[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prze okrągłe okienko niewiele było widać, ale do środkawpadało dużo słońca i musiało jej to wystarczyć.Poza tym pomieszczenie było czyste ischludne, a wąskie łóżko wyglądało na miękkie i wygodne.Na środku pokoju piętrzyły siębagaże.Duncan wyjaśnił, że puste walizki powędrują do schowka.- Będziesz miała trochę więcej miejsca.- W porządku.To mi wystarczy - wzruszyła obojętnie ramionami.Właściwie było dużo lepiej, niż się spodziewała.%7ładnej pijackiej burdy za ścianą,normalnej atrakcji większości hoteli, w których zatrzymywała się do tej pory.Będzie więcmogła spać spokojnie, bez konieczności barykadowania drzwi.Innymi słowy, było całkiemniezle.Szybko zajrzała do miniaturowej łazienki i z przyjemnością odkryła, że jest czysta ipachnąca.Tak więc przez sześć najbliższych tygodni będzie panią tego królestwa, minia-turowego wprawdzie, ale należącego wyłącznie do niej.- Dobrze, wszystko gra - stwierdziła łaskawie.- A co z moją kanapką?- Zaraz przyślę tu kogoś z jedzeniem.- Spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że jestjuż mocno spózniony.- Masz mniej więcej godzinę, żeby odsapnąć i rozpakować rzeczy.Powiem ludziom, żeby przygotowali wszystko do próby dzwięku.Musisz wyrobić się doczwartej, bo potem zaczynamy wpuszczać pasażerów.I nie spóznij się na występ.- Nie martw się, kotku.Będę punktualnie.Kołysząc leniwie szczupłymi biodrami,podeszła do otwartych drzwi i oparta się o framugę, dając mu w ten sposób do zrozumienia,żeby się zabierał.Kiedy spojrzał na nią, unosząc swoim zwyczajem lewą brew, uśmiechnęłasię trochę dwuznacznie i powiedziała:- Będę potrzebowała parę butelek wody mineralnej.Tylko żadnych bąbelków aniinnych kolorowych świństw.Najzwyklejsza woda bez gazu.- Coś jeszcze?- To się okaże.Na razie to wszystko.- Wyciągnęła dłoń i dotknęła palcem guzika jegokoszuli.- Dzięki za wycieczkę.- Polecam się na przyszłość - rzucił na odchodnym.Pomyślał sobie, że jeśli jegogwiazda ma ochotę na damsko - męskie gierki, trafiła na odpowiedniego partnera.Miał już pójść na górę, gdy coś go podkusiło, żeby się odwrócić.Wciąż stała wotwartych drzwiach, więc podszedł do niej, wziął ją pod brodę i uniósł jej twarz tak, żemusiała spojrzeć mu z bliska prosto w oczy.- Niewiele jeszcze widziałaś.kotku! - powiedział z ironicznym uśmiechem.ROZDZIAA DRUGINie było nic piękniejszego niż czarna, rozgwieżdżona noc nad Missisipi.Duncan lubiłzwłaszcza chwilę, gdy zaczynał zapadać zmrok.Nadejście nocy oznaczało wytchnienie odniemiłosiernych lipcowych upałów, przynosiło kojące powiewy świeżej bryzy.Uwielbiał staćwtedy na górnym pokładzie i patrzeć na szeroko rozlane wody wielkiej rzeki.Czuł, jakprzenika go bijąca od niej potęga.Zaczynało ogarniać go podniecenie i czekał niecierpliwiena to, co ma się stać.Noc oznaczała jedno - czas wkroczyć do akcji.Wszyscy pasażerowie zjawili się już na statku.Jak zwykle, gdy zaczynał się nowyrejs, na pokładach przez co najmniej dwie godziny panowało ożywienie.Załoga uwijała sięjak w ukropie, prowadząc gości do kajut, roznosząc bagaże i załatwiając masęnajróżniejszych spraw.Potem nastała krótka chwila spokoju, poprzedzająca rozpoczęcieuroczystej kolacji.Kiedy wszyscy zebrali się w głównym holu, gdzie w przyjemnym chłodzieserwowano drinki, Duncan powitał swoich gości i życzył im, aby rejs spełnił wszystkieoczekiwania.Obiecał, że dołoży wszelkich starań, by pasażerowie odczuli niezapomnianyklimat parowca kursującego po królewskiej rzece.Wodził przy tym bystrym wzrokiem pobarwnym, rozbawionym towarzystwie, wyłuskując z tłumu tych, którzy zapewnialinajwiększe zyski.Nałogowi gracze, którzy wierzyli, że tym razem fortuna na pewno się do nichuśmiechnie, mieli rozgorączkowany wzrok i spocone czoła.Palce zaciśnięte na kieliszkachdrżały nerwowo, a rozbiegane oczy zerkały co chwila ciekawie w stronę sali, gdzie królowałaruletka, stoły do gry w karty i jednoręczni bandyci, migający kolorowym światłem.Po toaścieza udany początek rejsu Duncan życzył wszystkim wesołej zabawy i rozbicia banku.Gdy zaśgoście zaczęli rozchodzić się do baru i kasyna, poczuł przyjemne mrowienie w plecach -znak, że zaczyna się nowa przygoda.Siedział w tym biznesie od dziecka, a mimo to uchronił się przed zabójczą rutyną.Większą część życia spędził w niezliczonych hotelach i pensjonatach eleganckichmiejscowości uzdrowiskowych.Tam uczył się zawodu, obserwując swoich rodziców i ichznajomych.Szybko odkrył w sobie upodobanie i zdolności potrzebne do prowadzenia kasyna,jednak nie czuł się dobrze, przebywając w jednym miejscu.Do pełni szczęścia, prócz gry i ry-zyka, potrzebny był mu ciągły ruch, dający poczucie niezależności i swobody.Zmianamiejsca gwarantowała, że nie będzie się nudził.Matka Duncana często żartowała, że jej syn urodził się o sto lat za pózno.Był wproststworzony do włóczęgi po rzece, podobnie jak legendami bohaterowie Południa.Czaspokazał, że nigdy nie jest za pózno, by zrealizować marzenia i robić to, do czego ma siępowołanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Prze okrągłe okienko niewiele było widać, ale do środkawpadało dużo słońca i musiało jej to wystarczyć.Poza tym pomieszczenie było czyste ischludne, a wąskie łóżko wyglądało na miękkie i wygodne.Na środku pokoju piętrzyły siębagaże.Duncan wyjaśnił, że puste walizki powędrują do schowka.- Będziesz miała trochę więcej miejsca.- W porządku.To mi wystarczy - wzruszyła obojętnie ramionami.Właściwie było dużo lepiej, niż się spodziewała.%7ładnej pijackiej burdy za ścianą,normalnej atrakcji większości hoteli, w których zatrzymywała się do tej pory.Będzie więcmogła spać spokojnie, bez konieczności barykadowania drzwi.Innymi słowy, było całkiemniezle.Szybko zajrzała do miniaturowej łazienki i z przyjemnością odkryła, że jest czysta ipachnąca.Tak więc przez sześć najbliższych tygodni będzie panią tego królestwa, minia-turowego wprawdzie, ale należącego wyłącznie do niej.- Dobrze, wszystko gra - stwierdziła łaskawie.- A co z moją kanapką?- Zaraz przyślę tu kogoś z jedzeniem.- Spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że jestjuż mocno spózniony.- Masz mniej więcej godzinę, żeby odsapnąć i rozpakować rzeczy.Powiem ludziom, żeby przygotowali wszystko do próby dzwięku.Musisz wyrobić się doczwartej, bo potem zaczynamy wpuszczać pasażerów.I nie spóznij się na występ.- Nie martw się, kotku.Będę punktualnie.Kołysząc leniwie szczupłymi biodrami,podeszła do otwartych drzwi i oparta się o framugę, dając mu w ten sposób do zrozumienia,żeby się zabierał.Kiedy spojrzał na nią, unosząc swoim zwyczajem lewą brew, uśmiechnęłasię trochę dwuznacznie i powiedziała:- Będę potrzebowała parę butelek wody mineralnej.Tylko żadnych bąbelków aniinnych kolorowych świństw.Najzwyklejsza woda bez gazu.- Coś jeszcze?- To się okaże.Na razie to wszystko.- Wyciągnęła dłoń i dotknęła palcem guzika jegokoszuli.- Dzięki za wycieczkę.- Polecam się na przyszłość - rzucił na odchodnym.Pomyślał sobie, że jeśli jegogwiazda ma ochotę na damsko - męskie gierki, trafiła na odpowiedniego partnera.Miał już pójść na górę, gdy coś go podkusiło, żeby się odwrócić.Wciąż stała wotwartych drzwiach, więc podszedł do niej, wziął ją pod brodę i uniósł jej twarz tak, żemusiała spojrzeć mu z bliska prosto w oczy.- Niewiele jeszcze widziałaś.kotku! - powiedział z ironicznym uśmiechem.ROZDZIAA DRUGINie było nic piękniejszego niż czarna, rozgwieżdżona noc nad Missisipi.Duncan lubiłzwłaszcza chwilę, gdy zaczynał zapadać zmrok.Nadejście nocy oznaczało wytchnienie odniemiłosiernych lipcowych upałów, przynosiło kojące powiewy świeżej bryzy.Uwielbiał staćwtedy na górnym pokładzie i patrzeć na szeroko rozlane wody wielkiej rzeki.Czuł, jakprzenika go bijąca od niej potęga.Zaczynało ogarniać go podniecenie i czekał niecierpliwiena to, co ma się stać.Noc oznaczała jedno - czas wkroczyć do akcji.Wszyscy pasażerowie zjawili się już na statku.Jak zwykle, gdy zaczynał się nowyrejs, na pokładach przez co najmniej dwie godziny panowało ożywienie.Załoga uwijała sięjak w ukropie, prowadząc gości do kajut, roznosząc bagaże i załatwiając masęnajróżniejszych spraw.Potem nastała krótka chwila spokoju, poprzedzająca rozpoczęcieuroczystej kolacji.Kiedy wszyscy zebrali się w głównym holu, gdzie w przyjemnym chłodzieserwowano drinki, Duncan powitał swoich gości i życzył im, aby rejs spełnił wszystkieoczekiwania.Obiecał, że dołoży wszelkich starań, by pasażerowie odczuli niezapomnianyklimat parowca kursującego po królewskiej rzece.Wodził przy tym bystrym wzrokiem pobarwnym, rozbawionym towarzystwie, wyłuskując z tłumu tych, którzy zapewnialinajwiększe zyski.Nałogowi gracze, którzy wierzyli, że tym razem fortuna na pewno się do nichuśmiechnie, mieli rozgorączkowany wzrok i spocone czoła.Palce zaciśnięte na kieliszkachdrżały nerwowo, a rozbiegane oczy zerkały co chwila ciekawie w stronę sali, gdzie królowałaruletka, stoły do gry w karty i jednoręczni bandyci, migający kolorowym światłem.Po toaścieza udany początek rejsu Duncan życzył wszystkim wesołej zabawy i rozbicia banku.Gdy zaśgoście zaczęli rozchodzić się do baru i kasyna, poczuł przyjemne mrowienie w plecach -znak, że zaczyna się nowa przygoda.Siedział w tym biznesie od dziecka, a mimo to uchronił się przed zabójczą rutyną.Większą część życia spędził w niezliczonych hotelach i pensjonatach eleganckichmiejscowości uzdrowiskowych.Tam uczył się zawodu, obserwując swoich rodziców i ichznajomych.Szybko odkrył w sobie upodobanie i zdolności potrzebne do prowadzenia kasyna,jednak nie czuł się dobrze, przebywając w jednym miejscu.Do pełni szczęścia, prócz gry i ry-zyka, potrzebny był mu ciągły ruch, dający poczucie niezależności i swobody.Zmianamiejsca gwarantowała, że nie będzie się nudził.Matka Duncana często żartowała, że jej syn urodził się o sto lat za pózno.Był wproststworzony do włóczęgi po rzece, podobnie jak legendami bohaterowie Południa.Czaspokazał, że nigdy nie jest za pózno, by zrealizować marzenia i robić to, do czego ma siępowołanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]