[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy byli dziećmi, dzielili jedną komnatę.Faramir często cierpiał na bezsenność, męczyły go wizje, dar w spadku po numenorejskich przodkach.Wiele nocy przeleżał, słuchając jak brat przeżywa we śnie wrażenia z dnia i jak zabawnie splatają się one ze sennymi marzeniami.Uśmiechnął się do wspomnień i przeniósł wzrok na księgę.„Młódź na murach pozostała, radując się pochodu widokiem.Wszystka ta fala głów ludzkich, jako morze wiatrem nagle wzdęte, poruszyła się i zakipiała, a gwar ogromny rozniósł się w powietrzu.Król rękę uniósł i na ów znak najpierw ozwały się u stóp góry, a potem dalej i dalej, po mieście całym, jakby głosy sobie podając, trąby i rogi, Gondorowi na chwałę, nieprzyjacioły zasię na pohybel.”Faramir był już przy opisie panowania następnego króla, kiedy lekturę przerwał mu szelest koca.Łóżko obok zaskrzypiało.- Witaj, bracie, radości moja - rzekł z uśmiechem, zaznaczając stronę zakładką.Boromir dźwignął się na łokciu, odrzucając koc.Usiadł na łóżku i półprzytomnie odgarnął włosy z twarzy.Następnie skrzywił się i przetarł oczy.- Która godzina? - zapytał niewyraźnie, tłumiąc ziewnięcie.- Jest środek nocy, śpij - rzekł Faramir.Boromir spojrzał na świecę, a potem na okno, jakby ciemność stanowiła dla niego osobistą obrazę.Znów spróbował odgarnąć włosy z twarzy i uładzić je, z miernym skutkiem.Faramir przyglądał się mu z zainteresowaniem.Może sprawiło to przyćmione światło świecy, które wyolbrzymiało cienie, ale włosy brata wydawały mu się znacznie bujniejsze i dłuższe.Dłuższe, to pewnie to.Kiedy wyjeżdżał ledwo sięgały ramion, teraz wiły się po nich ciemnymi falami.- Dlaczego czytasz po ciemku? - Boromir zdołał wreszcie skoncentrować na nim wzrok.- Powinieneś spać.- Obudziłem się czas jakiś temu i nie mogę zasnąć.Jak się masz?Boromir jęknął i pomasował kark.- Jestem półżywy - mruknął.- To kładź się.Po co wstajesz?- Muszę się zająć Miastem i.-- Bracie mój, oszalałeś? Jest środek nocy, wszyscy śpią.Zlitujże się nad sobą i nad poddanymi.Gdzie chcesz iść?Boromir odpowiedział niewyraźnym, gniewnym pomrukiem, nie przejawiając jednakże chęci do wstania.Przygładził tylko przód swej czarnej szaty.- Jak smokowi z gardła - mruknął.- Mój drogi, jak się kładzie do łóżka w swoim najlepszym ubraniu, to trudno się dziwić, że.-- Daruj, ale nie jestem na siłach, by słuchać kazań o tej porze.- To nie było kazanie, lecz luźna obserwacja.Boromir ziewnął, a potem spojrzał na brata i uśmiechnął się nagle.- I cóż, śpimy czy gadamy? - zapytał.- Głupie pytanie, bracie - Faramir odpowiedział uśmiechem.- Jak się masz? - Boromir przyjrzał mu się uważnie.- Całkiem nieźle.- A ręka?- Goi się.- A gorączka?- Brak.- A morale?- Zaobserwowano przyrost.- To dobrze.Pochwalam - podsumował Boromir, owijając się kocem.- A ty? - teraz Faramir przystąpił do przesłuchania.- Dobrze spałeś?- Mhm.- Nic ci się nie śniło?- Śniło mi się.- Co?- Kotlet z wróbla.- Jesteś głodny? - Faramir uśmiechnął się.- Wściekle - przyznał jego brat.- Mamy tu coś dobrego?- Chleb i pół jabłka.- Czyli nie mamy.A wino?- Jest woda.- No dobrze, znaczy się muszę przedsięwziąć odpowiednie działania - Boromir odrzucił koc, przeciągnął się i zwiesił nogi z łóżka.- Masz ochotę na coś konkretnego?- Tak, na twoje towarzystwo.- Jakbym z elfem rozmawiał, doprawdy - westchnął Boromir, schylając się i rozglądając za butami.- Są tam - powiedział Faramir, pokazując mu miejsce ręką.- Widzę - Boromir wyciągnął buty, założył i wstał.- Zaraz wracam - oznajmił i ruszył do drzwi.Kiedy je jednak uchylił, zatrzymał się.- O - Faramir usłyszał jego lekko zaskoczony głos.- Witam.Nie sądziłem, że ktoś może tu nie spać o tej porze.Niech któryś z was przejdzie się do kuchni po coś do jedzenia.- To mówiąc, wyszedł i zamknął za sobą drzwi, a korytarz ożył odgłosami kroków.Faramir szybko przemknął wzrokiem po pożółkłej stronicy, zapamiętując miejsce, w którym skończył czytać i przerzucił parę kartek, by upewnić się ile smakowitego rozdziału ma jeszcze przed sobą.Potem odłożył Kronikę na bok i ostrożnie przesunął się wraz z poduszką w stronę okna, robiąc miejsce po swej prawicy.Boromir wrócił po chwili, odświeżony i energiczny.- Też bym się umył - przyznał Faramir.- Jeśli choć odrobinę dłużej będę obnosił na głowie tę skorupę, oszaleję.Pomożesz mi umyć włosy? Uwiniemy się raz-dwa, a ja od razu poczuję się zdrowszy.- Może być teraz kłopot z zagrzaniem wody - Boromir usiadł z rozmachem na swoim łóżku, aż skrzypnęła drewniana rama.- Mogę się umyć w zimnej.- Nie możesz.Wytrzymaj do rana.Proszę! - Boromir spojrzał ku drzwiom.- Dostojni panowie - służka dygnęła, skłaniając głowę.- Pani Erwaine zapytuje czy życzycie sobie polewkę, placki, grzanki z jajkiem, czy może ser i chleb?- Tak - powiedział Boromir.- To znaczy.? - dziewczyna, spłoszona nieco, zamrugała oczami.- Tak znaczy tak, życzymy sobie.Po prostu przekaż swojej pani, że jesteśmy bardzo głodni.- Ja nie jestem - zaprotestował Faramir.- Jesteś - uciął Boromir.- Idź i pamiętaj o winie - nakazał jeszcze służce.- Jesteśmy też obaj bardzo spragnieni.No już, prędziutko.- Błąd - zauważył Faramir, kiedy tylko za dziewczyną zamknęły się drzwi.- Teraz obaj zginiemy pod lawiną jadła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl