[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedywszyscy dookoła cieszą się życiem, pan woli uganiać się po kraju w poszukiwaniu skarbów.- A pan? - rzuciłem niedbale, chociaż jego słowa nieco mnie uraziły.- Jesteśmy zjednej branży, choć po obu stronach barykady.A dlaczego pan nie założył rodziny?- Jestem jeszcze młody, Panie Samochodzik.I nie muszę się martwić o kobiety, bo toja je wybieram.Poza tym mam głowę do interesów, a kobiety to lubią.Wszystkie bezwyjątku.- Znam takie, którym to nie imponuje - dodałem mało przekonująco.- To dlaczego pan z nimi teraz nie rozmawia?- I pan dzisiaj jest tu sam.To było bardzo dziwne: Batura podczas wakacji sam w nocnym klubie.Jeśli pojawiłsię sam w takim miejscu, to mogło oznaczać, że załatwia interesy.Skoro rozmawiał ze mną,mógł mieć sprawę do mnie.Tylko o co mogło mu chodzić?- Noc jest długa - powiedział posyłając promienny uśmiech dziewczynie w mini-spódniczce, zajmującej miejsce po drugiej stronie barku.Ta odpowiedziała mu zalotnymspojrzeniem.Nie było w tym nic dziwnego, gdyż Jerzy odziedziczył po ojcu urodę.Wprzeciwieństwie do mnie kawalerski ród Baturów cieszył się względami u przedstawicielekpłci pięknej.Kobiety szalały za Waldkiem, szalały teraz za Jerzym.Ja nie byłem idolemkobiet i jeśli zdarzyło się, że jakaś panienka podkochiwała się we mnie, to robiła to wyłączniedlatego, że nie było w pobliżu żadnego innego mężczyzny albo dla wakacyjnego kaprysu.Znałem kilka kobiet, które ponoć doceniały i szanowały mnie za to kim jestem, ale na tymetapie kończyły się wszelkie plany.Wezmy taką Karen Petersen! Cóż z tego, że podziwiałamnie i szanowała, skoro nigdy w życiu nie wyszłaby za mnie za mąż? Poza tym byłemczłowiekiem ubogim, więc kobiety nigdy poważnie mnie nie traktowały.Miał rację Jerzymówiąc, że pieniądz czynił w tej materii cuda!Batura jakby czytał w moich myślach, bo zapytał:- Zdaje się, że do Gdańska przyjechała pańska stara znajoma z Danii, nieprawdaż?- Jeśli to pan napisał do niej anonim z pogróżkami, to wie pan tyle co ja.- Anonim? Pogróżki? - udawał oburzonego.- Niby po co miałbym grozić kobiecie.- Ktoś za wszelką cenę nie chce, aby Karen Petersen pojawiła się nad ZalewemWiślanym.Nie wie pan dlaczego?- Niestety nie.Nie uwierzyłem mu.- Autor anonimu groził, że porwie synów, jeśli tylko Conquistador pojawi się nadZalewem.A jak mi powiedziała Karen dzisiaj przed południem, tam właśnie się wybiera.Byćmoże w tej chwili przepływa przez przesmyk w Bałtijsku.- Kidnaping to nie moja branża - rzekł poważnie patrząc mi w oczy.- Co jeszczepowiedziała panu Karen Petersen?Batura był ciekawy mojej rozmowy z Karen! I to nie była zwykła ciekawość.Dałbywiele, aby poznać wszystkie szczegóły spotkania na Conquistadorze.- Wydaje się jej, że na dnie Zalewu Wiślanego znajdzie jakiś skarb - powiedziałempowoli.Batura jakby odetchnął z ulgą i od razu zrozumiałem, że obawiał się czegoś znaczniegorszego.- Jej najmłodszy syn widział, pana, Jerzy.Zeszłego roku.Mówiąc to patrzyłem mu prosto w oczy.I Bóg mi świadkiem, po raz pierwszy oddłuższego czasu zauważyłem zmianę na jego wyniosłym obliczu.Zaniepokoił się do tegostopnia, że jego palce zaczęły wystukiwać nerwowo na blacie jakiś chaotyczny rytm.Zarazjednak uśmiechnął się, ale oczy nie podzielały jego wesołego nastroju.- Zwiat jest mały - powiedział cicho.- I co z tego, że mnie widział? Ja pana widziałem,pan mnie widział, wiele osób mnie widziało.Co w tym niezwykłego?- Jest pan dziwnie zdenerwowany, panie Jerzy - stwierdziłem.Byłem jak bokser, któryidzie za ciosem, aby dobić przeciwnika.- Wydaje się panu - posłał mi kwaśne spojrzenie, a następnie spojrzał na barmana.-Proszę o piwo.A pan, Panie Samochodzik, jest dzisiaj samochodem?- Nie - skłamałem.- To może coś konkretnego na mój rachunek? - zaproponował.- Jeśli już, to też piwo - powiedziałem.Nie chciałem zdradzać, że przyjechałemjeepem, więc musiałem dla towarzystwa wypić trochę alkoholu.Po godzinie mogłemspokojnie zasiąść za kierownicą.- Ale małe.Po chwili barman postawił przed nami dwie szklaneczki z piwem.- To mówi pan, że synalek pańskiej znajomej widział mnie zeszłego lata? - zapytał, anastępnie językiem sprzątnął piankę z górnej wargi.- Zdaje się, że w Krynicy.- A skąd może mnie znać ten młodziak?- Widział pana dzisiaj na rynku.- Przywidziało mu się, bo zeszłego lata nie byłem nad morzem.- Mówimy o Zatoce Gdańskiej.Albo o Zalewie Wiślanym.Coś się tam wydarzyło irobi pan wszystko, abym nie dowiedział się co.W końcu to pan ubiegł mnie w UrzędzieMorskim i pózniej w Elblągu, bo nie chce pan, abym odnalazł instruktora z klubupłetwonurków.Gratuluję sprytu i pomysłu.Jeszcze nigdy nikt nie wziął mnie za fałszywegourzędnika!- O czym pan mówi, na Boga?Tym razem Batura autentycznie okazał przerażenie.Szybko się opanował, ale nieulegało wątpliwości, że zdenerwowałem go po raz kolejny.Zacząłem zatem mówić.- Pański człowiek ukradł list, w którym instruktor płetwonurek miał coś ważnego doprzekazania.Proszę nie protestować, bo obaj wiemy, że to prawda.- I co dalej? - mruknął.- Niestety, nie zapamiętałem nazwy klubu i nazwiska autora [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Kiedywszyscy dookoła cieszą się życiem, pan woli uganiać się po kraju w poszukiwaniu skarbów.- A pan? - rzuciłem niedbale, chociaż jego słowa nieco mnie uraziły.- Jesteśmy zjednej branży, choć po obu stronach barykady.A dlaczego pan nie założył rodziny?- Jestem jeszcze młody, Panie Samochodzik.I nie muszę się martwić o kobiety, bo toja je wybieram.Poza tym mam głowę do interesów, a kobiety to lubią.Wszystkie bezwyjątku.- Znam takie, którym to nie imponuje - dodałem mało przekonująco.- To dlaczego pan z nimi teraz nie rozmawia?- I pan dzisiaj jest tu sam.To było bardzo dziwne: Batura podczas wakacji sam w nocnym klubie.Jeśli pojawiłsię sam w takim miejscu, to mogło oznaczać, że załatwia interesy.Skoro rozmawiał ze mną,mógł mieć sprawę do mnie.Tylko o co mogło mu chodzić?- Noc jest długa - powiedział posyłając promienny uśmiech dziewczynie w mini-spódniczce, zajmującej miejsce po drugiej stronie barku.Ta odpowiedziała mu zalotnymspojrzeniem.Nie było w tym nic dziwnego, gdyż Jerzy odziedziczył po ojcu urodę.Wprzeciwieństwie do mnie kawalerski ród Baturów cieszył się względami u przedstawicielekpłci pięknej.Kobiety szalały za Waldkiem, szalały teraz za Jerzym.Ja nie byłem idolemkobiet i jeśli zdarzyło się, że jakaś panienka podkochiwała się we mnie, to robiła to wyłączniedlatego, że nie było w pobliżu żadnego innego mężczyzny albo dla wakacyjnego kaprysu.Znałem kilka kobiet, które ponoć doceniały i szanowały mnie za to kim jestem, ale na tymetapie kończyły się wszelkie plany.Wezmy taką Karen Petersen! Cóż z tego, że podziwiałamnie i szanowała, skoro nigdy w życiu nie wyszłaby za mnie za mąż? Poza tym byłemczłowiekiem ubogim, więc kobiety nigdy poważnie mnie nie traktowały.Miał rację Jerzymówiąc, że pieniądz czynił w tej materii cuda!Batura jakby czytał w moich myślach, bo zapytał:- Zdaje się, że do Gdańska przyjechała pańska stara znajoma z Danii, nieprawdaż?- Jeśli to pan napisał do niej anonim z pogróżkami, to wie pan tyle co ja.- Anonim? Pogróżki? - udawał oburzonego.- Niby po co miałbym grozić kobiecie.- Ktoś za wszelką cenę nie chce, aby Karen Petersen pojawiła się nad ZalewemWiślanym.Nie wie pan dlaczego?- Niestety nie.Nie uwierzyłem mu.- Autor anonimu groził, że porwie synów, jeśli tylko Conquistador pojawi się nadZalewem.A jak mi powiedziała Karen dzisiaj przed południem, tam właśnie się wybiera.Byćmoże w tej chwili przepływa przez przesmyk w Bałtijsku.- Kidnaping to nie moja branża - rzekł poważnie patrząc mi w oczy.- Co jeszczepowiedziała panu Karen Petersen?Batura był ciekawy mojej rozmowy z Karen! I to nie była zwykła ciekawość.Dałbywiele, aby poznać wszystkie szczegóły spotkania na Conquistadorze.- Wydaje się jej, że na dnie Zalewu Wiślanego znajdzie jakiś skarb - powiedziałempowoli.Batura jakby odetchnął z ulgą i od razu zrozumiałem, że obawiał się czegoś znaczniegorszego.- Jej najmłodszy syn widział, pana, Jerzy.Zeszłego roku.Mówiąc to patrzyłem mu prosto w oczy.I Bóg mi świadkiem, po raz pierwszy oddłuższego czasu zauważyłem zmianę na jego wyniosłym obliczu.Zaniepokoił się do tegostopnia, że jego palce zaczęły wystukiwać nerwowo na blacie jakiś chaotyczny rytm.Zarazjednak uśmiechnął się, ale oczy nie podzielały jego wesołego nastroju.- Zwiat jest mały - powiedział cicho.- I co z tego, że mnie widział? Ja pana widziałem,pan mnie widział, wiele osób mnie widziało.Co w tym niezwykłego?- Jest pan dziwnie zdenerwowany, panie Jerzy - stwierdziłem.Byłem jak bokser, któryidzie za ciosem, aby dobić przeciwnika.- Wydaje się panu - posłał mi kwaśne spojrzenie, a następnie spojrzał na barmana.-Proszę o piwo.A pan, Panie Samochodzik, jest dzisiaj samochodem?- Nie - skłamałem.- To może coś konkretnego na mój rachunek? - zaproponował.- Jeśli już, to też piwo - powiedziałem.Nie chciałem zdradzać, że przyjechałemjeepem, więc musiałem dla towarzystwa wypić trochę alkoholu.Po godzinie mogłemspokojnie zasiąść za kierownicą.- Ale małe.Po chwili barman postawił przed nami dwie szklaneczki z piwem.- To mówi pan, że synalek pańskiej znajomej widział mnie zeszłego lata? - zapytał, anastępnie językiem sprzątnął piankę z górnej wargi.- Zdaje się, że w Krynicy.- A skąd może mnie znać ten młodziak?- Widział pana dzisiaj na rynku.- Przywidziało mu się, bo zeszłego lata nie byłem nad morzem.- Mówimy o Zatoce Gdańskiej.Albo o Zalewie Wiślanym.Coś się tam wydarzyło irobi pan wszystko, abym nie dowiedział się co.W końcu to pan ubiegł mnie w UrzędzieMorskim i pózniej w Elblągu, bo nie chce pan, abym odnalazł instruktora z klubupłetwonurków.Gratuluję sprytu i pomysłu.Jeszcze nigdy nikt nie wziął mnie za fałszywegourzędnika!- O czym pan mówi, na Boga?Tym razem Batura autentycznie okazał przerażenie.Szybko się opanował, ale nieulegało wątpliwości, że zdenerwowałem go po raz kolejny.Zacząłem zatem mówić.- Pański człowiek ukradł list, w którym instruktor płetwonurek miał coś ważnego doprzekazania.Proszę nie protestować, bo obaj wiemy, że to prawda.- I co dalej? - mruknął.- Niestety, nie zapamiętałem nazwy klubu i nazwiska autora [ Pobierz całość w formacie PDF ]