[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dałbym sobiejaja uciąć, \e ma w niej rewolwer.Tu, w Stanie Samotnej Gwiazdy, mo\emy ją nosić ukrytą podubraniem.O czymś takim właśnie myślisz, kiedy dorastasz, marząc o pracy dla CIA.Kurrrrwa!Odetchnąłem głęboko - choć oddech trochę mi się rwał.Muszę udawać, \e nie widziałem ducha.- Niby tak.Wyczuwam.wyczuwam obecność młodej kobiety.- Głos trochę mi dr\ał.Rozluznijcie się, towarzyszu! Jesteś Truposz Kennedy, pamiętasz? To tylko jeden z setek duchów.-Pozwól, \e się trochę rozejrzę.Martwa dziewczyna pod zlewem była mokra.Kap, kap.Hanlon słyszał ją, kiedy padało.Jejwidmową drogą była woda.Mo\e pobił ją na śmierć, a potem wrzucił jej ciało do rzeki lub jeziora?Prawdopodobnie naprawdę zabił ją gdzieś w Europie.Wykończył ją w Amsterdamie czy Bonn, a potemwrzucił jej ciało do Renu lub Dunaju.To by wyjaśniało, dlaczego ju\ nie krą\ył po dworcach, wciskającmigotki niemieckim gliniarzom czy holenderskim stra\akom.Dlatego właśnie wrócił do domku swojejstarej mamuni i swego starego nissana stanza.W niej grzesznicy zanurzeniZmyją wszelkie plamy grzechu.Martwa dziewczyna pod zlewem szarpnęła się, usiłując wypluć knebel.W kącikach jej ustpojawiły się maleńkie pęcherzyki powietrza.Jej oczy były mroczne, jak wuja Billy ego.Nie widziałaHanlona, ale wyczuwała jego obecność.Skrzyp, skrzyp.odzywały się stare schody.Halon kołysał się w tył i w przód, w tył i w przód.Słuchanie martwej dziewczyny.Bezsenne noce, pełne zmęczenia i strachu.Czy ty zawsze widzisz teduchy? Znaczy, tak\e te niewidoczne nawet dla osób, które one nawiedzają?Przeszedłem w głąb gara\u, omijając zlew szerokim łukiem i udając, \e się rozglądam.Hanlon byłseryjnym zabójcą czy ta dziewczyna była pojedynczym wyskokiem przy pracy? Oglądani wtelewizyjnych serialach seryjni zabójcy są szaleni i nie odczuwają wyrzutów sumienia.To chyba tu niepasowało.Ten facet nie był zimną, wyrachowaną, morderczą maszyną.Miał Serce Bajarza, prawda?Musiał być zdolny do odczuwania zgryzoty i wyrzutów sumienia.A jednak był mordercą.Je\eli powezmie podejrzenie, \e ją zobaczyłem, to czy mnie zastrzeli,\ebym na niego nie doniósł? Czy zaryzykuje zabójstwo tu i teraz? Mo\e nikt nie usłyszy strzału i niezadzwoni na policję.Trzydziestodwuletni stuknięty facet znika po utracie pracy.Prawdopodobnie niktsię nie zorientuje, \e mnie gdzieś wcięło, dopóki nie nadejdzie pora kolejnego niedzielnego spotkania zMegan.Przed oczami przesunęła mi się błyskawicznie wizja Megan, zakneblowanej i uduszonej podnieszczelnym zlewem w gara\u.- Hej, Will? - odezwał się Hanlon.- Wykombinowałeś ju\ coś, kemosabe? - zapytał, popisując sięswoją znajomością hiszpańsko-indiańskiego \argonu.- W zasadzie tak.- Zmarszczyłem brwi w udawanym namyśle.- Jest jeszcze kilka rzeczy.Wieszco? Mo\e byś mnie podrzucił do domu, ja bym poszperał tu i tam, a potem wrócilibyśmy jutro i załatwiliwszystko od ręki?Hanlon potrząsnął głową.- Will, musisz mi to załatwić teraz.Nie zniosę takiej kolejnej nocy.- A chcesz, \eby to zrobić bez pudła?- Masz to zrobić TERAZ! - wrzasnął Hanlon.Z prawej kieszeni wyjął rewolwer.Lufa wbiła wemnie swe czarne, zimne spojrzenie.Hanlon łypnął na tkwiącą w jego dłoni spluwę, jakby chciał zapytać:O kurwa! A to skąd się tu wzięło?- Hola, wyluzuj - powiedziałem łagodnie.- Spokojnie, jesteś ju\ dorosły.- TK, ja ju\ tego nie mogę wytrzymać! - jęknął jakimś dziwnie błagalnym głosem.- Jeszcze jednataka noc i wetknę sobie lufę w pysk.Moje nogi dr\ały ju\ zupełnie wyraznie - nie potrafiłem nad nimi zapanować.- Odwiozę cię jutro.- Hanlon potrząsnął głową.- Usłyszałem ją dziś raz czy dwa.Nawet tego ju\nie wytrzymuję.Naprawdę, bardzo mi przykro.- Chłopie, zachowaj zimną krew.Dzisiejsza noc nie będzie problemem, mo\esz na mnie liczyć.-Ty kupo gówna.Byłem wściekły.No dobra, mo\e planeta nie zatęskni za mną, jak mnie tu stukniesz, tytajny agencie dla ubogich, ale niczego nie muszę ci ułatwiać.Zawsze się szczyciłem tym, \e choćprzegrywałem, to wyrwanie takiego jak ja kolca z dupy nikomu nie przychodziło łatwo.I miałem jednąprzewagę nad nim: on naprawdę potrzebował mojego towaru.Podszedłem do warsztatu.- Aaa.- odezwałem się z powagą.- Hm.Mo\e mógłbym ukryć w dłoni śrubokręt, a potem dziabnąć go w nerki? Guza, nie przez ten jegocholerny angielski płaszcz, towarzyszu Will.Rozejrzałem się po stole, szukając czegoś, czym mógłbymw niego rzucić lub go walnąć.Na stole jest piła tarczowa z odłączonym kablem zasilania.Wiertarkaelektryczna, młotek, dłuto do drewna.Nie muszę skurwiela zabijać, wystarczy go ogłuszyć albo odwrócićjego uwagę na tyle, \eby spieprzyć dostatecznie szybko, by mnie nie zastrzelił, zanim dopadnę drzwi.Martwa dziewczyna skuliła się pod zlewem, stękając i szarpiąc knebel nabrzmiałymi palcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Dałbym sobiejaja uciąć, \e ma w niej rewolwer.Tu, w Stanie Samotnej Gwiazdy, mo\emy ją nosić ukrytą podubraniem.O czymś takim właśnie myślisz, kiedy dorastasz, marząc o pracy dla CIA.Kurrrrwa!Odetchnąłem głęboko - choć oddech trochę mi się rwał.Muszę udawać, \e nie widziałem ducha.- Niby tak.Wyczuwam.wyczuwam obecność młodej kobiety.- Głos trochę mi dr\ał.Rozluznijcie się, towarzyszu! Jesteś Truposz Kennedy, pamiętasz? To tylko jeden z setek duchów.-Pozwól, \e się trochę rozejrzę.Martwa dziewczyna pod zlewem była mokra.Kap, kap.Hanlon słyszał ją, kiedy padało.Jejwidmową drogą była woda.Mo\e pobił ją na śmierć, a potem wrzucił jej ciało do rzeki lub jeziora?Prawdopodobnie naprawdę zabił ją gdzieś w Europie.Wykończył ją w Amsterdamie czy Bonn, a potemwrzucił jej ciało do Renu lub Dunaju.To by wyjaśniało, dlaczego ju\ nie krą\ył po dworcach, wciskającmigotki niemieckim gliniarzom czy holenderskim stra\akom.Dlatego właśnie wrócił do domku swojejstarej mamuni i swego starego nissana stanza.W niej grzesznicy zanurzeniZmyją wszelkie plamy grzechu.Martwa dziewczyna pod zlewem szarpnęła się, usiłując wypluć knebel.W kącikach jej ustpojawiły się maleńkie pęcherzyki powietrza.Jej oczy były mroczne, jak wuja Billy ego.Nie widziałaHanlona, ale wyczuwała jego obecność.Skrzyp, skrzyp.odzywały się stare schody.Halon kołysał się w tył i w przód, w tył i w przód.Słuchanie martwej dziewczyny.Bezsenne noce, pełne zmęczenia i strachu.Czy ty zawsze widzisz teduchy? Znaczy, tak\e te niewidoczne nawet dla osób, które one nawiedzają?Przeszedłem w głąb gara\u, omijając zlew szerokim łukiem i udając, \e się rozglądam.Hanlon byłseryjnym zabójcą czy ta dziewczyna była pojedynczym wyskokiem przy pracy? Oglądani wtelewizyjnych serialach seryjni zabójcy są szaleni i nie odczuwają wyrzutów sumienia.To chyba tu niepasowało.Ten facet nie był zimną, wyrachowaną, morderczą maszyną.Miał Serce Bajarza, prawda?Musiał być zdolny do odczuwania zgryzoty i wyrzutów sumienia.A jednak był mordercą.Je\eli powezmie podejrzenie, \e ją zobaczyłem, to czy mnie zastrzeli,\ebym na niego nie doniósł? Czy zaryzykuje zabójstwo tu i teraz? Mo\e nikt nie usłyszy strzału i niezadzwoni na policję.Trzydziestodwuletni stuknięty facet znika po utracie pracy.Prawdopodobnie niktsię nie zorientuje, \e mnie gdzieś wcięło, dopóki nie nadejdzie pora kolejnego niedzielnego spotkania zMegan.Przed oczami przesunęła mi się błyskawicznie wizja Megan, zakneblowanej i uduszonej podnieszczelnym zlewem w gara\u.- Hej, Will? - odezwał się Hanlon.- Wykombinowałeś ju\ coś, kemosabe? - zapytał, popisując sięswoją znajomością hiszpańsko-indiańskiego \argonu.- W zasadzie tak.- Zmarszczyłem brwi w udawanym namyśle.- Jest jeszcze kilka rzeczy.Wieszco? Mo\e byś mnie podrzucił do domu, ja bym poszperał tu i tam, a potem wrócilibyśmy jutro i załatwiliwszystko od ręki?Hanlon potrząsnął głową.- Will, musisz mi to załatwić teraz.Nie zniosę takiej kolejnej nocy.- A chcesz, \eby to zrobić bez pudła?- Masz to zrobić TERAZ! - wrzasnął Hanlon.Z prawej kieszeni wyjął rewolwer.Lufa wbiła wemnie swe czarne, zimne spojrzenie.Hanlon łypnął na tkwiącą w jego dłoni spluwę, jakby chciał zapytać:O kurwa! A to skąd się tu wzięło?- Hola, wyluzuj - powiedziałem łagodnie.- Spokojnie, jesteś ju\ dorosły.- TK, ja ju\ tego nie mogę wytrzymać! - jęknął jakimś dziwnie błagalnym głosem.- Jeszcze jednataka noc i wetknę sobie lufę w pysk.Moje nogi dr\ały ju\ zupełnie wyraznie - nie potrafiłem nad nimi zapanować.- Odwiozę cię jutro.- Hanlon potrząsnął głową.- Usłyszałem ją dziś raz czy dwa.Nawet tego ju\nie wytrzymuję.Naprawdę, bardzo mi przykro.- Chłopie, zachowaj zimną krew.Dzisiejsza noc nie będzie problemem, mo\esz na mnie liczyć.-Ty kupo gówna.Byłem wściekły.No dobra, mo\e planeta nie zatęskni za mną, jak mnie tu stukniesz, tytajny agencie dla ubogich, ale niczego nie muszę ci ułatwiać.Zawsze się szczyciłem tym, \e choćprzegrywałem, to wyrwanie takiego jak ja kolca z dupy nikomu nie przychodziło łatwo.I miałem jednąprzewagę nad nim: on naprawdę potrzebował mojego towaru.Podszedłem do warsztatu.- Aaa.- odezwałem się z powagą.- Hm.Mo\e mógłbym ukryć w dłoni śrubokręt, a potem dziabnąć go w nerki? Guza, nie przez ten jegocholerny angielski płaszcz, towarzyszu Will.Rozejrzałem się po stole, szukając czegoś, czym mógłbymw niego rzucić lub go walnąć.Na stole jest piła tarczowa z odłączonym kablem zasilania.Wiertarkaelektryczna, młotek, dłuto do drewna.Nie muszę skurwiela zabijać, wystarczy go ogłuszyć albo odwrócićjego uwagę na tyle, \eby spieprzyć dostatecznie szybko, by mnie nie zastrzelił, zanim dopadnę drzwi.Martwa dziewczyna skuliła się pod zlewem, stękając i szarpiąc knebel nabrzmiałymi palcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]