[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie jakieś resztki.Nigdy nie zwracam na to uwagi.- To okropne.Dziwię się, że jeszcze nie umarłeś z głodu.- Z pewnością nie głodował, aleostatnio bardzo schudł.- Wszystko gotowe?Rozejrzała się po pokoju i narzuciła na siebie cienki beżowy szal, a Michael wziął koszyk zjedzeniem.Wyruszyli.Piechotą doszli nad East River, znalezli ławkę i zadowoleni usadowili się naniej, żeby popatrzeć na łodzie.Noc była ciepła i gwiazdzista.Dostrzegli nawet kilka żaglówek,które wypłynęły na wieczorny rejs.Nie tylko Mike'a i Wendy dopadła wiosenna gorączka.- Czy to twoja pierwsza praca? - zapytał z ustami pełnymi pasztetu.Od roku nie wyglądałtak młodo.Radośnie skinęła głową.- Tak.I w dodatku pierwsza, o którą się ubiega łam.Bardzo się cieszyłam, kiedy jądostałam.Przyszłam do was zaraz po ukończeniu szkoły projektantów Parsons.- Wspaniale.Dla mnie to też pierwsza praca.- Miał ochotę zapytać, co sądzi o jego matce,ale się nie odważył.To nie byłoby zręczne pytanie.Poza tym, jeśli ta dziewczyna jest normalna, topewnie nie znosi Marion.Michael zdawał sobie sprawę, że matka jako szefowa jest po prostupotworem.- Czuję, że zrobisz tu karierę - zakpiła.Roześmiał się głośno.- Jakie masz plany na przyszłość? Wyjdziesz za mąż i urodzisz dzieci?- Nie wiem.Może.Ale nie za szybko.Na razie najważniejsza jest dla mnie praca.Dziecimogę mieć pózniej, po trzydziestce.- Ależ to wszystko się zmienia.Dawniej wszystkie dziewczyny chciały jak najszybciejzałożyć rodzinę.- Niektóre nadal tego chcą.- Uśmiechnęła się do niego i zjadła plasterek sera ułożony nakawałku gruszki.Kolacja była pyszna.- A ty chciałbyś się ożenić? - Spojrzała na niego zciekawością, a on tylko potrząsnął głową i popatrzył w dal, na rzekę.- Nigdy?Odwrócił się do niej i znowu potrząsnął głową.Było coś w jego oczach, co poruszyło serceWendy.Nie wiedziała, czy drążyć dalej ten temat.Postanowiła dowiedzieć się tego od samegoMike'a.- Mogę zapytać, dlaczego, czy raczej powinnam zmienić temat?- To chyba już nie ma znaczenia.Przez cały rok uciekałem od tego pytania.Nawet od ciebieuciekłem, dzisiaj w parku.Nie mogę przez cale życie uciekać.- Przerwał na chwilę, spuścił wzrok iznów spojrzał na Wendy.- W zeszłym roku chciałem się ożenić, ale w drodze na ślub Ben Avery,moja.moja narzeczona i ja mieliśmy wypadek.Zginął kierowca drugiego samochodu i.i ona.-Nie płakał, ale czuł, że coś rozrywa go od środka.Dziewczyna patrzyła na niego rozszerzonymi z przerażenia oczami.- O, Boże.Michael, to straszne.To musiał być dla ciebie koszmar.- Tak.Po wypadku na dwa dni zapadłem w śpiączkę, a kiedy się obudziłem, jej już nie było.Ja.- To wyznanie przychodziło mu z trudem, ale wiedział, że musi to komuś powiedzieć.Dotychczas nie zdradził się nawet przed Benem.- Kiedy po dwóch tygodniach wypisali mnie zeszpitala, poszedłem do jej mieszkania, ale było już puste.Ktoś oddał wszystko do Goodwilla, ajakieś dwie pielęgniarki.ukradły jej obrazy.Była malarką.- Długą chwilę siedzieli w milczeniu.Potem znowu zaczął mówić, jakby dzięki słowom miał lepiej zrozumieć to, co się wydarzyło.- Nicnie zostało.Ze mnie chyba też nic nie zostało.- Podniósł głowę i zobaczył łzy spływające potwarzy Wendy.- Michael, tak mi przykro.Skinął głową, a potem po raz pierwszy od roku się rozpłakał.Azymu się toczyły wolno po policzkach, kiedy wziął dziewczynę w ramiona.ROZDZIAA PITNASTY- Mike, co sądzisz o tej kobiecie, która prowadzi biuro w Kansas City.Leżał wyciągnięty na leżaku w ogródku.Wcale jej nie słuchał.- Mike?Wpatrywał się w niedzielną gazetę.Było gorący letni dzień i oboje siedzieli w słońcu wkostiumach kąpielowych.Wendy wiedziała, że Michael nie zwraca uwagi ani na nią, ani na gazetę.- Mike.- Hm? Co takiego?- Pytałam cię o tę kobietę, która prowadzi biuro w Kansas City.- Ale znów nie zwracał nanią uwagi.Popatrzyła na niego z irytacją.- Chcesz jeszcze jedną Bloody Mary?- Co? Dobrze.Chyba zaraz pójdę do biura.- Patrzył gdzieś w dal, ponad jej ramieniem.- Cudownie.- Co to ma znaczyć? - Teraz już spoglądał na nią z uwagą, ale nie wiedział, jak rozumiećwyraz jej twarzy.Pojąłby go z łatwością, gdyby się trochę postarał.Jednak nigdy nie zadawał sobietego trudu.- Nic.- Zrozum, że przez następne dwa lata będę pracował jak wariat nad tym centrummedycznym w San Francisco.To największa tego typu inwestycja w kraju.- A gdybyś nie budował akurat tego centrum, zawsze znalazłoby się coś innego.Nie musiszsię przede mną tłumaczyć.Wszystko w porządku.- Więc dlaczego masz taką minę, jakby wysiadywanie tutaj było moim obowiązkiem.-Odsunął nogą gazetę i spojrzał groznie na zdenerwowaną Wendy.- Obowiązkiem? Wczoraj wróciłeś o wpół do pierwszej w nocy.Byliśmy umówieni nakolację z Thompsonami, a ty zadzwoniłeś dopiero o wpół do dziesiątej.Powinnam pójść sama.- Więc dlaczego tego nie zrobiłaś? Nie musisz siedzieć w domu i na mnie czekać.- Nie, ale tak się składa, że cię kocham, więc robię to z własnej woli.Ale ty się tym nieprzejmujesz.Co, u diabła, się z tobą dzieje? Czujesz się bezpiecznie tylko za biurkiem? Boisz się,że ktoś cię usidli? Tak cię przeraża, że też mógłbyś się we mnie zakochać? To byłoby takiestraszne?- Nie bądz śmieszna.Przecież wiesz, jak wygląda moja praca.Orientujesz się w moimrozkładzie dnia lepiej niż ktokolwiek inny.- Owszem.I właśnie dlatego zdaję sobie sprawę, że mógłbyś spędzać w biurze połowę tegoczasu.Praca służy ci jako kryjówka, sposób na życie.Używasz jej jako wymówki, żeby mnieunikać.Uciekasz w pracę przed samym sobą.- I przed Nancy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Pewnie jakieś resztki.Nigdy nie zwracam na to uwagi.- To okropne.Dziwię się, że jeszcze nie umarłeś z głodu.- Z pewnością nie głodował, aleostatnio bardzo schudł.- Wszystko gotowe?Rozejrzała się po pokoju i narzuciła na siebie cienki beżowy szal, a Michael wziął koszyk zjedzeniem.Wyruszyli.Piechotą doszli nad East River, znalezli ławkę i zadowoleni usadowili się naniej, żeby popatrzeć na łodzie.Noc była ciepła i gwiazdzista.Dostrzegli nawet kilka żaglówek,które wypłynęły na wieczorny rejs.Nie tylko Mike'a i Wendy dopadła wiosenna gorączka.- Czy to twoja pierwsza praca? - zapytał z ustami pełnymi pasztetu.Od roku nie wyglądałtak młodo.Radośnie skinęła głową.- Tak.I w dodatku pierwsza, o którą się ubiega łam.Bardzo się cieszyłam, kiedy jądostałam.Przyszłam do was zaraz po ukończeniu szkoły projektantów Parsons.- Wspaniale.Dla mnie to też pierwsza praca.- Miał ochotę zapytać, co sądzi o jego matce,ale się nie odważył.To nie byłoby zręczne pytanie.Poza tym, jeśli ta dziewczyna jest normalna, topewnie nie znosi Marion.Michael zdawał sobie sprawę, że matka jako szefowa jest po prostupotworem.- Czuję, że zrobisz tu karierę - zakpiła.Roześmiał się głośno.- Jakie masz plany na przyszłość? Wyjdziesz za mąż i urodzisz dzieci?- Nie wiem.Może.Ale nie za szybko.Na razie najważniejsza jest dla mnie praca.Dziecimogę mieć pózniej, po trzydziestce.- Ależ to wszystko się zmienia.Dawniej wszystkie dziewczyny chciały jak najszybciejzałożyć rodzinę.- Niektóre nadal tego chcą.- Uśmiechnęła się do niego i zjadła plasterek sera ułożony nakawałku gruszki.Kolacja była pyszna.- A ty chciałbyś się ożenić? - Spojrzała na niego zciekawością, a on tylko potrząsnął głową i popatrzył w dal, na rzekę.- Nigdy?Odwrócił się do niej i znowu potrząsnął głową.Było coś w jego oczach, co poruszyło serceWendy.Nie wiedziała, czy drążyć dalej ten temat.Postanowiła dowiedzieć się tego od samegoMike'a.- Mogę zapytać, dlaczego, czy raczej powinnam zmienić temat?- To chyba już nie ma znaczenia.Przez cały rok uciekałem od tego pytania.Nawet od ciebieuciekłem, dzisiaj w parku.Nie mogę przez cale życie uciekać.- Przerwał na chwilę, spuścił wzrok iznów spojrzał na Wendy.- W zeszłym roku chciałem się ożenić, ale w drodze na ślub Ben Avery,moja.moja narzeczona i ja mieliśmy wypadek.Zginął kierowca drugiego samochodu i.i ona.-Nie płakał, ale czuł, że coś rozrywa go od środka.Dziewczyna patrzyła na niego rozszerzonymi z przerażenia oczami.- O, Boże.Michael, to straszne.To musiał być dla ciebie koszmar.- Tak.Po wypadku na dwa dni zapadłem w śpiączkę, a kiedy się obudziłem, jej już nie było.Ja.- To wyznanie przychodziło mu z trudem, ale wiedział, że musi to komuś powiedzieć.Dotychczas nie zdradził się nawet przed Benem.- Kiedy po dwóch tygodniach wypisali mnie zeszpitala, poszedłem do jej mieszkania, ale było już puste.Ktoś oddał wszystko do Goodwilla, ajakieś dwie pielęgniarki.ukradły jej obrazy.Była malarką.- Długą chwilę siedzieli w milczeniu.Potem znowu zaczął mówić, jakby dzięki słowom miał lepiej zrozumieć to, co się wydarzyło.- Nicnie zostało.Ze mnie chyba też nic nie zostało.- Podniósł głowę i zobaczył łzy spływające potwarzy Wendy.- Michael, tak mi przykro.Skinął głową, a potem po raz pierwszy od roku się rozpłakał.Azymu się toczyły wolno po policzkach, kiedy wziął dziewczynę w ramiona.ROZDZIAA PITNASTY- Mike, co sądzisz o tej kobiecie, która prowadzi biuro w Kansas City.Leżał wyciągnięty na leżaku w ogródku.Wcale jej nie słuchał.- Mike?Wpatrywał się w niedzielną gazetę.Było gorący letni dzień i oboje siedzieli w słońcu wkostiumach kąpielowych.Wendy wiedziała, że Michael nie zwraca uwagi ani na nią, ani na gazetę.- Mike.- Hm? Co takiego?- Pytałam cię o tę kobietę, która prowadzi biuro w Kansas City.- Ale znów nie zwracał nanią uwagi.Popatrzyła na niego z irytacją.- Chcesz jeszcze jedną Bloody Mary?- Co? Dobrze.Chyba zaraz pójdę do biura.- Patrzył gdzieś w dal, ponad jej ramieniem.- Cudownie.- Co to ma znaczyć? - Teraz już spoglądał na nią z uwagą, ale nie wiedział, jak rozumiećwyraz jej twarzy.Pojąłby go z łatwością, gdyby się trochę postarał.Jednak nigdy nie zadawał sobietego trudu.- Nic.- Zrozum, że przez następne dwa lata będę pracował jak wariat nad tym centrummedycznym w San Francisco.To największa tego typu inwestycja w kraju.- A gdybyś nie budował akurat tego centrum, zawsze znalazłoby się coś innego.Nie musiszsię przede mną tłumaczyć.Wszystko w porządku.- Więc dlaczego masz taką minę, jakby wysiadywanie tutaj było moim obowiązkiem.-Odsunął nogą gazetę i spojrzał groznie na zdenerwowaną Wendy.- Obowiązkiem? Wczoraj wróciłeś o wpół do pierwszej w nocy.Byliśmy umówieni nakolację z Thompsonami, a ty zadzwoniłeś dopiero o wpół do dziesiątej.Powinnam pójść sama.- Więc dlaczego tego nie zrobiłaś? Nie musisz siedzieć w domu i na mnie czekać.- Nie, ale tak się składa, że cię kocham, więc robię to z własnej woli.Ale ty się tym nieprzejmujesz.Co, u diabła, się z tobą dzieje? Czujesz się bezpiecznie tylko za biurkiem? Boisz się,że ktoś cię usidli? Tak cię przeraża, że też mógłbyś się we mnie zakochać? To byłoby takiestraszne?- Nie bądz śmieszna.Przecież wiesz, jak wygląda moja praca.Orientujesz się w moimrozkładzie dnia lepiej niż ktokolwiek inny.- Owszem.I właśnie dlatego zdaję sobie sprawę, że mógłbyś spędzać w biurze połowę tegoczasu.Praca służy ci jako kryjówka, sposób na życie.Używasz jej jako wymówki, żeby mnieunikać.Uciekasz w pracę przed samym sobą.- I przed Nancy [ Pobierz całość w formacie PDF ]