[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Okręt? Raczej kupa złomu.Ledwoutrzymuje się na wodzie.Ale szkoda, \e nie widział go pan dziesięć lat temu.Linieoceaniczne Maersk.Słyszał pan o nich? Chcieli wycofać go z eksploatacji i nie mogłemprzepuścić takiej okazji.Sęk w tym, \e chyba nabili mnie w butelkę.Musiałem tuwszystko ponaprawiać, a przede wszystkim odmalować.A przedtem zeskrobać z kadłubatonę rdzy.- Strzelił palcami i jak spod ziemi wyrosła za nimi piękna blond kelnerka zbutelką Chassagne-Montrachet w ręku.Nalewając im szampana, ledwo zwróciła naBrysona uwagę.Calacanis wzniósł kieliszek jak do toastu, puścił do niego oko ipowiedział: - Za wojenne łupy.- Zabrzęczało szkło.- Ta łajba potrafi rozwinąć niezłąprędkość, dwadzieścia pięć, nawet trzydzieści węzłów na godzinę, ale po\era dwieściepięćdziesiąt ton paliwa dziennie.Wy, Amerykanie, nazywacie to kosztami handlowymi,hę?- Jestem Kanadyjczykiem.- Zaniepokojony Bryson wzmógł czujność.Grek nie nale\ał doludzi, którzy mylą Amerykanów z Kanadyjczykami.- Ale wątpię, czy kupił ją pan z takimwyposa\eniem.- Ba! Było tu jak w lazarecie.- Calacanis powiódł wzrokiem po twarzach gości.- Tak toju\ jest, o wygody trzeba zadbać samemu.Jak rozumiem, reprezentuje pan kilkuafrykańskich klientów, prawda?Bryson, uosobienie taktu i dyskrecji, uśmiechnął się dwornie i odparł:- Reprezentuję kilku wielce ustosunkowanych i zdecydowanych kupców, sir Basil.Calacanis ponownie puścił do niego oko.- Afrykanie zawsze byli moimi najlepszymi klientami.Kongo, Angola, Erytrea.Nie madnia, \eby jakaś frakcja nie walczyła tam z inną frakcją, przy czym obie strony mająmnóstwo pieniędzy.Niech zgadnę: interesują pana karabiny AK-47 z podstawowymwyposa\eniem, amunicja, miny lądowe i granaty.Niewykluczone, \e granaty z napędemrakietowym te\.Karabiny wyborowe z noktowizorami.I ręczne wyrzutnie pociskówprzeciwpancernych.Trafiłem?Bryson wzruszył ramionami.- Pańskie kałasznikowy.Są oryginalne, rosyjskie?- Zapomnij pan o rosyjskich, to gówno warty szmelc.Moje są bułgarskie.- Aaaa.Widzę, \e rzeczywiście ma pan najlepszy towar.Calacanis uśmiechnął się z dumą.- Owszem, nie przeczę.AK-47 z bułgarskiego Arsenału są nie do pobicia.Uwa\a taknawet doktor Kałasznikow, sam Kałasznikow.Więc jak pan poznał Hansa-Friedricha?- Pomogłem mu zawrzeć kilka du\ych kontraktów z Arabią Saudyjską na dostawęczołgów Thyssena A.G.Fuchsa.Przedstawiłem go paru bogatym przyjaciołom z Zatoki, towszystko.Wracając do tematu.Tak, oczywiście.Jeśli chodzi o AK-47, całkowiciepolegam na pańskiej wiedzy i doświadczeniu.A pistolety maszynowe?- Nie ma lepszych od południowoafrykańskiego vektora CR21 kalibru 5,56.Znakomitabroń.Ten, kto u\ył go raz, nie będzie chciał strzelać z innego.Jest wyposa\ony wzintegrowany celownik optyczny, który zwiększa prawdopodobieństwo pierwszegotrafienia a\ o sześćdziesiąt procent.Nawet ślepiec z niego nie spudłuje.- Pociski z rdzeniem uranowym? Calacanis uniósł brwi.- Ciekawy wybór.Owszem, mógłbym je zdobyć.Dwa razy cię\sze od ołowiu, najlepszepociski przeciwpancerne, jakie istnieją.Nie oprze im się \aden pancerz.Tną najtwardsząstal jak rozgrzany nó\ masło.No i są radioaktywne.Pańscy klienci.Powiada pan, \e skądoni są? Z Rwandy czy z Konga?- Nie przypominam sobie, \ebym o tym mówił.Ta słowna gimnastyka coraz bardziej go wyczerpywała.Nerwy miał napięte do granicmo\liwości.To nie były negocjacje, to był gawot, skomplikowany taniec, podczas któregotańczący uwa\nie się nawzajem obserwują, czyhając na najmniejsze potknięcie partnera.W zachowaniu Calacanisa dostrzegł coś, co zdawało się sugerować, \e chytry Grek wieznacznie więcej, ni\ mówi.Uwierzył mu? Ot, tak po prostu? A jeśli sieć jego kontaktówzahaczyła o którąś z agencji wywiadowczych? A jeśli w ciągu pięciu lat, które upłynęły,odkąd przestał pracować w Dyrektoriacie, John T.Coleridge został zdekonspirowany?Jeśli jak zawsze przezorny - i mściwy - Ted Waller ujawnił, \e to tylko legenda,przykrywka, jedna z fałszywych to\samości Brysona?Zadzwonił maleńki telefon komórkowy le\ący przy talerzy Calacanisa.Ten podniósł go iwarknął:- Co jest? Tak, Chicky, ale on nie ma u nas kredytu.- Rozłączył się i poło\ył telefon nastole.- Moich klientów interesują równie\ stingery.- Jak wszystkich.To bardzo poszukiwany i chodliwy towar.Ostatnio wszyscy terroryści ipartyzanci chcą mieć przynajmniej jedną skrzynkęstingerów.Dzięki Stanom Zjednoczonym mo\na je kupić niemal wszędzie.KiedyśAmerykanie rozdawali je przyjaciołom jak cukierki.Pod koniec lat osiemdziesiątychtrafiły na irańskie kutry torpedowe w Zatoce i zestrzeliły kilka śmigłowców amerykańskiejmarynarki wojennej.Ci z Waszyngtonu znalezli się nagle w bardzo głupiej sytuacji, bomuszą je teraz odkupywać.Płacą sto tysięcy dolarów od sztuki, cztery razy więcej, ni\kosztowały.Oczywiście ja ich przebijam.Calacanis zamilkł i Bryson spostrzegł, \e po jego prawej stronie stoi blond kelnerka z tacą.Gdy Grek skinął głową, zaczęła nakładać mu na talerz zapierającego dech w piersi tatara zwymieszanego z czarnym kawiorem łososia.- Rozumiem, \e z nimi te\ robi pan interesy.- Mają.pokazne fundusze - odrzekł dyplomatycznie Calacanis.Bryson zni\ył głos.- W pewnych kręgach słyszy się ostatnio, \e coraz więcej kupują.śe pewne agencjerządowe, zwłaszcza tajne, te, których praktycznie nikt nie kontroluje, zawierają z panemcoraz więcej kontraktów.Chocia\ starał się mówić swobodnie i bez emocji, Calacanis natychmiast go przejrzał.Zerknął na niego i spytał:- Interesuje pana mój towar czy moi klienci? Bryson zdrętwiał.Dopiero teraz zdał sobiesprawę, \e przesadził, \e go nie docenił.Grek poło\ył ręce na stole, jakby miał zamiar wstać.- Zechce pan wybaczyć.Zaniedbuję pozostałych gości.- Pytam, bo mam powody - odparł Bryson konspiracyjnym szeptem.- Bo mo\na na tymdu\o zarobić.Grek obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Okręt? Raczej kupa złomu.Ledwoutrzymuje się na wodzie.Ale szkoda, \e nie widział go pan dziesięć lat temu.Linieoceaniczne Maersk.Słyszał pan o nich? Chcieli wycofać go z eksploatacji i nie mogłemprzepuścić takiej okazji.Sęk w tym, \e chyba nabili mnie w butelkę.Musiałem tuwszystko ponaprawiać, a przede wszystkim odmalować.A przedtem zeskrobać z kadłubatonę rdzy.- Strzelił palcami i jak spod ziemi wyrosła za nimi piękna blond kelnerka zbutelką Chassagne-Montrachet w ręku.Nalewając im szampana, ledwo zwróciła naBrysona uwagę.Calacanis wzniósł kieliszek jak do toastu, puścił do niego oko ipowiedział: - Za wojenne łupy.- Zabrzęczało szkło.- Ta łajba potrafi rozwinąć niezłąprędkość, dwadzieścia pięć, nawet trzydzieści węzłów na godzinę, ale po\era dwieściepięćdziesiąt ton paliwa dziennie.Wy, Amerykanie, nazywacie to kosztami handlowymi,hę?- Jestem Kanadyjczykiem.- Zaniepokojony Bryson wzmógł czujność.Grek nie nale\ał doludzi, którzy mylą Amerykanów z Kanadyjczykami.- Ale wątpię, czy kupił ją pan z takimwyposa\eniem.- Ba! Było tu jak w lazarecie.- Calacanis powiódł wzrokiem po twarzach gości.- Tak toju\ jest, o wygody trzeba zadbać samemu.Jak rozumiem, reprezentuje pan kilkuafrykańskich klientów, prawda?Bryson, uosobienie taktu i dyskrecji, uśmiechnął się dwornie i odparł:- Reprezentuję kilku wielce ustosunkowanych i zdecydowanych kupców, sir Basil.Calacanis ponownie puścił do niego oko.- Afrykanie zawsze byli moimi najlepszymi klientami.Kongo, Angola, Erytrea.Nie madnia, \eby jakaś frakcja nie walczyła tam z inną frakcją, przy czym obie strony mająmnóstwo pieniędzy.Niech zgadnę: interesują pana karabiny AK-47 z podstawowymwyposa\eniem, amunicja, miny lądowe i granaty.Niewykluczone, \e granaty z napędemrakietowym te\.Karabiny wyborowe z noktowizorami.I ręczne wyrzutnie pociskówprzeciwpancernych.Trafiłem?Bryson wzruszył ramionami.- Pańskie kałasznikowy.Są oryginalne, rosyjskie?- Zapomnij pan o rosyjskich, to gówno warty szmelc.Moje są bułgarskie.- Aaaa.Widzę, \e rzeczywiście ma pan najlepszy towar.Calacanis uśmiechnął się z dumą.- Owszem, nie przeczę.AK-47 z bułgarskiego Arsenału są nie do pobicia.Uwa\a taknawet doktor Kałasznikow, sam Kałasznikow.Więc jak pan poznał Hansa-Friedricha?- Pomogłem mu zawrzeć kilka du\ych kontraktów z Arabią Saudyjską na dostawęczołgów Thyssena A.G.Fuchsa.Przedstawiłem go paru bogatym przyjaciołom z Zatoki, towszystko.Wracając do tematu.Tak, oczywiście.Jeśli chodzi o AK-47, całkowiciepolegam na pańskiej wiedzy i doświadczeniu.A pistolety maszynowe?- Nie ma lepszych od południowoafrykańskiego vektora CR21 kalibru 5,56.Znakomitabroń.Ten, kto u\ył go raz, nie będzie chciał strzelać z innego.Jest wyposa\ony wzintegrowany celownik optyczny, który zwiększa prawdopodobieństwo pierwszegotrafienia a\ o sześćdziesiąt procent.Nawet ślepiec z niego nie spudłuje.- Pociski z rdzeniem uranowym? Calacanis uniósł brwi.- Ciekawy wybór.Owszem, mógłbym je zdobyć.Dwa razy cię\sze od ołowiu, najlepszepociski przeciwpancerne, jakie istnieją.Nie oprze im się \aden pancerz.Tną najtwardsząstal jak rozgrzany nó\ masło.No i są radioaktywne.Pańscy klienci.Powiada pan, \e skądoni są? Z Rwandy czy z Konga?- Nie przypominam sobie, \ebym o tym mówił.Ta słowna gimnastyka coraz bardziej go wyczerpywała.Nerwy miał napięte do granicmo\liwości.To nie były negocjacje, to był gawot, skomplikowany taniec, podczas któregotańczący uwa\nie się nawzajem obserwują, czyhając na najmniejsze potknięcie partnera.W zachowaniu Calacanisa dostrzegł coś, co zdawało się sugerować, \e chytry Grek wieznacznie więcej, ni\ mówi.Uwierzył mu? Ot, tak po prostu? A jeśli sieć jego kontaktówzahaczyła o którąś z agencji wywiadowczych? A jeśli w ciągu pięciu lat, które upłynęły,odkąd przestał pracować w Dyrektoriacie, John T.Coleridge został zdekonspirowany?Jeśli jak zawsze przezorny - i mściwy - Ted Waller ujawnił, \e to tylko legenda,przykrywka, jedna z fałszywych to\samości Brysona?Zadzwonił maleńki telefon komórkowy le\ący przy talerzy Calacanisa.Ten podniósł go iwarknął:- Co jest? Tak, Chicky, ale on nie ma u nas kredytu.- Rozłączył się i poło\ył telefon nastole.- Moich klientów interesują równie\ stingery.- Jak wszystkich.To bardzo poszukiwany i chodliwy towar.Ostatnio wszyscy terroryści ipartyzanci chcą mieć przynajmniej jedną skrzynkęstingerów.Dzięki Stanom Zjednoczonym mo\na je kupić niemal wszędzie.KiedyśAmerykanie rozdawali je przyjaciołom jak cukierki.Pod koniec lat osiemdziesiątychtrafiły na irańskie kutry torpedowe w Zatoce i zestrzeliły kilka śmigłowców amerykańskiejmarynarki wojennej.Ci z Waszyngtonu znalezli się nagle w bardzo głupiej sytuacji, bomuszą je teraz odkupywać.Płacą sto tysięcy dolarów od sztuki, cztery razy więcej, ni\kosztowały.Oczywiście ja ich przebijam.Calacanis zamilkł i Bryson spostrzegł, \e po jego prawej stronie stoi blond kelnerka z tacą.Gdy Grek skinął głową, zaczęła nakładać mu na talerz zapierającego dech w piersi tatara zwymieszanego z czarnym kawiorem łososia.- Rozumiem, \e z nimi te\ robi pan interesy.- Mają.pokazne fundusze - odrzekł dyplomatycznie Calacanis.Bryson zni\ył głos.- W pewnych kręgach słyszy się ostatnio, \e coraz więcej kupują.śe pewne agencjerządowe, zwłaszcza tajne, te, których praktycznie nikt nie kontroluje, zawierają z panemcoraz więcej kontraktów.Chocia\ starał się mówić swobodnie i bez emocji, Calacanis natychmiast go przejrzał.Zerknął na niego i spytał:- Interesuje pana mój towar czy moi klienci? Bryson zdrętwiał.Dopiero teraz zdał sobiesprawę, \e przesadził, \e go nie docenił.Grek poło\ył ręce na stole, jakby miał zamiar wstać.- Zechce pan wybaczyć.Zaniedbuję pozostałych gości.- Pytam, bo mam powody - odparł Bryson konspiracyjnym szeptem.- Bo mo\na na tymdu\o zarobić.Grek obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]