[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możnadopuścić do żadnego blamażu, czas nagli, a tu wszystko nie chce trzymać się kupy.I tego wieczora również tłukł się, siedząc w fotelu, z swymi myślami, aż żona spoglą-dała na niego z niepokojem i jakby żalem, że słowa z nią nie zamienił od powrotu z biura, gdyzadzwonił telefon.Niechętnie podniósł słuchawkę.Znów jakieś głupstwo. Halo?Słuchał uważnie.Komendant posterunku alarmował już samym swym podnieconymgłosem. Co? Tak, naprawdę? Dobrze, zaraz przyjeżdżam.To dopiero nowina.I sądzicie, żena pewno? Nie wiecie, co o tym myśleć? Jestem pewien, że znajdzie się rozwiązanie Pode-ślijcie mi waszego gazika.Dobrze?Jakby mu sił przybyło.Zerwał się z miejsca, nakłada marynarkę, oglądał się za czapką. Wychodzisz?Podszedł do żony, czule pogładził po spracowanej dłoni. Muszę.Widzisz, sprawa banku.Komendant dzwoni, że przypadkiem wpadli natrop drugiego wspólnika.Jest u nich.Muszę go przesłuchać nie zwlekając.Może naprawdędzieje się krzywda temu chłopcu. Komu, co? Przecież aresztowaliście obu? Co znowu za jeden? Ten Zaleski może okazać się niewinny, rozumiesz?Skinęła z przekonaniem głową.Tak, teraz rozumiała, jasne, musiał być tam jak najszy-bciej.Za oknami rozległ się klakson. Szybcy są uśmiechnął się prokurator.W swojej celi uśmiechał się w tej chwili także i Edek.Zniła mu się Wera, rozradowanawyciągała ku niemu stęsknione ramiona.28.ZNOWU W SUMACHEdek rozpiął szeroko kołnierz koszuli, strząsnął dłonią kropelki deszczu osiadłe na wło-sach.Gdyby nawet lało tak, jak w czasie pamiętnego pożaru, uważałby, że jest piękna pogo-da.Zaraz po zwolnieniu z więzienia udało mu się złapać na szosie ciężarówkę pędzącą doPisza.Na pociąg czekałby parę godzin.Szedł teraz co siły w nogach.Aby prędzej do domu.Uśmiechnął się do tych słów.Sumy naprawdę stały się jego domem.Ciekawe, czy wiedzątam, że został zwolniony? Chyba nie, prokurator mówił, że sprawa wyjaśniła się dopierowczoraj wieczorem i pierwszą rzeczą jaką zrobił dziś rano, było uchylenie nakazu aresztowa-nia.Wstrząsnął się na myśl, jakby dochodzenie toczyło się dalej, gdyby przypadek niedopomógł milicji w ujęciu rzeczywistego wspólnika Krasawczyka.Głupi, upił się i zaczął sięprzechwalać, jaki z niego bohater.Ale ten Krasawczyk! Drań, taki pamiętliwy, jak to sobie sprytnie obmyślił, trudno byłocośkolwiek zahaczyć.Znali się? Tak.Spotkali się w Piszu? Tak.Spędził tę noc zadomem? Tak.Wszystko tak.I co się dziwić, że prokurator nabrał się na takie łgarstwa.Przez chwilę pożałował, że Krasawczyk nie jest na wolności.Sprałby facetowi gębę takdokładnie, że nie miałby już po co pokazywać się wśród ludzi.Ech, cholera, lepiej dalej odtakich.Potem wyskakują podobne historie.Bo nawet gdyby się przyznał, że był wtedy cały czas z Werą, mało by to pomogło.Zeznanie Wili pogmatwało rzecz jeszcze bardziej.Swoją drogą porządna dziewucha.Któraby chciała tak ryzykować po prostu z samej tylko wdzięczności?Wera, jaka kochana! Dobrze, że mu prokurator o tym powiedział.Wie teraz, co o kimma myśleć.Parsknął głośnym śmiechem, aż mijająca go staruszka obejrzała się w zdumieniu.Jaką też prokurator musiał mieć minę, jak go tak zapewniały jedna po drugiej, że Zaleski całąnoc przebywał w ich towarzystwie.Ciekawe, której bardziej skłonny był wierzyć.Co oni myśleli tam w Sumach? Krowa się im cieliła, widzieli, że wrócił nad ranem.Nawet Mietkowi nie powiedział, gdzie był.A tu zaraz milicja, wiadomość o bankowej aferze.Czy choćby przez chwilą mieli wątpliwości? Zawiódł ich przecie nieraz.Skręcił w lewo na drogą wybitą żużlem.Ani się obejrzał, jak przeszedł te kilka kilome-trów z miasteczka.O, znowu deszcz, teraz mocniejszy.Przyjemnie.Wykąpie się dzisiaj,woda na pewno już ciepła.Całe dziesięć dni przesiedział w więzieniu.Brr, nie miałby ochotytrafić tam znowu.Jak tu przyjemnie w lesie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie możnadopuścić do żadnego blamażu, czas nagli, a tu wszystko nie chce trzymać się kupy.I tego wieczora również tłukł się, siedząc w fotelu, z swymi myślami, aż żona spoglą-dała na niego z niepokojem i jakby żalem, że słowa z nią nie zamienił od powrotu z biura, gdyzadzwonił telefon.Niechętnie podniósł słuchawkę.Znów jakieś głupstwo. Halo?Słuchał uważnie.Komendant posterunku alarmował już samym swym podnieconymgłosem. Co? Tak, naprawdę? Dobrze, zaraz przyjeżdżam.To dopiero nowina.I sądzicie, żena pewno? Nie wiecie, co o tym myśleć? Jestem pewien, że znajdzie się rozwiązanie Pode-ślijcie mi waszego gazika.Dobrze?Jakby mu sił przybyło.Zerwał się z miejsca, nakłada marynarkę, oglądał się za czapką. Wychodzisz?Podszedł do żony, czule pogładził po spracowanej dłoni. Muszę.Widzisz, sprawa banku.Komendant dzwoni, że przypadkiem wpadli natrop drugiego wspólnika.Jest u nich.Muszę go przesłuchać nie zwlekając.Może naprawdędzieje się krzywda temu chłopcu. Komu, co? Przecież aresztowaliście obu? Co znowu za jeden? Ten Zaleski może okazać się niewinny, rozumiesz?Skinęła z przekonaniem głową.Tak, teraz rozumiała, jasne, musiał być tam jak najszy-bciej.Za oknami rozległ się klakson. Szybcy są uśmiechnął się prokurator.W swojej celi uśmiechał się w tej chwili także i Edek.Zniła mu się Wera, rozradowanawyciągała ku niemu stęsknione ramiona.28.ZNOWU W SUMACHEdek rozpiął szeroko kołnierz koszuli, strząsnął dłonią kropelki deszczu osiadłe na wło-sach.Gdyby nawet lało tak, jak w czasie pamiętnego pożaru, uważałby, że jest piękna pogo-da.Zaraz po zwolnieniu z więzienia udało mu się złapać na szosie ciężarówkę pędzącą doPisza.Na pociąg czekałby parę godzin.Szedł teraz co siły w nogach.Aby prędzej do domu.Uśmiechnął się do tych słów.Sumy naprawdę stały się jego domem.Ciekawe, czy wiedzątam, że został zwolniony? Chyba nie, prokurator mówił, że sprawa wyjaśniła się dopierowczoraj wieczorem i pierwszą rzeczą jaką zrobił dziś rano, było uchylenie nakazu aresztowa-nia.Wstrząsnął się na myśl, jakby dochodzenie toczyło się dalej, gdyby przypadek niedopomógł milicji w ujęciu rzeczywistego wspólnika Krasawczyka.Głupi, upił się i zaczął sięprzechwalać, jaki z niego bohater.Ale ten Krasawczyk! Drań, taki pamiętliwy, jak to sobie sprytnie obmyślił, trudno byłocośkolwiek zahaczyć.Znali się? Tak.Spotkali się w Piszu? Tak.Spędził tę noc zadomem? Tak.Wszystko tak.I co się dziwić, że prokurator nabrał się na takie łgarstwa.Przez chwilę pożałował, że Krasawczyk nie jest na wolności.Sprałby facetowi gębę takdokładnie, że nie miałby już po co pokazywać się wśród ludzi.Ech, cholera, lepiej dalej odtakich.Potem wyskakują podobne historie.Bo nawet gdyby się przyznał, że był wtedy cały czas z Werą, mało by to pomogło.Zeznanie Wili pogmatwało rzecz jeszcze bardziej.Swoją drogą porządna dziewucha.Któraby chciała tak ryzykować po prostu z samej tylko wdzięczności?Wera, jaka kochana! Dobrze, że mu prokurator o tym powiedział.Wie teraz, co o kimma myśleć.Parsknął głośnym śmiechem, aż mijająca go staruszka obejrzała się w zdumieniu.Jaką też prokurator musiał mieć minę, jak go tak zapewniały jedna po drugiej, że Zaleski całąnoc przebywał w ich towarzystwie.Ciekawe, której bardziej skłonny był wierzyć.Co oni myśleli tam w Sumach? Krowa się im cieliła, widzieli, że wrócił nad ranem.Nawet Mietkowi nie powiedział, gdzie był.A tu zaraz milicja, wiadomość o bankowej aferze.Czy choćby przez chwilą mieli wątpliwości? Zawiódł ich przecie nieraz.Skręcił w lewo na drogą wybitą żużlem.Ani się obejrzał, jak przeszedł te kilka kilome-trów z miasteczka.O, znowu deszcz, teraz mocniejszy.Przyjemnie.Wykąpie się dzisiaj,woda na pewno już ciepła.Całe dziesięć dni przesiedział w więzieniu.Brr, nie miałby ochotytrafić tam znowu.Jak tu przyjemnie w lesie [ Pobierz całość w formacie PDF ]