[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojemnik przechyla się niebezpiecznie, na szczęście Pawełbudzi się ze snu ura\onego amanta i przytrzymuje go w ostatniejchwili.Flesz zaczyna przestępować z łapy na łapę, bo ju\ wyczułdobrą zabawę.- Wyrzuciłam klucze od domu - wydusza Alicja, która ko-rzystając z tego, \e Paweł nadal przytrzymuje pojemnik, znowuzawisła na nim całym cię\arem.- Zaczekaj - odsuwa ją Paweł.- Ty przytrzymuj.Cokolwiekcię\kawym podskokiem wspiera się biodrami o brzeg pojemnika izaczyna pochylać się coraz ni\ej.Nic z tego.Pojemnik musiał byćopró\niony z samego rana, bo jest naprawdę głęboki.- Nie wpadnij - upomina Alicja.Flesz zaczyna poszczekiwać.Paweł widzi pęk kluczy wrzuconyw kąt przy ściance, pochyla się ni\ej i.zwala do środka.Fleszszaleje.Próbuje tego samego, ale tylko łeb sterczy mu nad brze-giem pojemnika.- śyjesz? - woła Alicja.- Trzeba było wchodzić nogami - mruczy Paweł, gramoląc się,na całe szczęście, wśród papierzysk, a nie resztek obiadowych.Próbuje wydobyć się, nie wywracając wraz z pojemnikiem.Fleszposzczekuje wytrwale.Jest romantycznie nie do wytrzymania.Ali-cja stoi z nieodgadniona miną w nieco sfatygowanej sukience.- Nawet się tak bardzo nie uświniłem - ogląda się Paweł.Akuratdzisiaj musiał wło\yć jasne spodnie.No ale ugotowałby się wukochanym dresie.- Mój ty bohaterze.- Alicja całuje go w policzek i zaczyna sięśmiać.Paweł kuje \elazo póki gorące:- To jak? Zobaczymy się dziś jeszcze? Mam ju\ po dziurki wnosie niańczenia Marcina, jego nogi i jego psa.Bogu ducha winny kaukaz obserwuje ich jak sędzia na meczutenisowym, śmiesznie przekrzywiając głowę, raz w prawo w stro-189nę Alicji, raz w lewo w stronę Pawła.Czeka na dalszy ciąg zaba-wy.- Mo\e teraz ja cię trochę poniańczę? - uśmiecha się Alicja.- Kiedy? - Paweł podchodzi bli\ej, jego stopa obuta w sandałekologiczny staje tu\ obok jej klapka z korka.- Nie wychodzę dziś z domu.Sprzątam.- Alicja nie cofa się.- Wiosenne porządki?- Raczej przygotowania do sezonu letniego.- Alicja nie uciekawzrokiem, a kaukaz zaczyna wpychać nos pod jej sukienkę.Tooczywiście dowód sympatii i \ywego zainteresowania, ale.- Paweł, ten brytan mnie za chwilę obsika.Przyjdziesz wieczo-rem, pogadamy.- Alicja poprawia nerwowo kretonową kreację.- Jak tylko zmyję z siebie szpital.jestem! - rzuca na od-chodnym Paweł.- Czekam - Alicja posyła całusa.Flesz macha ogonem, jakby tobył całus dla niego.Pies i jego zastępczy pan idą Saską.Pies ciągnie do swego ulu-bionego miejsca koło domu, w którym, o czym mało kto wie,mieszkał Gomułka.Paweł zaczyna nucić, fałszując straszliwie: Ju\ zapisani byliśmy w urzędzie, białe koszule na sznurzeschły..Flesz spogląda na niego z niedowierzaniem.Nic dziwne-go.Profesor wyznacza wizytę za dwa, trzy dni, kiedy zostanie zin-terpretowany zapis z holtera.To mo\e okazać się bardzo in-teresujące, myśli Małgorzata, doprowadzając się do porządku poteście wysiłkowym na bie\ni.Ciekawe, czy taki zapis jak partyturasymfonii pozwoli im odczytać wszystko, co prze\yła od niedzieli?I jak w tym zapisie wyglądają czułe rozmowy z mę\em? Jak na niąbyło to niezłe fortissimo.Paweł czeka na nią w doskonałym nastroju, podśpiewując i pod-rzucając długopis z iście \onglerską wprawą.Małgorzata wychodzi zza parawanu.Dyskretnie włącza ko-mórkę.Niemal natychmiast w głębi torebki rozlega się melodia z Fortepianu.Dzwoni poczta głosowa.Małgorzata z przepra-190szającym uśmiechem odsłuchuje, mimowolnie ruchem ręki po-ganiając automat.Uśmiech gaśnie, gdy w słuchawce rozlega sięgłos Artura: Gośka? Będę jeszcze próbował się dodzwonić.Cho-dzi o to, \e mamy tu jakiś prawny pasztet i będę siedział do oporu,\eby na jutro rano przygotować jakieś stanowisko w tej sprawie.Siedzę w robocie, znasz numer stacjonarnego, jakby co, todzwoń.- Wszystko w porządku? - pyta Paweł, widząc, \e Małgorzatapoczerwieniała.Małgorzata wzrusza ramionami.- Nieoczekiwane słu\bowe zajęcie pana mę\a.Nie wiadomo co,ale do nocy.- Mo\e to prawda?- Trudno mi w to uwierzyć.Paweł milknie, bo mimo wszystko nie czuje się upowa\niony dodrą\enia sprawy.Małgorzata bez pośpiechu wychodzi ze szpitala.Przynajmniej w jednym przypadku aparat Holtera okazał sięprzedmiotem magicznym.Matka Artura wreszcie przyjęła do wia-domości jej problemy ze zdrowiem, a zapowiedz testu wy-siłkowego chyba ją nawet trochę wystraszyła.Dlatego bez zwy-czajowych komentarzy zgodziła się zająć Mają do powrotu Małgo-rzaty z kolejnej wizyty w szpitalu na Grenadierów.Więcej, z wła-snej inicjatywy zrobiła drugie danie, powstrzymując się od komen-towania zawartości lodówki ( moja droga, jesteś po prostu roz-rzutna, mnie nie stać na takie frykasy ) i bałaganu w kuchni( garnki, moja droga, szoruje się równie\ z zewnątrz ).Przez chwilę Małgorzata waha się, ale w końcu decyduje się naprzystanek autobusowy.Wyjmuje komórkę i ponownie odsłuchujenagranie Artura [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Pojemnik przechyla się niebezpiecznie, na szczęście Pawełbudzi się ze snu ura\onego amanta i przytrzymuje go w ostatniejchwili.Flesz zaczyna przestępować z łapy na łapę, bo ju\ wyczułdobrą zabawę.- Wyrzuciłam klucze od domu - wydusza Alicja, która ko-rzystając z tego, \e Paweł nadal przytrzymuje pojemnik, znowuzawisła na nim całym cię\arem.- Zaczekaj - odsuwa ją Paweł.- Ty przytrzymuj.Cokolwiekcię\kawym podskokiem wspiera się biodrami o brzeg pojemnika izaczyna pochylać się coraz ni\ej.Nic z tego.Pojemnik musiał byćopró\niony z samego rana, bo jest naprawdę głęboki.- Nie wpadnij - upomina Alicja.Flesz zaczyna poszczekiwać.Paweł widzi pęk kluczy wrzuconyw kąt przy ściance, pochyla się ni\ej i.zwala do środka.Fleszszaleje.Próbuje tego samego, ale tylko łeb sterczy mu nad brze-giem pojemnika.- śyjesz? - woła Alicja.- Trzeba było wchodzić nogami - mruczy Paweł, gramoląc się,na całe szczęście, wśród papierzysk, a nie resztek obiadowych.Próbuje wydobyć się, nie wywracając wraz z pojemnikiem.Fleszposzczekuje wytrwale.Jest romantycznie nie do wytrzymania.Ali-cja stoi z nieodgadniona miną w nieco sfatygowanej sukience.- Nawet się tak bardzo nie uświniłem - ogląda się Paweł.Akuratdzisiaj musiał wło\yć jasne spodnie.No ale ugotowałby się wukochanym dresie.- Mój ty bohaterze.- Alicja całuje go w policzek i zaczyna sięśmiać.Paweł kuje \elazo póki gorące:- To jak? Zobaczymy się dziś jeszcze? Mam ju\ po dziurki wnosie niańczenia Marcina, jego nogi i jego psa.Bogu ducha winny kaukaz obserwuje ich jak sędzia na meczutenisowym, śmiesznie przekrzywiając głowę, raz w prawo w stro-189nę Alicji, raz w lewo w stronę Pawła.Czeka na dalszy ciąg zaba-wy.- Mo\e teraz ja cię trochę poniańczę? - uśmiecha się Alicja.- Kiedy? - Paweł podchodzi bli\ej, jego stopa obuta w sandałekologiczny staje tu\ obok jej klapka z korka.- Nie wychodzę dziś z domu.Sprzątam.- Alicja nie cofa się.- Wiosenne porządki?- Raczej przygotowania do sezonu letniego.- Alicja nie uciekawzrokiem, a kaukaz zaczyna wpychać nos pod jej sukienkę.Tooczywiście dowód sympatii i \ywego zainteresowania, ale.- Paweł, ten brytan mnie za chwilę obsika.Przyjdziesz wieczo-rem, pogadamy.- Alicja poprawia nerwowo kretonową kreację.- Jak tylko zmyję z siebie szpital.jestem! - rzuca na od-chodnym Paweł.- Czekam - Alicja posyła całusa.Flesz macha ogonem, jakby tobył całus dla niego.Pies i jego zastępczy pan idą Saską.Pies ciągnie do swego ulu-bionego miejsca koło domu, w którym, o czym mało kto wie,mieszkał Gomułka.Paweł zaczyna nucić, fałszując straszliwie: Ju\ zapisani byliśmy w urzędzie, białe koszule na sznurzeschły..Flesz spogląda na niego z niedowierzaniem.Nic dziwne-go.Profesor wyznacza wizytę za dwa, trzy dni, kiedy zostanie zin-terpretowany zapis z holtera.To mo\e okazać się bardzo in-teresujące, myśli Małgorzata, doprowadzając się do porządku poteście wysiłkowym na bie\ni.Ciekawe, czy taki zapis jak partyturasymfonii pozwoli im odczytać wszystko, co prze\yła od niedzieli?I jak w tym zapisie wyglądają czułe rozmowy z mę\em? Jak na niąbyło to niezłe fortissimo.Paweł czeka na nią w doskonałym nastroju, podśpiewując i pod-rzucając długopis z iście \onglerską wprawą.Małgorzata wychodzi zza parawanu.Dyskretnie włącza ko-mórkę.Niemal natychmiast w głębi torebki rozlega się melodia z Fortepianu.Dzwoni poczta głosowa.Małgorzata z przepra-190szającym uśmiechem odsłuchuje, mimowolnie ruchem ręki po-ganiając automat.Uśmiech gaśnie, gdy w słuchawce rozlega sięgłos Artura: Gośka? Będę jeszcze próbował się dodzwonić.Cho-dzi o to, \e mamy tu jakiś prawny pasztet i będę siedział do oporu,\eby na jutro rano przygotować jakieś stanowisko w tej sprawie.Siedzę w robocie, znasz numer stacjonarnego, jakby co, todzwoń.- Wszystko w porządku? - pyta Paweł, widząc, \e Małgorzatapoczerwieniała.Małgorzata wzrusza ramionami.- Nieoczekiwane słu\bowe zajęcie pana mę\a.Nie wiadomo co,ale do nocy.- Mo\e to prawda?- Trudno mi w to uwierzyć.Paweł milknie, bo mimo wszystko nie czuje się upowa\niony dodrą\enia sprawy.Małgorzata bez pośpiechu wychodzi ze szpitala.Przynajmniej w jednym przypadku aparat Holtera okazał sięprzedmiotem magicznym.Matka Artura wreszcie przyjęła do wia-domości jej problemy ze zdrowiem, a zapowiedz testu wy-siłkowego chyba ją nawet trochę wystraszyła.Dlatego bez zwy-czajowych komentarzy zgodziła się zająć Mają do powrotu Małgo-rzaty z kolejnej wizyty w szpitalu na Grenadierów.Więcej, z wła-snej inicjatywy zrobiła drugie danie, powstrzymując się od komen-towania zawartości lodówki ( moja droga, jesteś po prostu roz-rzutna, mnie nie stać na takie frykasy ) i bałaganu w kuchni( garnki, moja droga, szoruje się równie\ z zewnątrz ).Przez chwilę Małgorzata waha się, ale w końcu decyduje się naprzystanek autobusowy.Wyjmuje komórkę i ponownie odsłuchujenagranie Artura [ Pobierz całość w formacie PDF ]