[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczynka otwiera torebeczki cukru i wysypuje ichzawartość na stół, po czym układa go palcami w słodkie wzorki.Babciazachwyca się jej kreatywnością, podczas gdy matka zdaje się wahaćpomiędzy rozbawieniem a konsternacją.Jestem pewna, że kiedy babciasama była matką, nie rozpieszczała swojej córki tak, jak teraz rozpieszczawnuczkę.Pewnie przejmowała się bałaganem.Ale to jest właśnieprzywilej dziadków nie muszą się martwić o nieporządek.Matkadelikatnie głaszcze niemowlę po głowie, potem przesuwa dłonią poplecach, by po chwili dotykać palców stóp.Zadowolony maluchgruchocze wesoło, kiedy podnosi go wysoko do góry, a następnieopuszcza i całuje, sprawiając, że oboje zdają się otoczeni błogimszczęściem.Matczyna miłość przypieczętowana pocałunkiem.Czuję znajomy ucisk w żołądku.Czasem wydaje mi się, że kompletnie tracę rozum.Nawet takitriumfalne, które często zdobią włoskie miasta, przypominają mi okobietach w ciąży.Jedno pytanie wciąż powraca niczym bumerang - jeślinie dziecko, to co? Jaki jest sens życia? Jaki jest sens mojego istnienia?Jaki jest sens czegokolwiek? To okropne, złośliwe pytanie krąży w mojejświadomości z niesłabnącą częstotliwością.Od czasu do czasu udaje misię na chwilęo nim zapomnieć kiedy jestem z Chuckiem i rozpiera mnie uczucieszczęścia albo ciekawość, albo nawet zakłopotanie.Ale nigdy nie znikazupełnie.Kiedy mam gorsze dni, zastanawiam się, czy moje problemy zpoczęciem nie znaczą po prostu, że nie jestem warta tego, by zostaćmatką.Może to wcale nie przypadek? Może ktoś tam, na górze, wie oczymś, o czym ja nie wiem? Może brakuje mi czegoś i bogowie płodnościzdają sobie z tego sprawę, a ja niestety nie?Wiem, że to szaleństwo.Pochłonięta wątpliwościamii wstrętem do samej siebie, zamawiam kolejny kieliszek.Muszę sięnapić, może wtedy poprawi się moje zdrowie psychiczne.Mam ochotę się rozpłakać, ale na szczęście ratuje mnie wibrujący nastole telefon.- Cześć, kochana, dzwoniłaś - mówi Alison. Czekaj sekundkę.Fi,zrób mi też, dobrze? Tak, i ciastko też. Po co do mnie dzwoni, jeśli mazamiar dalej rozmawiać z Fioną? zastanawiam się poirytowana.Przepraszam.No więc, co tam? Fajnie cię wreszcie słyszeć, nierozmawiałyśmy od.- Trzech tygodni.- Liczysz?- Nie.Tak.Ale nie mam ochoty się do tego przyznać.Zawszetwierdziłyśmy, że przyjaciele, którzy obrażają się na siebie, bo jeden dodrugiego nie zadzwonił, są niestabilni emocjonalnie i niesprawiedliwi.Boprzecież każdy z nich może podnieść słuchawkę i wykręcić numer.Trzeba dwojga, by zacząć przyjazń, i tak samo trzeba dwojga, by jązakończyć.Nigdy nie zwracałyśmy uwagi na to, kto do kogo dzwoni.No,przynajmniej do momentu, kiedy Alison przestała do mnie dzwonić.- Byłyśmy takie zajęte! - chichocze.Opowiada mi o wszystkich fantastycznych rzeczach, które robiłyrazem z Fioną.Muszę przyznać, że wygląda na to, że idealnie do siebiepasują.Obydwie lubią jazdę na rowerze, balet i operę, a rzadko się zdarza,że ludzie lubią tego typu rzeczy.Spędzają dużo czasu w muzeach i galeriach i jestem pewna, że Alisoncieszy się, że może oglądać wystawy Davida Hockneya, zamiast włóczyćsię ze mną po sklepie Mothercare, oglądając ciuszki dla dzieci i robiąclistę rzeczy, które kiedyś kupię.A poza tym są też sprawy łóżkowe Fiona daje jej coś, czego ja nie byłam w stanie jej dać, choć kocham ją zcałego serca.Zdaję sobie więc sprawę, że muszę oddać jej pozycjęnajważniejszej osoby w życiu Alison i muszę to zrobić z godnością.- Słuchaj, chyba trochę niegrzecznie ucięłam wcześniej rozmowę zFioną - wyznaję.- Naprawdę?Zastanawiam się, czy Fiona już jej o tym wspomniała.- Mam trochę teraz na głowie.Przeprosisz ją ode mnie i powiesz, żenie chciałam jej urazić?- Nie przejmuj się, Fiona jest w porządku - zapewnia mnie Alison wzaledwie kilku słowach, jak to ma w zwyczaju. No więc co takiegomasz na głowie?- Raczej w głowie.Chucka.- Tego przystojniaka?- Tak.Jestem przerażona, bo zaczyna mi naprawdę na nim zależeć.- Kontynuuj.- Jej głos brzmi poważnie, co nie wróży najlepiej.Miałam nadzieję, że uzna moje wyznanie za głupie brednie spowodowanenadmierną ilością słońca.- Nasza bliskość, zaufanie i zrozumienie przypominają relację międzykochankami.- Ale nie sypiacie ze sobą? -Nie.- No to znalazłaś sobie nowego najlepszego przyjaciela - stwierdza zentuzjazmem.W jej głosie wyczuwam ulgę.-1 tyle.- Może [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Dziewczynka otwiera torebeczki cukru i wysypuje ichzawartość na stół, po czym układa go palcami w słodkie wzorki.Babciazachwyca się jej kreatywnością, podczas gdy matka zdaje się wahaćpomiędzy rozbawieniem a konsternacją.Jestem pewna, że kiedy babciasama była matką, nie rozpieszczała swojej córki tak, jak teraz rozpieszczawnuczkę.Pewnie przejmowała się bałaganem.Ale to jest właśnieprzywilej dziadków nie muszą się martwić o nieporządek.Matkadelikatnie głaszcze niemowlę po głowie, potem przesuwa dłonią poplecach, by po chwili dotykać palców stóp.Zadowolony maluchgruchocze wesoło, kiedy podnosi go wysoko do góry, a następnieopuszcza i całuje, sprawiając, że oboje zdają się otoczeni błogimszczęściem.Matczyna miłość przypieczętowana pocałunkiem.Czuję znajomy ucisk w żołądku.Czasem wydaje mi się, że kompletnie tracę rozum.Nawet takitriumfalne, które często zdobią włoskie miasta, przypominają mi okobietach w ciąży.Jedno pytanie wciąż powraca niczym bumerang - jeślinie dziecko, to co? Jaki jest sens życia? Jaki jest sens mojego istnienia?Jaki jest sens czegokolwiek? To okropne, złośliwe pytanie krąży w mojejświadomości z niesłabnącą częstotliwością.Od czasu do czasu udaje misię na chwilęo nim zapomnieć kiedy jestem z Chuckiem i rozpiera mnie uczucieszczęścia albo ciekawość, albo nawet zakłopotanie.Ale nigdy nie znikazupełnie.Kiedy mam gorsze dni, zastanawiam się, czy moje problemy zpoczęciem nie znaczą po prostu, że nie jestem warta tego, by zostaćmatką.Może to wcale nie przypadek? Może ktoś tam, na górze, wie oczymś, o czym ja nie wiem? Może brakuje mi czegoś i bogowie płodnościzdają sobie z tego sprawę, a ja niestety nie?Wiem, że to szaleństwo.Pochłonięta wątpliwościamii wstrętem do samej siebie, zamawiam kolejny kieliszek.Muszę sięnapić, może wtedy poprawi się moje zdrowie psychiczne.Mam ochotę się rozpłakać, ale na szczęście ratuje mnie wibrujący nastole telefon.- Cześć, kochana, dzwoniłaś - mówi Alison. Czekaj sekundkę.Fi,zrób mi też, dobrze? Tak, i ciastko też. Po co do mnie dzwoni, jeśli mazamiar dalej rozmawiać z Fioną? zastanawiam się poirytowana.Przepraszam.No więc, co tam? Fajnie cię wreszcie słyszeć, nierozmawiałyśmy od.- Trzech tygodni.- Liczysz?- Nie.Tak.Ale nie mam ochoty się do tego przyznać.Zawszetwierdziłyśmy, że przyjaciele, którzy obrażają się na siebie, bo jeden dodrugiego nie zadzwonił, są niestabilni emocjonalnie i niesprawiedliwi.Boprzecież każdy z nich może podnieść słuchawkę i wykręcić numer.Trzeba dwojga, by zacząć przyjazń, i tak samo trzeba dwojga, by jązakończyć.Nigdy nie zwracałyśmy uwagi na to, kto do kogo dzwoni.No,przynajmniej do momentu, kiedy Alison przestała do mnie dzwonić.- Byłyśmy takie zajęte! - chichocze.Opowiada mi o wszystkich fantastycznych rzeczach, które robiłyrazem z Fioną.Muszę przyznać, że wygląda na to, że idealnie do siebiepasują.Obydwie lubią jazdę na rowerze, balet i operę, a rzadko się zdarza,że ludzie lubią tego typu rzeczy.Spędzają dużo czasu w muzeach i galeriach i jestem pewna, że Alisoncieszy się, że może oglądać wystawy Davida Hockneya, zamiast włóczyćsię ze mną po sklepie Mothercare, oglądając ciuszki dla dzieci i robiąclistę rzeczy, które kiedyś kupię.A poza tym są też sprawy łóżkowe Fiona daje jej coś, czego ja nie byłam w stanie jej dać, choć kocham ją zcałego serca.Zdaję sobie więc sprawę, że muszę oddać jej pozycjęnajważniejszej osoby w życiu Alison i muszę to zrobić z godnością.- Słuchaj, chyba trochę niegrzecznie ucięłam wcześniej rozmowę zFioną - wyznaję.- Naprawdę?Zastanawiam się, czy Fiona już jej o tym wspomniała.- Mam trochę teraz na głowie.Przeprosisz ją ode mnie i powiesz, żenie chciałam jej urazić?- Nie przejmuj się, Fiona jest w porządku - zapewnia mnie Alison wzaledwie kilku słowach, jak to ma w zwyczaju. No więc co takiegomasz na głowie?- Raczej w głowie.Chucka.- Tego przystojniaka?- Tak.Jestem przerażona, bo zaczyna mi naprawdę na nim zależeć.- Kontynuuj.- Jej głos brzmi poważnie, co nie wróży najlepiej.Miałam nadzieję, że uzna moje wyznanie za głupie brednie spowodowanenadmierną ilością słońca.- Nasza bliskość, zaufanie i zrozumienie przypominają relację międzykochankami.- Ale nie sypiacie ze sobą? -Nie.- No to znalazłaś sobie nowego najlepszego przyjaciela - stwierdza zentuzjazmem.W jej głosie wyczuwam ulgę.-1 tyle.- Może [ Pobierz całość w formacie PDF ]