[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W czasie tej przejażdżki nagle spadłśnieg, który opóznił powrót lady Anny do zamku.Schroniła się w wiejskiej kaplicy, a lordHamilton pojechał za nią i zamiast niezwłocznie wrócić z nią w bezpieczne miejsce,przetrzymał ją tam przez całą noc i w ten sposób wystawił na szwank jej honor.To wcale nie tak było! - zbuntowała się w duchu Anna.Ciekawe przedstawienie sprawy, pomyślał Jack.Ależ pieniacz z tego Montereya, pomyślał George.Sam jest odpowiedzialny zaskompromitowanie co najmniej pół tuzina kobiet, a teraz grzmi o niemoralności i chce rzucićcień na człowieka, u którego nie byłby godzien zostać lokajem!- To brzmi bardzo poważnie, Ralph, ale każdy medal ma dwie strony.Co ty na to,Anno?Dziewczyna zawahała się.Cokolwiek by powiedziała, musiało zle wypaść.- W zasadzie Ralph przedstawił prawdziwy przebieg wydarzeń, tylko że on nie mapojęcia, jaka wtedy była pogoda.Gdybyśmy po ciemku próbowali przebyć tę drogę, którą zmozołem pokonaliśmy następnego ranka, to wątpię, czy mielibyśmy okazję teraz o tymrozmawiać.- Spojrzała Jackowi w oczy i dostrzegła w nich błysk zadowolenia.Sam lepiej nie opisałbym tej sytuacji, pomyślał.I znów nieco poluzował się jegopancerz.Z niechęcią musiał przyznać, że żywi do Anny coraz bardziej przyjazne uczucia.- Bez względu na okoliczności, Ralph, uważam, że powinieneś bardziej ufać swojejprzyszłej żonie.Skoro jednak jeszcze nie masz do niej zaufania, muszę ci pomóc, żebyś gonabrał.- Jack zawsze mówił bardzo autorytatywnym tonem i teraz jego głos brzmiał właśniew ten sposób.- Gdybyś nam towarzyszył w tym ponurym miejscu, we wsi Transmere, którastała się jednym wielkim grobem, nie mógłbyś powiedzieć złego słowa ani lady Annie, animnie.Masz na to moje słowo.- To zupełnie naturalne, że tak mówisz - stwierdził Ralph, choć czuł, że przestajepanować nad sytuacją.Najpierw brat Anny wystąpił jako głos rozsądku, a teraz ten.tenbarbarzyńca dalej próbuje naruszać jego prawa.Młodzieńcza zapalczywość nie pozwoliła muskwitować sporu ciętą uwagą niszczącą przeciwnika, jak nakazywałby rozsądek.- Nieprzyjmuję tego wyjaśnienia - zakończył napastliwie.- Załatwmy to, panie, szybko: ustalmyczas i miejsce.Jednak Jack miał do czynienia z wieloma młodzieńcami kąpanymi w gorącej wodzie,więc nie pozwolił się postawić w przymusowej sytuacji.- Nie mogę - powiedział spokojnie.- Odmawiasz spotkania się ze mną?- Tak.- Postaram się więc, żeby twoje imię w tych murach zostało okryte hańbą.Nie będziedla ciebie obrony, kiedy wszyscy zrozumieją, jakim jesteś żałosnym tchórzem.Anna pobladła.Ralph był wściekły, to rozumiała, ale.Nie dość, że plótł androny, tozdawał się nie pojmować, na jakie niebezpieczeństwo się naraża, prowokując takiegoczłowieka jak Jack.Już miała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.Ralphznienawidziłby ją za to, a Jack nie potrzebował pomocy.- Nie będzie dla mnie obrony? - powtórzył Jack. Pozornie może się tak wydawać.Jeśli jednak chodzi o zarzut tchórzostwa.- dodał z rzadkim u niego poczuciem humoru - tozawsze mogę pokazać blizny po ranach, które odniosłem w bitwach.George się odwrócił, żeby nie zauważono, jak szeroko się uśmiechnął.Co się stało zJackiem? Po tylu łatach głębokiej apatii, nagle znowu stał się ludzki.Latimar żywił szczerą nadzieję, że ta odmiana nie ma nic wspólnego z Anną.Wprawdzie jako jej brat nie cieszył się, że może wkrótce zostać szwagrem Ralpha Montereya,wiedział bowiem, że ten człowiek może na tysiące sposobów złamać serce jego siostrze, aleJack Hamilton również nie wydawał mu się odpowiednim kandydatem.Choć niewątpliwiejest człowiekiem godnym miłości, to nie umiałby tego uczucia odwzajemnić.%7ładnej ludzkiejistocie, która poświęciłaby dziesięć lat życia zmarłej ukochanej, nie pozostałoby już anitrochę uczucia dla żywych, a Anna bardzo chciała być kochana.- Latimar? - przynaglił go Ralph.- Obawiam się, że nie mogę cię reprezentować w tej sprawie - odparł spokojnieGeorge.- Przede wszystkim wierzę Hamiltonowi, choćby dlatego, że gdybym mu nie wierzył,to zarzuciłbym swojej siostrze kłamstwo, a nie mam zamiaru tego robić i nie pozwolę, byrobił to ktokolwiek inny.Poza tym jestem zdecydowanym przeciwnikiem pojedynków i niezawahałbym się wygłosić i uzasadnić tej opinii publicznie.Przepraszam - skłonił się - alekrólowa wyraziła życzenie, bym wraz z żoną zjadł spóznioną kolację w jej towarzystwie.Chce poznać wszystkie nowiny.Słysząc tę zawoalowaną grozbę, Ralph lekko się zarumienił.Poglądy Elżbietydotyczące pojedynków na jej dworze były powszechnie znane i bezwzględnie obowiązujące.George ukłonił się i odszedł.- Ralph.- zaczęła Anna, ale jej przerwał.- Wygląda na to, że nie będę mógł stanąć w twojej obronie, najmilsza, skoro otaczającię dżentelmeni, którzy mają diametralnie inne poglądy w tej kwestii niż ja.- Obrócił się napięcie.- I w ten sposób wszystkim nam się zdaje, że jesteśmy nie w porządku - stwierdziłJack.Anna miała łzy w oczach.Nie była w stanie nic powiedzieć, więc Jack ujął ją za ramięi wyprowadził z sali.- Nie płacz tutaj, pani, bo przez resztę miesiąca będziesz musiała się z tego tłumaczyć.Szedł z nią korytarzem, szukając jakiegoś odosobnionego miejsca, choć wiedział, żeszanse na znalezienie go są niewielkie.Wreszcie jednak dotarli do małej salki, którejdworzanie czasem używali do pisania krótkich listów, wysyłanych potem przez kurierów.Ruch panował tam zwykle przed południem, ale w tej chwili pomieszczenie było puste.Weszli do środka i Anna usiadła na ławie pod oknem.- Pada śnieg - powiedziała, widząc białe płatki zderzające się z zaciemnionym szkłem.Wiatr zerwał tego wieczoru ostatnie liście z drzew i grzechotał szybkami w oknach.- Tak, przez cały wieczór.- Jackowi natychmiast przypomniała się jego nadzieja napowrót do domu.Zdziwił się, że konieczność pozostania w tym okropnym pałacu przez kilkanastępnych miesięcy już nie budzi w nim wielkiego przygnębienia.- Ojej! - zawołała Anna, która postanowiła przepędzić swoje troski i pocieszyć Jacka.-Wiem, panie, jak bardzo chciałeś wrócić do Ravensglass.- Znów odwróciła się do okna, a jejprofil zarysował się na tle ciemnej szyby.- Ja też chciałabym odwiedzić Maiden Court.- Niemożliwe! Przecież jest sezon.pamiętam tę magię, to było coś czarodziejskiego!- Przypomniał sobie, kiedy ostatni raz brał w tym udział.Jego rodzice nie żyli od pół roku, aon wziął z sobą Marie Claire, by przedstawić ją małoletniemu Edwardowi i otrzymaćpotwierdzenie nadania Ravensglass.Marie Claire wprost promieniała ze szczęścia, kiedy jejmąż został uhonorowany przez suwerena [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.W czasie tej przejażdżki nagle spadłśnieg, który opóznił powrót lady Anny do zamku.Schroniła się w wiejskiej kaplicy, a lordHamilton pojechał za nią i zamiast niezwłocznie wrócić z nią w bezpieczne miejsce,przetrzymał ją tam przez całą noc i w ten sposób wystawił na szwank jej honor.To wcale nie tak było! - zbuntowała się w duchu Anna.Ciekawe przedstawienie sprawy, pomyślał Jack.Ależ pieniacz z tego Montereya, pomyślał George.Sam jest odpowiedzialny zaskompromitowanie co najmniej pół tuzina kobiet, a teraz grzmi o niemoralności i chce rzucićcień na człowieka, u którego nie byłby godzien zostać lokajem!- To brzmi bardzo poważnie, Ralph, ale każdy medal ma dwie strony.Co ty na to,Anno?Dziewczyna zawahała się.Cokolwiek by powiedziała, musiało zle wypaść.- W zasadzie Ralph przedstawił prawdziwy przebieg wydarzeń, tylko że on nie mapojęcia, jaka wtedy była pogoda.Gdybyśmy po ciemku próbowali przebyć tę drogę, którą zmozołem pokonaliśmy następnego ranka, to wątpię, czy mielibyśmy okazję teraz o tymrozmawiać.- Spojrzała Jackowi w oczy i dostrzegła w nich błysk zadowolenia.Sam lepiej nie opisałbym tej sytuacji, pomyślał.I znów nieco poluzował się jegopancerz.Z niechęcią musiał przyznać, że żywi do Anny coraz bardziej przyjazne uczucia.- Bez względu na okoliczności, Ralph, uważam, że powinieneś bardziej ufać swojejprzyszłej żonie.Skoro jednak jeszcze nie masz do niej zaufania, muszę ci pomóc, żebyś gonabrał.- Jack zawsze mówił bardzo autorytatywnym tonem i teraz jego głos brzmiał właśniew ten sposób.- Gdybyś nam towarzyszył w tym ponurym miejscu, we wsi Transmere, którastała się jednym wielkim grobem, nie mógłbyś powiedzieć złego słowa ani lady Annie, animnie.Masz na to moje słowo.- To zupełnie naturalne, że tak mówisz - stwierdził Ralph, choć czuł, że przestajepanować nad sytuacją.Najpierw brat Anny wystąpił jako głos rozsądku, a teraz ten.tenbarbarzyńca dalej próbuje naruszać jego prawa.Młodzieńcza zapalczywość nie pozwoliła muskwitować sporu ciętą uwagą niszczącą przeciwnika, jak nakazywałby rozsądek.- Nieprzyjmuję tego wyjaśnienia - zakończył napastliwie.- Załatwmy to, panie, szybko: ustalmyczas i miejsce.Jednak Jack miał do czynienia z wieloma młodzieńcami kąpanymi w gorącej wodzie,więc nie pozwolił się postawić w przymusowej sytuacji.- Nie mogę - powiedział spokojnie.- Odmawiasz spotkania się ze mną?- Tak.- Postaram się więc, żeby twoje imię w tych murach zostało okryte hańbą.Nie będziedla ciebie obrony, kiedy wszyscy zrozumieją, jakim jesteś żałosnym tchórzem.Anna pobladła.Ralph był wściekły, to rozumiała, ale.Nie dość, że plótł androny, tozdawał się nie pojmować, na jakie niebezpieczeństwo się naraża, prowokując takiegoczłowieka jak Jack.Już miała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.Ralphznienawidziłby ją za to, a Jack nie potrzebował pomocy.- Nie będzie dla mnie obrony? - powtórzył Jack. Pozornie może się tak wydawać.Jeśli jednak chodzi o zarzut tchórzostwa.- dodał z rzadkim u niego poczuciem humoru - tozawsze mogę pokazać blizny po ranach, które odniosłem w bitwach.George się odwrócił, żeby nie zauważono, jak szeroko się uśmiechnął.Co się stało zJackiem? Po tylu łatach głębokiej apatii, nagle znowu stał się ludzki.Latimar żywił szczerą nadzieję, że ta odmiana nie ma nic wspólnego z Anną.Wprawdzie jako jej brat nie cieszył się, że może wkrótce zostać szwagrem Ralpha Montereya,wiedział bowiem, że ten człowiek może na tysiące sposobów złamać serce jego siostrze, aleJack Hamilton również nie wydawał mu się odpowiednim kandydatem.Choć niewątpliwiejest człowiekiem godnym miłości, to nie umiałby tego uczucia odwzajemnić.%7ładnej ludzkiejistocie, która poświęciłaby dziesięć lat życia zmarłej ukochanej, nie pozostałoby już anitrochę uczucia dla żywych, a Anna bardzo chciała być kochana.- Latimar? - przynaglił go Ralph.- Obawiam się, że nie mogę cię reprezentować w tej sprawie - odparł spokojnieGeorge.- Przede wszystkim wierzę Hamiltonowi, choćby dlatego, że gdybym mu nie wierzył,to zarzuciłbym swojej siostrze kłamstwo, a nie mam zamiaru tego robić i nie pozwolę, byrobił to ktokolwiek inny.Poza tym jestem zdecydowanym przeciwnikiem pojedynków i niezawahałbym się wygłosić i uzasadnić tej opinii publicznie.Przepraszam - skłonił się - alekrólowa wyraziła życzenie, bym wraz z żoną zjadł spóznioną kolację w jej towarzystwie.Chce poznać wszystkie nowiny.Słysząc tę zawoalowaną grozbę, Ralph lekko się zarumienił.Poglądy Elżbietydotyczące pojedynków na jej dworze były powszechnie znane i bezwzględnie obowiązujące.George ukłonił się i odszedł.- Ralph.- zaczęła Anna, ale jej przerwał.- Wygląda na to, że nie będę mógł stanąć w twojej obronie, najmilsza, skoro otaczającię dżentelmeni, którzy mają diametralnie inne poglądy w tej kwestii niż ja.- Obrócił się napięcie.- I w ten sposób wszystkim nam się zdaje, że jesteśmy nie w porządku - stwierdziłJack.Anna miała łzy w oczach.Nie była w stanie nic powiedzieć, więc Jack ujął ją za ramięi wyprowadził z sali.- Nie płacz tutaj, pani, bo przez resztę miesiąca będziesz musiała się z tego tłumaczyć.Szedł z nią korytarzem, szukając jakiegoś odosobnionego miejsca, choć wiedział, żeszanse na znalezienie go są niewielkie.Wreszcie jednak dotarli do małej salki, którejdworzanie czasem używali do pisania krótkich listów, wysyłanych potem przez kurierów.Ruch panował tam zwykle przed południem, ale w tej chwili pomieszczenie było puste.Weszli do środka i Anna usiadła na ławie pod oknem.- Pada śnieg - powiedziała, widząc białe płatki zderzające się z zaciemnionym szkłem.Wiatr zerwał tego wieczoru ostatnie liście z drzew i grzechotał szybkami w oknach.- Tak, przez cały wieczór.- Jackowi natychmiast przypomniała się jego nadzieja napowrót do domu.Zdziwił się, że konieczność pozostania w tym okropnym pałacu przez kilkanastępnych miesięcy już nie budzi w nim wielkiego przygnębienia.- Ojej! - zawołała Anna, która postanowiła przepędzić swoje troski i pocieszyć Jacka.-Wiem, panie, jak bardzo chciałeś wrócić do Ravensglass.- Znów odwróciła się do okna, a jejprofil zarysował się na tle ciemnej szyby.- Ja też chciałabym odwiedzić Maiden Court.- Niemożliwe! Przecież jest sezon.pamiętam tę magię, to było coś czarodziejskiego!- Przypomniał sobie, kiedy ostatni raz brał w tym udział.Jego rodzice nie żyli od pół roku, aon wziął z sobą Marie Claire, by przedstawić ją małoletniemu Edwardowi i otrzymaćpotwierdzenie nadania Ravensglass.Marie Claire wprost promieniała ze szczęścia, kiedy jejmąż został uhonorowany przez suwerena [ Pobierz całość w formacie PDF ]