[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Stokrotko. powiedział nagle Korab i zamilkł.Wyprostowała się.Szare oczy patrzyływyczekująco.Korab nie ruszał się.Zadudniły jeden po drugim trzy dalekie huki, niczym pu-kanie do drzwi. Zaraz! krzyknęła Stokrotka niecierpliwie.Sięgnęła po koszulę.Trzykrotnie gwizdnęło,huknęło blisko raz po razie.Z okienka piwnicy posypały się grudki ziemi. Zaczynają! zawołał Korab.Wciągnął kombinezon.Zapinał pas drżącymi rękami.Stokrotka wsuwała włosy pod barw-ną chustkę.Znowu huknęło raz po razie.Hukom i gwizdom nie było teraz końca.Dom zda-wał się tańczyć.Korab znieruchomiał, przerażony.W drzwiach stanął Ogromny. Nawała artyleryjska czy jak wy to nazywacie! zawołał. Smukły widzi piechotę iczołgi.Czytałem gdzieś, że tak wygląda prawdziwa wojna.Korab chwycił pepeszę. Stokrotka, dzwoń do Zadry! zawołał. A pózniej wiej na Bałuckiego! Tam zwarta za-budowa.Wybiegł.Stokrotka patrzyła na drzwi zapinając guziki kombinezonu.Podniosła słuchawkęi pokręciła korbką.Na górze świat wył i huczał.Telefon milczał.Stokrotka odłożyła słu-chawkę, zarzuciła na ramię chlebak, wsunęła doń herbatę i czekoladę, spod materaca Korabawyjęła paczkę bandaży z prześcieradeł.Zdmuchnąwszy ogarek wyszła na schody.Po chwiliwbiegła na pierwsze piętro.Korab leżał pod oknem, przy karabinie maszynowym.Wokół rurypiąta przykucnęło kilka skulonych postaci.Ogromny stal w oknie obserwując.O dwieściemetrów, pomiędzy bryłami czołgów, skakały po kartoflisku szarozielone sylwetki.Czołgiwznosiły lufy.Z górnych pięter sypały się cegły.Pociski szarpały dom raz po razie.CekaemKoraba szczekał krótkimi seriami.Było szaro od ceglanego kurzu.Gwizdało, wyło i huczało. Ogromny, schowaj się! krzyknął Korab.Ogromny odszedł powoli od okna.Korab do-strzegł Stokrotkę. Wynoś się stąd! wrzasnął. Głupiś! powiedziała kładąc się tuż za nim.49IIPrzeczekawszy gwizd i wybuch pocisku Zadra wyskoczył na ulicę Bałuckiego.Był w nie-mieckim gumowym płaszczu.Przez dziury, wyszarpane ostatniego poranka, prześwitywałazgniła zieleń amerykańskiego munduru.Serie broni maszynowej dobiegały z obu stron: i odPuławskiej, i od Kazimierzowskiej.Zadra przebiegł kilkadziesiąt kroków pod ścianami do-mów i z obrzydliwym dreszczem w zgiętych plecach wpadł na klatkę schodową.Z piwnicybuchał smród ropnych ran zmieszany z zapachem jodyny.Zadra kopnął uchylone drzwi.mieszkania na parterze i wbiegł do pierwszego pokoju.Przy pianinie, pobielonym odpryskamitynku, siedział Ogromny przesuwając palcami po klawiaturze.Obok pochylała się mała Ha-linka.Wyciągnąwszy długie nogi leżał w klubowym fotelu dwumetrowy podporucznik Mą-dry.Zerwał się na widokZadry. Miejsce dla dowódcy kompanii! zawołał. Pij, Zadra!I uniósł litrówkę.Ogromny dał parę mocnych, żałobnych akordów. Poszaleliście? zapytał Zadra hamując pasję. Ty też, Halinka? Ja nie piję odparła. Słucham muzyki. Muzyki? oburzył się Zadra. Teraz zachciało się wam muzyki? I to wy gracie.Ogromny?Ręce Ogromnego znieruchomiały. Miałem nie grać powiedział. Słyszy pan?.Już kują za ścianą.Ostatni raz.Chwycił z pianina butelkę, nachylił, aż mu wódka chlusnęła na piersi. Pij, Zadra, przecież teraz koniec zachęcał Mądry. Oni nie biorą jeńców.Zadra odtrącił wyciągniętą rękę. Taka ta twoja dyscyplina? zapytał drwiąco. Na posterunku, do ostatka, ale po pija-nemu?Mądry machnął ręką. Słuchajcie, co wam powiem odezwał się znowu Zadra. Jeszcze nie koniec.Musimydoczekać zmroku.Przechodzimy kanałami do Zródmieścia! Wszyscy? zapytał Mądry. Wszyscy. A po co? dodał Ogromny. %7łeby walczyć dalej! odparł Zadra z naciskiem. Walczyć dalej! zaśmiał się Ogromny. Wytłuką do ostatniego jak pluskwy! Z tegomiasta nic nie zostanie! Pytam się was o co?! wrzasnął Zadra histerycznie.Mądry spojrzał nań ze zdziwieniem. Przejdziemy? zapytał. Jedyna szansa odparł Zadra zmęczonym głosem. Tutaj wykończą nas do rana.Ogromny uderzył w klawisze.Zabrzmiały akordy Chorału.O ściany ulicy obił się suchyhuk wybuchu. Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej!. zawył Ogromny. Zwariował! powiedział Zadra. Nie potraficie zdechnąć jak człowiek?Zabrzmiała fałszywie ostatnia nuta.Ogromny wstał powoli i podniósł głowę, by spojrzećZadrze w oczy.50 Nie gadaj pan powiedział groznie. Teraz zdechnąć potrafię. Michał. szepnęła płaczliwie Halinka. Dlaczego wy jesteście tacy?Ogromny pogłaskał ją po głowie. Zajmij się nią.Mądry powiedział. Biedne, małe dziecko.Mądry wzruszył ramionami. Było siedzieć przy mamie warknął.Halinka przymknęła oczy.Zadra przyjrzał się imuważnie. Zbiórka kompanii powiedział i ruszył do drzwi.Mądry stuknął obcasami. Rozkaz! bąknął i poszedł za Zadrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Stokrotko. powiedział nagle Korab i zamilkł.Wyprostowała się.Szare oczy patrzyływyczekująco.Korab nie ruszał się.Zadudniły jeden po drugim trzy dalekie huki, niczym pu-kanie do drzwi. Zaraz! krzyknęła Stokrotka niecierpliwie.Sięgnęła po koszulę.Trzykrotnie gwizdnęło,huknęło blisko raz po razie.Z okienka piwnicy posypały się grudki ziemi. Zaczynają! zawołał Korab.Wciągnął kombinezon.Zapinał pas drżącymi rękami.Stokrotka wsuwała włosy pod barw-ną chustkę.Znowu huknęło raz po razie.Hukom i gwizdom nie było teraz końca.Dom zda-wał się tańczyć.Korab znieruchomiał, przerażony.W drzwiach stanął Ogromny. Nawała artyleryjska czy jak wy to nazywacie! zawołał. Smukły widzi piechotę iczołgi.Czytałem gdzieś, że tak wygląda prawdziwa wojna.Korab chwycił pepeszę. Stokrotka, dzwoń do Zadry! zawołał. A pózniej wiej na Bałuckiego! Tam zwarta za-budowa.Wybiegł.Stokrotka patrzyła na drzwi zapinając guziki kombinezonu.Podniosła słuchawkęi pokręciła korbką.Na górze świat wył i huczał.Telefon milczał.Stokrotka odłożyła słu-chawkę, zarzuciła na ramię chlebak, wsunęła doń herbatę i czekoladę, spod materaca Korabawyjęła paczkę bandaży z prześcieradeł.Zdmuchnąwszy ogarek wyszła na schody.Po chwiliwbiegła na pierwsze piętro.Korab leżał pod oknem, przy karabinie maszynowym.Wokół rurypiąta przykucnęło kilka skulonych postaci.Ogromny stal w oknie obserwując.O dwieściemetrów, pomiędzy bryłami czołgów, skakały po kartoflisku szarozielone sylwetki.Czołgiwznosiły lufy.Z górnych pięter sypały się cegły.Pociski szarpały dom raz po razie.CekaemKoraba szczekał krótkimi seriami.Było szaro od ceglanego kurzu.Gwizdało, wyło i huczało. Ogromny, schowaj się! krzyknął Korab.Ogromny odszedł powoli od okna.Korab do-strzegł Stokrotkę. Wynoś się stąd! wrzasnął. Głupiś! powiedziała kładąc się tuż za nim.49IIPrzeczekawszy gwizd i wybuch pocisku Zadra wyskoczył na ulicę Bałuckiego.Był w nie-mieckim gumowym płaszczu.Przez dziury, wyszarpane ostatniego poranka, prześwitywałazgniła zieleń amerykańskiego munduru.Serie broni maszynowej dobiegały z obu stron: i odPuławskiej, i od Kazimierzowskiej.Zadra przebiegł kilkadziesiąt kroków pod ścianami do-mów i z obrzydliwym dreszczem w zgiętych plecach wpadł na klatkę schodową.Z piwnicybuchał smród ropnych ran zmieszany z zapachem jodyny.Zadra kopnął uchylone drzwi.mieszkania na parterze i wbiegł do pierwszego pokoju.Przy pianinie, pobielonym odpryskamitynku, siedział Ogromny przesuwając palcami po klawiaturze.Obok pochylała się mała Ha-linka.Wyciągnąwszy długie nogi leżał w klubowym fotelu dwumetrowy podporucznik Mą-dry.Zerwał się na widokZadry. Miejsce dla dowódcy kompanii! zawołał. Pij, Zadra!I uniósł litrówkę.Ogromny dał parę mocnych, żałobnych akordów. Poszaleliście? zapytał Zadra hamując pasję. Ty też, Halinka? Ja nie piję odparła. Słucham muzyki. Muzyki? oburzył się Zadra. Teraz zachciało się wam muzyki? I to wy gracie.Ogromny?Ręce Ogromnego znieruchomiały. Miałem nie grać powiedział. Słyszy pan?.Już kują za ścianą.Ostatni raz.Chwycił z pianina butelkę, nachylił, aż mu wódka chlusnęła na piersi. Pij, Zadra, przecież teraz koniec zachęcał Mądry. Oni nie biorą jeńców.Zadra odtrącił wyciągniętą rękę. Taka ta twoja dyscyplina? zapytał drwiąco. Na posterunku, do ostatka, ale po pija-nemu?Mądry machnął ręką. Słuchajcie, co wam powiem odezwał się znowu Zadra. Jeszcze nie koniec.Musimydoczekać zmroku.Przechodzimy kanałami do Zródmieścia! Wszyscy? zapytał Mądry. Wszyscy. A po co? dodał Ogromny. %7łeby walczyć dalej! odparł Zadra z naciskiem. Walczyć dalej! zaśmiał się Ogromny. Wytłuką do ostatniego jak pluskwy! Z tegomiasta nic nie zostanie! Pytam się was o co?! wrzasnął Zadra histerycznie.Mądry spojrzał nań ze zdziwieniem. Przejdziemy? zapytał. Jedyna szansa odparł Zadra zmęczonym głosem. Tutaj wykończą nas do rana.Ogromny uderzył w klawisze.Zabrzmiały akordy Chorału.O ściany ulicy obił się suchyhuk wybuchu. Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej!. zawył Ogromny. Zwariował! powiedział Zadra. Nie potraficie zdechnąć jak człowiek?Zabrzmiała fałszywie ostatnia nuta.Ogromny wstał powoli i podniósł głowę, by spojrzećZadrze w oczy.50 Nie gadaj pan powiedział groznie. Teraz zdechnąć potrafię. Michał. szepnęła płaczliwie Halinka. Dlaczego wy jesteście tacy?Ogromny pogłaskał ją po głowie. Zajmij się nią.Mądry powiedział. Biedne, małe dziecko.Mądry wzruszył ramionami. Było siedzieć przy mamie warknął.Halinka przymknęła oczy.Zadra przyjrzał się imuważnie. Zbiórka kompanii powiedział i ruszył do drzwi.Mądry stuknął obcasami. Rozkaz! bąknął i poszedł za Zadrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]