[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.TÄ™skniÄ™ za mamÄ….Nie sÄ…dziÅ‚a, \e jakikolwiek czÅ‚owiek mógÅ‚by poruszać siÄ™ tak cicho w mroku.Lecznagle rÄ™ka w rÄ™kawiczce zamknęła jej usta, a gÅ‚os jedynie odrobinÄ™ podobny do pana Frosta,rzekÅ‚ beznamiÄ™tnie:- Zrób cokolwiek cwanego - w ogóle cokolwiek - i poder\nÄ™ ci gardÅ‚o.Pokiwaj gÅ‚owÄ…,jeÅ›li mnie rozumiesz.Scarlett kiwnęła gÅ‚owÄ….***Nik ujrzaÅ‚ rumowisko na podÅ‚odze mauzoleum Frobisherów: zrzucone trumny,rozsypanÄ… zawartość.Wokół zebraÅ‚o siÄ™ wielu Frobisherów i Frobysherów, a tak\e kilkunastuPettyferów, zdradzajÄ…cych ró\ne poziomy irytacji i konsternacji.- Ju\ jest na dole - oznajmiÅ‚ Efraim.- DziÄ™kujÄ™.- Nik wgramoliÅ‚ siÄ™ przez dziurÄ™ do wnÄ™trza wzgórza i ruszyÅ‚ schodami.WidziaÅ‚ tak, jak widzÄ… umarli: stopnie i komnatÄ™ na dole.A kiedy pokonaÅ‚ poÅ‚owÄ™schodów, dostrzegÅ‚ mÄ™\czyznÄ™, Jacka, trzymajÄ…cego Scarlett.WykrÄ™ciÅ‚ jej rÄ™kÄ™ za plecy, doszyi przyÅ‚o\yÅ‚ wielki, paskudny nó\ do miÄ™sa.MÄ™\czyzna imieniem Jack uniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ w ciemnoÅ›ci.- Witaj, chÅ‚opcze - rzekÅ‚.Nik milczaÅ‚, skupiÅ‚ siÄ™ na ZnikniÄ™ciu.PostÄ…piÅ‚ krok.- MyÅ›lisz, \e ciÄ™ nie widzÄ™ - rzekÅ‚ Jack.- I masz racjÄ™.Nie widzÄ™.Nie do koÅ„ca.AleczujÄ™ zapach twojego strachu.SÅ‚yszÄ™, jak siÄ™ poruszasz i jak oddychasz.A teraz, kiedy wiemju\ o twojej sprytnej sztuczce ze znikaniem, czujÄ™ ciebie.Powiedz coÅ›.Powiedz tak, \ebym tousÅ‚yszaÅ‚, albo zacznÄ™ odcinać maÅ‚e kawaÅ‚ki tej mÅ‚odej damy.ZrozumiaÅ‚eÅ›?- Tak - odparÅ‚ Nik, jego gÅ‚os odbiÅ‚ siÄ™ echem w podziemnej komnacie.- ZrozumiaÅ‚em.- To dobrze - powiedziaÅ‚ Jack.- A teraz chodz tutaj.Porozmawiajmy.Nik podjÄ…Å‚ wÄ™drówkÄ™ w dół schodów.SkupiÅ‚ siÄ™ na Strachu, na podnoszeniu poziomupaniki w pomieszczeniu.Groza zdawaÅ‚a siÄ™ niemal namacalna.- PrzestaÅ„ - rzuciÅ‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- Cokolwiek robisz, przestaÅ„natychmiast.Nik posÅ‚uchaÅ‚.- MyÅ›lisz - ciÄ…gnÄ…Å‚ Jack - \e mo\esz mnie czÄ™stować swymi magicznymi sztuczkami?Wiesz, czym ja jestem, chÅ‚opcze?- JesteÅ› Jackiem - odparÅ‚ Nik.- ZabiÅ‚eÅ› mojÄ… rodzinÄ™.I powinieneÅ› byÅ‚ zabić mnie.Jack uniósÅ‚ brew.- Powinienem byÅ‚ ciÄ™ zabić?- O tak.Stary powiedziaÅ‚, \e jeÅ›li pozwolicie mi dorosnąć, wasz zakon zostaniezniszczony.I dorosÅ‚em.ZawiodÅ‚eÅ› i przegraÅ‚eÅ›.- Mój zakon jest starszy ni\ Babilon.Nic go nie zniszczy.- Nie powiedzieli ci, prawda? - Nik staÅ‚ pięć kroków od Jacka.- To byli ostatniJackowie.Jak to szÅ‚o.? Kraków, Vancouver i Melbourne.Wszyscy zniknÄ™li.- ProszÄ™ - wtrÄ…ciÅ‚a Scarlett.- Nik, ka\ mu mnie puÅ›cić.- Nie martw siÄ™ - odparÅ‚ Nik ze spokojem, którego nie czuÅ‚.OdwróciÅ‚ siÄ™ do Jacka.-Nie ma sensu robić jej krzywdy.Nie ma sensu mnie zabijać.Nie rozumiesz? Zakon JackówWszelkich Fachów nie istnieje.Ju\ nie.Jack skinÄ…Å‚ z namysÅ‚em gÅ‚owÄ….- JeÅ›li to prawda i jeÅ›li jestem teraz jedynym Jackiem, mam doskonaÅ‚y powód, \ebyzabić was oboje.Nik milczaÅ‚.- DumÄ™ - ciÄ…gnÄ…Å‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- DumÄ™ z mojej pracy.DumÄ™ ka\Ä…cÄ…skoÅ„czyć to, co zaczÄ…Å‚em.- A potem zapytaÅ‚: - Co robisz?Nikowi zje\yÅ‚y siÄ™ wÅ‚osy, czuÅ‚ w pomieszczeniu wijÄ…ce siÄ™ dymowe zwoje.- To nie ja - odparÅ‚.- To Swij.Strze\e pogrzebanego tu skarbu.- Nie kÅ‚am.- On nie kÅ‚amie - wtrÄ…ciÅ‚a Scarlett.- To prawda.- Prawda? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Jack.- Ukryty skarb? Nie zmuszajcie mnie.- SWIJ STRZEÅ›E SKARBU DLA MISTRZA.- Kto to powiedziaÅ‚? - MÄ™\czyzna rozejrzaÅ‚ siÄ™.- SÅ‚yszaÅ‚eÅ›? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Nik.- SÅ‚yszaÅ‚em - odrzekÅ‚ Jack.- Tak.- Ja nic nie sÅ‚yszaÅ‚am - rzekÅ‚a Scarlett.- Co to za miejsce, chÅ‚opcze? - spytaÅ‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- Gdzie my jesteÅ›my?Nim Nik zdÄ…\yÅ‚ siÄ™ odezwać, w komnacie rozbrzmiaÅ‚ gÅ‚os Swija, odbijajÄ…c siÄ™ echemod Å›cian.- TO MIEJSCE SPOCZYNKU SKARBU.TO MIEJSCE MOCY.TO TUTAJ SWIJ STRZEÅ›E I CZEKANA POWRÓT SWEGO MISTRZA.- Jack? - zapytaÅ‚ Nik.MÄ™\czyzna przekrzywiÅ‚ gÅ‚owÄ™.- Dobrze jest sÅ‚yszeć moje imiÄ™ w twoich ustach, chÅ‚opcze.GdybyÅ› u\yÅ‚ go wczeÅ›niej,szybciej bym ciÄ™ znalazÅ‚.- Jack.Jak nazywaÅ‚em siÄ™ naprawdÄ™? Jak nazwaÅ‚a mnie moja rodzina?- Czemu to ciÄ™ interesuje?- Swij kazaÅ‚ mi odnalezć moje imiÄ™.Jak ono brzmi?- PomyÅ›lmy - rzekÅ‚ Jack.- Mo\e Peter? Albo Paul? Albo Roderick? WyglÄ…dasz jakRoderick.Mo\e nazywaÅ‚eÅ› siÄ™ Stephen.- igraÅ‚ sobie z chÅ‚opcem.- Równie dobrze mo\esz mi powiedzieć.I tak zamierzasz mnie zabić.Jack wzruszyÅ‚ ramionami i pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… w ciemnoÅ›ci, jakby chciaÅ‚ odrzec: OczywiÅ›cie".- ChcÄ™, \ebyÅ› wypuÅ›ciÅ‚ dziewczynÄ™ - dodaÅ‚ Nik.- Puść Scarlett.Jack spróbowaÅ‚ przeniknąć wzrokiem ciemność.- To kamienny oÅ‚tarz, prawda?- Chyba tak.- I nó\? Kielich? I brosza?Teraz uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ w ciemnoÅ›ci, Nik widziaÅ‚ to na jego twarzy: osobliwy, peÅ‚enzachwytu uÅ›miech, który wydawaÅ‚ siÄ™ nie na miejscu na tym obliczu - uÅ›miech zrozumienia.Scarlett widziaÅ‚a jedynie czerÅ„, która od czasu do czasu eksplodowaÅ‚a rozbÅ‚yskiemwewnÄ…trz jej oczu, sÅ‚yszaÅ‚a jednak radość w gÅ‚osie Jacka.- Zatem bractwo zostaÅ‚o zniszczone, synod dobiegÅ‚ koÅ„ca.A jednak, jeÅ›li nawet niema ju\ Jacków Wszelkich Fachów, có\ z tego? Mo\e powstać nowe bractwo, mocarniejszeni\ poprzednie.- MOC - powtórzyÅ‚ Swij.- Doskonale - dodaÅ‚ Jack.- Spójrz tylko, jesteÅ›my w miejscu, którego moi ludzieszukali przez tysiÄ…ce lat, ze wszystkim co niezbÄ™dne do ceremonii.Po czymÅ› takim mo\nauwierzyć w opatrzność albo w poÅ‚Ä…czone modlitwy wszystkich Jacków, którzy umarli przednami.Bo oto w najmroczniejszej godzinie dostajemy to.Nik czuÅ‚, jak Swij sÅ‚ucha słów Jacka, czuÅ‚, jak w komnacie narasta pomrukpodniecenia.- Teraz wyciÄ…gnÄ™ rÄ™kÄ™, chÅ‚opcze - oznajmiÅ‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- Scarlett,wciÄ…\ trzymam nó\ przy twoim gardle, nie próbuj wiÄ™c uciec, kiedy ciÄ™ puszczÄ™.ChÅ‚opcze,zechcesz wÅ‚o\yć mi w dÅ‚oÅ„ kielich, nó\ i broszÄ™?- SKARB SWIJA - wyszeptaÅ‚ potrójny gÅ‚os - ZAWSZE POWRACA.STRZEÅ›EMY GO DLAMISTRZA.Nik pochyliÅ‚ siÄ™, zdjÄ…Å‚ przedmioty z kamiennej pÅ‚yty i wsunÄ…Å‚ w otwartÄ… dÅ‚oÅ„ wrÄ™kawiczce.Jack uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko.- Scarlett.Teraz ciÄ™ puszczÄ™.Kiedy zabiorÄ™ nó\, masz siÄ™ poÅ‚o\yć na ziemi twarzÄ… wdół, z rÄ™kami na gÅ‚owie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.TÄ™skniÄ™ za mamÄ….Nie sÄ…dziÅ‚a, \e jakikolwiek czÅ‚owiek mógÅ‚by poruszać siÄ™ tak cicho w mroku.Lecznagle rÄ™ka w rÄ™kawiczce zamknęła jej usta, a gÅ‚os jedynie odrobinÄ™ podobny do pana Frosta,rzekÅ‚ beznamiÄ™tnie:- Zrób cokolwiek cwanego - w ogóle cokolwiek - i poder\nÄ™ ci gardÅ‚o.Pokiwaj gÅ‚owÄ…,jeÅ›li mnie rozumiesz.Scarlett kiwnęła gÅ‚owÄ….***Nik ujrzaÅ‚ rumowisko na podÅ‚odze mauzoleum Frobisherów: zrzucone trumny,rozsypanÄ… zawartość.Wokół zebraÅ‚o siÄ™ wielu Frobisherów i Frobysherów, a tak\e kilkunastuPettyferów, zdradzajÄ…cych ró\ne poziomy irytacji i konsternacji.- Ju\ jest na dole - oznajmiÅ‚ Efraim.- DziÄ™kujÄ™.- Nik wgramoliÅ‚ siÄ™ przez dziurÄ™ do wnÄ™trza wzgórza i ruszyÅ‚ schodami.WidziaÅ‚ tak, jak widzÄ… umarli: stopnie i komnatÄ™ na dole.A kiedy pokonaÅ‚ poÅ‚owÄ™schodów, dostrzegÅ‚ mÄ™\czyznÄ™, Jacka, trzymajÄ…cego Scarlett.WykrÄ™ciÅ‚ jej rÄ™kÄ™ za plecy, doszyi przyÅ‚o\yÅ‚ wielki, paskudny nó\ do miÄ™sa.MÄ™\czyzna imieniem Jack uniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ w ciemnoÅ›ci.- Witaj, chÅ‚opcze - rzekÅ‚.Nik milczaÅ‚, skupiÅ‚ siÄ™ na ZnikniÄ™ciu.PostÄ…piÅ‚ krok.- MyÅ›lisz, \e ciÄ™ nie widzÄ™ - rzekÅ‚ Jack.- I masz racjÄ™.Nie widzÄ™.Nie do koÅ„ca.AleczujÄ™ zapach twojego strachu.SÅ‚yszÄ™, jak siÄ™ poruszasz i jak oddychasz.A teraz, kiedy wiemju\ o twojej sprytnej sztuczce ze znikaniem, czujÄ™ ciebie.Powiedz coÅ›.Powiedz tak, \ebym tousÅ‚yszaÅ‚, albo zacznÄ™ odcinać maÅ‚e kawaÅ‚ki tej mÅ‚odej damy.ZrozumiaÅ‚eÅ›?- Tak - odparÅ‚ Nik, jego gÅ‚os odbiÅ‚ siÄ™ echem w podziemnej komnacie.- ZrozumiaÅ‚em.- To dobrze - powiedziaÅ‚ Jack.- A teraz chodz tutaj.Porozmawiajmy.Nik podjÄ…Å‚ wÄ™drówkÄ™ w dół schodów.SkupiÅ‚ siÄ™ na Strachu, na podnoszeniu poziomupaniki w pomieszczeniu.Groza zdawaÅ‚a siÄ™ niemal namacalna.- PrzestaÅ„ - rzuciÅ‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- Cokolwiek robisz, przestaÅ„natychmiast.Nik posÅ‚uchaÅ‚.- MyÅ›lisz - ciÄ…gnÄ…Å‚ Jack - \e mo\esz mnie czÄ™stować swymi magicznymi sztuczkami?Wiesz, czym ja jestem, chÅ‚opcze?- JesteÅ› Jackiem - odparÅ‚ Nik.- ZabiÅ‚eÅ› mojÄ… rodzinÄ™.I powinieneÅ› byÅ‚ zabić mnie.Jack uniósÅ‚ brew.- Powinienem byÅ‚ ciÄ™ zabić?- O tak.Stary powiedziaÅ‚, \e jeÅ›li pozwolicie mi dorosnąć, wasz zakon zostaniezniszczony.I dorosÅ‚em.ZawiodÅ‚eÅ› i przegraÅ‚eÅ›.- Mój zakon jest starszy ni\ Babilon.Nic go nie zniszczy.- Nie powiedzieli ci, prawda? - Nik staÅ‚ pięć kroków od Jacka.- To byli ostatniJackowie.Jak to szÅ‚o.? Kraków, Vancouver i Melbourne.Wszyscy zniknÄ™li.- ProszÄ™ - wtrÄ…ciÅ‚a Scarlett.- Nik, ka\ mu mnie puÅ›cić.- Nie martw siÄ™ - odparÅ‚ Nik ze spokojem, którego nie czuÅ‚.OdwróciÅ‚ siÄ™ do Jacka.-Nie ma sensu robić jej krzywdy.Nie ma sensu mnie zabijać.Nie rozumiesz? Zakon JackówWszelkich Fachów nie istnieje.Ju\ nie.Jack skinÄ…Å‚ z namysÅ‚em gÅ‚owÄ….- JeÅ›li to prawda i jeÅ›li jestem teraz jedynym Jackiem, mam doskonaÅ‚y powód, \ebyzabić was oboje.Nik milczaÅ‚.- DumÄ™ - ciÄ…gnÄ…Å‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- DumÄ™ z mojej pracy.DumÄ™ ka\Ä…cÄ…skoÅ„czyć to, co zaczÄ…Å‚em.- A potem zapytaÅ‚: - Co robisz?Nikowi zje\yÅ‚y siÄ™ wÅ‚osy, czuÅ‚ w pomieszczeniu wijÄ…ce siÄ™ dymowe zwoje.- To nie ja - odparÅ‚.- To Swij.Strze\e pogrzebanego tu skarbu.- Nie kÅ‚am.- On nie kÅ‚amie - wtrÄ…ciÅ‚a Scarlett.- To prawda.- Prawda? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Jack.- Ukryty skarb? Nie zmuszajcie mnie.- SWIJ STRZEÅ›E SKARBU DLA MISTRZA.- Kto to powiedziaÅ‚? - MÄ™\czyzna rozejrzaÅ‚ siÄ™.- SÅ‚yszaÅ‚eÅ›? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Nik.- SÅ‚yszaÅ‚em - odrzekÅ‚ Jack.- Tak.- Ja nic nie sÅ‚yszaÅ‚am - rzekÅ‚a Scarlett.- Co to za miejsce, chÅ‚opcze? - spytaÅ‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- Gdzie my jesteÅ›my?Nim Nik zdÄ…\yÅ‚ siÄ™ odezwać, w komnacie rozbrzmiaÅ‚ gÅ‚os Swija, odbijajÄ…c siÄ™ echemod Å›cian.- TO MIEJSCE SPOCZYNKU SKARBU.TO MIEJSCE MOCY.TO TUTAJ SWIJ STRZEÅ›E I CZEKANA POWRÓT SWEGO MISTRZA.- Jack? - zapytaÅ‚ Nik.MÄ™\czyzna przekrzywiÅ‚ gÅ‚owÄ™.- Dobrze jest sÅ‚yszeć moje imiÄ™ w twoich ustach, chÅ‚opcze.GdybyÅ› u\yÅ‚ go wczeÅ›niej,szybciej bym ciÄ™ znalazÅ‚.- Jack.Jak nazywaÅ‚em siÄ™ naprawdÄ™? Jak nazwaÅ‚a mnie moja rodzina?- Czemu to ciÄ™ interesuje?- Swij kazaÅ‚ mi odnalezć moje imiÄ™.Jak ono brzmi?- PomyÅ›lmy - rzekÅ‚ Jack.- Mo\e Peter? Albo Paul? Albo Roderick? WyglÄ…dasz jakRoderick.Mo\e nazywaÅ‚eÅ› siÄ™ Stephen.- igraÅ‚ sobie z chÅ‚opcem.- Równie dobrze mo\esz mi powiedzieć.I tak zamierzasz mnie zabić.Jack wzruszyÅ‚ ramionami i pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… w ciemnoÅ›ci, jakby chciaÅ‚ odrzec: OczywiÅ›cie".- ChcÄ™, \ebyÅ› wypuÅ›ciÅ‚ dziewczynÄ™ - dodaÅ‚ Nik.- Puść Scarlett.Jack spróbowaÅ‚ przeniknąć wzrokiem ciemność.- To kamienny oÅ‚tarz, prawda?- Chyba tak.- I nó\? Kielich? I brosza?Teraz uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ w ciemnoÅ›ci, Nik widziaÅ‚ to na jego twarzy: osobliwy, peÅ‚enzachwytu uÅ›miech, który wydawaÅ‚ siÄ™ nie na miejscu na tym obliczu - uÅ›miech zrozumienia.Scarlett widziaÅ‚a jedynie czerÅ„, która od czasu do czasu eksplodowaÅ‚a rozbÅ‚yskiemwewnÄ…trz jej oczu, sÅ‚yszaÅ‚a jednak radość w gÅ‚osie Jacka.- Zatem bractwo zostaÅ‚o zniszczone, synod dobiegÅ‚ koÅ„ca.A jednak, jeÅ›li nawet niema ju\ Jacków Wszelkich Fachów, có\ z tego? Mo\e powstać nowe bractwo, mocarniejszeni\ poprzednie.- MOC - powtórzyÅ‚ Swij.- Doskonale - dodaÅ‚ Jack.- Spójrz tylko, jesteÅ›my w miejscu, którego moi ludzieszukali przez tysiÄ…ce lat, ze wszystkim co niezbÄ™dne do ceremonii.Po czymÅ› takim mo\nauwierzyć w opatrzność albo w poÅ‚Ä…czone modlitwy wszystkich Jacków, którzy umarli przednami.Bo oto w najmroczniejszej godzinie dostajemy to.Nik czuÅ‚, jak Swij sÅ‚ucha słów Jacka, czuÅ‚, jak w komnacie narasta pomrukpodniecenia.- Teraz wyciÄ…gnÄ™ rÄ™kÄ™, chÅ‚opcze - oznajmiÅ‚ mÄ™\czyzna imieniem Jack.- Scarlett,wciÄ…\ trzymam nó\ przy twoim gardle, nie próbuj wiÄ™c uciec, kiedy ciÄ™ puszczÄ™.ChÅ‚opcze,zechcesz wÅ‚o\yć mi w dÅ‚oÅ„ kielich, nó\ i broszÄ™?- SKARB SWIJA - wyszeptaÅ‚ potrójny gÅ‚os - ZAWSZE POWRACA.STRZEÅ›EMY GO DLAMISTRZA.Nik pochyliÅ‚ siÄ™, zdjÄ…Å‚ przedmioty z kamiennej pÅ‚yty i wsunÄ…Å‚ w otwartÄ… dÅ‚oÅ„ wrÄ™kawiczce.Jack uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko.- Scarlett.Teraz ciÄ™ puszczÄ™.Kiedy zabiorÄ™ nó\, masz siÄ™ poÅ‚o\yć na ziemi twarzÄ… wdół, z rÄ™kami na gÅ‚owie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]