[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyli finansowo staÅ‚ kiepsko, mimo zapewnieÅ„ wielu Å›wiad-ków.Oto te wyroki, tu, proszÄ™! - machnÄ…Å‚ wyciÄ…gniÄ™tÄ… z tekistertÄ… opieczÄ™towanych, różnobarwnych papierów.- O!- ProszÄ™ siÄ™ tak nie dziwić, mecenasie Włókniarowicz -powiedziaÅ‚ przewodniczÄ…cy.- Teraz wiele nowych rzeczy wy-chodzi na Å›wiatÅ‚o dzienne.À propos, mamy wreszcie eksperty-zÄ™ profesora Teklu z Wiednia, który badaÅ‚ treść nadpalonych, anawet pozornie caÅ‚kiem spalonych listów.Okazuje siÄ™, że to, comożna byÅ‚o odcyfrować, mieÅ›ci siÄ™ w granicach tekstów lirycz-nych, przesyconych uczuciem i niepozbawionych poetyckichporównaÅ„.Dlaczego wiÄ™c pani Korowska z takim uporem pali-Å‚a je w czasie, kiedy w sÄ…siednim pokoju dogorywaÅ‚ czÅ‚owiek?- Kiedy sama siÄ™ przekonaÅ‚am, że z Romanem jest zle, tak,to straszliwe charczenie, postanowiÅ‚am popeÅ‚nić samobójstwo.Ten pistolet, z którego strzelaÅ‚, miaÅ‚am przy sobie.Zastanawia-Å‚am siÄ™ gorÄ…czkowo, gdzie to zrobiÄ™.Nie chciaÅ‚am przy nim.Może ganek, może podwórko? Na razie wszakże paliÅ‚am listy.Pan sÄ™dzia pyta dlaczego? Dlatego, że gdyby odnaleziono telisty i dwa martwe ciaÅ‚a, toby znaczyÅ‚o, że siÄ™ kochankowiezabili.Dla męża to byÅ‚by skandal.WiedziaÅ‚am, że muszÄ™ mÄ™-żowi tego przynajmniej oszczÄ™dzić.- To w koÅ„cu jednak, wbrew skÅ‚adanym zeznaniom, my-Å›laÅ‚a pani o samobójstwie.- MyÅ›laÅ‚am, tak, w pewnej chwili myÅ›laÅ‚am.A jednak zarÄ™-czam, że nikomu, ale to nikomu, oprócz Romana i męża, niepowiedziaÅ‚am o zamiarze popeÅ‚nienia samobójstwa.MyÅ›leć a371 mówić to nie to samo.MyÅ›leć to jedno.Mówić drugie.Jestjeszcze trzecie, pisać.I nie pisaÅ‚am.To tyle, moi szanowni pa-nowie.Dzisiaj już siÄ™ niczego nie dowiecie od kobiety zhaÅ„bio-nej.Od poÅ‚udnia w redakcji  Czasu na biurku naczelnego leżaÅ‚anotatka, która po zredagowaniu zostaÅ‚a opublikowana naza-jutrz, w Å›rodÄ™, 26 stycznia.Od Å›witu w  Czasie można byÅ‚oprzeczytać:Bakaj o Korowskiej Wczorajszy «Marsz» zamieszcza zle po polsku pisany iwskutek tego niezrozumiaÅ‚y list p.MichaÅ‚a Bakaja, w którymtenże wyraża zdanie, że Gala zginÄ…Å‚ zabity przez p.KorowskÄ…tak samo jak Tatarów w Warszawie przez Azefa.Dalej powta-rza p.Bakaj, że ma dowody, iż p.Korowska byÅ‚a w sÅ‚użbieochrany.CaÅ‚y list, nacechowany tonem osobistego rozżaleniaczy rozgoryczenia po europejskich niepowodzeniach, brzminiejasno, jak niezrozumiaÅ‚Ä… jest w ogóle tendencja takiej publi-kacji.- Pan siÄ™ zastanawiaÅ‚, panie przewodniczÄ…cy, co jÄ… wczorajugryzÅ‚o, zaczynaÅ‚ pan nawet wierzyć we wÅ‚asnÄ… niekompeten-cjÄ™, rzekomÄ…, rzecz jasna, a tu masz pan, kochany panie radco!- SÄ™dzia PilaÅ„ski stukaÅ‚ maÅ‚ym upierÅ›cienionym palcem wpÅ‚achtÄ™  Czasu.- A te cholery, socjaliki, już wczoraj o Å›wiciedostarczyÅ‚y w rÄ™ce Korowskiej numer  Marszu prosto spodprasy, z ohydnÄ… enuncjacjÄ… tego bandziora Bakaja, farbowane-go lisa.Marsz, marsz, bandziory, cholera jasna! RozwÅ›cieczylibiednÄ…, schorowanÄ…, opuszczonÄ… w gruncie rzeczy kobietÄ™.SÅ‚owa, sÅ‚owa, panie radco.SÅ‚owa zabijajÄ… - jeÅ›li nie od razu, toza jakiÅ› czas zabijÄ… takie sÅ‚owa, takie plugawe wiÄ…zania słów.Na razie osÅ‚abiajÄ…, zniechÄ™cajÄ…, doprowadzajÄ… do poczuciabeznadziejnoÅ›ci.A potem już z górki.PowodujÄ… agresjÄ™.No, tomamy: na panu siÄ™ wszystko skrupiÅ‚o!- I na niej.372 - A?- Już zyskiwaÅ‚a wielkÄ… sympatiÄ™ przysiÄ™gÅ‚ych, nawet coÅ›wiÄ™cej niż współczucie, a tu, mój panie, tymi wczorajszymiwrzaskami.No!- Czy ja wiem, panie przewodniczÄ…cy, czy ja wiem? Tu aku-rat to ja bym nie byÅ‚ tego aż tak bardzo pewny.Ten sam dzieÅ„, 26 stycznia.TÅ‚umy zgromadzone od rana naulicy SÅ‚awkowskiej przed kamienicÄ…, w której w pierwszymtygodniu czerwca padÅ‚y strzaÅ‚y, nie doczekaÅ‚y siÄ™ oskarżonej.ZgÅ‚Ä™bi ciżby, ciemnej na tle zimowej weduty masy ludzkiej, kwa-drans przed jedenastÄ… wydostaÅ‚ siÄ™ gniewny jÄ™k niespeÅ‚nienia iprzez chwilÄ™ tkwiÅ‚ uwiÄ™ziony miÄ™dzy murami kamienic.Korowska chora.Nie pojawi siÄ™ tutaj na pewno.Jak szybko rozeszÅ‚a siÄ™ wieść o wizji lokalnej z udziaÅ‚emdomniemanej zbrodniarki, utrzymywana przecież przez sÄ…d wtajemnicy, tak szybko ludzie siÄ™ rozpierzchli spod bramy tej iokolicznych kamienic.SkÄ…d siÄ™ dowiedzieli o wizji lokalnej? Przeciek z sÄ…du? Nicpodobnego.Mimo chÅ‚odu i z lekka prószÄ…cego Å›niegu od ranapootwierane, a potem uchylone okna na pierwszym piÄ™trze odfrontu każdego krakowianina by naprowadziÅ‚y na trop.WnÄ™trze wywietrzono, a raczej przewietrzono - lecz jednakpowiew grozy i lepkość towarzyszÄ…ca nieszczęściu ogarnęły tamod razu ludzi zwiÄ…zanych ze sprawÄ….Ach, to tu, wÅ‚aÅ›nie w gÅ‚Ä™bikorytarza boczna nyża, w której od ostatniego tygodnia majado 2 czy 3 czerwca widywano siedzÄ…cÄ… nieruchomo KorowskÄ….CaÅ‚a w gÅ‚Ä™bokich czerniach, tylko z jaÅ›niejszym elementemronda kapelusza, dzieÅ„ po dniu przesiadywaÅ‚a, oddzielona odkancelarii dwuskrzydÅ‚owymi drzwiami.Dopiero w nocy z 4 na5 czerwca znalazÅ‚a siÄ™ wewnÄ…trz mieszkania, obok leżącego bezwÅ‚adzy nad sobÄ… czÅ‚owieka, który wymiotowaÅ‚ i bezwiedniesikaÅ‚.- To te nieczystoÅ›ci mogÅ‚a ewentualnie wycierać gÄ…bkÄ… -orzekÅ‚ jeden z przysiÄ™gÅ‚ych, wysoki blondyn z bÅ‚Ä™kitnymioczami w gruszkowatej twarzy i o wydatnych czerwonych373 ustach.- MyÅ›lÄ™ - dodaÅ‚ - że to zwykÅ‚y kobiecy odruch, to jestpoczucie porzÄ…dku, które wiÄ™kszość kobiet ma w genach.- Pan poeta czy esteta? - zakpiÅ‚ Włókniarowicz.- Nie - odrzekÅ‚ tamten.- Spedytor, jeÅ›li pan mecenas takbardzo ciekaw.Nie stojÄ™ tu od parady.UkÅ‚adam sobie w gÅ‚owiepewne fakty i dzielÄ™ siÄ™ tym otwarcie, bo nie jestem z naturyani skryty, ani też skÄ…py.JeÅ›li ta gÄ…bka - jak już jÄ… okreÅ›lono,należąca do gatunku szarych - nie zawiera ani Å›ladu krwi, coorzekli na podstawie analiz i badaÅ„ znakomici, tu obecni pa-nowie profesorowie, specjaliÅ›ci medycyny kryminalnej, to jakiżmożna wysnuć wniosek? GÄ…bka byÅ‚a w użyciu, lecz nie Å›cieranoniÄ… krwi.- SkÄ…d wiadomo, że byÅ‚a w użyciu?- ByÅ‚a lekko wilgotna.- Przecież nieboszczyk siÄ™ myÅ‚.- Nie wiadomo, czy wtedy akurat gÄ…bkÄ….Nie musiaÅ‚ co-dziennie myć siÄ™ gÄ…bkÄ….- Kto powiedziaÅ‚, że Korowska tamtej nocy w ogóle używa-Å‚a gÄ…bki?- Ona sama.? Tak, tak, rozpytywana gwaÅ‚townie na tÄ™okoliczność.Potem wszakże szybko sprostowaÅ‚a.MówiÅ‚a coÅ›takiego: miaÅ‚am wrażenie, że Å›cieram krew gÄ…bkÄ…, ale teraz niemam pewnoÅ›ci, a wrÄ™cz nabieram przekonania, że nie miaÅ‚amwtedy do czynienia z krwiÄ….- OkazaÅ‚o siÄ™, że nie miaÅ‚a.Na jej ubraniu, na rÄ™kach, natwarzy, szyi nie odnaleziono po zatrzymaniu ani odrobiny krwi.Po poÅ‚udniu dwóch aresztantów w asyÅ›cie żandarma i do-zorcy wniosÅ‚o KorowskÄ… na stoÅ‚ku na salÄ™ sÄ…dowÄ….Ze stoÅ‚kaprzeniesiono jÄ… na wyplatany fotel z licznymi poduszkami.Usadowiona, nie poruszaÅ‚a siÄ™.W ramach fotela niemal malar-ski portret.Na jej pożółkÅ‚ej znów twarzy pojawiÅ‚y siÄ™ oliwko-wozielone cienie.Oczy nie przygasaÅ‚y [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl