[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczynazatrudniona w napiętnowanym już salonie paczinko będzie opowiadała reporteromo oszuście podającym się za syna kierownika, który pojawił się tuż przed tym, jaksam Ozaki został wyrzucony z okna drugiego piętra.Policyjni artyści naszkicująportrety pamięciowe.Co ja robię? Co miał do mnie niewidzialny pan Tsuru? Co sięstało z Mamą-san z Damy Pik? Nie mam planu.Nie mam papierosów.Nie mamchusteczek, żeby wydmuchać nos.Wsłuchuję się usilnie i słyszę.nie, kompletnienic.Gdyby nie papierosy, żadną miarą nie mógłbym uwolni się od porannegoprzygnębienia.Wzmożone ruchy robaczkowe to jedyny efekt palenia papierosów, októrym nie wspominają połyskujące brązem reklamy.Szkoda, że spałem wdżinsach, ale bałem się rozebrać, na wypadek gdyby ktoś wyważał drzwi imusiałbym je zastawić.Nadal się tego boję.To gorsze od oczekiwania na trzęsienieziemi.Ale co mam zrobić, gdy okaże się, że słyszę napastnika? Ukryć się? Gdzie?Nie wiem nawet, co to za dom i ile ma pięter.Wstaję: pierwszy przystanek, toaleta.Urządzona w japońskim stylu, w kucki; z miseczką zawierającą gorzkie zioła.Nictylko rodzić - w toaletach urządzonych w zachodnim stylu wzrasta ryzykokomplikacji.Spłuczka systemu Niagara Falls.Nieskazitelnie czysta kuchniawyłożona terakotą - właściciel lubi gotować, sądząc po książce z przepisamipobrudzonej mąką.Każdy przyrząd kuchenny wisi na swoim miejscu.Przez oknowidzę wiatę na samochód i ogród od frontu.Róże, chwasty i karmnik dla ptaków.Wysoki żywopłot osłania dom z zewnątrz.Szafka na środki higieniczne sprawiawrażenie solidnej, ale jak na kryjówkę za bardzo rzuca się w oczy.Pokój dziennyurządzony jest po japońsku - tatami, buddyjski ołtarz z fotografiami niedawno idawniej zmarłych, nisza na kompozycje z kwiatów i wiszący na ścianie zwój ztekstem w kandzi, którego odczytanie przyprawiłoby mnie o ból głowy.%7ładnegotelewizora, stereo ani telefonu - tylko faks na szczycie obszernej półki na książki.Wśród nich stare, ilustrowane zbiory opowieści.Księżycowa księżniczka,Uraszima Taro, Lis Gon.Ale dzieci chyba nie ma, jak na to pokój jest chyba zabardzo uporządkowany.Uchylam zasłony.Ogród na tyłach stanowi zapewnepowód niemałej dumy i radości właściciela.Staw większy niż u mojej babci -widzę karpia czającego się w zieleni.Spóznione ważki ślizgają się po rzęsiewodnej.Na wyspie przyczajona kamienna latarnia.Donice z lawendą i wysoki gajbambusowy, wystarczająco gęsty, żeby się w nim ukryć.Ptasie gniazdo wpomarańczowej skrzynce pocztowej przybitej do srebrnej brzozy.Godzinamimożna by patrzeć na ten ogród.Odsłania się w miarę patrzenia.Nic dziwnego, żenie ma tu telewizora.Idę na górę.Wchodzę bosymi stopami na bujny, śnieżnydywan.Bogata łazienka z kurkami w kształcie koników morskich.Głównasypialnia - wystrój nasuwa myśl o małżeństwie w średnim wieku.Mniejszasypialnia - wyłącznie dla gości.No tak.%7ładnej kryjówki.W przeciętnym domudobra kryjówka znajdzie się, ale tylko dla kogoś, kto ma co najwyżej dziewięć lat.Andżu kiedyś wygrała, bo schowała się w pralce.Uznaję, że wycieczka skończona,ale na półpiętrze zauważam jeszcze pokryte listewkami drzwi do szafki.Gałka ichzamka obraca się bezużytecznie, ale drzwi i tak się otwierają.Zamiast półek kryjąsię za nimi strome schodki.Obok wisi lina z węzłami pomagająca podciągnąć siędo góry.Gdy staję na trzecim stopniu, uderzam głową o sufit, który jednak sięprzesuwa.Naciskam i gdy odchylam ku górze płytę zapadkowych drzwiczek,otwiera się szczelina dziennego światła.A jednak się pomyliłem.To coś lepszegoniż kryjówka.Wchodzę do bliblioteki-studia.Nigdy nie byłem w pomieszczeniutak gęsto zastawionym książkami.Zciany, wieże, aleje, przecznice książek.Książkowe usypiska i książkowy gruz.W miękkich okładkach i w twardych.Atlasy, podręczniki, almanachy.Książek na dziewięć wcieleń.Tyle, że zpowodzeniem można zbudować z nich igloo i w nim się ukryć.Pomieszczenieprzesycone jest zapachem książek.Lustra podwajają ich ilość, podnoszą do trzeciejpotęgi.Chiński Mur książek.Jest ich tyle, że aż muszę się zastanowić, czy sam niejestem książką.Zwiatło wpada przez wysokie trójkątne okno.Z sufitu zwisapleciona lampa rzucająca cień.Oprócz regałów i wiszących półek jedyny mebelstanowi staromodny sekretarzyk z czworobocznymi otworami na papiery irachunki.Taki sam miała moja babka.Chyba jeszcze ma.Na sekretarzyku leżą dwapliki papieru - jeden biały i niezapisany, przypominający nakrochmalone koszule,drugi to rękopis złożony na specjalnej podkładce z laki.Nie mogę się oprzeć.Siadam i zaczynam czytać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Dziewczynazatrudniona w napiętnowanym już salonie paczinko będzie opowiadała reporteromo oszuście podającym się za syna kierownika, który pojawił się tuż przed tym, jaksam Ozaki został wyrzucony z okna drugiego piętra.Policyjni artyści naszkicująportrety pamięciowe.Co ja robię? Co miał do mnie niewidzialny pan Tsuru? Co sięstało z Mamą-san z Damy Pik? Nie mam planu.Nie mam papierosów.Nie mamchusteczek, żeby wydmuchać nos.Wsłuchuję się usilnie i słyszę.nie, kompletnienic.Gdyby nie papierosy, żadną miarą nie mógłbym uwolni się od porannegoprzygnębienia.Wzmożone ruchy robaczkowe to jedyny efekt palenia papierosów, októrym nie wspominają połyskujące brązem reklamy.Szkoda, że spałem wdżinsach, ale bałem się rozebrać, na wypadek gdyby ktoś wyważał drzwi imusiałbym je zastawić.Nadal się tego boję.To gorsze od oczekiwania na trzęsienieziemi.Ale co mam zrobić, gdy okaże się, że słyszę napastnika? Ukryć się? Gdzie?Nie wiem nawet, co to za dom i ile ma pięter.Wstaję: pierwszy przystanek, toaleta.Urządzona w japońskim stylu, w kucki; z miseczką zawierającą gorzkie zioła.Nictylko rodzić - w toaletach urządzonych w zachodnim stylu wzrasta ryzykokomplikacji.Spłuczka systemu Niagara Falls.Nieskazitelnie czysta kuchniawyłożona terakotą - właściciel lubi gotować, sądząc po książce z przepisamipobrudzonej mąką.Każdy przyrząd kuchenny wisi na swoim miejscu.Przez oknowidzę wiatę na samochód i ogród od frontu.Róże, chwasty i karmnik dla ptaków.Wysoki żywopłot osłania dom z zewnątrz.Szafka na środki higieniczne sprawiawrażenie solidnej, ale jak na kryjówkę za bardzo rzuca się w oczy.Pokój dziennyurządzony jest po japońsku - tatami, buddyjski ołtarz z fotografiami niedawno idawniej zmarłych, nisza na kompozycje z kwiatów i wiszący na ścianie zwój ztekstem w kandzi, którego odczytanie przyprawiłoby mnie o ból głowy.%7ładnegotelewizora, stereo ani telefonu - tylko faks na szczycie obszernej półki na książki.Wśród nich stare, ilustrowane zbiory opowieści.Księżycowa księżniczka,Uraszima Taro, Lis Gon.Ale dzieci chyba nie ma, jak na to pokój jest chyba zabardzo uporządkowany.Uchylam zasłony.Ogród na tyłach stanowi zapewnepowód niemałej dumy i radości właściciela.Staw większy niż u mojej babci -widzę karpia czającego się w zieleni.Spóznione ważki ślizgają się po rzęsiewodnej.Na wyspie przyczajona kamienna latarnia.Donice z lawendą i wysoki gajbambusowy, wystarczająco gęsty, żeby się w nim ukryć.Ptasie gniazdo wpomarańczowej skrzynce pocztowej przybitej do srebrnej brzozy.Godzinamimożna by patrzeć na ten ogród.Odsłania się w miarę patrzenia.Nic dziwnego, żenie ma tu telewizora.Idę na górę.Wchodzę bosymi stopami na bujny, śnieżnydywan.Bogata łazienka z kurkami w kształcie koników morskich.Głównasypialnia - wystrój nasuwa myśl o małżeństwie w średnim wieku.Mniejszasypialnia - wyłącznie dla gości.No tak.%7ładnej kryjówki.W przeciętnym domudobra kryjówka znajdzie się, ale tylko dla kogoś, kto ma co najwyżej dziewięć lat.Andżu kiedyś wygrała, bo schowała się w pralce.Uznaję, że wycieczka skończona,ale na półpiętrze zauważam jeszcze pokryte listewkami drzwi do szafki.Gałka ichzamka obraca się bezużytecznie, ale drzwi i tak się otwierają.Zamiast półek kryjąsię za nimi strome schodki.Obok wisi lina z węzłami pomagająca podciągnąć siędo góry.Gdy staję na trzecim stopniu, uderzam głową o sufit, który jednak sięprzesuwa.Naciskam i gdy odchylam ku górze płytę zapadkowych drzwiczek,otwiera się szczelina dziennego światła.A jednak się pomyliłem.To coś lepszegoniż kryjówka.Wchodzę do bliblioteki-studia.Nigdy nie byłem w pomieszczeniutak gęsto zastawionym książkami.Zciany, wieże, aleje, przecznice książek.Książkowe usypiska i książkowy gruz.W miękkich okładkach i w twardych.Atlasy, podręczniki, almanachy.Książek na dziewięć wcieleń.Tyle, że zpowodzeniem można zbudować z nich igloo i w nim się ukryć.Pomieszczenieprzesycone jest zapachem książek.Lustra podwajają ich ilość, podnoszą do trzeciejpotęgi.Chiński Mur książek.Jest ich tyle, że aż muszę się zastanowić, czy sam niejestem książką.Zwiatło wpada przez wysokie trójkątne okno.Z sufitu zwisapleciona lampa rzucająca cień.Oprócz regałów i wiszących półek jedyny mebelstanowi staromodny sekretarzyk z czworobocznymi otworami na papiery irachunki.Taki sam miała moja babka.Chyba jeszcze ma.Na sekretarzyku leżą dwapliki papieru - jeden biały i niezapisany, przypominający nakrochmalone koszule,drugi to rękopis złożony na specjalnej podkładce z laki.Nie mogę się oprzeć.Siadam i zaczynam czytać [ Pobierz całość w formacie PDF ]