[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kiedy skończysz, koniecznie z niej skorzystaj.Aatwiej będzie ci siępózniej ubrać.- Co to takiego? - spytała nieufnie.Mężczyzna uśmiechnął się do niej.- Przecież to twoje, powinnaś wiedzieć.Zrobiła zdziwioną minę.- Ja nigdy.- Znalazłem to w twoim kuferku, kiedy robiłem porządki - wyjaśnił.- To się nazywa suknia.Musiałem jątylko wywietrzyć, bo czuć ją było rośliną na mole.Kitty skinęła głową.- Należała do mamy - powiedziała.- Zupełnieo niej zapomniałam.Rzadko wyjmuję jej rzeczy.Mam wrażenie, że kiedyś ją nawet w niej widziałam,ale nie pamiętam kiedy.Musiałam być wtedy bardzomała.Czy ta sukienka zaraz się nie rozpadnie?Bo pokręcił głową.- Nie, choć wygląda na mało znoszoną - stwierdził.Podszedł do drzwi i skinął głową na Aarona.- Będziemy na zewnątrz, gdybyś czegoś potrzebowała - dodał - ale nie musisz się spieszyć.Staruszek wyjął najpierw dwa cygara ze swoichzapasów, a następnie ruszył w stronę wyjścia.Pochwili obaj znalezli się na ganku.- Chętnie teraz zapalę - stwierdził Aaron, patrzącna gwiazdy.Bo zajrzał jeszcze przez otwarte drzwi do wnętrzadomku.- Nie krępuj się.Nie będziemy ci przeszkadzać -powiedział do zmieszanej Kitty.W odpowiedzi obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.Zburzył jej spokój i jeszcze śmiał twierdzić, żenie będzie przeszkadzać! Tego już za wiele.Przezchwilę zastanawiała się, co dalej, a potem zaczęławalczyć z guzikami koszuli.Zanim ją zdjęła, spojrzała nieufnie w stronę drzwi.Zciągnęła skórzane spodnie i w końcu mogła wejść do wody, którą Bo przygotował jej przed wyjściem.Aż westchnęła.Rozsiadła się wygodnie w baliii umieściła chorą rękę wysoko.Prawą zaczęła namydlaćcałe ciało, po czym wyciągnęła się, zamknęła oczy i rozkoszowała się kąpielą.Ta w potoku się z nią nie równała.Kitty, cudownie rozleniwiona, poruszyła dłoniąw wodzie, żeby usłyszeć jej plusk.Zza okna dobiegałszmer męskiej rozmowy.Poczuła, że powoli mija jejpodły nastrój.Nie mogła przecież trwać w przygnębieniu, kiedy fizycznie czuła się tak wspaniale.Otworzyła oczy i zerknęła w stronę matczynejsukni.Myślała przez chwilę, co z nią zrobić, alew końcu podjęła decyzję.Gdy tylko wyjdzie z wodyi się ogarnie, wypierze swoje spodnie i koszulę Bo.Nic nie zaszkodzi, jeśli przez jakiś czas pochodziw czymś tak dziwacznym, jak suknia.A jutro, niezależnie od tego, jak ciężko jej się samej ubierać, wrócido ukochanych skór.Oczywiście powoli zacznie podejmować dawneobowiązki.Jest jej wszystko jedno, czy będzie ją bolało, czy nie.Musi w końcu udowodnić, że do czegośmoże się przydać.Na jej zaciśniętych do niedawna ustach pojawił sięuśmiech.Zadziwiające, ile dobrego może przynieśćtaka kąpiel.Człowiek jakby budził się do nowego życia.Kitty czuła, że w tej chwili poradziłaby sobiez całym stadem mustangów.Spojrzała na obandażowane ramię, które oparła o brzeg balii, i zachichotała.Co prawda, nie odzyskała dawnej sprawności, aleprzynajmniej powrócił optymizm.- Na wszystko przyjdzie czas - szepnęła do siebie.A na razie musi nauczyć się radzić sobie z jednąręką.ROZDZIAA DZIESITY- Zdaje się, chłopcze, że ta jabłkowita klacz dałaci do wiwatu, co? - spytał Aaron, patrząc na Bo, który wyrzucił już niedopałek i patrzył w gwiazdy.- Muszę przyznać, że parę razy udało jej się mniezrzucić.- Może spróbujesz z inną?- Nie, co prawda, boli mnie to i owo, ale mamwrażenie, że już jest moja - odparł z pewnym siebieuśmiechem.- Jutro po południu będę mógł się zająćnastępną.Staruszek pokiwał głową.- Cały czas cię obserwuję.Zwietnie ci idzie.Bo uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Dzięki.Prawdę mówiąc, sam nie wiedziałem,jak to będzie, kiedy zaproponowałem, że będę ujeżdżał mustangi.Te konie są jednak inne niż nasze.Nieufne i sprytniejsze.Pewnie dlatego, że muszą przeżyćna wolności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Kiedy skończysz, koniecznie z niej skorzystaj.Aatwiej będzie ci siępózniej ubrać.- Co to takiego? - spytała nieufnie.Mężczyzna uśmiechnął się do niej.- Przecież to twoje, powinnaś wiedzieć.Zrobiła zdziwioną minę.- Ja nigdy.- Znalazłem to w twoim kuferku, kiedy robiłem porządki - wyjaśnił.- To się nazywa suknia.Musiałem jątylko wywietrzyć, bo czuć ją było rośliną na mole.Kitty skinęła głową.- Należała do mamy - powiedziała.- Zupełnieo niej zapomniałam.Rzadko wyjmuję jej rzeczy.Mam wrażenie, że kiedyś ją nawet w niej widziałam,ale nie pamiętam kiedy.Musiałam być wtedy bardzomała.Czy ta sukienka zaraz się nie rozpadnie?Bo pokręcił głową.- Nie, choć wygląda na mało znoszoną - stwierdził.Podszedł do drzwi i skinął głową na Aarona.- Będziemy na zewnątrz, gdybyś czegoś potrzebowała - dodał - ale nie musisz się spieszyć.Staruszek wyjął najpierw dwa cygara ze swoichzapasów, a następnie ruszył w stronę wyjścia.Pochwili obaj znalezli się na ganku.- Chętnie teraz zapalę - stwierdził Aaron, patrzącna gwiazdy.Bo zajrzał jeszcze przez otwarte drzwi do wnętrzadomku.- Nie krępuj się.Nie będziemy ci przeszkadzać -powiedział do zmieszanej Kitty.W odpowiedzi obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.Zburzył jej spokój i jeszcze śmiał twierdzić, żenie będzie przeszkadzać! Tego już za wiele.Przezchwilę zastanawiała się, co dalej, a potem zaczęławalczyć z guzikami koszuli.Zanim ją zdjęła, spojrzała nieufnie w stronę drzwi.Zciągnęła skórzane spodnie i w końcu mogła wejść do wody, którą Bo przygotował jej przed wyjściem.Aż westchnęła.Rozsiadła się wygodnie w baliii umieściła chorą rękę wysoko.Prawą zaczęła namydlaćcałe ciało, po czym wyciągnęła się, zamknęła oczy i rozkoszowała się kąpielą.Ta w potoku się z nią nie równała.Kitty, cudownie rozleniwiona, poruszyła dłoniąw wodzie, żeby usłyszeć jej plusk.Zza okna dobiegałszmer męskiej rozmowy.Poczuła, że powoli mija jejpodły nastrój.Nie mogła przecież trwać w przygnębieniu, kiedy fizycznie czuła się tak wspaniale.Otworzyła oczy i zerknęła w stronę matczynejsukni.Myślała przez chwilę, co z nią zrobić, alew końcu podjęła decyzję.Gdy tylko wyjdzie z wodyi się ogarnie, wypierze swoje spodnie i koszulę Bo.Nic nie zaszkodzi, jeśli przez jakiś czas pochodziw czymś tak dziwacznym, jak suknia.A jutro, niezależnie od tego, jak ciężko jej się samej ubierać, wrócido ukochanych skór.Oczywiście powoli zacznie podejmować dawneobowiązki.Jest jej wszystko jedno, czy będzie ją bolało, czy nie.Musi w końcu udowodnić, że do czegośmoże się przydać.Na jej zaciśniętych do niedawna ustach pojawił sięuśmiech.Zadziwiające, ile dobrego może przynieśćtaka kąpiel.Człowiek jakby budził się do nowego życia.Kitty czuła, że w tej chwili poradziłaby sobiez całym stadem mustangów.Spojrzała na obandażowane ramię, które oparła o brzeg balii, i zachichotała.Co prawda, nie odzyskała dawnej sprawności, aleprzynajmniej powrócił optymizm.- Na wszystko przyjdzie czas - szepnęła do siebie.A na razie musi nauczyć się radzić sobie z jednąręką.ROZDZIAA DZIESITY- Zdaje się, chłopcze, że ta jabłkowita klacz dałaci do wiwatu, co? - spytał Aaron, patrząc na Bo, który wyrzucił już niedopałek i patrzył w gwiazdy.- Muszę przyznać, że parę razy udało jej się mniezrzucić.- Może spróbujesz z inną?- Nie, co prawda, boli mnie to i owo, ale mamwrażenie, że już jest moja - odparł z pewnym siebieuśmiechem.- Jutro po południu będę mógł się zająćnastępną.Staruszek pokiwał głową.- Cały czas cię obserwuję.Zwietnie ci idzie.Bo uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Dzięki.Prawdę mówiąc, sam nie wiedziałem,jak to będzie, kiedy zaproponowałem, że będę ujeżdżał mustangi.Te konie są jednak inne niż nasze.Nieufne i sprytniejsze.Pewnie dlatego, że muszą przeżyćna wolności [ Pobierz całość w formacie PDF ]