[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziałem już, że jej niesprzedam.- Przytyje na pewno - wtrąciła niespodziewanie Annie, podchodząc do Shemaine.-Nie będziesz jej, panie, żałował strawy, to rychło odżyje.- Cicho, Annie! - Szmaragdowe oczy zapłonęły gniewnym wyrzutem.- Nie jestemkrową na targu.- Czy umiesz gotować? - spytał Gage.Annie szybko odpowiedziała w imieniuprzyjaciółki:- Oczywiście, że umie, panie.- Zamilknij że wreszcie - szepnęła Shemaine.- Przez ciebie wpadnę w kłopoty! Gagedomyślił się, o co chodzi, ale wolał się upewnić.- Co powiedziałaś? - zwrócił się do Shemaine.Annie znów się wtrąciła:- Nic takiego, panie.Milady tylko chrząknęła, nic więcej.To powietrze.- Annie! - syknęła gniewnie Shemaine.Bardzo się jej nie podobało, że mówi się o niejjak o prosięciu przeznaczonym na sprzedaż.Gage wolno obszedł Shemaine, przyglądając sięjej uważnie z każdej strony.Nawet duży dom mógł stać się za ciasny dla dwojga wrogo nastawionych do siebieludzi.Miał jeszcze świeżo w pamięci postać Roxanne Corbin, która przytłaczała go swojąobecnością.Gdyby tak bardzo nie potrzebował piastunki dla syna, przez myśl by mu nieprzeszło wziąć do domu kogoś takiego jak Roxanne.W dodatku spodziewała się po nimznacznie więcej, niż mógł jej dać.O Shemaine pomyślał natomiast, że przyjemnie byłoby byćblisko kogoś takiego.Przystanął, wyciągnął rękę i z ciekawością przesunął palcami po drobnych kościachnadgarstka dziewczyny, co wydało się Shemaine nazbyt śmiałe i poufałe.Czuła się, jakbywypalił na niej piętno właściciela.Dotknięcie pozostawiło ciepły płomień, z wolna pełznącypo skórze.- Proszę, nie! - zaczęła błagać, odsuwając się od niego.Co przystojny, silnymężczyzna mógł znalezć interesującego w tak słabej i nędznej istocie?- Nie chciałem cię przestraszyć, Shemaine - przeprosił Gage.- Pragnę jedyniezobaczyć twoje ręce.Czy mogę? Shemaine nigdy nie lubiła zwracać na siebie uwagi.Terazokazało się to szczególnie kłopotliwe, kiedy była brudna i obdarta.Niechętnie podała muręce, żałując, że nie może odmówić.Całe szczęście, że nie chciał oglądać jej zębów! Gage zuwagą przyglądał się smukłym palcom i stwierdził, że choć brudne, mają piękny kształt.Przesunął kciukiem po kostkach grzbietu dłoni i przyjrzał się uważnie wnętrzu, miękkiemu idelikatnemu, jak przystało na ręce szlachetnie urodzonej osoby.- Nie pracowałaś wiele - zauważył.Czując na sobie badawcze spojrzenie, Shemainepoczuła, jak krew napływa jej do policzków.- Nie boję się pracy, panie - rzekła ostrożnie, wiedząc, że następne słowa mogąpoważnie zmniejszyć jej szanse.- Po prostu nie miałam z nią wiele do czynienia, to wszystko.- Rozumiem - odparł Gage.Być może prawdą było to, co usłyszał od Annie Carver, żeShemaine O'Hearn została wychowana na damę.Tylko bogaci ludzie mogli pozwolić sobie nazapewnienie swoim dzieciom służby.Byłoby więc wytłumaczenie dla miękkości dłoni i brakuprzygotowania do pracy fizycznej.- Mam nadzieję, że szybko się przystosujesz.Nie stać mnie na nauczyciela, nie mamani czasu, ani powołania uczyć cię sam.- Szybko się uczę - odparła pośpiesznie.- Jeżeli znajdą się jakieś książki oprowadzeniu domu, to na pewno sobie poradzę.- Trzeba by takiej książki poszukać.- Byłaby dla mnie wielką pomocą - przyznała ostrożnie.- Czy umiesz chociaż gotować? - dociekał Gage, starając się stłumić nagłą obawę, żebędą musieli głodować, dopóki ona nie przyswoi sobie podstaw prowadzenia domu.- Dość dobrze radzę sobie z szyciem - odparła wymijająco, nie chcąc wdawać się wsprawy, co do których czuła się niepewnie.Wprawdzie matka uważała, że młoda damapowinna poznać wszystkie obowiązki pani domu, a kucharka chętnie podjęła wyzwanie, aleniestety, Shemaine okazała się niezbyt pilną uczennicą i z lekcji zapamiętała bardzo niewiele.Przyjmując jej słowa za odpowiedz negatywną, Gage posępnie westchnął.Nie był zachwycony perspektywą jedzenia przez jakiś czas byle czego, ale nawetkulinarne umiejętności Roxanne nie były w stanie skłonić go do zmiany zamiarów.Zbytpoważnie myślał o swoim dalszym życiu.W dodatku pojawiło się całkiem nowe pragnienie,by mieć Shemaine blisko siebie.- Wyglądasz młodo - zauważył, nie chcąc drążyć bolesnego tematu jejniedoświadczenia.- Nie jestem taka młoda - odparła chętnie.W tym momencie czuła się wręcz staro.-Miesiąc temu skończyłam osiemnaście lat.- Jesteś bardzo młoda - uśmiechnął się.- Zapewne uważasz, że trzydzieści lat to jużstarość?- A cóż jest szczególnego w tym wieku, panie? - zdziwiła się.- Ja mam właśnie tyle lat - oświadczył krótko.Och! Usta Shemaine uformowały się wkształt tego wyrazu, ale żaden głos się z nich nie dobył.Zażenowana własną gafą, spuściłaoczy, unikając jego spojrzenia.Naprawdę nie myślała, że jest taki stary!Zapadła kłopotliwa cisza, aż wreszcie zmieszana i trochę zła na siebie Shemainepodniosła oczy, napotykając uważne spojrzenie mężczyzny.Była przekonana, że poszukasobie innej służącej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Powiedziałem już, że jej niesprzedam.- Przytyje na pewno - wtrąciła niespodziewanie Annie, podchodząc do Shemaine.-Nie będziesz jej, panie, żałował strawy, to rychło odżyje.- Cicho, Annie! - Szmaragdowe oczy zapłonęły gniewnym wyrzutem.- Nie jestemkrową na targu.- Czy umiesz gotować? - spytał Gage.Annie szybko odpowiedziała w imieniuprzyjaciółki:- Oczywiście, że umie, panie.- Zamilknij że wreszcie - szepnęła Shemaine.- Przez ciebie wpadnę w kłopoty! Gagedomyślił się, o co chodzi, ale wolał się upewnić.- Co powiedziałaś? - zwrócił się do Shemaine.Annie znów się wtrąciła:- Nic takiego, panie.Milady tylko chrząknęła, nic więcej.To powietrze.- Annie! - syknęła gniewnie Shemaine.Bardzo się jej nie podobało, że mówi się o niejjak o prosięciu przeznaczonym na sprzedaż.Gage wolno obszedł Shemaine, przyglądając sięjej uważnie z każdej strony.Nawet duży dom mógł stać się za ciasny dla dwojga wrogo nastawionych do siebieludzi.Miał jeszcze świeżo w pamięci postać Roxanne Corbin, która przytłaczała go swojąobecnością.Gdyby tak bardzo nie potrzebował piastunki dla syna, przez myśl by mu nieprzeszło wziąć do domu kogoś takiego jak Roxanne.W dodatku spodziewała się po nimznacznie więcej, niż mógł jej dać.O Shemaine pomyślał natomiast, że przyjemnie byłoby byćblisko kogoś takiego.Przystanął, wyciągnął rękę i z ciekawością przesunął palcami po drobnych kościachnadgarstka dziewczyny, co wydało się Shemaine nazbyt śmiałe i poufałe.Czuła się, jakbywypalił na niej piętno właściciela.Dotknięcie pozostawiło ciepły płomień, z wolna pełznącypo skórze.- Proszę, nie! - zaczęła błagać, odsuwając się od niego.Co przystojny, silnymężczyzna mógł znalezć interesującego w tak słabej i nędznej istocie?- Nie chciałem cię przestraszyć, Shemaine - przeprosił Gage.- Pragnę jedyniezobaczyć twoje ręce.Czy mogę? Shemaine nigdy nie lubiła zwracać na siebie uwagi.Terazokazało się to szczególnie kłopotliwe, kiedy była brudna i obdarta.Niechętnie podała muręce, żałując, że nie może odmówić.Całe szczęście, że nie chciał oglądać jej zębów! Gage zuwagą przyglądał się smukłym palcom i stwierdził, że choć brudne, mają piękny kształt.Przesunął kciukiem po kostkach grzbietu dłoni i przyjrzał się uważnie wnętrzu, miękkiemu idelikatnemu, jak przystało na ręce szlachetnie urodzonej osoby.- Nie pracowałaś wiele - zauważył.Czując na sobie badawcze spojrzenie, Shemainepoczuła, jak krew napływa jej do policzków.- Nie boję się pracy, panie - rzekła ostrożnie, wiedząc, że następne słowa mogąpoważnie zmniejszyć jej szanse.- Po prostu nie miałam z nią wiele do czynienia, to wszystko.- Rozumiem - odparł Gage.Być może prawdą było to, co usłyszał od Annie Carver, żeShemaine O'Hearn została wychowana na damę.Tylko bogaci ludzie mogli pozwolić sobie nazapewnienie swoim dzieciom służby.Byłoby więc wytłumaczenie dla miękkości dłoni i brakuprzygotowania do pracy fizycznej.- Mam nadzieję, że szybko się przystosujesz.Nie stać mnie na nauczyciela, nie mamani czasu, ani powołania uczyć cię sam.- Szybko się uczę - odparła pośpiesznie.- Jeżeli znajdą się jakieś książki oprowadzeniu domu, to na pewno sobie poradzę.- Trzeba by takiej książki poszukać.- Byłaby dla mnie wielką pomocą - przyznała ostrożnie.- Czy umiesz chociaż gotować? - dociekał Gage, starając się stłumić nagłą obawę, żebędą musieli głodować, dopóki ona nie przyswoi sobie podstaw prowadzenia domu.- Dość dobrze radzę sobie z szyciem - odparła wymijająco, nie chcąc wdawać się wsprawy, co do których czuła się niepewnie.Wprawdzie matka uważała, że młoda damapowinna poznać wszystkie obowiązki pani domu, a kucharka chętnie podjęła wyzwanie, aleniestety, Shemaine okazała się niezbyt pilną uczennicą i z lekcji zapamiętała bardzo niewiele.Przyjmując jej słowa za odpowiedz negatywną, Gage posępnie westchnął.Nie był zachwycony perspektywą jedzenia przez jakiś czas byle czego, ale nawetkulinarne umiejętności Roxanne nie były w stanie skłonić go do zmiany zamiarów.Zbytpoważnie myślał o swoim dalszym życiu.W dodatku pojawiło się całkiem nowe pragnienie,by mieć Shemaine blisko siebie.- Wyglądasz młodo - zauważył, nie chcąc drążyć bolesnego tematu jejniedoświadczenia.- Nie jestem taka młoda - odparła chętnie.W tym momencie czuła się wręcz staro.-Miesiąc temu skończyłam osiemnaście lat.- Jesteś bardzo młoda - uśmiechnął się.- Zapewne uważasz, że trzydzieści lat to jużstarość?- A cóż jest szczególnego w tym wieku, panie? - zdziwiła się.- Ja mam właśnie tyle lat - oświadczył krótko.Och! Usta Shemaine uformowały się wkształt tego wyrazu, ale żaden głos się z nich nie dobył.Zażenowana własną gafą, spuściłaoczy, unikając jego spojrzenia.Naprawdę nie myślała, że jest taki stary!Zapadła kłopotliwa cisza, aż wreszcie zmieszana i trochę zła na siebie Shemainepodniosła oczy, napotykając uważne spojrzenie mężczyzny.Była przekonana, że poszukasobie innej służącej [ Pobierz całość w formacie PDF ]