[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilka razy cudemuniknÄ™liÅ›my ugrzÄ™zniÄ™cia w bÅ‚ocie.Kiedy dotarÅ‚ na drugi brzeg,wszyscy klaskali i krzyczeli z radoÅ›ci.Co prawda z przodu autobusu dostaÅ‚o siÄ™ trochÄ™ wody, ale nie byÅ‚o to niebezpieczne.ByÅ‚am niezmiernie szczęśliwa i nawet przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy,że może to znak z góry, że wszystko pójdzie gÅ‚adko, przynajmniej do Ejido.PomyÅ›laÅ‚am o José i znowu wpadÅ‚am w panikÄ™.Trzy godzinyopóznienia, pewnie już na mnie nie czeka i bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a wracać.Strasznie siÄ™ denerwowaÅ‚am, gdy wjeżdżaliÅ›my na dworzecautobusowy.W każdej chwili mogÅ‚am siÄ™ natknąć na gwardzistów, a że do Méridy byÅ‚o stÄ…d niedaleko, któryÅ› mógÅ‚ mnie rozpoznać.W tÅ‚umie szukaÅ‚am wzrokiem José.Zcisk byÅ‚ ogromny,samochody walczyÅ‚y o każdÄ… wolnÄ… przestrzeÅ„. Nawet jeÅ›li José tu jest, to jak ja go znajdÄ™?" - myÅ›laÅ‚amz rozpaczÄ….W tym momencie zobaczyÅ‚am Alejandra, któryniósÅ‚ kawÄ™.Wierny przyjaciel José miaÅ‚ nam towarzyszyć,dopóki bezpiecznie nie przekroczymy granicy.Zaraz zaprowadziÅ‚ mnie do José, szalejÄ…cego z niepokoju.PadliÅ›my sobie w ramiona.Szczęśliwa, a jednoczeÅ›nie zdenerwowana i przejÄ™ta, usiÅ‚owaÅ‚am szybko opowiedzieć muo wszystkich przygodach.- I tak czekaÅ‚bym na ciebie caÅ‚y dzieÅ„ - przerwaÅ‚ mi spokojnie.- A jakby byÅ‚o trzeba, to i caÅ‚Ä… noc.Po poczÄ…tkowej euforii też zaczÄ…Å‚ siÄ™ denerwować, wrÄ™czpanikować, i zdecydowaÅ‚, że natychmiast ruszamy dalej.- Nie pojedziemy autobusem, wezmiemy taksówkÄ™.ZnalezliÅ›my taksówkÄ™ jadÄ…cÄ… do Cucuty.Jechali niÄ… jużdwaj Kolumbijczycy, ale zgodzili siÄ™ na wspólnÄ… podróż.Naszczęście nie mieli dużo rzeczy, bo nasze plecaki zajęły caÅ‚ybagażnik.Po tej stronie Ejido drogi nie byÅ‚y zalane i taksówkaruszyÅ‚a w trasÄ™ bez przeszkód.Trudna to byÅ‚a podróż.José,który nigdy siÄ™ niczym specjalnie nie przejmowaÅ‚, teraz pobladÅ‚i w ogóle siÄ™ nie odzywaÅ‚.Zwykle Å›miaÅ‚ siÄ™ i żartowaÅ‚, tymrazem nie byÅ‚o mu do Å›miechu.Mnie z kolei przy każdym kolejnym punkcie kontrolnym ogarniaÅ‚o coraz wiÄ™ksze zdenerwowanie.%7Å‚aÅ‚owaÅ‚am, że zdecydowaliÅ›my siÄ™ na taksówkÄ™.LepiejbyÅ‚o jechać autobusem, bo gwardziÅ›ci rzadziej je sprawdzali.Jednak nic nie mówiÅ‚am.Przede wszystkim z caÅ‚ego naszego towarzystwa to ja najbardziej zwracaÅ‚am na siebie uwagÄ™, bo raczej nie wyglÄ…daÅ‚amna WenezuelkÄ™.UdawaÅ‚am wiÄ™c, że Å›piÄ™, żeby przynajmniejmoich niebieskich oczu nie byÅ‚o widać.Jednak nie mogÅ‚amtego robić za każdym razem, bo wzbudziÅ‚abym podejrzeniau współtowarzyszy podróży.W szóstym punkcie kontrolnymkazano siÄ™ nam zatrzymać.Strasznie siÄ™ baÅ‚am, że zażądajÄ…otwarcia bagażnika i zobaczÄ… plecaki.Gwardzista wsunÄ…Å‚ gÅ‚owÄ™do Å›rodka i zagadaÅ‚ do mnie.Taksówkarz, który doskonale wiedziaÅ‚, że znam jÄ™zyk, odparÅ‚ natychmiast:- To gringo, nie mówi sÅ‚owa po hiszpaÅ„sku.Gwardzista straciÅ‚ zainteresowanie i machnÄ…Å‚, żeby jechać.Nie wiem, dlaczego kierowca nazwaÅ‚ mnie turystkÄ….Możepo prostu mu siÄ™ Å›pieszyÅ‚o i nie miaÅ‚ ochoty, żeby gwardzistanas zatrzymywaÅ‚ na jakieÅ› pogawÄ™dki.JakoÅ› zapanowaÅ‚am nad nerwami i w nastÄ™pnych punktachkontrolnych byÅ‚o lepiej, za to José caÅ‚y czas siedziaÅ‚ sztywnyi blady z napiÄ™cia.Do granicy zostaÅ‚ nam już kawaÅ‚eczek.Przedtem należaÅ‚o zdobyć stempel w paszporcie, ale baliÅ›my siÄ™ ryzykować,bo nie wiedzieliÅ›my, czy nie znalazÅ‚am siÄ™ już w kartotece komputerowej i moje nazwisko nie wywoÅ‚a alarmu.Kolumbijczycy wysiedli w miasteczku przed samÄ… granicÄ….TrochÄ™ siÄ™ wtedy rozluzniÅ‚am, bo już nie musiaÅ‚am odgrywaćroli zwykÅ‚ej turystki.Taksówkarz wytÅ‚umaczyÅ‚ nam caÅ‚y processtemplowania paszportów. Ale wiele osób jadÄ…cych do Cucuty w ogóle siÄ™ tymnie przejmuje - dodaÅ‚ pocieszajÄ…co.- W takim razie damy sobie spokój.W koÅ„cu jedziemytylko do Cúcuty - powiedziaÅ‚am niby obojÄ™tnie.José nadal siedziaÅ‚ jak sparaliżowany.Przez caÅ‚Ä… drogÄ™ milczaÅ‚.Taksówkarz przyjÄ…Å‚ to do wiadomoÅ›ci i ruszyliÅ›my.KiedypodjeżdżaliÅ›my do przejÅ›cia granicznego, miaÅ‚am kompletniewyschniÄ™te usta i baÅ‚am siÄ™ strasznie.GwardziÅ›ci zatrzymywaliwszystkich.SiedziaÅ‚am bez ruchu i zaciskaÅ‚am mocno kciuki.Przymknęłam oczy, bo jedyne, co mi przyszÅ‚o do gÅ‚owy, to znówudawać, że Å›piÄ™.Zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale efektbyÅ‚ taki, że puszczono nas bez żadnej kontroli.Na twarz Joséz wolna zaczęły wracać kolory.KawaÅ‚ek dalej ujrzeliÅ›my napis z najpiÄ™kniejszymi sÅ‚owami,jakie przeczytaÅ‚am w życiu:.Bienvenido Columbia".PadliÅ›mysobie z José w ramiona.Kiedy niebezpieczeÅ„stwo minęło, od razu poweselaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Kilka razy cudemuniknÄ™liÅ›my ugrzÄ™zniÄ™cia w bÅ‚ocie.Kiedy dotarÅ‚ na drugi brzeg,wszyscy klaskali i krzyczeli z radoÅ›ci.Co prawda z przodu autobusu dostaÅ‚o siÄ™ trochÄ™ wody, ale nie byÅ‚o to niebezpieczne.ByÅ‚am niezmiernie szczęśliwa i nawet przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy,że może to znak z góry, że wszystko pójdzie gÅ‚adko, przynajmniej do Ejido.PomyÅ›laÅ‚am o José i znowu wpadÅ‚am w panikÄ™.Trzy godzinyopóznienia, pewnie już na mnie nie czeka i bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a wracać.Strasznie siÄ™ denerwowaÅ‚am, gdy wjeżdżaliÅ›my na dworzecautobusowy.W każdej chwili mogÅ‚am siÄ™ natknąć na gwardzistów, a że do Méridy byÅ‚o stÄ…d niedaleko, któryÅ› mógÅ‚ mnie rozpoznać.W tÅ‚umie szukaÅ‚am wzrokiem José.Zcisk byÅ‚ ogromny,samochody walczyÅ‚y o każdÄ… wolnÄ… przestrzeÅ„. Nawet jeÅ›li José tu jest, to jak ja go znajdÄ™?" - myÅ›laÅ‚amz rozpaczÄ….W tym momencie zobaczyÅ‚am Alejandra, któryniósÅ‚ kawÄ™.Wierny przyjaciel José miaÅ‚ nam towarzyszyć,dopóki bezpiecznie nie przekroczymy granicy.Zaraz zaprowadziÅ‚ mnie do José, szalejÄ…cego z niepokoju.PadliÅ›my sobie w ramiona.Szczęśliwa, a jednoczeÅ›nie zdenerwowana i przejÄ™ta, usiÅ‚owaÅ‚am szybko opowiedzieć muo wszystkich przygodach.- I tak czekaÅ‚bym na ciebie caÅ‚y dzieÅ„ - przerwaÅ‚ mi spokojnie.- A jakby byÅ‚o trzeba, to i caÅ‚Ä… noc.Po poczÄ…tkowej euforii też zaczÄ…Å‚ siÄ™ denerwować, wrÄ™czpanikować, i zdecydowaÅ‚, że natychmiast ruszamy dalej.- Nie pojedziemy autobusem, wezmiemy taksówkÄ™.ZnalezliÅ›my taksówkÄ™ jadÄ…cÄ… do Cucuty.Jechali niÄ… jużdwaj Kolumbijczycy, ale zgodzili siÄ™ na wspólnÄ… podróż.Naszczęście nie mieli dużo rzeczy, bo nasze plecaki zajęły caÅ‚ybagażnik.Po tej stronie Ejido drogi nie byÅ‚y zalane i taksówkaruszyÅ‚a w trasÄ™ bez przeszkód.Trudna to byÅ‚a podróż.José,który nigdy siÄ™ niczym specjalnie nie przejmowaÅ‚, teraz pobladÅ‚i w ogóle siÄ™ nie odzywaÅ‚.Zwykle Å›miaÅ‚ siÄ™ i żartowaÅ‚, tymrazem nie byÅ‚o mu do Å›miechu.Mnie z kolei przy każdym kolejnym punkcie kontrolnym ogarniaÅ‚o coraz wiÄ™ksze zdenerwowanie.%7Å‚aÅ‚owaÅ‚am, że zdecydowaliÅ›my siÄ™ na taksówkÄ™.LepiejbyÅ‚o jechać autobusem, bo gwardziÅ›ci rzadziej je sprawdzali.Jednak nic nie mówiÅ‚am.Przede wszystkim z caÅ‚ego naszego towarzystwa to ja najbardziej zwracaÅ‚am na siebie uwagÄ™, bo raczej nie wyglÄ…daÅ‚amna WenezuelkÄ™.UdawaÅ‚am wiÄ™c, że Å›piÄ™, żeby przynajmniejmoich niebieskich oczu nie byÅ‚o widać.Jednak nie mogÅ‚amtego robić za każdym razem, bo wzbudziÅ‚abym podejrzeniau współtowarzyszy podróży.W szóstym punkcie kontrolnymkazano siÄ™ nam zatrzymać.Strasznie siÄ™ baÅ‚am, że zażądajÄ…otwarcia bagażnika i zobaczÄ… plecaki.Gwardzista wsunÄ…Å‚ gÅ‚owÄ™do Å›rodka i zagadaÅ‚ do mnie.Taksówkarz, który doskonale wiedziaÅ‚, że znam jÄ™zyk, odparÅ‚ natychmiast:- To gringo, nie mówi sÅ‚owa po hiszpaÅ„sku.Gwardzista straciÅ‚ zainteresowanie i machnÄ…Å‚, żeby jechać.Nie wiem, dlaczego kierowca nazwaÅ‚ mnie turystkÄ….Możepo prostu mu siÄ™ Å›pieszyÅ‚o i nie miaÅ‚ ochoty, żeby gwardzistanas zatrzymywaÅ‚ na jakieÅ› pogawÄ™dki.JakoÅ› zapanowaÅ‚am nad nerwami i w nastÄ™pnych punktachkontrolnych byÅ‚o lepiej, za to José caÅ‚y czas siedziaÅ‚ sztywnyi blady z napiÄ™cia.Do granicy zostaÅ‚ nam już kawaÅ‚eczek.Przedtem należaÅ‚o zdobyć stempel w paszporcie, ale baliÅ›my siÄ™ ryzykować,bo nie wiedzieliÅ›my, czy nie znalazÅ‚am siÄ™ już w kartotece komputerowej i moje nazwisko nie wywoÅ‚a alarmu.Kolumbijczycy wysiedli w miasteczku przed samÄ… granicÄ….TrochÄ™ siÄ™ wtedy rozluzniÅ‚am, bo już nie musiaÅ‚am odgrywaćroli zwykÅ‚ej turystki.Taksówkarz wytÅ‚umaczyÅ‚ nam caÅ‚y processtemplowania paszportów. Ale wiele osób jadÄ…cych do Cucuty w ogóle siÄ™ tymnie przejmuje - dodaÅ‚ pocieszajÄ…co.- W takim razie damy sobie spokój.W koÅ„cu jedziemytylko do Cúcuty - powiedziaÅ‚am niby obojÄ™tnie.José nadal siedziaÅ‚ jak sparaliżowany.Przez caÅ‚Ä… drogÄ™ milczaÅ‚.Taksówkarz przyjÄ…Å‚ to do wiadomoÅ›ci i ruszyliÅ›my.KiedypodjeżdżaliÅ›my do przejÅ›cia granicznego, miaÅ‚am kompletniewyschniÄ™te usta i baÅ‚am siÄ™ strasznie.GwardziÅ›ci zatrzymywaliwszystkich.SiedziaÅ‚am bez ruchu i zaciskaÅ‚am mocno kciuki.Przymknęłam oczy, bo jedyne, co mi przyszÅ‚o do gÅ‚owy, to znówudawać, że Å›piÄ™.Zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale efektbyÅ‚ taki, że puszczono nas bez żadnej kontroli.Na twarz Joséz wolna zaczęły wracać kolory.KawaÅ‚ek dalej ujrzeliÅ›my napis z najpiÄ™kniejszymi sÅ‚owami,jakie przeczytaÅ‚am w życiu:.Bienvenido Columbia".PadliÅ›mysobie z José w ramiona.Kiedy niebezpieczeÅ„stwo minęło, od razu poweselaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]