[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Droga zaznaczała dobrzetrójkątny kształt cypla, u którego podstawy le\ała zagroda Zajcewów.Oprócz niej stały tu jeszcze trzyczy cztery przytulone do siebie chałupy.Jedna rzecz mnie zastanowiła.Nie widziałem przy brzegu \adnego statku, a poniewa\ spaliśmyw kilkuosobowych pokojach, wiedziałem, \e Człowiek-Góra, Fiodor Siergiejewicz i Peter Green, zktórymi dzieliłem izbę, nie opuszczali gospodarstwa.Cumowanie łodzi gdzieś daleko od wioskiwydawało mi się głupotą, ale w wiosce był tylko jeden budynek, poło\ona jakieś pięćdziesiąt metrówna północ od domu Zajcewów spora szopa, w którym mogłaby zmieścić się łódka, którą widziałemwczoraj.Problem polegał jednak na tym, \e szopa stała jakieś dwieście metrów od tafli jeziora.Trudno było mi sobie wyobrazić, \e łódz jest wciągana na noc do tego prowizorycznego hangaru.88Rozwiązanie zagadki musiało jednak poczekać, bo u podnó\a góry pojawiła się jakaś postać,która najpierw spojrzała w górę, a ujrzawszy mnie, zaczęła machać energicznie rękami i wykrzykiwaćcoś.Zszedłem ni\ej i poznałem głos Batury.Jeszcze kilka kroków i zrozumiałem, co wykrzykiwał:- Złaz z tej góry! Pan Zajcew napalił w bani!Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać.Ruszyłem na dół w szaleńczym biegu i razem z Jurkiempodą\yłem w stronę drewnianego domku w rogu zagrody Zajcewów.Na progu spotkaliśmy IgoraMichjałowicza, który ze sprytną miną powiedział:- Napaliłem w bani - zdziwiło mnie, \e był w stanie przebywać w gorącym pomieszczeniu wswoim nieodłącznym swetrze.- Tam teraz ciepło, cieplutko.- zrobił zapraszający gest.- Najpierwproszę chwilę się rozgrzać w suchej saunie, a dopiero potem do pariłki.Witki le\ą na półce -wytłumaczył na wszelki wypadek łaziebną procedurę.Odchodząc powiedział jeszcze zwyczajowe: - Sliogkim parom! - i zostawił nas samych w wyło\onej jasnymi deskami szatni.Rozebraliśmy się do slipek i przez chwilę siedzieliśmy w suchej saunie, by wreszcie przejść doserca ka\dej bani, czyli pomieszczenia z paleniskiem.Kamienie umieszczone w stalowym pudełku oddłu\szej chwili nagrzewały się ju\ na piecyku.Wziąłem stojące na półce wiadro z chochelką,podszedłem do piecyka i zaczerpnąwszy czystej bajkalskiej wody wylałem ją na rozgrzane kamienie.Natychmiast buchnęła obłokiem para i poczułem, \e gorące, wilgotne powietrze rozszerza mipory skóry, wprawiając jednocześnie w doskonały nastrój.Jurek patrzył na to wszystko rozszerzonymi oczami, co nasunęło mi pewne podejrzenie.- Byłeś ju\ kiedyś w rosyjskiej bani? - zapytałem go.- No właśnie, nie.- bąknął Batura.- Nic nie mówiłem gospodarzowi, bo jeszcze uznałby mnieza dzikusa.Co powinniśmy teraz zrobić?- Polejemy jeszcze kilka razy kamienie, a\ nie da się tu wytrzymać, a pózniej wybiegniemy zdzikim wrzaskiem w samych slipkach i rzucimy się w wody Bajkału.- Czy to konieczne? - Batura się skrzywił.- Poczekaj jeszcze parę minut, a będziesz dziękował niebiosom za stworzenie Bajkału -odpowiedziałem i chlusnąłem znowu na kamienie.- Bierz witki! - rozkazałem Baturze, który zprzyjemnością wyciągnął się na ławce (le\ał na brzuchu), zamknął oczy i kontemplował procesyzachodzące w swojej skórze i mózgu.- Nie chce mi się - odparł.Chwyciłem jedną z witek naszykowanych przez Igora Michajłowicza i wymierzyłem dośćmocne uderzenie w plecy Batury.Jurek zawył z bólu i poderwał się z ławki.Błyskawicznie sięgnął po witkę i chlasnął mnie wramię.Oddałem mu, oczywiście niezbyt mocno i, unikając jego ciosu i drąc się wniebogłosy,otworzyłem drzwi i wybiegłem na podwórko.Wściekły, czerwony od gorąca jak rak Jurek biegł za mną z brzozową witką w ręce,wykrzykując pogró\ki.Pędem minąłem bramę, drogę i, rozchlapując wodę na wszystkie strony,wpadłem do zimnego jak lód jeziora.Byłem jednak tak nagrzany, \e woda zamiast sprawiać ból,przynosiła ukojenie.Jurek, który chciał pomścić swoją krzywdę te\ ju\ był w jeziorze.Odczuwszycudowne działanie wody, wyrzucił witkę i nie zwracając na mnie uwagi, zanurkował.- Jak dzieci - odezwał się gdzieś z boku śmiech Zuzanny, która okutana w ciepłą kurtkęprzyglądała się naszym szaleństwom z kładki.- A ty nie chcesz iść do sauny, kochanie - Jurek ju\ się wynurzył i otrzepał głowę z wody.- Mo\e pózniej - powiedziała Zuzanna.- Na razie mi tu dobrze.- Pózniej mo\esz nie mieć okazji.Ci wysłańcy Greena mogą wrócić w ka\dej chwili.-89powiedziałem i ruszyłem w stronę brzegu, bo zimna woda zaczynała dawać mi się we znaki.Wróciłem do szatni i wytarłem się porządnie.Po chwili zjawił się Jurek z termosemwypełnionym herbatą z konfiturami i dwoma kubkami.- Natalia Timofiejewna mi dała - pochwalił się i rozlał herbatę do kubków, a upiwszy łyksmakowitego naparu, powiedział:- Byłem parę razy w saunie, ale to jest lepsze.Czuję się jak nowo narodzony.Mo\emypowtórzyć?Powtórzyliśmy jeszcze cztery razy.Jurkowi tak się spodobało, \e sam nalewał wody nakamienie i biczował się zapamiętale witkami.Za ka\dym razem, gdy wbiegaliśmy do Bajkału,widzieliśmy zamyśloną Zuzannę.Po czwartej powtórce cyklu: sucha sauna, pariłka, witki, Bajkał,Jurek usiadł, ju\ trochę zmęczony, na ławce w szatni i zapytał:- Powiedz mi, tylko szczerze, co o tym wszystkim sądzisz?- Mów precyzyjniej.- No, o naszej wyprawie.Czy mamy szansę znalezć tę bazę, czy ktoś nas śledzi, jak to sięskończy?Myślałem przez chwilę, a potem odrzekłem:- Zmieniłem swoje zdanie o Greenie.Myślę, \e on działa w dobrej wierze i.chcę mu pomóc.Co nas czeka w głębi tajgi, trudno mi powiedzieć, ale ekspedycja wygląda na profesjonalniezorganizowaną, zespół te\ mamy silny.Mo\e nam się udać.A czy ktoś nas śledzi? - zapytałemretorycznie i opowiedziałem Jurkowi o złodziejach z pociągu.Nie słyszał tej historii i trochę gozaniepokoiła.- Mo\e to był przypadek? - próbowałem go pocieszyć.- Przypadek, nie przypadek, ale potwierdziłeś moje przypuszczenia, \e nie będzie łatwo.Zuzanna te\ jest pesymistycznie nastawiona, chocia\, jak widziałeś, próbuje nie dać tego po sobiepoznać.Ale ja wszystko widzę, znam ją nie od dziś.Mniej je, prawie ze mną nie rozmawia,najchętniej siedziałaby cały czas nad jeziorem i patrzyła w wodę.Dobrze, \e skorzystałem z tej sauny,bo te\ pewnie opadłyby mnie niewesołe myśli.Jej by te\ się to przydało.Słuchaj - rzekł, o\ywiającsię nagle - mam pewien pomysł.Sucha sauna, pariłka, witki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Droga zaznaczała dobrzetrójkątny kształt cypla, u którego podstawy le\ała zagroda Zajcewów.Oprócz niej stały tu jeszcze trzyczy cztery przytulone do siebie chałupy.Jedna rzecz mnie zastanowiła.Nie widziałem przy brzegu \adnego statku, a poniewa\ spaliśmyw kilkuosobowych pokojach, wiedziałem, \e Człowiek-Góra, Fiodor Siergiejewicz i Peter Green, zktórymi dzieliłem izbę, nie opuszczali gospodarstwa.Cumowanie łodzi gdzieś daleko od wioskiwydawało mi się głupotą, ale w wiosce był tylko jeden budynek, poło\ona jakieś pięćdziesiąt metrówna północ od domu Zajcewów spora szopa, w którym mogłaby zmieścić się łódka, którą widziałemwczoraj.Problem polegał jednak na tym, \e szopa stała jakieś dwieście metrów od tafli jeziora.Trudno było mi sobie wyobrazić, \e łódz jest wciągana na noc do tego prowizorycznego hangaru.88Rozwiązanie zagadki musiało jednak poczekać, bo u podnó\a góry pojawiła się jakaś postać,która najpierw spojrzała w górę, a ujrzawszy mnie, zaczęła machać energicznie rękami i wykrzykiwaćcoś.Zszedłem ni\ej i poznałem głos Batury.Jeszcze kilka kroków i zrozumiałem, co wykrzykiwał:- Złaz z tej góry! Pan Zajcew napalił w bani!Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać.Ruszyłem na dół w szaleńczym biegu i razem z Jurkiempodą\yłem w stronę drewnianego domku w rogu zagrody Zajcewów.Na progu spotkaliśmy IgoraMichjałowicza, który ze sprytną miną powiedział:- Napaliłem w bani - zdziwiło mnie, \e był w stanie przebywać w gorącym pomieszczeniu wswoim nieodłącznym swetrze.- Tam teraz ciepło, cieplutko.- zrobił zapraszający gest.- Najpierwproszę chwilę się rozgrzać w suchej saunie, a dopiero potem do pariłki.Witki le\ą na półce -wytłumaczył na wszelki wypadek łaziebną procedurę.Odchodząc powiedział jeszcze zwyczajowe: - Sliogkim parom! - i zostawił nas samych w wyło\onej jasnymi deskami szatni.Rozebraliśmy się do slipek i przez chwilę siedzieliśmy w suchej saunie, by wreszcie przejść doserca ka\dej bani, czyli pomieszczenia z paleniskiem.Kamienie umieszczone w stalowym pudełku oddłu\szej chwili nagrzewały się ju\ na piecyku.Wziąłem stojące na półce wiadro z chochelką,podszedłem do piecyka i zaczerpnąwszy czystej bajkalskiej wody wylałem ją na rozgrzane kamienie.Natychmiast buchnęła obłokiem para i poczułem, \e gorące, wilgotne powietrze rozszerza mipory skóry, wprawiając jednocześnie w doskonały nastrój.Jurek patrzył na to wszystko rozszerzonymi oczami, co nasunęło mi pewne podejrzenie.- Byłeś ju\ kiedyś w rosyjskiej bani? - zapytałem go.- No właśnie, nie.- bąknął Batura.- Nic nie mówiłem gospodarzowi, bo jeszcze uznałby mnieza dzikusa.Co powinniśmy teraz zrobić?- Polejemy jeszcze kilka razy kamienie, a\ nie da się tu wytrzymać, a pózniej wybiegniemy zdzikim wrzaskiem w samych slipkach i rzucimy się w wody Bajkału.- Czy to konieczne? - Batura się skrzywił.- Poczekaj jeszcze parę minut, a będziesz dziękował niebiosom za stworzenie Bajkału -odpowiedziałem i chlusnąłem znowu na kamienie.- Bierz witki! - rozkazałem Baturze, który zprzyjemnością wyciągnął się na ławce (le\ał na brzuchu), zamknął oczy i kontemplował procesyzachodzące w swojej skórze i mózgu.- Nie chce mi się - odparł.Chwyciłem jedną z witek naszykowanych przez Igora Michajłowicza i wymierzyłem dośćmocne uderzenie w plecy Batury.Jurek zawył z bólu i poderwał się z ławki.Błyskawicznie sięgnął po witkę i chlasnął mnie wramię.Oddałem mu, oczywiście niezbyt mocno i, unikając jego ciosu i drąc się wniebogłosy,otworzyłem drzwi i wybiegłem na podwórko.Wściekły, czerwony od gorąca jak rak Jurek biegł za mną z brzozową witką w ręce,wykrzykując pogró\ki.Pędem minąłem bramę, drogę i, rozchlapując wodę na wszystkie strony,wpadłem do zimnego jak lód jeziora.Byłem jednak tak nagrzany, \e woda zamiast sprawiać ból,przynosiła ukojenie.Jurek, który chciał pomścić swoją krzywdę te\ ju\ był w jeziorze.Odczuwszycudowne działanie wody, wyrzucił witkę i nie zwracając na mnie uwagi, zanurkował.- Jak dzieci - odezwał się gdzieś z boku śmiech Zuzanny, która okutana w ciepłą kurtkęprzyglądała się naszym szaleństwom z kładki.- A ty nie chcesz iść do sauny, kochanie - Jurek ju\ się wynurzył i otrzepał głowę z wody.- Mo\e pózniej - powiedziała Zuzanna.- Na razie mi tu dobrze.- Pózniej mo\esz nie mieć okazji.Ci wysłańcy Greena mogą wrócić w ka\dej chwili.-89powiedziałem i ruszyłem w stronę brzegu, bo zimna woda zaczynała dawać mi się we znaki.Wróciłem do szatni i wytarłem się porządnie.Po chwili zjawił się Jurek z termosemwypełnionym herbatą z konfiturami i dwoma kubkami.- Natalia Timofiejewna mi dała - pochwalił się i rozlał herbatę do kubków, a upiwszy łyksmakowitego naparu, powiedział:- Byłem parę razy w saunie, ale to jest lepsze.Czuję się jak nowo narodzony.Mo\emypowtórzyć?Powtórzyliśmy jeszcze cztery razy.Jurkowi tak się spodobało, \e sam nalewał wody nakamienie i biczował się zapamiętale witkami.Za ka\dym razem, gdy wbiegaliśmy do Bajkału,widzieliśmy zamyśloną Zuzannę.Po czwartej powtórce cyklu: sucha sauna, pariłka, witki, Bajkał,Jurek usiadł, ju\ trochę zmęczony, na ławce w szatni i zapytał:- Powiedz mi, tylko szczerze, co o tym wszystkim sądzisz?- Mów precyzyjniej.- No, o naszej wyprawie.Czy mamy szansę znalezć tę bazę, czy ktoś nas śledzi, jak to sięskończy?Myślałem przez chwilę, a potem odrzekłem:- Zmieniłem swoje zdanie o Greenie.Myślę, \e on działa w dobrej wierze i.chcę mu pomóc.Co nas czeka w głębi tajgi, trudno mi powiedzieć, ale ekspedycja wygląda na profesjonalniezorganizowaną, zespół te\ mamy silny.Mo\e nam się udać.A czy ktoś nas śledzi? - zapytałemretorycznie i opowiedziałem Jurkowi o złodziejach z pociągu.Nie słyszał tej historii i trochę gozaniepokoiła.- Mo\e to był przypadek? - próbowałem go pocieszyć.- Przypadek, nie przypadek, ale potwierdziłeś moje przypuszczenia, \e nie będzie łatwo.Zuzanna te\ jest pesymistycznie nastawiona, chocia\, jak widziałeś, próbuje nie dać tego po sobiepoznać.Ale ja wszystko widzę, znam ją nie od dziś.Mniej je, prawie ze mną nie rozmawia,najchętniej siedziałaby cały czas nad jeziorem i patrzyła w wodę.Dobrze, \e skorzystałem z tej sauny,bo te\ pewnie opadłyby mnie niewesołe myśli.Jej by te\ się to przydało.Słuchaj - rzekł, o\ywiającsię nagle - mam pewien pomysł.Sucha sauna, pariłka, witki [ Pobierz całość w formacie PDF ]