściwakobieta nadejdzie i odetchnie iskrzącym życiem dziecięcych piosenek, marzeń inadziei.Przez Adrienne przeszedł spazm takiej tęsknoty, że nie była nawet pewna,co to było.Ale miało to wiele wspólnego z sierotą, którą była i zimnymmiejscem, w którym dorastała.Miejscu w niczym nieprzypominającego tegopięknego pokoju, części tego wspaniałego domu, w tym pięknym kraju, wktórym ludzie szczerze kochali swoje dzieci.Och, wychowywać dzieci w miejscu takim, jak to.Dzieci, które w przeciwieństwie do Adrienne, wiedziałyby, kim jest ichmatka i ojciec.Dzieci, które nigdy nie musiałyby się zastanawiać, dlaczego niesą warte uwagi.- 94 -Adrienne potarła wściekle oczy i odwróciła się.To było dla niej zbytwiele.I odwróciła się prosto do Lydii.- Lydia! - Sapnęła.Ale oczywiście.Dlaczego miałoby ją zaskoczyćzderzenie z wspaniałą matką wspaniałego mężczyzny, który prawdopodobniezbudował ten wspaniały żłobek?Lydia przytrzymała ja za łokcie.- Przyszłam sprawdzić, czy dobrze się czujesz, Adrienne.Pomyślałam, żemoże być dla ciebie za wcześnie by wstawać i.- Kto zbudował ten pokój? - Wyszeptała Adrienne.Lydia odchyliła głowę i przez krótki moment Adrienne miała absurdalnewrażenie, że Lydia próbowała się nie roześmiać.- Hawk sam go zrobił i urządził.- Powiedziała Lydia, uważniewygładzając drobne zmarszczki sukni.Adrienne przewróciła oczami, próbując przekonać swój emocjonalnybarometr, by przestał rejestrować wrażliwość i przeszedł do czegośbezpiecznego, jak gniew.- Dlaczego, droga Adrienne? Nie podoba ci się? - Zapytała słodko Lydia.Adrienne obróciła się i omiotła pokój zirytowanym spojrzeniem.%7łłobekbył jasny, wesoły i żywy, od potoków emocji twórcy przelanych w swoje dzieło.Znów spojrzała na Lydię [ Pobierz całość w formacie PDF ]