[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dramatycznych chwilach życiowych człowiek miewa niekiedy wybuchy intelektu.Miotając się po gabinecie majora wygłosiłam wspaniałe, przekonywające przemówienie.Wżadnym wypadku i za żadną cenę nie wolno dopuścić do takiej kompromitacji Alicji w oczach naszych dobroczyńców! Tego tylko jeszcze brakuje, żeby duńskie gliny przyszłygrzebać na ich strychu, żeby doszli do wniosku, że przez półtora roku użyczali mieszkaniaosobie, związanej z ogólnonarodowym przestępstwem! Hodowali gadzinę na łonie! Mało,sami ją zaprosili! A jeśli to zaszkodzi panu domu w karierze zawodowej? To jest człowiek nawysokim stanowisku, powinowaty króla! !! To nie jest kompromitacja Alicji, to jest kompro-mitacja wszystkich Polaków! Już i tak jesteśmy na zachodzie traktowani nieufnie, terazwyjdzie na to, że wpuścić do domu osobę z komunistycznego kraju, to znaczy wpuścićprzestępcę! Co Polak to bandyta! Przenigdy!!! Opinia całego narodu.!!!Naród narodem, w gruncie rzeczy byłam śmiertelnie przerażona zarówno myślą, żeAlicja przeklęłaby mnie z tamtego świata, gdybym dopuściła do rozgrzebywania jejprywatnych spraw przez całkowicie obcych ludzi, jak i niepewnością, czy przypadkiem niema tam jakichś śladów i mojego udziału w imprezie.Miałam jeszcze tyle przytomności umys-łu, że nie dotykałam tej kwestii, waląc tylko w ową opinię jak w dzwon Zygmunta.- Ona ma trochę racji - powiedział Diabeł niechętnie.- Rzeczywiście, pewna słuszność w tym jest - przyznał major.- No nic, zobaczymy.Nie uspokoiłam się tak od razu, rzecz była dla mnie zbyt ważna, ale przynajmniejusiadłam z powrotem na krześle.Zaczęli wałkować wszystko od początku.Dość niechętniemajor wydusił z siebie jeszcze jedną informację, którą Diabeł udawał, że słyszy po razpierwszy w życiu.Spojrzałam tylko na niego i nic nie powiedziałam, zostawiając go sobie napotem.Moje bezkonkurencyjne dziecko zdołało zapamiętać nawet numer owego opla,próbującego na jezdni niebezpiecznej gimnastyki.Zabrakło mu tylko ostatniej cyfry, zasłoniłymu ją samochody.Pomimo tego braku major zidentyfikował pojazd, który okazał się byćprzynależny do Grand Hotelu.Owszem, wypożyczano go niekiedy panu nazwiskiem PeterOlsen, obywatelowi duńskiemu, odznaczającemu się nader charakterystycznym profilem.Dokładnego dnia i godziny nie zdołano sobie przypomnieć, za to nie znanym mi bliżejsposobem major uzyskał wiadomość, iż taki to profil widziano w okolicach domu Alicjiwłaściwego wieczoru, między dziewiątą a jedenastą.- Niestety, on nie może być mordercą - powiedział z żalem.- Od jedenastej siedział wbarze Grand Hotelu w licznym towarzystwie i ani na chwilę się nie oddalał.Poszedł doswojego pokoju dopiero po trzeciej, a nazajutrz rano odleciał samolotem do Kopenhagi.Nazwisko Peter Olsen było mi całkowicie nie znane.Pewnie rzeczywiście facet zezłamanym nosem tak się właśnie nazywał ale nic mi z tego nie przyszło.Major sobie mógłmieć wątpliwości co do jego udziału w przestępstwie, ja nie miałam żadnych, wolałam jednak na razie tego nie mówić.Zaczęłam mieć zupełnie nowe problemy, wśród których bujnymkwieciem zakwitła we mnie absolutna konieczność zobaczenia się z Michałem.- No to co będzie? - spytałam niepewnie.- Ja chcę do Kopenhagi.Diabeł się przezornie nie wtrącał, a major zastanawiał się bardzo długą chwilę.- A dobrze - powiedział nagle.- Niech pani jedzie.Poprę panią w BiurzePaszportowym, może to istotnie będzie lepiej, żeby pani wydostała te rzeczy bez zamieszania.Ustalimy sobie, co potem.Tak mnie tym zdziwił, że prawie zaniemówiłam.Od razu pomyślałam, że pewnie zamną kogoś wyślą albo coś w tym rodzaju, ale to mi już nic nie szkodziło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl