[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomachała ręką na dobranoc i zamknęładrzwi, zostawiając Alainę nareszcie samą.Ta jednak musiała już wyjść z dawno wystygłej wody.Smętnie popatrzyła na pomarszczone od wodypalce.- Wokół tego małego palca! Wokół tego. - przedrzezniała kuzynkę.Nagle wykrzywiła się i tupnęła bosąnogą.- Głupi Jankes!5Unikanie zapracowanego doktora nie sprawiało Alainie trudności, ale i tak za często narażona była na jegotowarzystwo, by zachować wewnętrzny spokój.Między chłopcem Alem a mężczyzną Cole em wytworzyłasię dziwna animozja.Nieraz Alaina czuła gorycz, słuchając nagany kapitana.Chociaż to upewniało ją, że nieodkrył jeszcze jej sekretu, zastanawiała się, czy on dostrzega wyłącznie brud na jej twarzy, tak często gokrytykował.Naturalnie, nie wiedział nic o jej codziennych zabiegach, by usmolić twarz i włosy.Brudna mazokazała się doskonała zamiast starego, zniszczonego kapelusza, którego kapitan zabronił jej nosić w szpitalu,lecz potęgowała w doktorze ambicję, by kiedyś zobaczyć czystego Ala.- Któregoś dnia - groził - nauczę cię, jak się porządnie umyć.Spójrz na te włosy! Tak sztywne, że możnanimi stukać o ścianę.- Pan się chyba urodził z kawałkiem mydła w ustach - odcięła się Alaina równie złośliwie.- Jeszcze niespotkałam kogoś tak przywiązanego do mycia.- I tu powstaje pytanie, z czym ty się urodziłeś - ironicznie zripostował Cole i oddalił się, odprowadzany jejpiorunującym wzrokiem.Wieczorem, w dniu, gdy kapitan przyjechał z wizytą do Roberty, Alaina wyszła z domu na daleki spacer.Nie miała ochoty jeść z nimi kolacji.Jako niechlujny chłopak naraziłaby się jedynie na krytykę ze stronyJankesa.Jeśli w ogóle nie wzbudziłoby to jego podejrzeń, że Angus pozwala siadać do stołu tak brudnemuchłopcu.O ile Alaina zdołała umknąć samej imprezy, o tyle usłyszeć o niej od Roberty musiała.Starsza kuzynkaprzybiegła do niej natychmiast, jak tylko mogła.Wpadła do jej pokoju, nie bacząc na to, że Alaina jużzasypiała.- Och, Lainie, to był najwspanialszy wieczór w moim życiu! Wiesz, że ojciec Cole a też jest lekarzem iowdowiał tuż po urodzeniu się syna.Jestem pewna, że są bogaci.- Pytałaś go? - Alaina ziewnęła, układając się wygodniej na miękkim łóżku.- Oczywiście, że nie, głuptasie.To byłoby niegrzeczne.Ale jestem o tym przekonana.- Robertauśmiechnęła się przebiegle.- Cole bywał za granicą i kształcił się na wschodzie, gdzie mają wraz z ojceminne posiadłości, oprócz, oczywiście, domu w Minnesocie.Kiedy starszy pan umrze.Cole pewnie odziedzi-czy cały jego majątek.Już teraz ma własne posiadłości.Powiedz sama, czy człowiek bez pieniędzy może sięczymś takim pochwalić?- A on się chwali? - Alaina patrzyła wymownie na sufit.- Ach, Lainie, co ty opowiadasz! - obruszyła się Roberta.- Jasne, że nie.Ale ja potrafię tak zadawaćpytania, żeby się dowiedzieć.- Myślę, za sama go spytam, czy jest bogaty - stwierdziła Alaina.- Bo to cię najbardziej interesuje,prawda?- A dlaczego nie? - broniła się Roberta.- W dzisiejszych czasach dziewczyna musi pilnować swychżywotnych interesów.A ja już mam dosyć noszenia tych szmat z powodu wojny.Zamierzam znalezćbogatego mężczyznę, który będzie mi mógł kupić wszystko, czego zapragnę.Alaina stłumiła kolejne ziewnięcie.- Już pózno, Roberto, jestem zmęczona.Prawie zasnęłam nad rozlewiskiem, czekając, aż ten jegomośćsobie pójdzie.Może porozmawiamy o tym kiedy indziej? Muszę wstać o wschodzie słońca.Roberta westchnęła współczująco.- Biedny Alu, ciężkie masz życie.Ale w końcu.- Wiem! Na takie sobie zasłużyłam! - Ze złością wstrząsnęła poduszkę i uderzyła w nią drobną pięścią.- Akapitan Latimer najwyrazniej został tu przysłany w specjalnej misji, by nie pozwolić mi zasnąć!Alaina zaliczała już wszystkie oddziały w dwa dni.Czyściła, szorowała i pucowała, choćby po to, żebypokazać kapitanowi Latimerowi, iż warta jest każdego centa swej pensji pomimo własnej niechlujności.Dlarannych żołnierzy też była to jakaś odmiana w beznadziejnej monotonii.Alaina zaczynała z nimi wymieniaćdowcipne uwagi.Czasem jeszcze burknęła coś ze złością, ale im bardziej poznawała tych żołnierzy jakoodrębnych ludzi, a nie tłum wrogów, tym bardziej łagodniał jej ton.Rozmawiali o swych domach i rodzinach, o pochodzeniu i przekonaniach - politycznych i innych.Niektórzy żołnierze usiłowali wnieść trochę humoru w to okropne miejsce.Z tymi Alaina nieraz sięprzekomarzała.Inni byli przerażeni swymi ranami, załamani cierpieniem, jakie przyniosło im życie.Tymdodawała animuszu i odwagi do przetrwania.Ciężko rannym zaś próbowała okazać litość i współczucie, anawet czułość, choć z domieszką goryczy.Nie mogącym chodzić załatwiała różne sprawy - kupowałagrzebienie, pędzle do golenia czy wodę toaletową dla dziewczyny tam w domu.Codziennie wysyłała stoslistów.Doszło do tego, że pojawienie się młodego chłopca z wiadrami, szczotkami i mopami wyczekiwanebyło niecierpliwie przez unieruchomionych na oddziałach żołnierzy.Rozjaśniało im trochę dzień, byłomaleńką iskierką radości i nadziei.Posępną atmosferę sal szpitalnych ożywiał buńczuczny uśmiechmłodości.Mdła stęchlizna panująca w budynku ustępowała ostremu zapachowi ługowego mydła i olejkusosnowego.Już nie tylko jęki bólu dawały się słyszeć, ale i stłumione śmiechy oraz ciche rozmowy.Dla Alainy początkowo była to tylko praca, sposób zarabiania pieniędzy.Wkrótce jednak zaczęła w niejwywoływać konflikt wewnętrzny.Była przecież po stronie Konfederacji, a wbrew swej woli polubiła tychmężczyzn.Niektórzy byli starsi od niej tylko o rok lub dwa, było i kilku znacznie młodszych.Szli na wojnęz odwagą i tupetem, tak samo jak jej ojciec i bracia, żeby się teraz znalezć na łożu boleści i bezradnie czekaćalbo na wyleczenie, albo.śmierć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Pomachała ręką na dobranoc i zamknęładrzwi, zostawiając Alainę nareszcie samą.Ta jednak musiała już wyjść z dawno wystygłej wody.Smętnie popatrzyła na pomarszczone od wodypalce.- Wokół tego małego palca! Wokół tego. - przedrzezniała kuzynkę.Nagle wykrzywiła się i tupnęła bosąnogą.- Głupi Jankes!5Unikanie zapracowanego doktora nie sprawiało Alainie trudności, ale i tak za często narażona była na jegotowarzystwo, by zachować wewnętrzny spokój.Między chłopcem Alem a mężczyzną Cole em wytworzyłasię dziwna animozja.Nieraz Alaina czuła gorycz, słuchając nagany kapitana.Chociaż to upewniało ją, że nieodkrył jeszcze jej sekretu, zastanawiała się, czy on dostrzega wyłącznie brud na jej twarzy, tak często gokrytykował.Naturalnie, nie wiedział nic o jej codziennych zabiegach, by usmolić twarz i włosy.Brudna mazokazała się doskonała zamiast starego, zniszczonego kapelusza, którego kapitan zabronił jej nosić w szpitalu,lecz potęgowała w doktorze ambicję, by kiedyś zobaczyć czystego Ala.- Któregoś dnia - groził - nauczę cię, jak się porządnie umyć.Spójrz na te włosy! Tak sztywne, że możnanimi stukać o ścianę.- Pan się chyba urodził z kawałkiem mydła w ustach - odcięła się Alaina równie złośliwie.- Jeszcze niespotkałam kogoś tak przywiązanego do mycia.- I tu powstaje pytanie, z czym ty się urodziłeś - ironicznie zripostował Cole i oddalił się, odprowadzany jejpiorunującym wzrokiem.Wieczorem, w dniu, gdy kapitan przyjechał z wizytą do Roberty, Alaina wyszła z domu na daleki spacer.Nie miała ochoty jeść z nimi kolacji.Jako niechlujny chłopak naraziłaby się jedynie na krytykę ze stronyJankesa.Jeśli w ogóle nie wzbudziłoby to jego podejrzeń, że Angus pozwala siadać do stołu tak brudnemuchłopcu.O ile Alaina zdołała umknąć samej imprezy, o tyle usłyszeć o niej od Roberty musiała.Starsza kuzynkaprzybiegła do niej natychmiast, jak tylko mogła.Wpadła do jej pokoju, nie bacząc na to, że Alaina jużzasypiała.- Och, Lainie, to był najwspanialszy wieczór w moim życiu! Wiesz, że ojciec Cole a też jest lekarzem iowdowiał tuż po urodzeniu się syna.Jestem pewna, że są bogaci.- Pytałaś go? - Alaina ziewnęła, układając się wygodniej na miękkim łóżku.- Oczywiście, że nie, głuptasie.To byłoby niegrzeczne.Ale jestem o tym przekonana.- Robertauśmiechnęła się przebiegle.- Cole bywał za granicą i kształcił się na wschodzie, gdzie mają wraz z ojceminne posiadłości, oprócz, oczywiście, domu w Minnesocie.Kiedy starszy pan umrze.Cole pewnie odziedzi-czy cały jego majątek.Już teraz ma własne posiadłości.Powiedz sama, czy człowiek bez pieniędzy może sięczymś takim pochwalić?- A on się chwali? - Alaina patrzyła wymownie na sufit.- Ach, Lainie, co ty opowiadasz! - obruszyła się Roberta.- Jasne, że nie.Ale ja potrafię tak zadawaćpytania, żeby się dowiedzieć.- Myślę, za sama go spytam, czy jest bogaty - stwierdziła Alaina.- Bo to cię najbardziej interesuje,prawda?- A dlaczego nie? - broniła się Roberta.- W dzisiejszych czasach dziewczyna musi pilnować swychżywotnych interesów.A ja już mam dosyć noszenia tych szmat z powodu wojny.Zamierzam znalezćbogatego mężczyznę, który będzie mi mógł kupić wszystko, czego zapragnę.Alaina stłumiła kolejne ziewnięcie.- Już pózno, Roberto, jestem zmęczona.Prawie zasnęłam nad rozlewiskiem, czekając, aż ten jegomośćsobie pójdzie.Może porozmawiamy o tym kiedy indziej? Muszę wstać o wschodzie słońca.Roberta westchnęła współczująco.- Biedny Alu, ciężkie masz życie.Ale w końcu.- Wiem! Na takie sobie zasłużyłam! - Ze złością wstrząsnęła poduszkę i uderzyła w nią drobną pięścią.- Akapitan Latimer najwyrazniej został tu przysłany w specjalnej misji, by nie pozwolić mi zasnąć!Alaina zaliczała już wszystkie oddziały w dwa dni.Czyściła, szorowała i pucowała, choćby po to, żebypokazać kapitanowi Latimerowi, iż warta jest każdego centa swej pensji pomimo własnej niechlujności.Dlarannych żołnierzy też była to jakaś odmiana w beznadziejnej monotonii.Alaina zaczynała z nimi wymieniaćdowcipne uwagi.Czasem jeszcze burknęła coś ze złością, ale im bardziej poznawała tych żołnierzy jakoodrębnych ludzi, a nie tłum wrogów, tym bardziej łagodniał jej ton.Rozmawiali o swych domach i rodzinach, o pochodzeniu i przekonaniach - politycznych i innych.Niektórzy żołnierze usiłowali wnieść trochę humoru w to okropne miejsce.Z tymi Alaina nieraz sięprzekomarzała.Inni byli przerażeni swymi ranami, załamani cierpieniem, jakie przyniosło im życie.Tymdodawała animuszu i odwagi do przetrwania.Ciężko rannym zaś próbowała okazać litość i współczucie, anawet czułość, choć z domieszką goryczy.Nie mogącym chodzić załatwiała różne sprawy - kupowałagrzebienie, pędzle do golenia czy wodę toaletową dla dziewczyny tam w domu.Codziennie wysyłała stoslistów.Doszło do tego, że pojawienie się młodego chłopca z wiadrami, szczotkami i mopami wyczekiwanebyło niecierpliwie przez unieruchomionych na oddziałach żołnierzy.Rozjaśniało im trochę dzień, byłomaleńką iskierką radości i nadziei.Posępną atmosferę sal szpitalnych ożywiał buńczuczny uśmiechmłodości.Mdła stęchlizna panująca w budynku ustępowała ostremu zapachowi ługowego mydła i olejkusosnowego.Już nie tylko jęki bólu dawały się słyszeć, ale i stłumione śmiechy oraz ciche rozmowy.Dla Alainy początkowo była to tylko praca, sposób zarabiania pieniędzy.Wkrótce jednak zaczęła w niejwywoływać konflikt wewnętrzny.Była przecież po stronie Konfederacji, a wbrew swej woli polubiła tychmężczyzn.Niektórzy byli starsi od niej tylko o rok lub dwa, było i kilku znacznie młodszych.Szli na wojnęz odwagą i tupetem, tak samo jak jej ojciec i bracia, żeby się teraz znalezć na łożu boleści i bezradnie czekaćalbo na wyleczenie, albo.śmierć [ Pobierz całość w formacie PDF ]