[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.BiegÅ‚ dalej, aż lÅ›nienie zniknęło za kolejnym zakrÄ™tem.ZamilkÅ‚y też pieÅ›niwiatru.Wtedy zwolniÅ‚.Kanion znów siÄ™ rozszerzyÅ‚; potok także byÅ‚ szerszy i pÅ‚ynÄ…Å‚wolniej.DostrzegaÅ‚ w wodzie znieksztaÅ‚cone, ludzkie i zwierzÄ™ce twarze.MiaÅ‚ wrażenie,że już od pewnego czasu ktoÅ› mu siÄ™ przyglÄ…da.Uczucie narastaÅ‚o, wiÄ™c rozejrzaÅ‚ siÄ™czujnie, szukajÄ…c jego zródÅ‚a wÅ›ród ulotnych form w wodzie i w cieniu.Kot?%7Å‚adnej odpowiedzi, co mogÅ‚o oznaczać cokolwiek.Nie byÅ‚o też emisji lÄ™ków chybaże zwyczajnie ginęły w emocjonalnej burzy.Kocie? JeÅ›li to ty, zaÅ‚atwmy tÄ™ sprawÄ™ do koÅ„ca.Już.Jestem gotów, gdy tylko zechcesz.MinÄ…Å‚ ostry wystÄ™p w Å›cianie kanionu i wtedy zrozumiaÅ‚, że to nie obecność KotawyczuwaÅ‚.Teraz bowiem dostrzegÅ‚ dziwnÄ… postać, która spoglÄ…daÅ‚a na niego, a jejpojawienie splataÅ‚o siÄ™ z tamtym wrażeniem.WyglÄ…daÅ‚a jak gigantyczny sÅ‚up totemowy.Jego plemiÄ™ nigdy nie budowaÅ‚o takichtotemów.PasowaÅ‚y raczej do ludów północnego wschodu.Ten jednak w jakiÅ› sposóbodpowiadaÅ‚ bieżącej chwili, choć kłóciÅ‚ siÄ™ z miejscem.TkwiÅ‚y na nim cztery twarze.i może jeszcze piÄ…ta, mglista, na samym szczycie.ByÅ‚y to wizerunki dwóch kobiet, jednejszczupÅ‚ej, jednej o grubych rysach, i dwóch mężczyzn, czarnego i biaÅ‚ego.A ponadnimi, jak dym, zawisÅ‚a uÅ›miechniÄ™ta, mÄ™ska twarz.Wszystkie wpatrywaÅ‚y siÄ™ w niegoi wiedziaÅ‚, że oglÄ…da nie rzezby, ale żywÄ… istotÄ™. Billy Czarny KoÅ„ PieÅ›niarz przywoÅ‚aÅ‚ go bezpÅ‚ciowy gÅ‚os. SÅ‚yszÄ™ ciÄ™ odpowiedziaÅ‚. Musisz tu przerwać swojÄ… wÄ™drówkÄ™. Dlaczego? zapytaÅ‚. WypeÅ‚niÅ‚eÅ› swojÄ… misjÄ™.Niczego nie osiÄ…gniesz dalszÄ… ucieczkÄ…. Kim jesteÅ›? JesteÅ›my twoimi duchami opiekuÅ„czymi.Chcemy ciÄ™ ochronić przed twymprzeÅ›ladowcÄ….Wspinaj siÄ™ tutaj na Å›cianÄ™.Czekaj na szczycie.Wkrótce ktoÅ› wyjdzie cina spotkanie i przeniesie w bezpieczne miejsce.Billy odwróciÅ‚ wzrok od wieży duchów; spojrzaÅ‚ na grunt pod stopami i perspektywÄ™drogi przed sobÄ…. Wciąż widzÄ™ mój szlak w tym kanionie oznajmiÅ‚. Nie powinienem goporzucać. To bÅ‚Ä™dny szlak. Nie zaprotestowaÅ‚. Tyle wiem na pewno: muszÄ™ podążać nim aż do koÅ„ca. Tam czeka Å›mierć.UmilkÅ‚ na chwilÄ™.104 A jednak muszÄ™ nim podążać stwierdziÅ‚. Pewne rzeczy ważniejsze sÄ… niżinne.Ważniejsze nawet niż Å›mierć. Jakie to rzeczy? Dlaczego musisz podążyć tym szlakiem?Kilka razy odetchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko i nadal patrzyÅ‚ w ziemiÄ™, jakby widziaÅ‚ jÄ… po razpierwszy. To ja oczekujÄ™ siebie na jego koÅ„cu wyjaÅ›niÅ‚. Tak, jak powinienem.JeÅ›li niepójdÄ™ tym szlakiem, bÄ™dzie to innym rodzajem Å›mierci. Chyba gorszym dodaÅ‚ po chwili. JeÅ›li pójdziesz dalej, być może nie potrafimy ci pomóc. WiÄ™c niech siÄ™ stanie to, co musi siÄ™ stać odparÅ‚. DziÄ™kujÄ™, że próbowaliÅ›cie. SÅ‚yszymy ciÄ™ oznajmiÅ‚ totem i z wolna pogrążyÅ‚ siÄ™ w ziemi.Jedna twarz podrugiej znikaÅ‚a pod kamieniami, aż pozostaÅ‚a tylko ostatnia, mglista.UÅ›miechnęła siÄ™do niego. Graj wiÄ™c szepnęła, czy tylko mu siÄ™ zdawaÅ‚o, po czym znikÅ‚a także.PrzetarÅ‚ oczy, ale nic siÄ™ nie zmieniÅ‚o.RuszyÅ‚ dalej.KroczÄ™ niewidzialnym Å‚ukiem,stopami gotowymi, by ponieść mnie gdziekolwiek.¬ ¬ ¬wychodzÄ…c od tchmiejsc fwody fnte dale gÅ‚owoszczyt drze idążąc teraz do każdegogdzie pięć tam cztery osobnosobno koÅ„ na szczycie dost żyw jaznie wstron ciaÅ‚osÅ‚upjak dÅ‚ugorzut woda jeszcze kilka zatok i miejsca naszwÅ‚asnych głów oddzielić siostryw niebie starców pod ziemiÄ… gdzie szlak kojota dalej kosa cieÅ„ nawszystkim i jednobratw kilichu umysłów o sobnosobnosotrostro Mój Boże westchnęła Elizabeth, osuwajÄ…c siÄ™ na krzesÅ‚o.Alex Mancin nalaÅ‚szklankÄ™ wody i wypiÅ‚ jednym haustem. Tak Fisher masowaÅ‚ sobie skronie.Mercy Spender dostaÅ‚a ataku kaszlu, który trwaÅ‚ prawie pół minuty. Co teraz? spytaÅ‚ niepewnie Fisher.Mancin pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Nie mam pojÄ™cia. %7Å‚elazny Niedzwiedz miaÅ‚ racjÄ™: on myÅ›li, że jest w innym Å›wiecie stwierdziÅ‚aElizabeth. Nie ruszymy go stamtÄ…d. Do diabÅ‚a z tym burknÄ…Å‚ Fisher. SpróbowaliÅ›my i przebiliÅ›my siÄ™, chociażzamieniÅ‚ nas w totem.Dobrze wiecie, że nie to mnie martwi. On byÅ‚ z nami oÅ›wiadczyÅ‚a Mercy Spender. Duchem. Niech ktoÅ› zadzwoni do szpitala, żeby sprawdzili, czy Sands naprawdÄ™ nie żyje zaproponowaÅ‚ Fisher. Nie wiem, jak mogliby siÄ™ pomylić, Charles uspokajaÅ‚a go Elizabeth. AleMercy ma racjÄ™.JakoÅ› byÅ‚ przy nas i mam wrażenie, że nadal jest gdzieÅ› blisko.105 Owszem wtrÄ…ciÅ‚a Mercy. Jest tutaj. Nie potrzeba teorii duchów, żeby wyjaÅ›nić to, co siÄ™ moim zdaniem wydarzyÅ‚o oÅ›wiadczyÅ‚ po chwili Mancin. To znaczy, co? spytaÅ‚a Elizabeth. Przypomnijcie sobie, jak umarÅ‚.ByliÅ›my wszyscy razem, funkcjonujÄ…c jakojedna jazÅ„, choć nie rozumiemy jeszcze do koÅ„ca jej dziaÅ‚ania.SÄ…dzÄ™, że szok jegoÅ›mierci wytworzyÅ‚ rodzaj hologramu jego umysÅ‚u w naszej poszerzonej Å›wiadomoÅ›ci.Kiedy jesteÅ›my rozdzieleni, jak teraz, wrażenie nie jest tak silne, ale wszyscy nosimyw sobie sÅ‚absze odbicia.Dlatego ciÄ…gle wyczuwamy jego obecność [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.BiegÅ‚ dalej, aż lÅ›nienie zniknęło za kolejnym zakrÄ™tem.ZamilkÅ‚y też pieÅ›niwiatru.Wtedy zwolniÅ‚.Kanion znów siÄ™ rozszerzyÅ‚; potok także byÅ‚ szerszy i pÅ‚ynÄ…Å‚wolniej.DostrzegaÅ‚ w wodzie znieksztaÅ‚cone, ludzkie i zwierzÄ™ce twarze.MiaÅ‚ wrażenie,że już od pewnego czasu ktoÅ› mu siÄ™ przyglÄ…da.Uczucie narastaÅ‚o, wiÄ™c rozejrzaÅ‚ siÄ™czujnie, szukajÄ…c jego zródÅ‚a wÅ›ród ulotnych form w wodzie i w cieniu.Kot?%7Å‚adnej odpowiedzi, co mogÅ‚o oznaczać cokolwiek.Nie byÅ‚o też emisji lÄ™ków chybaże zwyczajnie ginęły w emocjonalnej burzy.Kocie? JeÅ›li to ty, zaÅ‚atwmy tÄ™ sprawÄ™ do koÅ„ca.Już.Jestem gotów, gdy tylko zechcesz.MinÄ…Å‚ ostry wystÄ™p w Å›cianie kanionu i wtedy zrozumiaÅ‚, że to nie obecność KotawyczuwaÅ‚.Teraz bowiem dostrzegÅ‚ dziwnÄ… postać, która spoglÄ…daÅ‚a na niego, a jejpojawienie splataÅ‚o siÄ™ z tamtym wrażeniem.WyglÄ…daÅ‚a jak gigantyczny sÅ‚up totemowy.Jego plemiÄ™ nigdy nie budowaÅ‚o takichtotemów.PasowaÅ‚y raczej do ludów północnego wschodu.Ten jednak w jakiÅ› sposóbodpowiadaÅ‚ bieżącej chwili, choć kłóciÅ‚ siÄ™ z miejscem.TkwiÅ‚y na nim cztery twarze.i może jeszcze piÄ…ta, mglista, na samym szczycie.ByÅ‚y to wizerunki dwóch kobiet, jednejszczupÅ‚ej, jednej o grubych rysach, i dwóch mężczyzn, czarnego i biaÅ‚ego.A ponadnimi, jak dym, zawisÅ‚a uÅ›miechniÄ™ta, mÄ™ska twarz.Wszystkie wpatrywaÅ‚y siÄ™ w niegoi wiedziaÅ‚, że oglÄ…da nie rzezby, ale żywÄ… istotÄ™. Billy Czarny KoÅ„ PieÅ›niarz przywoÅ‚aÅ‚ go bezpÅ‚ciowy gÅ‚os. SÅ‚yszÄ™ ciÄ™ odpowiedziaÅ‚. Musisz tu przerwać swojÄ… wÄ™drówkÄ™. Dlaczego? zapytaÅ‚. WypeÅ‚niÅ‚eÅ› swojÄ… misjÄ™.Niczego nie osiÄ…gniesz dalszÄ… ucieczkÄ…. Kim jesteÅ›? JesteÅ›my twoimi duchami opiekuÅ„czymi.Chcemy ciÄ™ ochronić przed twymprzeÅ›ladowcÄ….Wspinaj siÄ™ tutaj na Å›cianÄ™.Czekaj na szczycie.Wkrótce ktoÅ› wyjdzie cina spotkanie i przeniesie w bezpieczne miejsce.Billy odwróciÅ‚ wzrok od wieży duchów; spojrzaÅ‚ na grunt pod stopami i perspektywÄ™drogi przed sobÄ…. Wciąż widzÄ™ mój szlak w tym kanionie oznajmiÅ‚. Nie powinienem goporzucać. To bÅ‚Ä™dny szlak. Nie zaprotestowaÅ‚. Tyle wiem na pewno: muszÄ™ podążać nim aż do koÅ„ca. Tam czeka Å›mierć.UmilkÅ‚ na chwilÄ™.104 A jednak muszÄ™ nim podążać stwierdziÅ‚. Pewne rzeczy ważniejsze sÄ… niżinne.Ważniejsze nawet niż Å›mierć. Jakie to rzeczy? Dlaczego musisz podążyć tym szlakiem?Kilka razy odetchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko i nadal patrzyÅ‚ w ziemiÄ™, jakby widziaÅ‚ jÄ… po razpierwszy. To ja oczekujÄ™ siebie na jego koÅ„cu wyjaÅ›niÅ‚. Tak, jak powinienem.JeÅ›li niepójdÄ™ tym szlakiem, bÄ™dzie to innym rodzajem Å›mierci. Chyba gorszym dodaÅ‚ po chwili. JeÅ›li pójdziesz dalej, być może nie potrafimy ci pomóc. WiÄ™c niech siÄ™ stanie to, co musi siÄ™ stać odparÅ‚. DziÄ™kujÄ™, że próbowaliÅ›cie. SÅ‚yszymy ciÄ™ oznajmiÅ‚ totem i z wolna pogrążyÅ‚ siÄ™ w ziemi.Jedna twarz podrugiej znikaÅ‚a pod kamieniami, aż pozostaÅ‚a tylko ostatnia, mglista.UÅ›miechnęła siÄ™do niego. Graj wiÄ™c szepnęła, czy tylko mu siÄ™ zdawaÅ‚o, po czym znikÅ‚a także.PrzetarÅ‚ oczy, ale nic siÄ™ nie zmieniÅ‚o.RuszyÅ‚ dalej.KroczÄ™ niewidzialnym Å‚ukiem,stopami gotowymi, by ponieść mnie gdziekolwiek.¬ ¬ ¬wychodzÄ…c od tchmiejsc fwody fnte dale gÅ‚owoszczyt drze idążąc teraz do każdegogdzie pięć tam cztery osobnosobno koÅ„ na szczycie dost żyw jaznie wstron ciaÅ‚osÅ‚upjak dÅ‚ugorzut woda jeszcze kilka zatok i miejsca naszwÅ‚asnych głów oddzielić siostryw niebie starców pod ziemiÄ… gdzie szlak kojota dalej kosa cieÅ„ nawszystkim i jednobratw kilichu umysłów o sobnosobnosotrostro Mój Boże westchnęła Elizabeth, osuwajÄ…c siÄ™ na krzesÅ‚o.Alex Mancin nalaÅ‚szklankÄ™ wody i wypiÅ‚ jednym haustem. Tak Fisher masowaÅ‚ sobie skronie.Mercy Spender dostaÅ‚a ataku kaszlu, który trwaÅ‚ prawie pół minuty. Co teraz? spytaÅ‚ niepewnie Fisher.Mancin pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Nie mam pojÄ™cia. %7Å‚elazny Niedzwiedz miaÅ‚ racjÄ™: on myÅ›li, że jest w innym Å›wiecie stwierdziÅ‚aElizabeth. Nie ruszymy go stamtÄ…d. Do diabÅ‚a z tym burknÄ…Å‚ Fisher. SpróbowaliÅ›my i przebiliÅ›my siÄ™, chociażzamieniÅ‚ nas w totem.Dobrze wiecie, że nie to mnie martwi. On byÅ‚ z nami oÅ›wiadczyÅ‚a Mercy Spender. Duchem. Niech ktoÅ› zadzwoni do szpitala, żeby sprawdzili, czy Sands naprawdÄ™ nie żyje zaproponowaÅ‚ Fisher. Nie wiem, jak mogliby siÄ™ pomylić, Charles uspokajaÅ‚a go Elizabeth. AleMercy ma racjÄ™.JakoÅ› byÅ‚ przy nas i mam wrażenie, że nadal jest gdzieÅ› blisko.105 Owszem wtrÄ…ciÅ‚a Mercy. Jest tutaj. Nie potrzeba teorii duchów, żeby wyjaÅ›nić to, co siÄ™ moim zdaniem wydarzyÅ‚o oÅ›wiadczyÅ‚ po chwili Mancin. To znaczy, co? spytaÅ‚a Elizabeth. Przypomnijcie sobie, jak umarÅ‚.ByliÅ›my wszyscy razem, funkcjonujÄ…c jakojedna jazÅ„, choć nie rozumiemy jeszcze do koÅ„ca jej dziaÅ‚ania.SÄ…dzÄ™, że szok jegoÅ›mierci wytworzyÅ‚ rodzaj hologramu jego umysÅ‚u w naszej poszerzonej Å›wiadomoÅ›ci.Kiedy jesteÅ›my rozdzieleni, jak teraz, wrażenie nie jest tak silne, ale wszyscy nosimyw sobie sÅ‚absze odbicia.Dlatego ciÄ…gle wyczuwamy jego obecność [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]