[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślisz, że będę cię ścigał? %7łe spróbuję cię doczegokolwiek zmusić? To nie w moim stylu.Jamie położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Ja ci się wcale nie podobam  stwierdziła. Wiem o tym od dawna.Wahała się przez chwilę, a potem go pchnęła.Oczekiwała oporu, ale nic takiego się nie stało.Dillon odsunął się natychmiast i mogła przejśćdalej.Tyle że miała na sobie jedynie biustonoszi halkę oraz dżinsy, które opadały jej na biodra.Dillon pokręcił głową. Gdybym nie wiedział, przez co przeszłaś,uważałbym pewnie, że jesteś teraz bardziej niewin-na niż kiedykolwiek.Co się dzieje z mężczyznamina Rhode Island? Czy zapomnieli już, co to seks? A skąd mam wiedzieć?  powiedziała z gory-czą i sięgnęła do zamka swoich spodni.To była zła odpowiedz.Dillon chyba naprawdęchciał ją przepuścić, ale te słowa go powstrzymały. Nie wiesz  powtórzył w zamyśleniu. A ilumiałaś mężczyzn od tego nieszczęsnego zdarzeniaz Paulem? %7ładnego. Zaczekaj, może inaczej postawę pytanie.Ileodbyłaś stosunków od tamtej nocy.Możesz podaćw zaokrągleniu. Anne Stuart 181Było za Uózno, żeby zmienić zdanie i zacząćkłamać.Była zbyt wściekła i jednocześnie przera-żona.A poza tym miała nadzieję, że kiedy Dillonpozna prawdę, to będzie się trzymał od niejz daleka. W zaokrągleniu? To będzie zero. Chłopcy? %7ładnego. Kobiety?Próbował ja zaszokować, ale w tej chwili niebyło to takie łatwe. %7ładnej. Tym lepiej  rzucił, patrząc na nią znacząco. To znaczy, że czekałaś na mnie.Patrzyła na niego tylko ze zdziwieniem, za-skoczona jego bezczelnością. Nie czekałam na nikogo  mruknęła. Poprostu chcę się czuć bezpiecznie.Machnął ręką. To nie ma sensu.Moim zdaniem powinniśmyspróbować. Nie. Może jednak.To była jej ostatnia szansa.Powiedziała jużwięcej, niż powinna, a w dodatku pozwoliła sięczęściowo rozebrać.Atmosfera stawała się corazgęstsza.Co prawda Dillon pozwolił jej odejść, alez niewiadomych przyczyn nie skorzystała z okazji.Teraz też stała spokojnie, chociaż wiedziała, żepowinna pobiec na górę. 182 Prosto w ogień Wiesz co, mógłbym ci dać jeszcze trochęczasu, ale wydaje mi się, że wcale nie chceszuciekać  powiedział, zabawnie przekrzywiającgłowę.Zamierzała odepchnąć się od cadillaca.Musiałato zrobić.Jednak w żaden sposób nie mogła tegodokonać.To ze strachu, pomyślała.To tylkodlatego, że się go tak potwornie boję. Dobrze, to twoja ostatnia szansa, dziecino.Zachwilę cię dotknę, a wtedy już nic mnie niepowstrzyma.W końcu zdołała wykonać pierwszy ruch,a potem drugi.Zaczęła zbierać swoje ubrania.Miała ich pełne ręce, kiedy poczuła, że spadająjej dżinsy.Zapomniała je zapiąć.Teraz miała dowyboru, albo odłożyć ubrania i zająć się dżin-sami, ryzykując, że Dillon znowu zacznie się doniej dobierać, albo ruszyć szybko na górę.Po cow ogóle włożyła te workowate dżinsy? Gdybymiała na sobie bardziej obcisłe, same by jej siętrzymały na pupie.Jednak Jamie znała od-powiedz na to pytanie.Włożyła workowate, żebywydawać się mniej atrakcyjna.Nie żeby czułasię powabna jak Miss America, ale wolała dmu-chać na zimne.Dillon przyglądał jej się z dziwnym wyrazemtwarzy.Nie miała pojęcia, co w tej chwili myślii co zaraz zrobi. Już idę  rzuciła, tuląc ubrania do piersi.Wciąż stała w miejscu. Anne Stuart 183 Jasne.Zdecydowanie za długo rozmawiamy.Chodz do mnie.Chyba zwariował! Szybko skierowała się dodrzwi.Była właśnie w połowie drogi, wciąż przy-ciskając do piersi swoje ubrania.Chyba się niespodziewał, że zawróci. Chodz, Jamie  powtórzył tym swoim głębo-kim, aksamitnym głosem. Za długo ode mnieuciekałaś.Musisz zostawić za sobą całezło, które-go doznałaś.Gdyby zaczęła biec, wpadłaby w panikę.Właś-nie dlatego nie chciała tego robić.Wolała odejśćwolno, z godnością.%7łeby nie pomyślał sobie, żesię go boi.Zobaczyła kątem oka, że Dillon rusza w jejstronę, więc się zatrzymała.Nie chciała go prowo-kować.Podszedł i wyjął ubrania z jej dłoni, a następnierzucił je na podłogę.Pobrudzą się, pomyślała.Starała się koncentrować na drobiazgach, nie myś-ląc o tym, co miało nastąpić.Bo gdyby zaczęła,być może dostałaby histerii.Jak kiedyś, kiedy tosię prawie stało.Zciągnął jej dżinsy, a następnie podał dłoń.Przyjęła ją i wyśliznęła się ze spodni.Czuła, że jejciało ją zdradziło.%7łe z jakichś powodów od-mówiło jej posłuszeństwa.Wciąż jednak mogławalczyć z Dillonem słowami. Nie rób tego  szepnęła.Nic nie odpowiedział, tylko pociągnął ją wróg 184 Prosto w ogieńwarsztatu.Stała tam stara kanapa w ohydnymzielonym kolorze.Zapewne miała połamane sprę-żyny i była nierówna.Jamie nie chciała tam iść, alenie miała wyboru. Lepiej zróbmy to szybko  mruknął i pchnąłją łagodnie na zielone obicie.Starał się być delikatny, chociaż wiedziała, żepotrafi być brutalny.Przypomniała sobie pobitegoTomasa i zrobiło jej się niedobrze.Za nic w świe-cie nie odważyłaby się sprzeciwić Dillonowi.Owszem, nigdy nie był wobec niej gwałtowny,ale kto wie, dlaczego? Na pewno lepiej go niedenerwować. Tak, szybko  powtórzył. Przecież nie chcę,żebyś zmieniła zdanie. Ja nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl