[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roland stanÄ…Å‚ z wyciÄ…gniÄ™tymi ramionami przed Perrinem, który pomógÅ‚ muzdjąć kaftan i zaczÄ…Å‚ rozpinać kolczugÄ™.Giermek powiesiÅ‚ zbrojÄ™ na kozle stojÄ…cymobok skrzyni.Roland westchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko i z ulgÄ… rozprostowaÅ‚ ramiona.PrzeraziÅ‚a siÄ™ nagle na myÅ›l, że zdejmie również koszulÄ™ i zaraz stropiÅ‚a, pytajÄ…csiebie, czego wÅ‚aÅ›ciwie miaÅ‚aby siÄ™ obawiać.PrzeżyÅ‚a dÅ‚ugi czas w zamkniÄ™ciu inieraz widziaÅ‚a na wpół odzianych mężczyzn.ZnaÅ‚a jednak przyczynÄ™ swojego lÄ™kaGdzieÅ› w gÅ‚Ä™bi duszy tÄ™skniÅ‚a przecież za widokiem jego ciaÅ‚a.WstaÅ‚a i odwróciÅ‚asiÄ™, zawstydzona, plecami do Rolanda.- Wiem, Diano, jaki ból i smutek musisz odczuwać - Roland przemówiÅ‚ Å‚agod-nie.- Nie wypowiedziaÅ‚aÅ› dotychczas ani sÅ‚owa skargi jakbyÅ› byÅ‚a ze stali.Przebaczmoje ostre sÅ‚owa!- Nie ma nic do przebaczenia, zasÅ‚użyÅ‚am na nie.- PowstrzymywaÅ‚a siÄ™ od pÅ‚a-czu.UsÅ‚yszaÅ‚a, że na zewnÄ…trz zapanowaÅ‚o nagÅ‚e ożywienie, ludzie wznosili radosneokrzyki.Dobry Boże, musiaÅ‚o stać siÄ™ najgorsze.- To chyba gÅ‚osy heroldów - odezwaÅ‚ siÄ™ Roland.- Zobacz, Perrinie.Kiedy mÅ‚ody Å›piewak wyszedÅ‚, Roland powiedziaÅ‚:- Diano, możesz ufać temu czÅ‚owiekowi jak wÅ‚asnemu bratu.Nie myÅ›l o nimzle dlatego, że Å›piewaÅ‚ sproÅ›nÄ… piosenkÄ™.Ma sumienie niezÅ‚omne i silne jak koÅ„bitewny.- JeÅ›li powiadasz, że mogÄ™ mu ufać, bÄ™dÄ™ mu ufać.- To dobrze.BÄ™dziesz musiaÅ‚a mu zaufać, bo chcÄ™ was obydwoje natychmiastwyprawić w drogÄ™ do Paryża.Mam tam maÅ‚y dom, pod murami miasta, na przed-mieÅ›ciach.BÄ™dziesz tam bezpieczna.Im prÄ™dzej uciekniesz stÄ…d, gdzie wszyscyspragnieni sÄ… katarskiej krwi, tym lepiej.Ja muszÄ™ zostać, inaczej oskarżyliby mnieo dezercjÄ™.DostrzegÅ‚a ból w jego oczach i zrozumiaÅ‚a, jak bardzo nie chciaÅ‚ siÄ™ z niÄ… rozsta-wać.Roland odwróciÅ‚ siÄ™ i poczÄ…Å‚ rozwiÄ…zywać troki koszuli.Kiedy jÄ… zdejmowaÅ‚, na-kazaÅ‚a sobie odwrócić oczy, lecz nie zrobiÅ‚a tego.PochÅ‚aniaÅ‚a wzrokiem grÄ™ musku-łów pod Å›niadÄ… skórÄ…, gdy podchodziÅ‚ do kozÅ‚a, na którym miaÅ‚ powiesić koszulÄ™. 46Ponownie odwróciÅ‚ siÄ™ ku niej.BiaÅ‚a blizna jak zygzak pioruna biegÅ‚a od prawe-go ramienia przez pierÅ› i brzuch.Westchnęła lekko.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej, uno-szÄ…c lewy kÄ…cik ust.UÅ›miech, który tak dobrze znaÅ‚a.I kochaÅ‚a.Tak.CiaÅ‚o jej przeniknÄ…Å‚ chłód, serce zaÅ‚omotaÅ‚o.PróbowaÅ‚a wyobrazić sobiepiekielne otchÅ‚anie zamieszkane przez Wielkiego Adwersarza.JeÅ›li zÅ‚amiÄ™ Å›luby,bÄ™dÄ™ zgubiona na wieki.- Diano - rzekÅ‚ miÄ™kko.- Rolandzie, proszÄ™ - brakÅ‚o jej tchu - nie gub mnie.- OdwróciÅ‚a siÄ™ do niegoplecami.ZapanowaÅ‚a dÅ‚uga cisza.DrżaÅ‚a, lÄ™kajÄ…c siÄ™ i pragnÄ…c jego dotyku.- Nic ci nie uczyniÅ‚em i nie uczyniÄ™ - powiedziaÅ‚.- Jestem sÅ‚aba, nie wiedziaÅ‚am nawet jak bardzo sÅ‚aba.Jestem zdana na twojÄ…Å‚askÄ™.UsÅ‚yszaÅ‚a, że poruszyÅ‚ siÄ™ gdzieÅ› za jej plecami i zesztywniaÅ‚a.- Spójrz na mnie, Diano.Powoli odwróciÅ‚a siÄ™ ku niemu.NarzuciÅ‚ na ramiona opoÅ„czÄ™.Jego twarz nazna-czona byÅ‚a cierpieniem.- I ja mam swoje zasady.Dopóki bÄ™dÄ™ ciÄ™ kochaÅ‚, dopóty twoja wola bÄ™dziemojÄ… wolÄ….JeÅ›li sÄ…dzisz, że skÅ‚onność ku mnie bÄ™dzie oznakÄ… twojej sÅ‚aboÅ›ci, żeprzyjÄ™cie mojej miÅ‚oÅ›ci miaÅ‚oby ciÄ™ zniszczyć, nie dotknÄ™ ciÄ™.Musisz mnie chciećcaÅ‚Ä… sobÄ…, albo wcale.Ulga - i rozczarowanie.Ponownie przysiadÅ‚a na skrzyni.Do namiotu wróciÅ‚ Per-rin.- PrzyszÅ‚y wieÅ›ci z góry.- SpojrzaÅ‚ na DianÄ™ z serdecznym współczuciem.- Ka-tarowie wysÅ‚ali dziÅ› rano parlamentariuszy, ustalono warunki, Mont Ségur siÄ™ pod-daÅ‚o.Diana skryÅ‚a twarz w dÅ‚oniach i zaczęła siÄ™ modlić.WiedziaÅ‚a, opuszczajÄ…ctwierdzÄ™, że bÄ™dÄ… na niÄ… czekać okrutne wieÅ›ci.UczuÅ‚a na ramieniu pocieszajÄ…cÄ… dÅ‚oÅ„ Rolanda, nie wzbraniaÅ‚a siÄ™, potrzebowaÅ‚aw boleÅ›ci poczucia takiej ludzkiej bliskoÅ›ci.DoszÅ‚a w swojej modlitwie do słów:  I nie wódz nas na pokuszenie - które wy-szeptaÅ‚a z caÅ‚Ä… żarliwoÅ›ciÄ….Potem zapÅ‚akaÅ‚a, nie tylko nad upadkiem Mont Ségur, pÅ‚akaÅ‚a w pomieszaniu irozpaczy nad wÅ‚asnymi Å›lubami.* * * IIIRoland staÅ‚ przed twierdzÄ… katarów, kiedy otwarÅ‚y siÄ™ jej drewniane wrota.WiedziaÅ‚ teraz, że w ostatecznej, przesÄ…dzajÄ…cej bitwie, która rozegraÅ‚a siÄ™ piÄ™tna-Å›cie dni temu, ogieÅ„ strawiÅ‚ wszystkie budynki z wyjÄ…tkiem kamiennej wartowni.WewnÄ…trz, za murami z wapienia, staÅ‚y opuszczone szaÅ‚asy, zrobione na prÄ™dce znamiotowego płótna rozciÄ…gniÄ™tego pomiÄ™dzy poczerniaÅ‚ymi palami.Okrzyki pożegnaÅ„ i gÅ‚oÅ›ne lamenty dobiegaÅ‚y z górnych umocnieÅ„ i z bramy,przez którÄ… opuszczali twierdzÄ™ skazani obroÅ„cy - dÅ‚ugi szereg odzianych w czerÅ„kobiet i mężczyzn.Serce Rolanda biÅ‚o nierówno.Te piÄ™tnaÅ›cie dni Å‚aski przyznanej jako warunek poddania twierdzy odczekaÅ‚ wobozie razem z innymi krzyżowcami.Teraz jednak, kiedy Diana z Perrinem byÅ‚a jużw drodze do Paryża, czuÅ‚, że powinien być z katarami w tej decydujÄ…cej chwili, byćjej Å›wiadkiem.ZgÅ‚osiÅ‚ siÄ™ na ochotnika do oddziaÅ‚u, który miaÅ‚ eskortować wiÄ™z-niów na miejsce egzekucji.Ci, którzy nawrócili siÄ™ na wiarÄ™ KoÅ›cioÅ‚a rzymskiego,mogli odejść w pokoju, chociaż na jego rzecz musieli pozbyć siÄ™ wszystkiego, coposiadali, mieli też do koÅ„ca życia nosić żółty krzyż naszyty na wierzchnie suknie.Tych, którzy pozostali wierni swojej religii, czekaÅ‚a Å›mierć.Zbrojni zatrzymywali wychodzÄ…cych katarów i kierowali pojedynczo w stronÄ™ustawionego przy wrotach stoÅ‚u, przy którym siedziaÅ‚o kilku dominikanów zaopa-trzonych w zwoje pergaminów.Zakonnicy zapisywali imiona skazanych.RolandpomyÅ›laÅ‚, że ta drobiazgowość w sporzÄ…dzaniu wszelkiego rodzaju dokumentówstanowiÅ‚a o sile Inkwizycji. 48Na czele procesji szedÅ‚ biskup katarów.Niskie promienie zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„catworzyÅ‚y wokół jego gÅ‚owy zÅ‚otÄ… aureolÄ™, poÅ‚yskujÄ…cÄ… na siwych wÅ‚osach, tak jakbyjuż ogarniaÅ‚y go pÅ‚omienie stosu.- Otoczyć ich - krzyknÄ…Å‚ dowódca oddziaÅ‚u.Roland z ociÄ…ganiem postÄ…piÅ‚ do przodu razem z innymi krzyżowcami.Miecz isztylet ciążyÅ‚y u pasa.PrzypasaÅ‚ je, bo rycerz nie powinien rozstawać siÄ™ z broniÄ…,heÅ‚m i napierÅ›nik zostawiÅ‚ jednak w namiocie.WiedziaÅ‚, że eskortujÄ…c DoskonaÅ‚ych,nie bÄ™dzie potrzebowaÅ‚ broni ani zbroi, a tu byli już tylko Doskonali i WierzÄ…cy,którzy postanowili zostać do koÅ„ca i umrzeć po przyjÄ™ciu consolamentum.Roland z pozostaÅ‚ymi krzyżowcami szedÅ‚ obok skazanych, którzy zaczÄ™li zstÄ™po-wać zachodnim zboczem.Z poczÄ…tku szedÅ‚ ze spuszczonym wzrokiem.Nie mógÅ‚patrzeć na tych ludzi.ByÅ‚ z nimi, cierpiaÅ‚ z nimi, trudno mu byÅ‚o siÄ™ pogodzić, że mażyć, podczas gdy jego współplemieÅ„cy skazani sÄ… na Å›mierć.Nie sÅ‚yszaÅ‚ nic oprócz odgÅ‚osu setek stóp stÄ…pajÄ…cych po kamieniach i skaÅ‚ach.Kiedy zaczÄ…Å‚ uważniej nasÅ‚uchiwać, mógÅ‚ od czasu do czasu wyÅ‚owić sÅ‚owa modli-twy czy cicho Å›piewanego hymnu.Gdy w koÅ„cu podniósÅ‚ wzrok, na procesjÄ™, zadrżaÅ‚ natrafiwszy na znajome spoj-rzenie.PatrzyÅ‚ w oczy Corby, kobiety, która powitaÅ‚a go z kuszÄ…, po tym, gdy sfor-sowaÅ‚ mury twierdzy.SzÅ‚a obok jakiejÅ› staruszki i mocno utykajÄ…cej dziewczynki otwarzy przesÅ‚oniÄ™tej dÅ‚ugimi wÅ‚osami.PrzypomniaÅ‚ sobie matkÄ™ i siostrÄ™, poczuÅ‚, żedo oczu napÅ‚ywajÄ… mu palÄ…ce Å‚zy.ZapytywaÅ‚ siebie w duchu, czy to majÄ… być ci okrutni wrogowie, przeciwko któ-rym papież wzywaÅ‚ do krucjat rycerstwo caÅ‚ego chrzeÅ›cijaÅ„skiego Å›wiata? PrzyglÄ…-daÅ‚ siÄ™ DoskonaÅ‚ym, bezbronnym, odzianym w czerÅ„, wÅ›ród których wiele byÅ‚okobiet i starców.Wiara katarów za Å‚agodna jest na te czasy.ObserwujÄ…c wiÄ™zniów schodzÄ…cych stromÄ…, skalistÄ… Å›cieżkÄ…, biegnÄ…cÄ… od jednejskalnej półki do nastÄ™pnej, podziwiaÅ‚, jak wzajemnie sobie pomagali [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl