[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdyby nam się udało znalezć termokomy.Termokomy znalazły się godzinę temu - przerwałamu Clat Ha.- Były w beczce ze smarem.Ten, kto je tamukrył, spodziewał się, że nigdy ich nie znajdziemy.Obi-Wan zaniemówił ze zdumienia.Oui-Gon miał rację.Ryzyko było niepotrzebne.- Czy teraz widzisz, że w gruncie rzeczy wcale nie cho-dzi o termokomy? - powiedział rycerz, starając się zacho-wać spokój.- Jedi musi patrzeć szerzej.Kazałem ci niemieszać się do tego, ponieważ chodzi mi o utrzymanie spo-koju na statku.Trzeba odbudować zaufanie, a jak Huttowiemają ufać Jedi, gdy ci pełzają jak węże po ich terenie? Jakmogą.Pokój zatrząsł się nagle i w tej samej chwili rozległ siępotężny huk.Szklanki z napojami ześlizgnęły się z barku iroztrzaskały na podłodze.Si Treemba chwycił się za brzuch.Zawyły syreny alarmowe.- Chyba z czymś się zderzyliśmy! - krzyknęła Clat Ha.Ale Obi-Wan wiedział, że zderzenie z innym statkiemczy asteroidem w hiperprzestrzeni rozwaliłoby Monument naczęści.Słyszał zresztą w oddali ciche hung, hung, hung -odgłos dział pokładowych.Oui-Gon rzucił się do okna.Jego ręka odruchowo spo-częła na rękojeści świetlnego miecza.- Piraci! - krzyknął.ROZDZIAA 13Oui-Gon w kilku susach przeskoczył mostek i pobiegł wdół głównego korytarza.Obi-Wan, Si Treemba Clat Hapędzili za nim w szaleńczym wyścigu.Korytarz był pusty.Przerażeni Arconianie pozamykali się w swoich kabinach.Ich obecność zdradzały tylko świszczące dzwięki, jakiezawsze wydawali w chwilach zagrożenia.Przez kratki w podłodze dobiegało wycie przeciążonychgeneratorów, z największym trudem utrzymujących poleochronne wokół statku.Coraz głośniejsze hung, hungświadczyło, że miotacze ciągle pracują.Oui-Gon wiedział już, co się stało.Piraci czasamizakładali miny na trasach statków handlowych.Kiedy statektrafił na taką minę, tracił hipernapęd i wypadał z hiper-przestrzeni.A wtedy był już łatwym łupem.Piraci otwierali ogień, niszcząc broń i urządzeniapokładowe tak szybko, że załoga napadniętego statku niemiała czasu zareagować.Wchodzili na pokład i brali, cochcieli.Na Monumencie nie było wprawdzie nic, comogłoby ich zainteresować, ale skąd mogli o tym wiedzieć.Podłoga zatrzęsła się od kolejnej eksplozji.Statekzakołysał się, a Qui-Gona odrzuciło aż na ścianę.Tużobok był niewielki luk widokowy.Wyjrzał przez przezro-czystą plastikową szybę i zobaczył pięć togoriańskich stat-ków wojennych, które wyglądały jak czerwono ubarwionedrapieżne ptaki.Dwa z nich wystrzeliły jednocześnie.Zielonybłysk ognia oślepił go na moment.Zaskwierczał przypiekanymetal.Korytarze wypełnił gryzący dym.Działa Monumentu zamilkły.Oui-Gon wiedział dlaczego -ich lufy zostały zmiecione ogniem pirackich miotaczy.Wmiejscu, gdzie stały jeszcze przed chwilą, widniały tylko, jakjarzące się gwiazdy, czerwone kawałki żużlu.Monument bezsilnie dryfował w przestrzeni.Wyły syrenyprzeciwpożarowe, ale nikt nie wydawał rozkazów.To-goriański krążownik zbliżał się niebezpiecznie do statku.Oui-Gon był bezradny.Sam nie mógł zrobić nic w tejsytuacji.%7łałował, że nie ma przy nim Xanatosa, jego daw-nego Padawana.- Obi-Wanie! - krzyknął nagle.Nie ufał mu w pełni, alenie miał wyboru.Musieli działać razem, jeśli chcieli wogóle ujść z życiem.- Piraci szykują się, by wejść na naszstatek - powiedział bez ogródek.- Spróbuję ich zatrzymać.Idz na mostek i sprawdz, czy ktoś z załogi został przy życiu.Jeśli nie, sam musisz usiąść przy sterach.Trzeba stąd uciekać.Twardo patrzył na chłopca.Wiedział, że wiele od niegożąda.Jako uczeń Jedi, Obi-Wan prowadził kilka statków nasymulatorze i kilka razy pilotował powietrzną taksówkę nadCoruscant, ale nigdy nie siedział za sterami tak wielkiegostatku i nie brał udziału w prawdziwej bitwie.- Ale ja chcę walczyć u twego boku - zaprotestowałObi-Wan.Oui-Gon mocno chwycił go za ramiona.- Posłuchaj mnie, chłopcze.Tym razem musisz wypełnićmój rozkaz.Zaufaj mi.Mogę powstrzymać piratów, alewszyscy zginiemy, jeśli nie uda się uruchomić statku.Nieważne, dokąd doleci.Każdy kierunek jest dobry.Kiedyczęść piratów wejdzie na pokład naszego statku, pozostali niebędą strzelać, bo będą się bać, że trafią we własnych ludzi.Rozumiesz? Idz już.%7łyczę ci powodzenia, chłopcze.Obi-Wan skinął głowa.Oui-Gon widział wahanie wjego oczach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Gdyby nam się udało znalezć termokomy.Termokomy znalazły się godzinę temu - przerwałamu Clat Ha.- Były w beczce ze smarem.Ten, kto je tamukrył, spodziewał się, że nigdy ich nie znajdziemy.Obi-Wan zaniemówił ze zdumienia.Oui-Gon miał rację.Ryzyko było niepotrzebne.- Czy teraz widzisz, że w gruncie rzeczy wcale nie cho-dzi o termokomy? - powiedział rycerz, starając się zacho-wać spokój.- Jedi musi patrzeć szerzej.Kazałem ci niemieszać się do tego, ponieważ chodzi mi o utrzymanie spo-koju na statku.Trzeba odbudować zaufanie, a jak Huttowiemają ufać Jedi, gdy ci pełzają jak węże po ich terenie? Jakmogą.Pokój zatrząsł się nagle i w tej samej chwili rozległ siępotężny huk.Szklanki z napojami ześlizgnęły się z barku iroztrzaskały na podłodze.Si Treemba chwycił się za brzuch.Zawyły syreny alarmowe.- Chyba z czymś się zderzyliśmy! - krzyknęła Clat Ha.Ale Obi-Wan wiedział, że zderzenie z innym statkiemczy asteroidem w hiperprzestrzeni rozwaliłoby Monument naczęści.Słyszał zresztą w oddali ciche hung, hung, hung -odgłos dział pokładowych.Oui-Gon rzucił się do okna.Jego ręka odruchowo spo-częła na rękojeści świetlnego miecza.- Piraci! - krzyknął.ROZDZIAA 13Oui-Gon w kilku susach przeskoczył mostek i pobiegł wdół głównego korytarza.Obi-Wan, Si Treemba Clat Hapędzili za nim w szaleńczym wyścigu.Korytarz był pusty.Przerażeni Arconianie pozamykali się w swoich kabinach.Ich obecność zdradzały tylko świszczące dzwięki, jakiezawsze wydawali w chwilach zagrożenia.Przez kratki w podłodze dobiegało wycie przeciążonychgeneratorów, z największym trudem utrzymujących poleochronne wokół statku.Coraz głośniejsze hung, hungświadczyło, że miotacze ciągle pracują.Oui-Gon wiedział już, co się stało.Piraci czasamizakładali miny na trasach statków handlowych.Kiedy statektrafił na taką minę, tracił hipernapęd i wypadał z hiper-przestrzeni.A wtedy był już łatwym łupem.Piraci otwierali ogień, niszcząc broń i urządzeniapokładowe tak szybko, że załoga napadniętego statku niemiała czasu zareagować.Wchodzili na pokład i brali, cochcieli.Na Monumencie nie było wprawdzie nic, comogłoby ich zainteresować, ale skąd mogli o tym wiedzieć.Podłoga zatrzęsła się od kolejnej eksplozji.Statekzakołysał się, a Qui-Gona odrzuciło aż na ścianę.Tużobok był niewielki luk widokowy.Wyjrzał przez przezro-czystą plastikową szybę i zobaczył pięć togoriańskich stat-ków wojennych, które wyglądały jak czerwono ubarwionedrapieżne ptaki.Dwa z nich wystrzeliły jednocześnie.Zielonybłysk ognia oślepił go na moment.Zaskwierczał przypiekanymetal.Korytarze wypełnił gryzący dym.Działa Monumentu zamilkły.Oui-Gon wiedział dlaczego -ich lufy zostały zmiecione ogniem pirackich miotaczy.Wmiejscu, gdzie stały jeszcze przed chwilą, widniały tylko, jakjarzące się gwiazdy, czerwone kawałki żużlu.Monument bezsilnie dryfował w przestrzeni.Wyły syrenyprzeciwpożarowe, ale nikt nie wydawał rozkazów.To-goriański krążownik zbliżał się niebezpiecznie do statku.Oui-Gon był bezradny.Sam nie mógł zrobić nic w tejsytuacji.%7łałował, że nie ma przy nim Xanatosa, jego daw-nego Padawana.- Obi-Wanie! - krzyknął nagle.Nie ufał mu w pełni, alenie miał wyboru.Musieli działać razem, jeśli chcieli wogóle ujść z życiem.- Piraci szykują się, by wejść na naszstatek - powiedział bez ogródek.- Spróbuję ich zatrzymać.Idz na mostek i sprawdz, czy ktoś z załogi został przy życiu.Jeśli nie, sam musisz usiąść przy sterach.Trzeba stąd uciekać.Twardo patrzył na chłopca.Wiedział, że wiele od niegożąda.Jako uczeń Jedi, Obi-Wan prowadził kilka statków nasymulatorze i kilka razy pilotował powietrzną taksówkę nadCoruscant, ale nigdy nie siedział za sterami tak wielkiegostatku i nie brał udziału w prawdziwej bitwie.- Ale ja chcę walczyć u twego boku - zaprotestowałObi-Wan.Oui-Gon mocno chwycił go za ramiona.- Posłuchaj mnie, chłopcze.Tym razem musisz wypełnićmój rozkaz.Zaufaj mi.Mogę powstrzymać piratów, alewszyscy zginiemy, jeśli nie uda się uruchomić statku.Nieważne, dokąd doleci.Każdy kierunek jest dobry.Kiedyczęść piratów wejdzie na pokład naszego statku, pozostali niebędą strzelać, bo będą się bać, że trafią we własnych ludzi.Rozumiesz? Idz już.%7łyczę ci powodzenia, chłopcze.Obi-Wan skinął głowa.Oui-Gon widział wahanie wjego oczach [ Pobierz całość w formacie PDF ]