[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Główny technik Arthur Spaulding wydawał się rozbawiony tą jej chwilową degradacjądo pomywaczki.Ostentacyjnie chodził okrężną drogą, by przejść obok Pii, choć nic niemówił.Nie musiał, jego pogardliwy uśmieszek był wystarczająco wymowny.Pracował wcentrum badawczym od lat i był pedantem.Zaczął współpracę z Rothmanem przedosiemnastoma miesiącami i dogadywał się z nim mniej więcej równie dobrze jak jegopoprzednik, zanim został zwolniony.Burzył się na każde ponadstandardowe polecenie, awiększość poleceń Rothmana miała taki charakter.- Czy potrzebuje pan czegoś, panie Spaulding? - spytała w końcu Pia, gdy pojawił siępo raz trzeci.- Mam wrażenie, że zadaje pan sobie dużo trudu, by tędy przechodzić.Nic na to nie odrzekł i szybko się oddalił na widok Yamamoto, który jak spod ziemiwyrósł przy jej stoliku.- Panno Grazdani, chcielibyśmy zobaczyć się z panią na bloku z łazniami.Nie wspomniał wcześniej ani słowem o spóznieniu, ale nie musiał: Pia i tak rozumiała.Przebrała się szybko, weszła do laboratorium i dołączyła do Lesley i Willa.Stali wpomieszczeniu technicznym z Rothmanem, który trzymał w jednej ręce grubą książkę, adrugą naciskał zniecierpliwiony na wyświetlacz nowo zainstalowanego urządzenia,przypominającego dużą drukarkę atramentową.- Doktorze Yamamoto, wygląda na to, że kupiliśmy bubel - powiedział.Will pokazał na wbudowaną w ścianę listwę zasilającą i Yamamoto schylił się iwłączył filtr przepięciowy.Urządzenie uruchomiło się z szumem.- Ktoś może wie, co to za ustrojstwo? - Rothman nawet się nie zająknął, tylko pochyliłsię i zajrzał do wnętrza urządzenia.Pia podeszła bliżej i przyjrzała się skomplikowanej konstrukcji z przyciskamistrojenia, paskami i dużą głowicą jakby drukarki.Otworzyła usta, ale Lesley ją ubiegła.- Biodrukarka do narządów? - Przeczytała napis na okładce książki, którą trzymałRothman.- Tak, do biodruku 3D.Mamy wprawdzie starszą maszynę, ale to jest sprzęt nowejgeneracji.Jutro ma przyjść serwisant od producenta, żeby pokazać nam, jak jej używać. - Może powinniśmy w takim razie poczekać na niego z jej włączaniem, doktorze? -zasugerował Yamamoto.- Nie zaszkodzi ją rozgrzać.Panie McKinley, co pan wie o technologii biodruku 3D?- Myślę, że opiera się na tej samej zasadzie co normalny druk.Urządzenie rozpylażywe komórki na arkusz.arkusz czegoś tam.Głowica przesuwa się wte i wewte, tworząc zkolejnych warstw komórek trójwymiarową strukturę.Jak na razie znalazła zastosowanie whodowli skóry i tkanki chrzestnej.- W rzeczy samej.Można wydrukować na przykład krążek międzykręgowy.Niewykluczone, że będę musiał to jutro zrobić.- Rothman wyprostował się, rozcierając sobiekrzyż.- Nasze prace mogą przyspieszyć dzięki tej maszynie.Kiedy ta technologia dojrzeje,może się okazać szybsza niż hodowla narządów.Na tym etapie chcę ją wykorzystać donaprawy wad już wyhodowanych kultur.Ale kto wie? Jej zaletą jest to, że za pomocą badańMRI narząd mógłby być wiernym odwzorowaniem pierwotnego narządu pacjenta.Tymczasem największym problemem w organogenezie jest nie tyle odtworzenie funkcjiokreślonego narządu czy gruczołu, ile połączenie go z resztą organizmu: żyły, tętnice,przewody i tak dalej muszą znajdować się w odpowiednim położeniu, żeby transplantacja wogóle była wykonalna.Znalazł jakiś przełącznik, włączył go i wyłączył.Potem otworzył podręcznik zinstrukcją obsługi i momentalnie w nim zatonął.Yamamoto wyprowadził studentów z pomieszczenia.Will obejrzał się przez ramię naRothmana.- Mam nadzieję, że jutro, kiedy przyjdzie ten serwisant, sprzęt będzie jeszcze działać.Resztę dnia studenci spędzili na monitorowaniu łazni.Ustalili już wcześniej, że wniektórych rzeczywiście dochodzi spontanicznie do niewielkich wahań temperatury lub pH, iteraz rozmawiali z Yamamoto o możliwości stworzenia systemu alarmowego, który nabieżąco informowałby o tych nieznacznych odchyleniach.Byli przekonani, że nawet takdrobne zmiany w parametrach mogą mieć wpływ na wynik hodowli.To było ich pierwszezetknięcie z prawdziwą nauką, trudne i ekscytujące jednocześnie.W końcu Yamamoto zwolnił studentów do domu, ale Pię poprosił, by zaczekała.- Doktor Rothman chciałby jeszcze zamienić z panią słowo, kiedy skończymy pracę wbiolabie.Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko temu.- Oczywiście, że nie - zapewniła.Co innego miała powiedzieć? Rozdział 18Central Park West 1Nowy Jork3 marca 2011, 20.30Trotter i Higgins zostawili Edmundowi i Russellowi pamiątkę po wspólnym lunchu wTerassini w postaci pokaznego rachunku do zapłacenia i kiedy Edmund go regulował, miałnadzieję, że Jerry i Max udowodnią, że nie były to pieniądze wyrzucone w błoto.Wiedział, żenie są ludzmi, którzy czekają, aż problem sam się rozwiąże.Słynęli z bezkompromisowychdziałań.I nie zawiedli.Już godzinę po wyjściu z restauracji skierowali do pracy dwóchprywatnych detektywów: pierwszy miał zbadać zaawansowanie badań nad hodowlą narządówna Uniwersytecie Columbia, drugi znalezć haki na Glorię Croft.Jerry wiedział, że nie matakiego człowieka, zwłaszcza na Wall Street, który nie miałby swojego za uszami.Podał także nazwiska Edmunda i Russella z poleceniem prześwietlenia ich przeszłości.Nie mógł niestety zlecić tej roboty swojemu najlepszemu człowiekowi, Jillian Jones,bo była już zajęta inną sprawą.Sprawdzała firmę, którą Higgins podejrzewał o sztucznepogarszanie wyników w celu utorowania drogi do przejęcia.Ale w tej robocie Tim Brubaker iHarry Hooper tylko nieznacznie ustępowali jej pola: byli bardzo dokładni i szybcy.Po raz pierwszy zdarzyło mu się zatrudnić jednocześnie aż trzech detektywów.Choćoczywiście nikt z tej trójki nie figurował na oficjalnej liście płac Trotter Holdings: wszyscymieli ciche umowy i honoraria wypłacane do ręki.Nie było żadnych papierów: odcinkówwypłat, faktur czy pokwitowań.Trotter ufał, że detektywi nie zawyżają kosztów, a oni mielidość oficjalnych zleceń, by móc wykazać przed władzami skarbowymi legalne zródładochodu usprawiedliwiające wysoką stopę życiową.Jerry Trotter uwielbiał takie półlegalne, tajne układy, bo diametralnie odbiegały odtego, co robił jako chirurg plastyczny czy finansista.Już samo brzmienie nazwisk  Brubakeri  Hooper przyprawiało go o dreszcz ekscytacji, miał wrażenie, że to idealne nazwiska dladetektywów i że on sam występuje w sensacyjnym filmie.Brubaker i Hooper bylieksgliniarzami i z niejednego pieca chleb jedli.Jillian Jones również przeżyła swoje iniełatwo było ją zdziwić, ale nikt nie miał pojęcia, czym się wcześniej zajmowała, ani odwagio to zapytać.W odróżnieniu od większości prywatnych detektywów działała impulsywnie iłatwo się obrażała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl