[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawda była oczywiście inna - i wcale nie chodziło o to, żeMikołaj był dobrym mężem albo że bał się Zenona czy też paniSabiny.O tamtej śmiesznej historii z Franciszką już w ogóle niemyślał, a jeżeli nawet, to właśnie uważał ów incydent zazabawny.A babcia? I cóż mogłaby mu zrobić? Pomarudzićnajwyżej.I właśnie dlatego nie chciał przyjechać.Bo nudziła gota cala rodzina i to zaściankowe towarzystwo.Poza tym soboty iniedziele spędzał na Partynicach.Razem z żoną, oczywiście.Ostatnio nawet dość dobrze im szło.Miałby to zamienić naśmiertelnie nudne siedzenie przy stole w gronie śmiertelnienudnych figur woskowych? Zresztą nawet gdyby on chciałpojechać, Kaśka za żadne skarby by się nie zgodziła.A samegoby go nie puściła, trzeba bowiem przyznać, że w ich małżeństwieto ona była głową domu.Nawet finansowo stała lepiej niżMikołaj - chociaż nigdzie nie pracowała, miała niesamowiteszczęście w różnych grach i zakładach i nie zdarzyło się jeszcze,żeby była pod kreską.Jedynie ciąża jej przeszkadzała, choć odsamego początku znosiła ją bardzo dobrze.- Już nie lubię tego dzieciaka - mówiła.- Jeszcze się nieurodził, a tak mnie zmęczył.Muszę dzwigać ten cholerny brzuch,a to coś w środku rozpycha się i ciągle mnie kopie.Niewytrzymam chyba.-A co zrobisz? - pytał ze złością Mikołaj.Chociaż i on nie byłzachwycony perspektywą pojawienia się potomka, trochę goszokowała postawa żony.Jeszcze nigdy nie słyszał, żeby jakaśkobieta w ciąży miała taki stosunek do swojego nienarodzonegodziecka.- Przypominam ci tylko, że sama chciałaś - wytknął jej. - Przecież wiem.Musiałam chyba na głowę upaść! - wściekałasię Kaśka.Mikołaj nawet nie powiedział jej o ślubie stryjecznego brata.Po co? I tak wiedział, jaka byłaby reakcja żony.Katarzyna wogóle nie chciała znać jego rodziny, od momentu gdy rodziceMikołaja nie zgodzili się na zamianę mieszkań.Szczerzemówiąc, Mikołaj też nie mógł im tego wybaczyć.Już terazbrakowało mu kąta, w którym mógłby się schować przednarzekającą stale - choćby z powodu ciąży - żoną.O tym, że jużniedługo w jednym pokoju z nimi będzie jeszcze dziecko, nawetnie chciał myśleć.Wiedział, że niemowlęta płaczą i nie dają spać,ale o tym, jak to wygląda tak naprawdę, na swoje szczęście niemiał pojęcia.Tak więc ślub i wesele młodszego wnuka pani Sabiny odbyłysię bez Mikołaja.Na pociechę staruszka wmawiała sobie, iż towłaśnie ona wybrała żonę Witkowi.I choć prawdy w tym byłoniewiele, starsza pani miała z tego jakąś satysfakcję.Zmałżeństwa tych dwojga cieszyła się też Franka.Witka lubiła, atak naprawdę polubiła go po tym, jak przeszły jej urojenia orzekomym zainteresowaniu nią, Franką.Od momentu, gdy sobietę sprawę wyjaśnili, nic już nie zakłócało ich serdecznychstosunków.Poza tym to właśnie Witek zwrócił jej uwagę nacenny znaczek, leżący skromnie pośród innych w albumieAndrzeja Zaroślańskiego.Mógł przecież nic nie mówić France,tylko po cichu zawiadomić ojca.Właścicielka klaserów niemiałaby o niczym pojęcia, nie zorientowałaby się też, gdybyakurat ten znaczek nagle zniknął.Franka lubiła także Małgosię;uważała ją wprawdzie za niezbyt lotną, ale uznała, że dla Witka będzie świetną żoną i dlatego pomogła dziewczynie gozdobyć.Nikt nawet nie przypuszczał, że Franciszka jest w ciąży; był todopiero początek trzeciego miesiąca.Lekarka z Wrocławiawyznaczyła następną wizytę w końcu czerwca.Coś tam wymyśląz panią Krystyną, żeby móc znowu pojechać razem doWrocławia.Mężowi Franka miała zamiar powiedziećnajwcześniej w sierpniu, na przełomie czwartego i piątegomiesiąca.Chyba żeby nie udało się do tej pory utrzymać całejsprawy w tajemnicy.Tym, że Zenon sam cokolwiek zauważy,Franka się nie martwiła.Wymyśliła, że już tak od lipca zacznienarzekać, że tyje, i że to wszystko przez  Manufakturę", toznaczy przez przysmaki wypiekane do kawiarni.Zenon na pewnouwierzy.Gorzej z panią Sabiną, ale przecież ona nie będzieoglądać synowej bez ubrania, a właściwym strojem można sporozamaskować.-Widzę, moja piękna siostro, że praca ci służy.- ObokFranciszki stanął Andrzej, którego przecież nie mogło zabraknąćna ślubie Witka.Przyjechał bez Majki, której mama, niestety, była umierająca iMajka oczywiście nie mogła i nie chciała ruszać się z Warszawy.Nie miała nic przeciwko temu, żeby pojechał sam, wiedziałaprzecież o wieloletniej przyjazni Andrzeja i Zenona; wiedziałateż, że Andrzej nie mógł być na ślubie przyjaciela, gdyż pracowałwówczas w Nowym Jorku, więc teraz wypadałoby, żeby pojawiłsię na ślubie jego syna.- Chciałabym koniecznie z tobą pogadać, ale przecież nie tu inie teraz - powiedziała Franciszka, łapiąc go za rękę.- Tak sięcieszę, że przyjechałeś i że cię widzę. Zaczęli tańczyć, ale rozmawiali tylko o jakichś tamgłupstwach bez znaczenia.Zresztą nie trwało to długo, bo zarazktoś odbił Frankę Andrzejowi, a potem znowu tańczyła z kimśinnym i znowu z kimś innym, jak to na weselu.Na szczęście wszystko ma swój koniec i po hucznej zabawiegoście porozjeżdżali się do domów.Wyjechała też młoda para,której rodzice wykupili dwutygodniowy pobyt w sopockimGrand Hotelu.Prezent przewyższający chyba koszt całegoprzyjęcia, jak twierdziła pani Sabina [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl