[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich ciała dotykały się prowokacyjnie, ramionawznieśli wysoko ponad głowy, ich palce trzaskały kastanietami, stopyuderzały rytmicznie o ubitą, suchą ziemię.Nikt nie musiał mówić Amy, że przystojnym, wysokim tancerzembył Luiz Quintano.Wbiła wzrok w tańczącą parę, doświadczająctakiego samego ukłucia zazdrości, jak w dniu, kiedy zobaczyła Luizaodprowadzającego do La Posada jej przyjaciółkę, Dianę Clayton.Odwróciła się szybko, powtarzając sobie, że nie obchodzi ją, corobi Luiz Quintano, z kim tańczy.Z kim się kocha.Weszła do pokoju, ale pod powiekami pozostał obraz pięknejtancerki w czerwonej sukni, przyciskającej pełny biust do piersi Luiza.Powietrze w sypialni zdawało się ją dusić.Amy poczułanieprzyjemne gorąco.Długa, biała koszula przylgnęła do lepkiejskóry.Popędziła do garderoby, powtarzając sobie, że musi odetchnąćświeżym powietrzem i że na pewno nie stanie się nic złego, jeślizejdzie na dół, na parę króciutkich minut.Zerwała z siebie koszulę, rzuciła ją tam, gdzie stała i szybkozałożyła świeży bawełniany kaftanik i jakieś pantalony.Zciągnęła zwieszaka ciężką halkę z falbanami i zdecydowanie potrząsnęła głową.Było o wiele za gorąco na halki i bawełniane pończochy.Zresztą,wychodzi tylko na pięć, dziesięć minut, a potem zaraz wróci do łóżka.Wybrała zatem białą, meksykańską bluzkę z niebieskim haftemwokół szyi i marszczonymi rękawami.Na nią nałożyła szerokąspódnicę z bawełny w biało - niebieskie kwiaty, wykrzywiła się dolustra i chwyciła szeroką, długą szarfę ze szkarłatnego jedwabiu,wiążąc ją wokół smukłej talii.Wsunęła bose stopy w miękkiepantofelki z kozlęcej skóry, niecierpliwie przeciągnęła grzebieniem podługich, jasnych włosach i wybiegła z pokoju.Usiłowała zachowywać się tak, jakby nic się nie stało, ale kiedypojawiła się na zabawie, El Capitan dostrzegł ją natychmiast.Niepodszedł jednak.Amy poczuła się niepotrzebna.%7łałowała, że w ogóletu przyszła.Cierpiała.Po kilku okropnych chwilach, z twarzą czerwoną ze wstydu izakłopotania, odwróciła się, żeby odejść.Gdy przeciskała się przeztłum, ktoś nagle chwycił ją za ramię.Długie, ciemne palce El Capitana przesunęły się ku przegubowijej ręki, przytrzymując Amy na miejscu.- Zostaw mnie - odezwała się spokojnie i wyniośle.- Zatańcz ze mną, pani Parnell - odparł swobodnie.- Nie.Nie mogę.Jest.już pózno - urwała bez przekonania.Biała koszula przesiąknęła potem i lepiła się do jego piersi iramion.Całość była niepokojąco pociągająca.Ciemna, piękna twarzlśniła w blasku ognia.Pochylił się nad nią.Jego oddech niósł zapach trunku, co wcalenie było przykre.- Jeden taniec - zaproponował.- Potem pójdziesz.Wziął ją w ramiona, gdy muzyka zaczęła grać tęskną hiszpańskąpieśń o miłości.Amy jednak nie zgodziła się położyć mu ręki naramieniu.Stała sztywno w jego objęciach, nie chcąc robić sceny, alejedynie dać mu do zrozumienia, że taniec z nim jest ostatnią rzeczą naziemi, jakiej teraz pragnie.Luiz uśmiechnął się lekko na widok jej daremnych próbzachowania zimnej krwi.Powoli przyciągnął ją bliżej i mocno objął wtalii.Wiedział, że nie może mu się oprzeć tak samo jak on jej.Kiedy miękkie ciało Amy przylgnęło do jego ciała, przymknąłoczy i odetchnął głęboko zapachem unoszącym się z jejuperfumowanych włosów.Czuł się doskonale, a jeśli z Amy byłoinaczej, cóż, to tylko jej zmartwienie.Piękna kobieta w jego ramionach wyglądała jak anioł z tymidługimi, jasnymi włosami, przejrzystymi niebieskimi oczami igiętkim, smukłym ciałem.Niestety wiedział, że była małą, paskudnąoszustką.Poważana młoda wdowa na pewno nie była ani skromna, aniuczciwa.W jego ramionach stawała się ognistą, wrażliwą kochanką.Nieważne, że była przy tym kłamczuchą i oszustką.Będzie drzazgą wsercu innego mężczyzny, nie jego.Dawała mu to, czego od niejzażądał.A dzisiaj da mu to chętnie i z własnej woli.Rozpoczął powolne, zmysłowe ruchy taneczne.Amy nie miaławyboru, musiała dostosować się do jego kroku, ale pozwoliła, by jejlewe ramię bezwładnie zwisało z boku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ich ciała dotykały się prowokacyjnie, ramionawznieśli wysoko ponad głowy, ich palce trzaskały kastanietami, stopyuderzały rytmicznie o ubitą, suchą ziemię.Nikt nie musiał mówić Amy, że przystojnym, wysokim tancerzembył Luiz Quintano.Wbiła wzrok w tańczącą parę, doświadczająctakiego samego ukłucia zazdrości, jak w dniu, kiedy zobaczyła Luizaodprowadzającego do La Posada jej przyjaciółkę, Dianę Clayton.Odwróciła się szybko, powtarzając sobie, że nie obchodzi ją, corobi Luiz Quintano, z kim tańczy.Z kim się kocha.Weszła do pokoju, ale pod powiekami pozostał obraz pięknejtancerki w czerwonej sukni, przyciskającej pełny biust do piersi Luiza.Powietrze w sypialni zdawało się ją dusić.Amy poczułanieprzyjemne gorąco.Długa, biała koszula przylgnęła do lepkiejskóry.Popędziła do garderoby, powtarzając sobie, że musi odetchnąćświeżym powietrzem i że na pewno nie stanie się nic złego, jeślizejdzie na dół, na parę króciutkich minut.Zerwała z siebie koszulę, rzuciła ją tam, gdzie stała i szybkozałożyła świeży bawełniany kaftanik i jakieś pantalony.Zciągnęła zwieszaka ciężką halkę z falbanami i zdecydowanie potrząsnęła głową.Było o wiele za gorąco na halki i bawełniane pończochy.Zresztą,wychodzi tylko na pięć, dziesięć minut, a potem zaraz wróci do łóżka.Wybrała zatem białą, meksykańską bluzkę z niebieskim haftemwokół szyi i marszczonymi rękawami.Na nią nałożyła szerokąspódnicę z bawełny w biało - niebieskie kwiaty, wykrzywiła się dolustra i chwyciła szeroką, długą szarfę ze szkarłatnego jedwabiu,wiążąc ją wokół smukłej talii.Wsunęła bose stopy w miękkiepantofelki z kozlęcej skóry, niecierpliwie przeciągnęła grzebieniem podługich, jasnych włosach i wybiegła z pokoju.Usiłowała zachowywać się tak, jakby nic się nie stało, ale kiedypojawiła się na zabawie, El Capitan dostrzegł ją natychmiast.Niepodszedł jednak.Amy poczuła się niepotrzebna.%7łałowała, że w ogóletu przyszła.Cierpiała.Po kilku okropnych chwilach, z twarzą czerwoną ze wstydu izakłopotania, odwróciła się, żeby odejść.Gdy przeciskała się przeztłum, ktoś nagle chwycił ją za ramię.Długie, ciemne palce El Capitana przesunęły się ku przegubowijej ręki, przytrzymując Amy na miejscu.- Zostaw mnie - odezwała się spokojnie i wyniośle.- Zatańcz ze mną, pani Parnell - odparł swobodnie.- Nie.Nie mogę.Jest.już pózno - urwała bez przekonania.Biała koszula przesiąknęła potem i lepiła się do jego piersi iramion.Całość była niepokojąco pociągająca.Ciemna, piękna twarzlśniła w blasku ognia.Pochylił się nad nią.Jego oddech niósł zapach trunku, co wcalenie było przykre.- Jeden taniec - zaproponował.- Potem pójdziesz.Wziął ją w ramiona, gdy muzyka zaczęła grać tęskną hiszpańskąpieśń o miłości.Amy jednak nie zgodziła się położyć mu ręki naramieniu.Stała sztywno w jego objęciach, nie chcąc robić sceny, alejedynie dać mu do zrozumienia, że taniec z nim jest ostatnią rzeczą naziemi, jakiej teraz pragnie.Luiz uśmiechnął się lekko na widok jej daremnych próbzachowania zimnej krwi.Powoli przyciągnął ją bliżej i mocno objął wtalii.Wiedział, że nie może mu się oprzeć tak samo jak on jej.Kiedy miękkie ciało Amy przylgnęło do jego ciała, przymknąłoczy i odetchnął głęboko zapachem unoszącym się z jejuperfumowanych włosów.Czuł się doskonale, a jeśli z Amy byłoinaczej, cóż, to tylko jej zmartwienie.Piękna kobieta w jego ramionach wyglądała jak anioł z tymidługimi, jasnymi włosami, przejrzystymi niebieskimi oczami igiętkim, smukłym ciałem.Niestety wiedział, że była małą, paskudnąoszustką.Poważana młoda wdowa na pewno nie była ani skromna, aniuczciwa.W jego ramionach stawała się ognistą, wrażliwą kochanką.Nieważne, że była przy tym kłamczuchą i oszustką.Będzie drzazgą wsercu innego mężczyzny, nie jego.Dawała mu to, czego od niejzażądał.A dzisiaj da mu to chętnie i z własnej woli.Rozpoczął powolne, zmysłowe ruchy taneczne.Amy nie miaławyboru, musiała dostosować się do jego kroku, ale pozwoliła, by jejlewe ramię bezwładnie zwisało z boku [ Pobierz całość w formacie PDF ]