[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Komórka? - spytała DeeDee.- W jej torebce - odparł Worley.- Albo nie miała jej przy sobie,kiedy do niej dzwonili, albo nie odebrała.- Spojrzał ponad ramieniemDuncana.- Oto i Dothan.Lekarz sądowy zbliżał się, sapiąc ciężko od wysiłku wspinaczkipo łuku mostu.Po jego twarzy ściekał szerokimi strugami pot.- Widzę, że Napoli się znalazł, co?Przesunęli się, aby zrobić mu miejsce.Dothan ledwie zmieściłsię w otwartych drzwiach wozu.- Dobrze skierowany postrzał.Pewnie się wykrwawił do środka.- Mówiłem.- Worley rzucił DeeDee zadowolone spojrzenie.- Nigdy nie twierdziłam inaczej.- Trudno powiedzieć, dopóki go stąd nie ruszymy, ale wydaje misię, że kula utkwiła wewnątrz - rzekł Worley.- Na oparciu nie mażadnej krwi.- Pewnie odbiła się o tylną część żebra - stwierdził lekarz.- Nasto procent przeszła przez żołądek, zapewne również trafiła wwątrobę, śledzionę, zahaczając po drodze o jedną lub dwie tętnice.Niewiadomo, czy podziurawiła, czy rozerwała narządy.- Pistolet Napolego zniknął z kabury na kostce, gdzie zazwyczajbył - poinformował go Duncan.- Nie znalezliśmy też łuski.315RS Brooks wyjął latarkę z kieszeni i skierował ją na zakrwawioneręce Napolego.Potem pochylił się i powąchał je obie.- Wygląda zupełnie, jakbyś obciągał mu druta - wymądrzył sięWorley.- Jesteś prawdziwym wrzodem na dupie, Worley - rzuciłaDeeDee.Lekarz zignorował tę wymianę zdań.- Nie czuję zapachu prochu, więc raczej się sam nie postrzelił.Wdał się w bójkę?- Sądzimy, że rzeczywiście odbyła się tu jakaś szamotanina.- Zabezpieczę jego dłonie.Może ma skrawki tkanki podpaznokciami.- To by był przełom - powiedział Worley.- Moglibyśmyprzyskrzynić Elise Laird na podstawie testów DNA.- Hej tam! - To krzyczał Baker z laboratorium kryminalnego.Stał tuż obok betonowej bariery mostu, dość daleko od samochodu.Wskazywał na coś, co leżało na chodniku.Duncan dotarł tampierwszy, ale kiedy zobaczył tajemniczy obiekt, zatrzymał się takgwałtownie, że DeeDee i Worley omal na niego nie wpadli.DeeDee przyklękła.- O rany, Duncan, poznajesz to? - spytała.Potrząsnął głową, ale kłamał.Kilka godzin temu widział tensandał na prawej stopie Elise.- Za to ja tak.- DeeDee wstała i spojrzała na niego.-Pani Lairdmiała na stopach takie sandały tego dnia, kiedy przesłuchiwaliśmy ją i316RS sędziego w klubie.Pamiętam te turkusowe kamienie.Nawet chciałamją zapytać, gdzie je kupiła, ale uznałam, że i tak pewnie nie byłobymnie na nie stać.Trójka detektywów przesunęła się na bok, żeby fotograf zzespołu Bakera mógł zrobić zdjęcie buta, zanim umieszczono go wtorbie na dowody.- Co o tym sądzisz, Dunk? - spytał Worley.Duncan otrząsnął się z zamroczenia.- Nie wiem.- Myślisz, że zabiła Napolego?- Widziałeś kiedyś mordercę, który zastrzeliłby człowieka, apotem zostawił w miejscu zbrodni charakterystyczny but?Kiedy Worley i DeeDee zastanawiali się nad tym, co powiedział,rozległy się syreny, obwieszczając kolejny wóz policyjny.Kiedy tenznalazł się na wysokości samochodu Elise Laird, zatrzymał sięgwałtownie tuż obok betonowego pasa rozdzielającego dwie jezdniena moście.Drzwi otworzyły się i z siedzenia kierowcy wyskoczył BillGerard, z drugiej strony zaś sędzia Cato Laird.Duncan nigdy niewidział go w takim nieładzie.Przebiegli szybko odległość dzielącą ichod miejsca zbrodni i dotarli do samochodu pani Laird w chwili, kiedypowróciła tam trójka detektywów.- Możemy podejść? - spytał Gerard Worleya.- Tak, sir.Laboratorium skończyło zabezpieczać samochód.- Co z denatem, Dothan?Lekarz streścił pokrótce swoje spostrzeżenia.317RS - Nie sądzę, żeby długo pożył po tym strzale.- Nie obchodzi mnie, jak długo umierał.- Laird odepchnąłGerarda na bok i pochylił się agresywnie nad Brooksem.- Co z mojążoną?- Nie wiem nic o pana żonie.- Lekarz wyciągnął z kieszeniogromną chustkę i otarł sobie twarz.- Co w ogóle wiecie? - spytał Gerard detektywów.Był nietypowo obcesowy, pewnie dlatego, że jego obowiązki wwydziale zabójstw były głównie administracyjne.Dawno temuskończył z pracą w terenie, a pojawienie się na miejscu zbrodni, nawetjeżeli zginęła szumowina w rodzaju Napolego, nie było przyjemnymdoświadczeniem.Przede wszystkim jednak, domyślał się Duncan, kapitan czułpresję ze strony sędziego i chciał rozwiązać tę sprawę jak najszybciej.Worley wyjął wykałaczkę z ust i streścił dotychczas uzyskaneinformacje.- Kilka minut temu znalezliśmy but, sandał z turkusowymikamieniami.O tam - wskazał miejsce, w którym fotograf nadal robiłzdjęcia.- O Chryste! - Laird przesunął dłonią po twarzy.- Elise ma takiesandały.Muszę zobaczyć ten but.- Ruszył w tamtym kierunku.- Proszę się powstrzymać od dotykania go, sędzio - rzuciłWorley.Laird obdarzył go gniewnym spojrzeniem.- Nie jestem idiotą!318RS Duncan spojrzał za nim.Pomimo całej pogardy do tegoczłowieka, w tej sytuacji bardzo mu współczuł.W innychokolicznościach, bardzo innych, zachowywałby się podobnie jak on.Szalałby z niepokoju, rozważał możliwe scenariusze zajścia i zrozpaczą poszukiwałby odpowiedzi, wyjaśnień.Nie był jednak mężem Elise.Nie był nawet jej przyjacielem.Niebył dla niej nikim, tylko detektywem, który najprawdopodobniejbędzie musiał postawić ją w stan oskarżenia za morderstwo.Musiałwykonywać swoją pracę.- Zadzwonił do mnie komendant Taylor - zaczął cicho Gerard.-Polecił mi osobiście nadzorować to śledztwo, które ma teraz priorytet.Powiedział, że mamy dostarczyć sędziemu odpowiedzi, jakich żąda.Taylor chce, żeby wszyscy zajęli się tym z całkowitymzaangażowaniem.Zrozumiano?- Przepraszam - wtrąciła się DeeDee.- Czy pani Laird jestuważana za ofiarę?- Tak, póki nie zdobędziemy dowodów, że jest inaczej.-Z tymisłowy Gerard opuścił ich i dołączył do sędziego.- Widzę, że nasze śledztwo właśnie nabrało aspektu politycznego- wymamrotał Worley.- Po prostu cudownie.Podszedł do nich zasapany Dothan Brooks.- Mogę go zabrać?Duncan zostawił lekarza z DeeDee i Worleyem, aby rozwiązalikwestię transportu Napolego do kostnicy.Sam powoli cofnął się dosłupków oznaczających miejsca, w których na ulicy widniały ślady319RS butów.Przykucnął i przyjrzał się im uważnie.Mogły to wcale nie byćślady sandałów Elise, tylko fragmenty śladów opon lub czyichśinnych butów.Ciemne smugi na chodniku mogły zostać pozostawioneprzez cokolwiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl