[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. 14Nauczy ciel oparł nieprzy tomnego wciąż Hufnala plecami o stół, na który m przy by wający doZlepego Toru goście zostawiali broń.Sam przy siadł naprzeciw obok Niemoty.Razem czekali, ażogłuszony stalker odzy ska przy tomność.Nie rozwiązali go jednak, tak na wszelki wy padek.Hufnal ocknął się dopiero po kilku minutach.Dochodził do siebie powoli, krzy wiąc się przykażdy m ruchu głową.Cios, który m Pamiętający posłał go w chwilową nicość, nie by ł mocny, aleza to dobrze wy mierzony.Siniec ze skroni zejdzie dopiero za parę dni, ból zelżeje znaczniewcześniej. Nie wierć się tak  ostrzegł Nauczy ciel, wstając.Dzwięk jego głosu przy pomniał stalkerowi, co się właściwie stało.Chudzielec szarpnął sięnagle, co ty lko pogorszy ło jego sy tuację.Nie zdołał powstrzy mać odruchu wy miotnego.Różowawożółta breja wy pełniła bły skawicznie jego maskę.Pamiętający nie miał wy boru, zdarłją bły skawicznie z twarzy rzy gającego Hufnala. Mówiłem, żeby ś się nie wiercił!  warknął, podtrzy mując oszołomionemu mężczy zniegłowę.Stalker spojrzał na niego nienawistnie.Spróbował podnieść rękę, by obetrzeć pokry tewy miocinami usta.Nie udało się, nadgarstki miał wciąż związane za plecami.Skrzy wił się, potemsplunął, by choć tak pozby ć się gory czy z ust. Co z moim bratem?  wy charczał. Nie ży je  odparł najspokojniej, jak umiał, Nauczy ciel. Gdy by m cię nie ogłuszy ł, leżałby śteraz koło niego. Wskazał w kierunku odległej o kilkanaście kroków bary kady i pozostawionegopod nią ciała. Rozumiesz?Odpowiedzią by ło kolejne nienawistne spojrzenie.Ty m razem jednak nieco łagodniejsze niż toprzed chwilą.Chudzielec potrzebował czasu, by przetrawić wiadomość o śmierci Zrubyi zrozumieć, że działania człowieka, którego eskortowali, nie by ły wy mierzone w niego.Ból głowyz pewnością nie pomagał mu w zapanowaniu nad my ślami.Pamiętający czekał więc cierpliwie na moment, w który m uda mu się porozumieć ze stalkerem.Obserwował go jednocześnie,wy patrując pierwszy ch sy mptomów zatrucia.Nie miał pod ręką zapasowej maski.Zruba nieodłoży ł swojej z resztą wy posażenia, a uży cie przedmiotu, który znajdował się w strefie działaniatrucizny, gazu czy co to tam by ło, nie wy dawało się sensowniejsze od pozostawienia Hufnalawłasnemu losowi.Zwłaszcza że korzy stając z okazji, Nauczy ciel mógł sprawdzić, czy toksy nanadal jest akty wna.Nie wiedział, co zabiło ludzi w enklawie  po otwarciu przejścia rzucił jedy nieokiem na zwłoki leżące za bary kadą  ale domy ślał się, że podobną sy tuację zastanie w każdy mtunelu za grubą kurty ną, która oddzielała zamieszkane kanały od posterunku.Przeszukał leżący na stole chlebak, wy jął z niego szmatkę i butelkę niezby t dokładnieprzefiltrowanej wody.Otarł twarz Hufnala, potem pozwolił mu przepłukać usta.Te drobneprzy jazne gesty miały mu pomóc w dotarciu do stalkera. Ból głowy za chwilę minie  obiecał, zakręcając plastikowy korek. Dlaczego mu nie pomogłeś?  wy chry piał chudzielec, po ty m jak strzy knął resztką wody. Nie ży ł, zanim upadł  wy jaśnił łagodny m tonem Nauczy ciel. Nie możesz tego wiedzieć. Uwierz mi.Tak by ło.Hufnal spróbował pokręcić głową.Szy derczy uśmieszek na jego ustach zmienił siębły skawicznie w paskudny gry mas. Kurwa&  wy sy czał przez zaciśnięte zęby. Cierpliwości.Masz. Pamiętający odkręcił butelkę i przy łoży ł ją do spękany ch ust stalkera,pozwalając mu upić kilka mały ch ły czków. To, co go zabiło, odpowiada za śmierć wszy stkichludzi w enklawie  dodał, a gdy chudzielec zrobił wielkie oczy, pokiwał głową. Teraz już wiesz,dlaczego nikt nam nie odpowiadał. Wszy scy ?  wy szeptał Hufnal. Na to wy gląda. Ale& jak? Wy szliśmy stąd wczoraj wieczorem.Nic nie wskazy wało na to, że&  Zamilkł,potem spuścił powoli wzrok.Pamiętający cofnął się o krok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl