[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oczywiście. Rozrobiłam nieco więcej złotej farby, ustawiłamobraz na boku i napisałam Artemizja Lom" na bocznym oparciu fotela. Artemizja Lom powiedziałam, na wypadek gdyby nie umiałaczytać.188 Nazywasz się Lom? Lomi.To nazwisko moich przodków.Brakuje jednej litery.Stańtutaj, przede mną.Daj mi rękę. Włożyłam pędzel w jej dłoń ipoprowadziłam ją: literę i" namalowałyśmy razem. Teraz sama zróbmałą kropkę tuż nad ostatnią literą.Przygryzając wargę w poczuciu wielkiej odpowiedzialności ipodtrzymując drżącą dłoń drugą ręką, zbliżyła się powoli do płótna.Potem odwróciła się do mnie, biorąc głęboki wdech, przy którym zwężałysię jej nozdrza.Miała łzy w oczach. Dziękuje ci.Dziwna rzecz, że taki drobiazg może tak wiele znaczyć.Najwyrazniejto było dla niej wielkie przeżycie.Uścisnęłam ją; ponad jej ramieniemzobaczyłam przyglądającą się nam zdziwioną Palmirę. Kim jest ten człowiek, o którym mówiłaś? spytała Umiliana. Botticelli? Malarz.Jego Wenus znajduje się w Galerii Uffizi.Pewnie nigdy tam nie byłaś.-Nie. Dam ci list, w którym napiszę, że jestem członkiem akademii, a tyjesteś moją modelką, wtedy wpuszczą cię do środka i będziesz mogławszystko zobaczyć.To grzech, żeby mieszkać przez całe życie w tymmieście i nigdy nie zobaczyć tych obrazów i rzezb. Przecież posągi są wszędzie.Nie podobają mi się.Zawsze ktośkomuś robi krzywdę.A ten mężczyzna w Loggia delia Signoria trzyma wręce głowę kobiety z wężami we włosach, a z jej szyi zwisa cośobrzydliwego.Fuj! Zawsze odwracam się w drugą stronę, kiedy tamtędyprzechodzę.Dlaczego jest w nich wszystkich tyle gwałtowności?189 Właśnie, mamo, dlaczego? spytała Palmira.Zdziwiło mnie topytanie.Nie przypuszczałam, że takuważnie przysłuchuje sie naszym rozmowom. Nie potrafię odpowiedzieć.Chyba po prostu rzezbiarze wybierajątakie tematy. Całe szczęście, że Umi-Iiana nie widziała żadnej z moichJudyt. No dobrze, mniejsza o rzezby.Idz obejrzeć obrazy i przyjrzyjsie uważnie postaciom kobiecym.Zwróć uwagę na to, jak stoją czysiedzą.To ci sie może jeszcze kiedyś przydać.Potem możesz tam pójść zGiorgiera, ale najpierw idz sama.Idz koniecznie, potem zapytam cie, cowidziałaś.Następnego dnia udałam sie do akademii, żeby spotkać sie zintendentem. Macie jeszcze te listą modeli? spytałam. Chciałabym dodaćjedno imię.Zwrócił ku mnie nalaną, krągłą twarz i pozwolił sobie na triumfalnyuśmiech, jak gdyby odniósł jakieś zwycięstwo. Oczywiście, signora. Słowa skapneły z jego jeżyka jak oślizłe,mściwe obelgi.Sięgnął po plik papierów i podał mi pióro.Napisałam dużymi,wyraznymi literami: Umiliana Rossi, corso dei Tintori i podałam mu,żeby przeczytał. Jest znakomita.Postarajcie sie, żeby dostała jakąś pracę!Uśmiech zniknął z jego twarzy.190PIETROTego lutowego dnia było zimno.Zapadała już ciemność.Skończyłami się rzymska umbra i żółcień neapolitański.Wysupłałam wszystkiemonety, jakie były jeszcze w niebieskiej sakiewce ojca.Zapełniała sieona po każdym z trzech zamówień, jakie dostałam od księcia poMagdalenie, za którą zapłacił mi sowicie, ponieważ wielkiej księżnejprzypadła do gustu.Teraz jednak nie było już tego wiele.Zwabiona brzękiem monet Palmira, która bawiła sie przy kominku,przyszła i pomogła mi ułożyć je osobno według rodzaju: sześć weneckichcekinów, piąć piastrów, jeden giulio, jeden skud wart siedem lirów i czteryliry.Za cztery liry jedna osoba mogła przeżyć tydzień.Palmira wskazującym palcem przysunęła do siebie srebrnego,lśniącego giulio. Mogę go wziąć, mamo? Nie.Potrzebuje go.Jej piąstka zacisnęła się wokół monety i zniknęła pod stołem. Daj mi to rozkazałam.Schowała rękę za plecami i potrząsnęła głową. Palmiro, daj mi to.Uciekła ode mnie i wybiegła na balkon.Poszłam za nią. Jesteś niegrzeczna.Oddaj mi to.191Chwyciłam ją za ramię i dałam klapsa.Krzyknęła, wyrwała mi się iwyrzuciła monetę daleko za balkon. Jesteś niedobra! powiedziała nienawistnym tonem, wbiegła dośrodka i kopnęła z całej siły moje sztalugi.Nie dokończona ZwiętaKatarzyna spadla na podłogę.Palmira stała nad nią, trochę wystraszona,ale wciąż uśmiechała się bezczelnie. Postąpiłaś bardzo nieładnie! Powinnaś się wstydzić.Marsz dołóżka! Wcale że nie muszę.Mam już osiem lat. Nic podobnego.Masz siedem i pół! Nie chcę cię widzieć na oczy.Marsz do łóżka!Uniosła nogę, jakby chciała nadepnąć na obraz. Nie! krzyknęłam i rzuciłam się w jej stronę.Uciekła do sypialnii wskoczyła do łóżka.Zatrzasnęłamza nią drzwi i oparłam się o ścianę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Oczywiście. Rozrobiłam nieco więcej złotej farby, ustawiłamobraz na boku i napisałam Artemizja Lom" na bocznym oparciu fotela. Artemizja Lom powiedziałam, na wypadek gdyby nie umiałaczytać.188 Nazywasz się Lom? Lomi.To nazwisko moich przodków.Brakuje jednej litery.Stańtutaj, przede mną.Daj mi rękę. Włożyłam pędzel w jej dłoń ipoprowadziłam ją: literę i" namalowałyśmy razem. Teraz sama zróbmałą kropkę tuż nad ostatnią literą.Przygryzając wargę w poczuciu wielkiej odpowiedzialności ipodtrzymując drżącą dłoń drugą ręką, zbliżyła się powoli do płótna.Potem odwróciła się do mnie, biorąc głęboki wdech, przy którym zwężałysię jej nozdrza.Miała łzy w oczach. Dziękuje ci.Dziwna rzecz, że taki drobiazg może tak wiele znaczyć.Najwyrazniejto było dla niej wielkie przeżycie.Uścisnęłam ją; ponad jej ramieniemzobaczyłam przyglądającą się nam zdziwioną Palmirę. Kim jest ten człowiek, o którym mówiłaś? spytała Umiliana. Botticelli? Malarz.Jego Wenus znajduje się w Galerii Uffizi.Pewnie nigdy tam nie byłaś.-Nie. Dam ci list, w którym napiszę, że jestem członkiem akademii, a tyjesteś moją modelką, wtedy wpuszczą cię do środka i będziesz mogławszystko zobaczyć.To grzech, żeby mieszkać przez całe życie w tymmieście i nigdy nie zobaczyć tych obrazów i rzezb. Przecież posągi są wszędzie.Nie podobają mi się.Zawsze ktośkomuś robi krzywdę.A ten mężczyzna w Loggia delia Signoria trzyma wręce głowę kobiety z wężami we włosach, a z jej szyi zwisa cośobrzydliwego.Fuj! Zawsze odwracam się w drugą stronę, kiedy tamtędyprzechodzę.Dlaczego jest w nich wszystkich tyle gwałtowności?189 Właśnie, mamo, dlaczego? spytała Palmira.Zdziwiło mnie topytanie.Nie przypuszczałam, że takuważnie przysłuchuje sie naszym rozmowom. Nie potrafię odpowiedzieć.Chyba po prostu rzezbiarze wybierajątakie tematy. Całe szczęście, że Umi-Iiana nie widziała żadnej z moichJudyt. No dobrze, mniejsza o rzezby.Idz obejrzeć obrazy i przyjrzyjsie uważnie postaciom kobiecym.Zwróć uwagę na to, jak stoją czysiedzą.To ci sie może jeszcze kiedyś przydać.Potem możesz tam pójść zGiorgiera, ale najpierw idz sama.Idz koniecznie, potem zapytam cie, cowidziałaś.Następnego dnia udałam sie do akademii, żeby spotkać sie zintendentem. Macie jeszcze te listą modeli? spytałam. Chciałabym dodaćjedno imię.Zwrócił ku mnie nalaną, krągłą twarz i pozwolił sobie na triumfalnyuśmiech, jak gdyby odniósł jakieś zwycięstwo. Oczywiście, signora. Słowa skapneły z jego jeżyka jak oślizłe,mściwe obelgi.Sięgnął po plik papierów i podał mi pióro.Napisałam dużymi,wyraznymi literami: Umiliana Rossi, corso dei Tintori i podałam mu,żeby przeczytał. Jest znakomita.Postarajcie sie, żeby dostała jakąś pracę!Uśmiech zniknął z jego twarzy.190PIETROTego lutowego dnia było zimno.Zapadała już ciemność.Skończyłami się rzymska umbra i żółcień neapolitański.Wysupłałam wszystkiemonety, jakie były jeszcze w niebieskiej sakiewce ojca.Zapełniała sieona po każdym z trzech zamówień, jakie dostałam od księcia poMagdalenie, za którą zapłacił mi sowicie, ponieważ wielkiej księżnejprzypadła do gustu.Teraz jednak nie było już tego wiele.Zwabiona brzękiem monet Palmira, która bawiła sie przy kominku,przyszła i pomogła mi ułożyć je osobno według rodzaju: sześć weneckichcekinów, piąć piastrów, jeden giulio, jeden skud wart siedem lirów i czteryliry.Za cztery liry jedna osoba mogła przeżyć tydzień.Palmira wskazującym palcem przysunęła do siebie srebrnego,lśniącego giulio. Mogę go wziąć, mamo? Nie.Potrzebuje go.Jej piąstka zacisnęła się wokół monety i zniknęła pod stołem. Daj mi to rozkazałam.Schowała rękę za plecami i potrząsnęła głową. Palmiro, daj mi to.Uciekła ode mnie i wybiegła na balkon.Poszłam za nią. Jesteś niegrzeczna.Oddaj mi to.191Chwyciłam ją za ramię i dałam klapsa.Krzyknęła, wyrwała mi się iwyrzuciła monetę daleko za balkon. Jesteś niedobra! powiedziała nienawistnym tonem, wbiegła dośrodka i kopnęła z całej siły moje sztalugi.Nie dokończona ZwiętaKatarzyna spadla na podłogę.Palmira stała nad nią, trochę wystraszona,ale wciąż uśmiechała się bezczelnie. Postąpiłaś bardzo nieładnie! Powinnaś się wstydzić.Marsz dołóżka! Wcale że nie muszę.Mam już osiem lat. Nic podobnego.Masz siedem i pół! Nie chcę cię widzieć na oczy.Marsz do łóżka!Uniosła nogę, jakby chciała nadepnąć na obraz. Nie! krzyknęłam i rzuciłam się w jej stronę.Uciekła do sypialnii wskoczyła do łóżka.Zatrzasnęłamza nią drzwi i oparłam się o ścianę [ Pobierz całość w formacie PDF ]