[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobiecina płacze, nawet nie ukrywa łez.Niktnie ma prawa doprowadzać starszych pań do łez.Gostek marszczy brwi, kombinuje, co robić.Jest całkiem młody,ma świńskie oczka.Szajbus załatwiłby go jedną ręką.I ja też mogę.- Zostaw to mnie - zwracam się do Giny.A potem mówię dogostka: - Eddie, tak? Słyszałeś, co powiedziała starsza pani? Odwalsię.Puść moją dziewczynę i idz do domu.Albo nie, mam lepszypomysł.- Czuję, że całkowicie panuję nad sytuacją.- Odnoszęwrażenie, że nie jesteś tu mile widziany, więc bądz łaskaw odwrócićsię na pięcie i zniknąć, póki jesteś w jednym kawałku.Bo jeśli nieposłuchasz, będziesz wydłubywał z zębów swój móżdżek.Stoimy tak we czwórkę przed jakąś przyczepą - zapewnemieszkaniem kobieciny - a dresiarz łypie świńskimi oczkami ikombinuje.Widzę, jak paruje mu czacha.Mamy widownię: sąsiedziwyszli przed domy i gapią się na nas, ale mnie to nie rusza.Zwiatskurczył się do naszej czwórki i gorącego żwiru pod stopami, a jajestem w tym świecie najgłówniejszym bossem.Gostek puszcza Ginę.Odprężam się.W duchu gratuluję sobieświetnie przeprowadzonej akcji.Nawet wyciągam do Giny rękę.I wtedy.Nigdy, choćbym nie wiem jak próbował, nie zdołamsobie przypomnieć ani odtworzyć krok po kroku, jak to się stało.Kątem oka zauważam błysk, słońce odbijające się od metalu.Tego się nie spodziewałem.Gostek wyciągnął broń.Pieprzoną pukawkę.518ifff & Anulaouslaandcs W ułamku sekundy rzucam się na niego.Trzymam w ręku jegospluwę, a on leży na ziemi, krwawiąc i wrzeszcząc.Gina piszczy.Kobiecina też.Dom wariatów.Ale wyrwałem mu broń.Niestety, w tej samej chwili rzucam pawia.Prosto na trzymanyw ręku pistolet.Rzygam i rzygam, i nie mogę przestać.Twarz znowuzaczyna piec jak diabli.Nagle jak spod ziemi wyrasta obok mnieArabella, ten cały Dale i tłum ludzi.Przytrzymują mnie, próbująnapoić wodą.Dale wyjmuje mi z ręki śliskiego, obrzyganego gnata.Słyszę krzyki, ktoś woła:  911!" czy coś w tym rodzaju.Widzę twarzGiny - okrągły, biały talerz.Nagle wszystko przesłania mgła i tracęprzytomność.519ifff & Anulaouslaandcs Rozdział 48Mój syn bohaterem? Rowan na ustach wszystkich w RobiniaMeadows? Dacie wiarę? I pomyśleć, że mnie to ominęło! Nikt już mio niczym nie mówi, do diaska!wyglądało to tak, że napisałam list i przymierzałam się, żebypoczłapać do budki i zadzwonić do Willow, poprosić o adres Maury.Zwietny pretekst, żeby w ogóle pogadać z Willow, nie? A wtedyusłyszałam ryk syreny, do mieszkania wpadła ledwo żywa, zasapanaArabella i opowiedziała, co się wydarzyło u Mary.Czułam, że opróczwzburzenia tamtą sprawą coś jeszcze ją poruszyło, ale nie miałampojęcia, co to mogło być.- Dobrze się czujesz? - spytałam.- Bo co?Nie zgasiła mnie, jak to ona potrafi, ale prawie.- Wyglądasz jakoś tak.Bo ja wiem? Jesteś dziwniezarumieniona.- Na dworze upał, Eve, a ja leciałam tu na złamanie karku.Masz.- Podała mi szwedki.- Jak sobie chcesz! Nie naciskałam.Kiedy dotarłyśmy do przyczepy Mary, policji ani pogotowia jużnie było, do osiedla powrócił spokój, choć wszędzie wyczuwało sięatmosferę podniecenia.Ludzie, którzy normalnie nie zauważali się naulicy, teraz stali w grupkach, kłapiąc jadaczkami.Syna Maryaresztowano i odwieziono do szpitala.Nasz bohater niezle mu520ifff & Anulaouslaandcs przyłożył.Z tego, co zrozumiałam, sam Rowan ostro spiekł się nasłońcu, więc pogotowie jego również zabrało.Dale oddał glinompistolet Eddiego i siedział w przyczepie razem z Mary.Biedulka była w okropnym stanie.Nie widziałam jej poprzyjęciu, więc przeżyłam lekki szok.Arabella nie przesadzała,opisując jej wygląd.Biedactwo.Nie dość, że została ciężko pobita -do tego przez własnego syna - to teraz jeszcze ten sam syn znalazł sięw prawdziwych opałach.To się nazywa dramat! Gdyby mogła, wogóle nie angażowałaby w to policji, jednak Eddie wyciągnął broń.Todiametralnie zmienia sytuację.Mary nie ma nic do powiedzenia,sprawę przejmują gliny.Kiedy wyszła do łazienki, Dale wyjaśnił mi,że nie potrzebują nawet oficjalnej skargi Mary, sami mogą wszcząćdochodzenie przeciwko Eddiemu.Nikt nie wie, jak to się skończy.Nie wiadomo nawet, czy Eddiemiał pozwolenie na broń.Ja obstawiam, że nie.%7łal mi Mary.Pamiętacie, co wcześniej wam mówiłam? Syn jestsynem, nawet jeśli pije jak mój albo jest psychopatą i narkomanem jakjej.Trzeba będzie się nią zaopiekować.Może wezmę ją ze sobą doIrlandii? Tam nie myślałaby o swoich problemach.Stać mnie, będęmiała forsy jak lodu - ten inspektor z towarzystwa ubezpieczeniowegopowiedział mi dziś, że kierowca samochodu nie kwestionuje naszychroszczeń.(Tylko by spróbował!).No, może jednak nie będę się posuwać aż tak daleko, żebyzapraszać Mary do Irlandii.Aż tak się nie kochamy.Boże, jakaż jestem dumna z Rowana.521ifff & Anulaouslaandcs Oczywiście najpierw zatłukę smarkacza.Jeśli dobrzezrozumiałam, wygląda jak jakiś kosmita ze  Star Trek".Arabellawyjaśniła mi dlaczego.Gdybym była matką Giny, nie Rowana,kazałabym córce omijać takiego faceta szerokim łukiem.Dzięki Bogu,że nie jestem.Sprawdziłam na własnej skórze, że z picia  wyleczyć"możesz się tylko ty sam, ale Gina byłaby podporą, której mój syn takpotrzebuje, fundamentem, na którym mógłby budować.A niepotrzebuję kryształowej kuli, by zobaczyć, że ta dziewczyna gouwielbia.I za to też dzięki Ci, Panie.Gina to jego wielka szansa i jeśli ją zaprzepaści.Tak, z całą pewnością zamorduję smarkacza.Niech no tylkowpadnie mi w ręce!A już z innej beczki: w najbliższym dziesięcioleciu dojdzie dospotkania na szczycie nie tylko między mną a Maura.Na razie cicho,sza! To ma być niespodzianka.Po pierwsze dlatego, że z Dale'emnigdy nie wiadomo, a po drugie wszystko stoi jeszcze pod wielkimznakiem zapytania.Udało mi się zlokalizować jego córkę, Janice.Jak ją odnalazłam? Całkiem prosto [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl