[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była kobietą bujną i zmysłową,czego u siebie nie znosiła.On kiedyś to uwielbiał.Trwałoby to nadal, gdyby żona nie skaziłaowego uwielbienia falą miażdżącej samokrytyki.Miała nieokiełznane, czarne loki, często rozsypane wokół twarzy, za małe oczy oraz gęstebrwi przedzielone głębokimi, pionowymi zmarszczkami.Lecz w samochodzie, w okularachprzeciwsłonecznych, wyglądała prawie olśniewająco.Tego dnia umalowała usta szminką, corzadko robiła, perłowym różem, który niezmiernie Thomasa rozpraszał.Szpital mieścił się w szeregu cementowych i blaszanych budynków przypominającychkoszary; na brudnym dziedzińcu leżeli lub siedzieli pacjenci w wystrzępionych niebieskichkoszulach i szortach będących ich jedynym odzieniem.Utrzymanie czystości tutaj graniczyłoz cudem, w wysokiej temperaturze fetor był nie do zniesienia.Mężczyzni dotykali Thomasai Reginy, posykując przy tym, jakby dotyk białej skóry parzył ich w ręce.Na oddzialeniebezpiecznych dla otoczenia chorzy wieszali się na okratowanych oknach.Cierpieli naschizofrenię lub gruzlicę, niektórzy byli zarażeni trądem bądz syfilisem; przewodnik Thomasai Reginy, Luo, w garniturze i śnieżnobiałej koszuli (prawie nie do pomyślenia w tym kurzu),wyjaśnił, że wszyscy zostali oficjalnie uznani za obłąkanych.Zmiejąc się przyjaznie, pokazał imkuchnię, wypełnioną smrodem gnijących śmieci.Pacjent, podśpiewując pod nosem, płynnymruchem wycierał podłogę prawie czarną szmatą.Ludzi wyznaczonych do krojenia ananasów,upoważnionych do użycia noży, na czas pracy zamykano w specjalnych klatkach.Na oddzialekobiecym pacjentki nosiły zielone tuniki i raz w tygodniu miały golone głowy.Większośćchorych leżała na rozgrzanej, smołowanej nawierzchni pogrążona w marazmie albo we śnie.Jedna z kobiet narzuciła sobie sukienkę na głowę; od pasa w dół była naga.Gdy obchód dobiegłkońca, przewodnik poczęstował ich herbatą podaną w porcelanowych filiżankachw umeblowanym angielskimi antykami pokoju było to spotkanie krępujące, pełne chwilniezręcznego milczenia.Milczała nawet Regina, onieśmielona bezmiarem cierpienia i zbitaz tropu wielkopańską nonszalancją administratora.Po powrocie do domu oboje poszli do łóżka,zbyt wyczerpani, by rozmawiać.%7ładne z nich przez kilka dni nie miało ochoty na jedzenie.Thomas rozejrzał się po targu w poszukiwaniu żony, nie bez ulgi przyjmując fakt, że nigdziejej nie widzi.Spojrzał na zegarek.Zaniesie owoce do samochodu, a potem przespaceruje się doNew Stanley na szybkiego drinka.Od słońca bolały go oczy; poszukał okularówprzeciwsłonecznych.Kolejny idealny dzień błękitnego nieba i papierowych obłoczków.Chłopakparkingowy wynajęty do pilnowania auta siedział na zderzaku escorta.Parkingowi opracowalisystem ściągania swoistych haraczy: za parę szylingów popilnują ci samochodu, dając tymsamym znak złodziejom (to znaczy innym złodziejom), aby trzymali się z daleka.Nie daj impieniędzy, a staną przy twoim samochodzie na potwierdzenie jego dostępności.Rzucił chłopakowi banknot dziesięcioszylingowy za kolejną godzinę.Taniej niż parkometr,jeśli już o tym mowa.Od ulicznego sprzedawcy przed targowiskiem kupił gazetę i zerknął nanagłówek: Posłowie: obowiązek noszenia spodni w parlamencie.Zamówi jednego tuskera,posiedzi w barze nie dłużej niż kwadrans, po czym w drodze powrotnej kupi pół kilogramaorzechów nerkowca dla Reginy.Wrócą razem samochodem do domu, gdzie spędzą resztęweekendu.Początkowo nie chciał uwierzyć, że w Kenii jest niebezpiecznie.Zżymał się podczas spotkańszkoleniowych, nastawionych przede wszystkim na naukę, jak przetrwać w tym kraju, zupełniejakby oboje byli żołnierzami zaangażowanymi w walkę.W istocie tak właśnie było toczyła siętu wojna wzniecona nie z powodu polityki, lecz z ubóstwa.W Kenii istniały takie dysproporcjepomiędzy bogaczami a biedotą, że podróżnicy niejednokrotnie ginęli pod ciosami maczet.U stóppodjazdów europejskich rezydencji pełnili wartę wystrojeni askari z szablami.Turyści byliokradani na ulicach bez miłosierdzia.W rządzie kwitła korupcja i jak mawiano ryba psuła sięod głowy.Thomas początkowo w to nie wierzył, ale teraz tak.Jego samego okradzionosiedmiokrotnie, dwa razy stracił samochód.Kiedyś wyniesiono z domu wszystko, łączniez zasłonami i przewodem telefonicznym.Regina była niepocieszona po stracie tkaniny Maridadii kamiennych posążków Kisii, on zaś panikował na myśl o skradzionych wierszach, dopóki niezdał sobie sprawy, że zna wszystkie na pamięć.Nigdy nie noś ze sobą torby, powtarzano im na szkoleniu.Nie stawaj z mapą naskrzyżowaniu (co natychmiast dekonspiruje cię jako turystę).Nie noś biżuterii ani odblaskowychokularów przeciwsłonecznych.Noś byle jakie ubrania.Dla Thomasa nie przedstawiało towiększych trudności, ponieważ codziennie wkładał tę samą parę szortów khaki i białą koszulę z wyjątkiem wtorków, kiedy przychodziła Mama Kariuki i robiła w wannie przepierkę.Jeśli zaśukradziono ci portfel czy torebkę, uważaj, żebyś nie krzyknął: Aapać złodzieja!.W przeciwnym razie inni Kenijczycy rzucą się w pościg za podejrzanym i jeżeli go złapią, będąchcieli zatłuc go na śmierć na oczach przeważnie biernej widowni.Thomas nieraz stał się jużbezradnym świadkiem takich samosądów.Usiadł przy stoliku w kawiarni przy hotelu New Stanley i zamówił tuskera.Otworzył gazetę. Malaria ogarnia północną prowincję.Lew rani lidera partii.Przebiegł spojrzeniem po artykulena temat sporów o ziemię.Dostrzegł słowo brat w informacji o zamordowanym biznesmenieLuo, przypominając sobie, że jego własny brat, Rich, zjawi się tu za miesiąc.Pojadą razem napewnego rodzaju safari do Ngoro Ngoro i Serengeti; Thomas obiecał zabrać Richa na wybrzeże,gdzie można kupić najmocniejszy towar, jaki kiedykolwiek palił.W Malindi nawet kobiety żułymima, gałązki o właściwościach naturalnych speedów.Nie wspomni Richowi ani słowa o gangai miraa ani o prostytutkach tanich, pięknych i będących zagrożeniem chorobą weneryczną.Nad jego stolikiem przesunął się jakiś cień.Thomas wziął go za chmurę, kiedy jednakpodniósł oczy, ujrzał uśmiechniętego mężczyznę, który czekał, aż zostanie zauważony. Pan Thomas, zagubił się pan.Thomas wstał. Nie, Ndegwa, to pan się zagubił, ale już się pan odnalazł.Ndegwa, jego nauczyciel i rówieśnik, zachichotał użycie afrykańskiego idiomu nieprzestawało go bawić, nawet na początku, kiedy Thomas dołączył do grupy poezji nauniwersytecie w Nairobi, jako jedyny biały student w sali wypełnionej młodszymi od niegoAfrykańczykami i Azjatami.W skrytości ducha uważał prezentowane tu wiersze za marne, choćnigdy nie był skłonny do krytykowania sztuki będącej wytworem obcej kultury.Pozostalistudenci uznaliby zapewne jego prace za egocentryczne i pozbawione treści politycznych.Mimoto Ndegwa wcale tak nie uważał.Przeciwnie, zdawał się niemal faworyzować Thomasa, coz uwagi na jego marksistowskie poglądy manifestowało zwycięstwo literackiej bezstronności.Thomas uścisnął dłoń potężnego Kikuju.Masywne ciało Ndegwy w dopasowanym szarymgarniturze wychyliło się do przodu; nalot pokrywający jego fioletowoczarną skórę tworzyłdodatkową warstwę koloru [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Była kobietą bujną i zmysłową,czego u siebie nie znosiła.On kiedyś to uwielbiał.Trwałoby to nadal, gdyby żona nie skaziłaowego uwielbienia falą miażdżącej samokrytyki.Miała nieokiełznane, czarne loki, często rozsypane wokół twarzy, za małe oczy oraz gęstebrwi przedzielone głębokimi, pionowymi zmarszczkami.Lecz w samochodzie, w okularachprzeciwsłonecznych, wyglądała prawie olśniewająco.Tego dnia umalowała usta szminką, corzadko robiła, perłowym różem, który niezmiernie Thomasa rozpraszał.Szpital mieścił się w szeregu cementowych i blaszanych budynków przypominającychkoszary; na brudnym dziedzińcu leżeli lub siedzieli pacjenci w wystrzępionych niebieskichkoszulach i szortach będących ich jedynym odzieniem.Utrzymanie czystości tutaj graniczyłoz cudem, w wysokiej temperaturze fetor był nie do zniesienia.Mężczyzni dotykali Thomasai Reginy, posykując przy tym, jakby dotyk białej skóry parzył ich w ręce.Na oddzialeniebezpiecznych dla otoczenia chorzy wieszali się na okratowanych oknach.Cierpieli naschizofrenię lub gruzlicę, niektórzy byli zarażeni trądem bądz syfilisem; przewodnik Thomasai Reginy, Luo, w garniturze i śnieżnobiałej koszuli (prawie nie do pomyślenia w tym kurzu),wyjaśnił, że wszyscy zostali oficjalnie uznani za obłąkanych.Zmiejąc się przyjaznie, pokazał imkuchnię, wypełnioną smrodem gnijących śmieci.Pacjent, podśpiewując pod nosem, płynnymruchem wycierał podłogę prawie czarną szmatą.Ludzi wyznaczonych do krojenia ananasów,upoważnionych do użycia noży, na czas pracy zamykano w specjalnych klatkach.Na oddzialekobiecym pacjentki nosiły zielone tuniki i raz w tygodniu miały golone głowy.Większośćchorych leżała na rozgrzanej, smołowanej nawierzchni pogrążona w marazmie albo we śnie.Jedna z kobiet narzuciła sobie sukienkę na głowę; od pasa w dół była naga.Gdy obchód dobiegłkońca, przewodnik poczęstował ich herbatą podaną w porcelanowych filiżankachw umeblowanym angielskimi antykami pokoju było to spotkanie krępujące, pełne chwilniezręcznego milczenia.Milczała nawet Regina, onieśmielona bezmiarem cierpienia i zbitaz tropu wielkopańską nonszalancją administratora.Po powrocie do domu oboje poszli do łóżka,zbyt wyczerpani, by rozmawiać.%7ładne z nich przez kilka dni nie miało ochoty na jedzenie.Thomas rozejrzał się po targu w poszukiwaniu żony, nie bez ulgi przyjmując fakt, że nigdziejej nie widzi.Spojrzał na zegarek.Zaniesie owoce do samochodu, a potem przespaceruje się doNew Stanley na szybkiego drinka.Od słońca bolały go oczy; poszukał okularówprzeciwsłonecznych.Kolejny idealny dzień błękitnego nieba i papierowych obłoczków.Chłopakparkingowy wynajęty do pilnowania auta siedział na zderzaku escorta.Parkingowi opracowalisystem ściągania swoistych haraczy: za parę szylingów popilnują ci samochodu, dając tymsamym znak złodziejom (to znaczy innym złodziejom), aby trzymali się z daleka.Nie daj impieniędzy, a staną przy twoim samochodzie na potwierdzenie jego dostępności.Rzucił chłopakowi banknot dziesięcioszylingowy za kolejną godzinę.Taniej niż parkometr,jeśli już o tym mowa.Od ulicznego sprzedawcy przed targowiskiem kupił gazetę i zerknął nanagłówek: Posłowie: obowiązek noszenia spodni w parlamencie.Zamówi jednego tuskera,posiedzi w barze nie dłużej niż kwadrans, po czym w drodze powrotnej kupi pół kilogramaorzechów nerkowca dla Reginy.Wrócą razem samochodem do domu, gdzie spędzą resztęweekendu.Początkowo nie chciał uwierzyć, że w Kenii jest niebezpiecznie.Zżymał się podczas spotkańszkoleniowych, nastawionych przede wszystkim na naukę, jak przetrwać w tym kraju, zupełniejakby oboje byli żołnierzami zaangażowanymi w walkę.W istocie tak właśnie było toczyła siętu wojna wzniecona nie z powodu polityki, lecz z ubóstwa.W Kenii istniały takie dysproporcjepomiędzy bogaczami a biedotą, że podróżnicy niejednokrotnie ginęli pod ciosami maczet.U stóppodjazdów europejskich rezydencji pełnili wartę wystrojeni askari z szablami.Turyści byliokradani na ulicach bez miłosierdzia.W rządzie kwitła korupcja i jak mawiano ryba psuła sięod głowy.Thomas początkowo w to nie wierzył, ale teraz tak.Jego samego okradzionosiedmiokrotnie, dwa razy stracił samochód.Kiedyś wyniesiono z domu wszystko, łączniez zasłonami i przewodem telefonicznym.Regina była niepocieszona po stracie tkaniny Maridadii kamiennych posążków Kisii, on zaś panikował na myśl o skradzionych wierszach, dopóki niezdał sobie sprawy, że zna wszystkie na pamięć.Nigdy nie noś ze sobą torby, powtarzano im na szkoleniu.Nie stawaj z mapą naskrzyżowaniu (co natychmiast dekonspiruje cię jako turystę).Nie noś biżuterii ani odblaskowychokularów przeciwsłonecznych.Noś byle jakie ubrania.Dla Thomasa nie przedstawiało towiększych trudności, ponieważ codziennie wkładał tę samą parę szortów khaki i białą koszulę z wyjątkiem wtorków, kiedy przychodziła Mama Kariuki i robiła w wannie przepierkę.Jeśli zaśukradziono ci portfel czy torebkę, uważaj, żebyś nie krzyknął: Aapać złodzieja!.W przeciwnym razie inni Kenijczycy rzucą się w pościg za podejrzanym i jeżeli go złapią, będąchcieli zatłuc go na śmierć na oczach przeważnie biernej widowni.Thomas nieraz stał się jużbezradnym świadkiem takich samosądów.Usiadł przy stoliku w kawiarni przy hotelu New Stanley i zamówił tuskera.Otworzył gazetę. Malaria ogarnia północną prowincję.Lew rani lidera partii.Przebiegł spojrzeniem po artykulena temat sporów o ziemię.Dostrzegł słowo brat w informacji o zamordowanym biznesmenieLuo, przypominając sobie, że jego własny brat, Rich, zjawi się tu za miesiąc.Pojadą razem napewnego rodzaju safari do Ngoro Ngoro i Serengeti; Thomas obiecał zabrać Richa na wybrzeże,gdzie można kupić najmocniejszy towar, jaki kiedykolwiek palił.W Malindi nawet kobiety żułymima, gałązki o właściwościach naturalnych speedów.Nie wspomni Richowi ani słowa o gangai miraa ani o prostytutkach tanich, pięknych i będących zagrożeniem chorobą weneryczną.Nad jego stolikiem przesunął się jakiś cień.Thomas wziął go za chmurę, kiedy jednakpodniósł oczy, ujrzał uśmiechniętego mężczyznę, który czekał, aż zostanie zauważony. Pan Thomas, zagubił się pan.Thomas wstał. Nie, Ndegwa, to pan się zagubił, ale już się pan odnalazł.Ndegwa, jego nauczyciel i rówieśnik, zachichotał użycie afrykańskiego idiomu nieprzestawało go bawić, nawet na początku, kiedy Thomas dołączył do grupy poezji nauniwersytecie w Nairobi, jako jedyny biały student w sali wypełnionej młodszymi od niegoAfrykańczykami i Azjatami.W skrytości ducha uważał prezentowane tu wiersze za marne, choćnigdy nie był skłonny do krytykowania sztuki będącej wytworem obcej kultury.Pozostalistudenci uznaliby zapewne jego prace za egocentryczne i pozbawione treści politycznych.Mimoto Ndegwa wcale tak nie uważał.Przeciwnie, zdawał się niemal faworyzować Thomasa, coz uwagi na jego marksistowskie poglądy manifestowało zwycięstwo literackiej bezstronności.Thomas uścisnął dłoń potężnego Kikuju.Masywne ciało Ndegwy w dopasowanym szarymgarniturze wychyliło się do przodu; nalot pokrywający jego fioletowoczarną skórę tworzyłdodatkową warstwę koloru [ Pobierz całość w formacie PDF ]