[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. On postanowił trwać w samotności. Tymczasem wiosna 1662 roku Marysieńka wyjechała do Francji, gdzie przez półtora roku daremnie wypatrywała Sobieskiego. W końcu powróciła do męża. W 1665 roku 38 letni Zamoyski zmarł na chorobę weneryczną i już nic nie stało na przeszkodzie połączenia się z Sobieskim. A on właśnie został marszałkiem koronnym. 6 tygodni po śmierci ordynata Zamoyskiego, 13 lub 14 maja, Celadon jak nazywała go Marysieńka w listach poślubił potajemnie swą Jutrzenkę. Oficjalne zaślubiny odbyły się rekordowo szybko, jak na okres żałoby, w którym pozostawała Maria Kazimiera. Już 5 lipca młodą parę połączył dozgonnym węzłem w kaplicy Zamku w Warszawie nuncjusz papieski Antonio Pignatelli, pózniejszy papież Innocenty XII. Duchowny z włoskim temperamentem rozgrzeszał widać gorącą krew szarmanckiego wojownika i pięknej Francuzeczki. Czyż nuncjusz, mógł wiedzieć wówczas, że ów 36 letni pan młody uratuje za 18 lat Europę przed zalewem pogaństwa? A 24 letnia pani młoda, tak lubiąca piękne stroje i klejnoty, umiejąca zniewalać swego małżonka urodą i wdziękiem, po 31 latach owdowiawszy powtórnie, skorzysta z jego zaproszenia i osiądzie w Rzymie? A jednak tak właśnie się stało. Gdy zabrakło koronowanego w 1676 roku małżonka, który z dojmującą tęsknotą za najwdzięczniejszym ciałeczkiem Marysieńki pisał do niej tak sławne dziś listy, Marysieńka przeniosła się nad Tybr. Może trudno w to uwierzyć, ale ta temperamentna kobieta, która w alkowie tak łaskawie obsypywała wdziękami swych mężów rodząc Zamoyskiemu trzy córki, a Janowi III Sobieskiemu 14 dzieci, była osobą szalenie pobożną. Nieodrodna córka doby Kontrreformacji, uważała za najważniejszą rzecz zapewnienie sobie zbawienia. Pobożność jej miała, więc walor praktyczności, była rodzajem targu coś za coś. Dlatego ta despotyczna, kapryśna, chciwa na pieniądze jak określali ja współcześni jej i pózniejsi historycy polscy, Wenus Triumfująca jak ochrzcił ją w biografii Tadeusz Boy %7łeleński, tak często chodziła do kościoła. Bywała na nabożeństwach rano lub wieczorem, czasem i rano i wieczorem. Chodziła, co roku na pasterkę. Zabierała do świątyni także dzieci, a zwłaszcza córkę. Szła z nimi w procesjach. Modliła się za zmarłych, obchodząc groby w świątyniach Warszawy w czasie świąt Wielkanocy. Jej pobożność objawiała się też w dziele miłosierdzia. Biedocie rozdawała postna jałmużnę. Przed Wielkanocą szyła ze swymi dworkami koszule dla biedoty. Ufundowała kościół i klasztor Sakramentek w stolicy jako wypełnienie ślubu uczynionego w krakowskiej świątyni Karmelitów w czasie pochodu Jana III na Wiedeń. Sprowadziła w 1687 roku do adoracji Najświętszego Sakramentu, benedyktynki z Francji. Często bywała w ich zakonie, miała w nim własne pokoje, jadała tam obiady, nocowała, a w czasie wielkich upałów w lipcu 1693 roku zażywała , co dnia u sakramentek wanny. W Marywilu, wzniesionym poza Starą Warszawą, w latach 1692 1695 zbudowała kaplicę Matki Boskiej Zwycięskiej, na pamiątkę wiedeńskiej wiktorii Jana III. Kiedy nie udało się jej zachować tronu dla siebie i nic tez nie wyszło z prób przekazania go jednemu z synów pierworodnemu Jakubowi czy ulubionemu Aleksandrowi, postanowiła, że zamieszka w Rzymie. Tylko w Watykanie mogła cieszyć się dalej poważaniem jako polska monarchini, wdowa po tym, który w wiedeńskiej wiktorii przywrócił Kościołowi bezpieczeństwo. Podjęła tą decyzję przypuszczalnie jeszcze w czasie sejmu konwokacyjnego. Wówczas to wszczęła w tajemnicy odpowiednie kroki nad Tybrem. Kiedy zaraz po Wielkanocy 1697 roku Marysieńka opuściła Warszawę, żegnał ją zjadliwy pamflet. Nieznany autor podkreślał, że królowa ulżyła swym wyjazdem Ojczyznie i duszy Jana III. A w usta zmarłego monarchy wkłada przestrogę, aby Marysieńka nie myślała już nigdy o Warszawie i nie oglądała się nawet za siebie, gdyż może ją spotkać los żony biblijnego Lota zamienionej w słup soli. Marysieńka pojechała do Gdańska, gdzie zatrzymała się do czasu wyboru nowego króla. O koronę ubiegali się jej syn Jakub, książę Conti, książę Lotaryngii Karol, książę Badenii Ludwik, książę neuburski, elektor Saksonii Fryderyk August oraz don Livio Odescalchi, bratanek papieża Innocentego XI błogosławionego. Don Livio wysłał swego posła Monte Cattiniego na gdański dwór Sobieskiej, by zdobyć jej poparcie w walce o tron. To właśnie on nakłaniał Marię Kazimierę, ażeby po przyjezdzie nad Tybr zamieszkała w pałacu don Livia. Propozycja zamieszkania w tym pięknym pałacu, położonym naprzeciw kościoła Zw. Apostołów, przypadła królowej do gustu. Przyjęła, więc zaproszenie Odescalchiego, zapewniając zarazem posłów, że udzieli mu poparcia, gdyby kandydatura Jakuba upadła. Kiedy Jakub wycofał się w przeddzień elekcji z walki o tron, popierała Włocha. Obrano jednak Sasa. Wtedy to Marysieńka powróciła do Warszawy. Dopiero wówczas odbył się pogrzeb Jana III Sobieskiego, w którym nie wzięła udziału, bo chorowała. W Wilanowie przyjęła Sasa a potem rewizytowała go w zamku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. On postanowił trwać w samotności. Tymczasem wiosna 1662 roku Marysieńka wyjechała do Francji, gdzie przez półtora roku daremnie wypatrywała Sobieskiego. W końcu powróciła do męża. W 1665 roku 38 letni Zamoyski zmarł na chorobę weneryczną i już nic nie stało na przeszkodzie połączenia się z Sobieskim. A on właśnie został marszałkiem koronnym. 6 tygodni po śmierci ordynata Zamoyskiego, 13 lub 14 maja, Celadon jak nazywała go Marysieńka w listach poślubił potajemnie swą Jutrzenkę. Oficjalne zaślubiny odbyły się rekordowo szybko, jak na okres żałoby, w którym pozostawała Maria Kazimiera. Już 5 lipca młodą parę połączył dozgonnym węzłem w kaplicy Zamku w Warszawie nuncjusz papieski Antonio Pignatelli, pózniejszy papież Innocenty XII. Duchowny z włoskim temperamentem rozgrzeszał widać gorącą krew szarmanckiego wojownika i pięknej Francuzeczki. Czyż nuncjusz, mógł wiedzieć wówczas, że ów 36 letni pan młody uratuje za 18 lat Europę przed zalewem pogaństwa? A 24 letnia pani młoda, tak lubiąca piękne stroje i klejnoty, umiejąca zniewalać swego małżonka urodą i wdziękiem, po 31 latach owdowiawszy powtórnie, skorzysta z jego zaproszenia i osiądzie w Rzymie? A jednak tak właśnie się stało. Gdy zabrakło koronowanego w 1676 roku małżonka, który z dojmującą tęsknotą za najwdzięczniejszym ciałeczkiem Marysieńki pisał do niej tak sławne dziś listy, Marysieńka przeniosła się nad Tybr. Może trudno w to uwierzyć, ale ta temperamentna kobieta, która w alkowie tak łaskawie obsypywała wdziękami swych mężów rodząc Zamoyskiemu trzy córki, a Janowi III Sobieskiemu 14 dzieci, była osobą szalenie pobożną. Nieodrodna córka doby Kontrreformacji, uważała za najważniejszą rzecz zapewnienie sobie zbawienia. Pobożność jej miała, więc walor praktyczności, była rodzajem targu coś za coś. Dlatego ta despotyczna, kapryśna, chciwa na pieniądze jak określali ja współcześni jej i pózniejsi historycy polscy, Wenus Triumfująca jak ochrzcił ją w biografii Tadeusz Boy %7łeleński, tak często chodziła do kościoła. Bywała na nabożeństwach rano lub wieczorem, czasem i rano i wieczorem. Chodziła, co roku na pasterkę. Zabierała do świątyni także dzieci, a zwłaszcza córkę. Szła z nimi w procesjach. Modliła się za zmarłych, obchodząc groby w świątyniach Warszawy w czasie świąt Wielkanocy. Jej pobożność objawiała się też w dziele miłosierdzia. Biedocie rozdawała postna jałmużnę. Przed Wielkanocą szyła ze swymi dworkami koszule dla biedoty. Ufundowała kościół i klasztor Sakramentek w stolicy jako wypełnienie ślubu uczynionego w krakowskiej świątyni Karmelitów w czasie pochodu Jana III na Wiedeń. Sprowadziła w 1687 roku do adoracji Najświętszego Sakramentu, benedyktynki z Francji. Często bywała w ich zakonie, miała w nim własne pokoje, jadała tam obiady, nocowała, a w czasie wielkich upałów w lipcu 1693 roku zażywała , co dnia u sakramentek wanny. W Marywilu, wzniesionym poza Starą Warszawą, w latach 1692 1695 zbudowała kaplicę Matki Boskiej Zwycięskiej, na pamiątkę wiedeńskiej wiktorii Jana III. Kiedy nie udało się jej zachować tronu dla siebie i nic tez nie wyszło z prób przekazania go jednemu z synów pierworodnemu Jakubowi czy ulubionemu Aleksandrowi, postanowiła, że zamieszka w Rzymie. Tylko w Watykanie mogła cieszyć się dalej poważaniem jako polska monarchini, wdowa po tym, który w wiedeńskiej wiktorii przywrócił Kościołowi bezpieczeństwo. Podjęła tą decyzję przypuszczalnie jeszcze w czasie sejmu konwokacyjnego. Wówczas to wszczęła w tajemnicy odpowiednie kroki nad Tybrem. Kiedy zaraz po Wielkanocy 1697 roku Marysieńka opuściła Warszawę, żegnał ją zjadliwy pamflet. Nieznany autor podkreślał, że królowa ulżyła swym wyjazdem Ojczyznie i duszy Jana III. A w usta zmarłego monarchy wkłada przestrogę, aby Marysieńka nie myślała już nigdy o Warszawie i nie oglądała się nawet za siebie, gdyż może ją spotkać los żony biblijnego Lota zamienionej w słup soli. Marysieńka pojechała do Gdańska, gdzie zatrzymała się do czasu wyboru nowego króla. O koronę ubiegali się jej syn Jakub, książę Conti, książę Lotaryngii Karol, książę Badenii Ludwik, książę neuburski, elektor Saksonii Fryderyk August oraz don Livio Odescalchi, bratanek papieża Innocentego XI błogosławionego. Don Livio wysłał swego posła Monte Cattiniego na gdański dwór Sobieskiej, by zdobyć jej poparcie w walce o tron. To właśnie on nakłaniał Marię Kazimierę, ażeby po przyjezdzie nad Tybr zamieszkała w pałacu don Livia. Propozycja zamieszkania w tym pięknym pałacu, położonym naprzeciw kościoła Zw. Apostołów, przypadła królowej do gustu. Przyjęła, więc zaproszenie Odescalchiego, zapewniając zarazem posłów, że udzieli mu poparcia, gdyby kandydatura Jakuba upadła. Kiedy Jakub wycofał się w przeddzień elekcji z walki o tron, popierała Włocha. Obrano jednak Sasa. Wtedy to Marysieńka powróciła do Warszawy. Dopiero wówczas odbył się pogrzeb Jana III Sobieskiego, w którym nie wzięła udziału, bo chorowała. W Wilanowie przyjęła Sasa a potem rewizytowała go w zamku [ Pobierz całość w formacie PDF ]