[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie jest śmieszne, Olivio.- Ojciec nie wydawał się rozbawiony jejżartem.- Jeśli chcesz odpocząć, połóż się na sofie w moim gabinecie.Jerryobudzi cię o piątej.- Dzięki, łaskawco - mruknęła, biorąc żakiet.- Na pewno świetnie sięwyśpię w twoim spokojnym gabinecie, gdzie nigdy nie dzwonią telefony.Przeszła do gabinetu ojca i ciężko oparła się o drzwi.Niełatwo będzietu odpocząć.Pokój, chociaż miły i elegancko urządzony, zaśmiecony byłdokumentami, których nie zdążyła uprzątnąć sekretarka.Zgasiła górneświatło, zostawiając tylko lampkę przy sofie, i zrzuciła buty.Raz jeszczerozejrzała się sennym wzrokiem po gabinecie, kiedy coś przykuło jej uwagę.Na stoliku leżała wczorajsza gazeta, a zdjęcie na pierwszej stronieprzyspieszyło bicie jej serca.Drżącą ręką sięgnęła po nią.Czy to możliwe?Rozpoznałaby tę twarz wszędzie.Wzruszona wpatrywała się w zdjęcie iczuła, jak łzy napływają jej do oczu.Zack uśmiechał się z zakłopotaniem i machał ręką, stojąc na tleniewielkiego odrzutowca.Z boku widać było pielęgniarzy, którzy prowadząwózek z dzieckiem w stronę stojącej nieopodal karetki.143RSBohaterska wyprawa założyciela fundacji Skrzydła, Zachary'egoMerita - czytała entuzjastyczny artykuł.-Zakończona właśnie misja okazałasię kolejnym sukcesem! Dzięki odwadze i ofiarności pana Merita i jegooddanej załogi, ciężko chory pięcioletni Jose Galon został przewieziony zArgentyny do Los Angeles, gdzie przejdzie skomplikowaną operację.Nie mogła czytać dalej.Z trudem powstrzymywała łzy.Ogarniało jąpoczucie coraz większego opuszczenia.Opadła na kanapę i niewidzącymwzrokiem wpatrywała się w sufit.Nie pierwszy raz natknęła się w prasie na notatkę o Zacku i jegofundacji.Ale pierwszy raz Zack przyleciał do Los Angeles.Często marzyła,że nagle zjawi się tutaj, wejdzie do sztabu jej ojca, ona podniesieroztargnione spojrzenie znad kartek z przemówieniem i.Objęła się ciasnoramionami.Jaka jest naiwna.- Och, Zack.- zapłakała bezradnie.- Nie masz nawet pojęcia, jakmarzę o tym, żeby podnieść kiedyś słuchawkę i usłyszeć twoje cześć".144RSROZDZIAA PITNASTYMarzecZack unikał Los Angeles jak ognia.Ostatni raz był tu miesiąc temu,kiedy przywiózł małego Jose.Z trudem powstrzymał się wtedy, żeby nieszukać Olivii.Wiedział, że ich spotkanie nie miałoby żadnego sensu.Zpewnością była bardzo zajęta pracą w biurze swojego ojca i to było jejprawdziwe życie.Na szczęście musiał szybko lecieć do Anchorage i touratowało jego dumę, a co ważniejsze, życie małej dziewczynki.Ale dziś przyleciał tu znowu.Wszystkie inne samoloty były w akcji inie mógł uniknąć tej podróży.Cóż, w końcu to tylko jedna przeklęta noc wtym mieście.Jakoś będzie musiał sobie z tym poradzić.Przeciągnął się leniwie.Był zmęczony, ale to, co robił, dawało muwiele satysfakcji.Czasami tylko czuł się nieco samotny, ale zwykłe niepozwalał sobie na myślenie o tym.Ziewnął przeciągle i powlókł się pod prysznic.Gorąca woda rozluzniłanapięte mięśnie, powoli się relaksował i starał się zapomnieć, że jest takblisko jedynej kobiety, której nie mógł wyrzucić ze swojego serca.Wyszedł z łazienki i owinął się ręcznikiem.Postanowił zadzwonić dodomu.Mimi już od tygodnia czekała na poród i Zack miał przeczucie, żewłaśnie dzisiaj nadejdzie ta wielka chwila.Ku swemu zaskoczeniuzauważył, że jest zdenerwowany prawie tak bardzo jak Marc.Zaczynałdoceniać czas spędzony wspólnie z rodziną.Jeszcze rok temu nieuwierzyłby, że stosunki z ojcem ułożą się tak wspaniale.A to wszystkodzięki spadochronowi, który nie chciał się otworzyć i kobiecie, której nigdynie będzie miał.145RSTłumiąc wspomnienia, podszedł do telefonu i wykręcił numer.Czekając na połączenie, spoglądał na nocną panoramę Los Angeles.LubiłKalifornię.Może powinien założyć tutaj kwaterę główną?- Nie - powiedział głośno do siebie.- Myśl realnie, człowieku.Czynaprawdę chcesz wchodzić pomiędzy nią a Zliskiego Jerry'ego?- Słucham? - odezwał się w słuchawce głos Marca.- Cześć, Marc, tu Zack.Mamy dziecko?- Ja mam - powiedział z naciskiem Marc.- Ty masz bratanicę.KellyMarie urodziła się dwie godziny temu, waży trzy i pół kilo i jest ślicznąblondynką.- Jest więc podobna do Mimi, kamień spadł mi z serca- westchnął Zack z przesadną ulgą.- Ja też cię kocham, braciszku - zaśmiał się Marc.- Jak minęła podróż?- Bardzo dobrze.Operacja już się skończyła i mała Jenny czuje sięcoraz lepiej.- To świetnie, więc ty też masz powód do świętowania.- Na to wygląda.Pukanie do drzwi przypomniało Zackowi, że zamawiał posiłek dopokoju.- Proszę wejść - powiedział, nie odwracając się.- Jedzenie proszęzostawić na stole.Napiwek jest dla pana.- Kolacyjka? - zapytał Marc.- Tak, trochę zgłodniałem.Ucałuj swoje dziewczyny, niedługo sam tozrobię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- To nie jest śmieszne, Olivio.- Ojciec nie wydawał się rozbawiony jejżartem.- Jeśli chcesz odpocząć, połóż się na sofie w moim gabinecie.Jerryobudzi cię o piątej.- Dzięki, łaskawco - mruknęła, biorąc żakiet.- Na pewno świetnie sięwyśpię w twoim spokojnym gabinecie, gdzie nigdy nie dzwonią telefony.Przeszła do gabinetu ojca i ciężko oparła się o drzwi.Niełatwo będzietu odpocząć.Pokój, chociaż miły i elegancko urządzony, zaśmiecony byłdokumentami, których nie zdążyła uprzątnąć sekretarka.Zgasiła górneświatło, zostawiając tylko lampkę przy sofie, i zrzuciła buty.Raz jeszczerozejrzała się sennym wzrokiem po gabinecie, kiedy coś przykuło jej uwagę.Na stoliku leżała wczorajsza gazeta, a zdjęcie na pierwszej stronieprzyspieszyło bicie jej serca.Drżącą ręką sięgnęła po nią.Czy to możliwe?Rozpoznałaby tę twarz wszędzie.Wzruszona wpatrywała się w zdjęcie iczuła, jak łzy napływają jej do oczu.Zack uśmiechał się z zakłopotaniem i machał ręką, stojąc na tleniewielkiego odrzutowca.Z boku widać było pielęgniarzy, którzy prowadząwózek z dzieckiem w stronę stojącej nieopodal karetki.143RSBohaterska wyprawa założyciela fundacji Skrzydła, Zachary'egoMerita - czytała entuzjastyczny artykuł.-Zakończona właśnie misja okazałasię kolejnym sukcesem! Dzięki odwadze i ofiarności pana Merita i jegooddanej załogi, ciężko chory pięcioletni Jose Galon został przewieziony zArgentyny do Los Angeles, gdzie przejdzie skomplikowaną operację.Nie mogła czytać dalej.Z trudem powstrzymywała łzy.Ogarniało jąpoczucie coraz większego opuszczenia.Opadła na kanapę i niewidzącymwzrokiem wpatrywała się w sufit.Nie pierwszy raz natknęła się w prasie na notatkę o Zacku i jegofundacji.Ale pierwszy raz Zack przyleciał do Los Angeles.Często marzyła,że nagle zjawi się tutaj, wejdzie do sztabu jej ojca, ona podniesieroztargnione spojrzenie znad kartek z przemówieniem i.Objęła się ciasnoramionami.Jaka jest naiwna.- Och, Zack.- zapłakała bezradnie.- Nie masz nawet pojęcia, jakmarzę o tym, żeby podnieść kiedyś słuchawkę i usłyszeć twoje cześć".144RSROZDZIAA PITNASTYMarzecZack unikał Los Angeles jak ognia.Ostatni raz był tu miesiąc temu,kiedy przywiózł małego Jose.Z trudem powstrzymał się wtedy, żeby nieszukać Olivii.Wiedział, że ich spotkanie nie miałoby żadnego sensu.Zpewnością była bardzo zajęta pracą w biurze swojego ojca i to było jejprawdziwe życie.Na szczęście musiał szybko lecieć do Anchorage i touratowało jego dumę, a co ważniejsze, życie małej dziewczynki.Ale dziś przyleciał tu znowu.Wszystkie inne samoloty były w akcji inie mógł uniknąć tej podróży.Cóż, w końcu to tylko jedna przeklęta noc wtym mieście.Jakoś będzie musiał sobie z tym poradzić.Przeciągnął się leniwie.Był zmęczony, ale to, co robił, dawało muwiele satysfakcji.Czasami tylko czuł się nieco samotny, ale zwykłe niepozwalał sobie na myślenie o tym.Ziewnął przeciągle i powlókł się pod prysznic.Gorąca woda rozluzniłanapięte mięśnie, powoli się relaksował i starał się zapomnieć, że jest takblisko jedynej kobiety, której nie mógł wyrzucić ze swojego serca.Wyszedł z łazienki i owinął się ręcznikiem.Postanowił zadzwonić dodomu.Mimi już od tygodnia czekała na poród i Zack miał przeczucie, żewłaśnie dzisiaj nadejdzie ta wielka chwila.Ku swemu zaskoczeniuzauważył, że jest zdenerwowany prawie tak bardzo jak Marc.Zaczynałdoceniać czas spędzony wspólnie z rodziną.Jeszcze rok temu nieuwierzyłby, że stosunki z ojcem ułożą się tak wspaniale.A to wszystkodzięki spadochronowi, który nie chciał się otworzyć i kobiecie, której nigdynie będzie miał.145RSTłumiąc wspomnienia, podszedł do telefonu i wykręcił numer.Czekając na połączenie, spoglądał na nocną panoramę Los Angeles.LubiłKalifornię.Może powinien założyć tutaj kwaterę główną?- Nie - powiedział głośno do siebie.- Myśl realnie, człowieku.Czynaprawdę chcesz wchodzić pomiędzy nią a Zliskiego Jerry'ego?- Słucham? - odezwał się w słuchawce głos Marca.- Cześć, Marc, tu Zack.Mamy dziecko?- Ja mam - powiedział z naciskiem Marc.- Ty masz bratanicę.KellyMarie urodziła się dwie godziny temu, waży trzy i pół kilo i jest ślicznąblondynką.- Jest więc podobna do Mimi, kamień spadł mi z serca- westchnął Zack z przesadną ulgą.- Ja też cię kocham, braciszku - zaśmiał się Marc.- Jak minęła podróż?- Bardzo dobrze.Operacja już się skończyła i mała Jenny czuje sięcoraz lepiej.- To świetnie, więc ty też masz powód do świętowania.- Na to wygląda.Pukanie do drzwi przypomniało Zackowi, że zamawiał posiłek dopokoju.- Proszę wejść - powiedział, nie odwracając się.- Jedzenie proszęzostawić na stole.Napiwek jest dla pana.- Kolacyjka? - zapytał Marc.- Tak, trochę zgłodniałem.Ucałuj swoje dziewczyny, niedługo sam tozrobię [ Pobierz całość w formacie PDF ]