[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I pełnym sprzeczności.Wiele razy zaciągał się do różnych armii, co wydaje siędość logiczne.Ale czasem komponował muzykę, co przeczy wizerunkowi twardego faceta.- %7łył bardzo długo.Wiele się nauczył, wiele doświadczył.- Istotnie.Dlatego trudno zgadnąć, w co mógł się zaangażować.Raz czy dwa, po kilku drinkach, wspominał ludzisztuki i nauki.nigdy bym się nie domyślił, że może ich znać.Nigdy nie był zwyczajnym Carlem Coreyem.Kiedy goznałem, jego wspomnienia obejmowały kilka stuleci historii.Taki człowiek ma zbyt złożoną osobowość, by byłprzewidywalny.Po prostu nie wiem, do czego mógłby wracać.o ile wrócił.Szliśmy schodami w górę.Dlaczego miałem wrażenie, że Bill nie mówi mi wszystkiego?W pobliżu jadalni usłyszałem dzwięki muzyki.Llewella obrzuciła mnie gniewnym wzrokiem.Potrawy czekały nastoliku pod ścianą i nikt jeszcze nie zajął miejsca.Goście stali z drinkami w rękach i rozmawiali.Większość spojrzała nanas, gdy stanęliśmy w progu.Trzech muzyków przygrywało po prawej stronie.Zastawiony stół czekał po lewej, niedalekowielkiego okna w południowej ścianie.Roztaczał się stamtąd wspaniały widok na miasto.Wciąż prószył śnieg, dodająckrajobrazowi widmowego blasku.Llewella podeszła szybko.- Wszyscy na was czekają - szepnęła.- Gdzie dziewczyna?- Coral?- A któż by inny?- Nie jestem pewien, dokąd poszła - wyjaśniłem.- Rozstaliśmy się parę godzin temu.- Ale przyjdzie czy nie?- Nie jestem pewien.- Nie możemy już dłużej czekać - stwierdziła.- A teraz cały rozkład miejsc diabli wzięli.Coś ty zrobił? Tak jąwymęczyłeś?- Llewello.Mruknęła coś w syczącym dialekcie Remby.Może i lepiej, że nie zrozumiałem.Odwróciła się i odeszła do Vialle.- Będziesz miał masę kłopotów, chłopcze - zauważył Bili.- Zajrzyjmy do baru, póki nie ustali, jak rozsadzić gości.36 / 65 Zelazny Roger - Znak Chaosu - tom 8Ale lokaj podchodził już z drinkami na tacy.- Klejnot Bayle'a - zauważył Bili częstując się.Pociągnąłem łyk.Miał rację, co podniosło mnie na duchu.- Nie znam tych wszystkich ludzi - mruknął.- Kim jest ten mężczyzna z czerwoną wstęgą, obok Vialle?- To Orkuz, pierwszy minister Begmy - wyjaśniłem.- A ta atrakcyjna młoda dama w czerwono-żółtej sukni, którarozmawia z Martinem, to jego córka Nayda.Coral, za którą właśnie oberwałem, jest jej siostrą.- Aha.A ta tęga blondynka, która robi słodkie oczy do Gerarda?- Nie wiem.Nie znam też tej pary na prawo od Orkuza.Podeszliśmy wolno do towarzystwa.Gerard, czując się chyba trochę nieswojo w strojnym kostiumie, przedstawiłnas damie, z którą rozmawiał.Nazywała się Dretha Gannell i była asystentką ambasadora Begmy.Ambasadorem okazałasię wysoka kobieta stojąca obok Okruza.Nazywała się, o ile zrozumiałem, Ferla Quist.Mężczyzna przy niej był sekretarzem o imieniu brzmiącym jak Cade.Kiedy patrzeliśmy w ich stronę, Gerardspróbował się wymknąć i zostawić nas samych z Drethą.Zdążyła złapać go za rękaw i spytała o flotę.Uśmiechnąłem się,skinąłem im głową i odszedłem.Bill ruszył za mną.- Boże wielki! Martin się zmienił! - zawołał nagle.- Wygląda jak jednoosobowy rockowy wideoklip.Ledwie gopoznałem.W zeszłym tygodniu.- Dla niego minął ponad rok - odparłem.- Wyjechał, żeby się odnalezć na jakiejś ulicznej scenie.- Ciekawe, czy mu się udało.- Nie miałem okazji zapytać - odpowiedziałem.Przyszła mi do głowy niezwykła myśl.Odsunąłem ją.Muzyka ucichła nagle.Llewella odchrząknęła i wskazała Hendona, który odczytał nowy rozkład miejsc.Jamiałem siedzieć u stóp stołu.Pózniej dowiedziałem się, że po lewej stronie miała usiąść Coral, a po prawej Cade.Dowiedziałem się też, że w ostatniej chwili Llewella próbowała ściągnąć Florę, by zajęła miejsce Coral, ale Flora nieodpowiadała na wezwania.W tej sytuacji Vialle zasiadła u szczytu, mając po prawej ręce Llewellę, a po lewej Orkuza.Gerard, Drethą i Billponiżej Llewelli, Ferla, Martin, Cade i Nayda za Orkuzem.Odprowadziłem Naydę i usadziłem ją po mojej prawej stronie.Bill zajął miejsce po lewej.- Ależ zamieszanie - mruknął.Przytaknąłem, po czym przedstawiłem go Naydzie jako doradcę rodu Amber.Wywarło to na niej właściwewrażenie; spytała o jego pracę.Oczarował ją opowieścią, jak to kiedyś w sporze o nieruchomość reprezentował interesypsa.Historia była zabawna, chociaż nie miała żadnego związku z Amberem.Nayda śmiała się, a wraz z nią Cade, któryrównież słuchał.Podano pierwsze danie, a muzycy zaczęli grać cicho.Zmniejszyło to zasięg naszych głosów i zredukowało konwersację do bardziej intymnego poziomu.Bill dał znak,że ma mi coś do powiedzenia, ale Nayda wyprzedziła go o sekundę i już jej słuchałem.- Chodzi o Coral - powiedziała cicho.- Jesteś pewien, że nic jej nie grozi? Nic jej nie dolegało, gdy sięrozstawaliście, prawda?- Nie - zapewniłem.- Wydawała się zupełnie zdrowa.- To dziwne.Miałam wrażenie, że nie może się doczekać takiego przyjęcia.- Najwyrazniej sprawy, które ją zajęły, trwały dłużej niż się spodziewała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl