[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet herbata, którą Jadziapodaje do śniadania, ma wesoły jasnożółty kolor, bo pa-rzyła ją, wkładając torebkę do szklanki z wrzątkiem tylkona moment, a potem odkładała na spodek do ponownego140 użytku, gdzie schnąc, czeka, aż Stefan wróci z pracy.Ja-dzia znów ją namoczy, ale tym razem potrwa to trochędłużej.Tu trzeba precyzji większej niż przy kanapkach ijeszcze bardziej wyrazna staje się przydatność Jadzi jakowładczyni królestwa, które nazywa się kuchnia.Na herba-tę zbyt słabą jej mąż mówił siki świętej Weroniki, zbytmocną uważa za szkodliwą na żołądek, a zadaniem Jadzijest dbanie o żołądek męża nadgórnika - on jest żywicie-lem, ona karmicielka.%7łołądek żywiciela rodziny jest bar-dzo pracowity i ciągle trzeba produkować pokarm w kró-lestwie kuchni, by za długo nie pozostawał pusty.Z pu-stym żołądkiem żywiciel nie miałby siły produkować pie-niędzy na pokarm i wszystko, co tak dobrze działa, popsu-łoby się.Kto wie, może wówczas głodny żywiciel posu-nąłby się nawet do kanibalizmu i pożarł królową kuchni,bo z mężczyzny wychodzi czasem zwierzę, którego niemożna opanować.To wiedzą wszystkie kobiety z Babela;co za świnia z niego, mówię pani, powtarzają.Jadzia kar-micielka zajęła miejsce Haliny przy boku Stefana i nielubi, gdy zagląda on na Szczawienko, by coś przekąsićpoza jej królestwem kuchni.Taka jest kolej rzeczy, a ilu torzeczy musi się nauczyć młoda żona, żeby kolej pozostałaprzejezdna dla przyszłych pokoleń, z których jedno jużczas zacząć przygotowywać do drogi.Po jakichś pięciulatach starań, gdy jest pojętna, rządzi się już jak stara istaro wygląda.Rozmyte kontury Jadzi utwardzają się jakglazura morelowa, pękają siateczką zmarszczek - na mi-łość małżeńską pracuje się latami, co miesiąc odkładając,żeby starczyło na starość, gdy już nie ma się siły ani chęci.Gość Stefan pojawia się w królestwie kuchni o piątej pięt-naście i czuje się jak u siebie, bo gość w dom, Bóg w dom.141 Jasne włoski wspinają się po kabłąkowatych nogach go-ścia i ciemnieją w kroczu, gdzie zostaje ich większość.Sązbyt słabe lub leniwe, by podbić jego klatkę piersiową,która pozostaje nieowłosiona, blada jak ścięte białko jajka.Gość ziewa, błyskając złotym zębem, i siada na kuchen-nym stołku, a worek mosznowy wysuwa się przez rozcią-gniętą nogawkę jak sinawy bezkręgowiec, który ma za-miar spełznąć w dół i uciec gdzieś, gdzie jest ciekawiej, narafę koralową być może.Stefan łapie uciekiniera i wrzucaz powrotem w worek gaci, słodzi herbatę trzema czubaty-mi łyżeczkami z pomarańczowej cukiernicy i miesza płyn,otrzepując na koniec łyżeczkę o brzeg szklanki tkwiącej wplastikowym koszyczku.Dzyń, dzyń, na Anioł Pański bijądzwony, mówi wtedy Jadzia, bo w teatrze małżeńskiegożycia to pora na jej kwestię i gdyby jej nie wygłosiła wodpowiednim momencie, znaczyłoby, że się gniewa, awtedy sprawy wzięłyby inny obrót.Małżonkowie Chmurazrobiliby zwrot przez rufę i łypiąc przez ramię, przystąpi-liby do wykonania pantomimy Milczące śniadanie, z mu-zycznym podkładem siorbania, mlaskania i podzwaniania(Stefan przy perkusji i dętych) oraz wzdychania z głębipiersi (Jadzia przy smyczkowych).W wersji codziennejStefan dopija resztę herbaty i oznajmia, to jeszcze tylkoskoczę do wuceciku, skąd po serii chrząknięć, plusków iszelestów wychodzi zadowolony, że ma miejsce na obia-dek, o czym natychmiast informuje Jadzię - jej praca pole-ga na napełnianiu żołądka żywiciela, więc musi być do-brze poinformowana.Jadzia pozostaje w swoim królestwiekuchni tak długo, jak Stefan w nim gości, i stoi opartapośladkami o przyczółek zlewu, który też do niej należy.142 Z czasem odstąpi go córce, by wiedziała, jak się kobietarządzi w kuchni, zmywając po obiedzie.Szczególnie waż-ne jest, aby wybrać na koniec rozłażący się glut resztek zodpływu, a protokół królestwa nie przewiduje zmywaniaw rękawiczkach.W rękawiczkach, córcia, to chirurg cho-dzi.Gdy Jadzia zostaje sama, zamyka skarbiec lodówki,opuszcza królestwo kuchni i może wrócić do łóżka, bypomarzyć.Nie maż się, moja romantyczko, mówi do niejStefan i uważa, że to bardzo udany żart, dobry do używa-nia w większym towarzystwie, nawet przy inżynierze Wa-ciaku, gdy będzie okazja.Zanim Jadzia wstanie drugi raz,by zacząć dzień, może pomarzyć sobie, a nawet pomazaćsię troszkę - to jedyna okazja.O tych chwilach przemarzo-nego półsnu mówi Jadzia przyjaciółce z biura, Madzi, tomój mały romantyczny luksus.%7łycie, co Jadzia już zaczy-na widzieć wyraznie, nie dało jej zbyt wielu możliwości itylko patrzeć, jak przejdzie obok, zostawiając ją z pustymirękoma (w tym jedną upośledzoną też z winy życia).Przezgodzinę romantycznego luksusu Jadzia żona i matka po-zwala Jadzi nieżonie i niematce na fantazje o Cudzoziem-cu, ordynacie, który jest tym wszystkim, czym Stefan niejest, a ona przy nim nie jest niczym innym niż Jadzią.Cu-dzoziemiec w przeciwieństwie do Stefana, Polaka, jestcudzoziemcem i ma czystą pracę (kopalnia odpada), rów-nież czyste ma ręce i inne części, które mogłyby w niąwejść, ale tak daleko Jadzia się nie posuwa.Cudzoziemiecprzyjeżdża i zabierają do Enerefu, gdzie są supermarkety, ityle wystarczy, bo zabrana Jadzia wie, kim jest, ale Jadzia,która miałaby coś robić tam, gdzie ją zabrano, nie wie.143 Właściwie dałaby się zabrać Cudzoziemcowi choćby docukierni we Wrocławiu, gdzie była dwa razy w operetcena wycieczce z pracy, raz na Pani prezesowej, drugi naWesołej wdówce, obie bardzo ciekawe, przedtem zaś czaswolny, najciekawszy z powodu sklepów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl