[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybuch uszkodziÅ‚ tylko jednÄ… Å›cianÄ™banku, ale jego skutki byÅ‚y piorunujÄ…ce.Niemcy nie mieli już wÄ…tpliwoÅ›ci, że nastÄ…piÅ‚zmasowany atak podziemia.Na Szucha rozdzwoniÅ‚y siÄ™ wszystkie telefony.Ciężarówkiz żoÅ‚nierzami, a nawet wozy pancerne ruszyÅ‚y w kierunku zaatakowanych obiektów.Rainer dowiedziaÅ‚ siÄ™ o wybuchach niemal natychmiast.ZadrżaÅ‚ ze zgrozy.Nie wiedziaÅ‚jeszcze, co Å‚Ä…czy ze sobÄ… oba wydarzenia, ale instynkt podpowiadaÅ‚ mu, że z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… sÄ…powiÄ…zane.W powietrzu wisiaÅ‚a jakaÅ› katastrofa, byÅ‚ tego pewien.MiaÅ‚ jednak za maÅ‚o tropów,żeby postawić jakÄ…Å› hipotezÄ™.Jedyne, co mógÅ‚ zrobić, to wyrzucić raz na zawsze swojÄ… odznakÄ™detektywa, zerwać ostatecznie jedynÄ… nić, która wiÄ…zaÅ‚a go z przeszÅ‚oÅ›ciÄ… bÅ‚yskotliwego mÅ‚odegoinspektora w Lyonie, i zÅ‚apać siÄ™ ze wszystkich siÅ‚ tego, co mogÅ‚o go ocalić biurkawarszawskiego szefa Gestapo.ChwyciÅ‚ bez wahania za sÅ‚uchawkÄ™ telefonu i nie poznajÄ…cwÅ‚asnego gÅ‚osu, zaczÄ…Å‚ krzyczeć jak ostatni prostak, że stu polskich bandytów z Pawiaka mazostać natychmiast rozstrzelanych, a Maria Konarska aresztowana i wywieziona do Auschwitz!O tym, że w kilku dzielnicach Warszawy zapanowaÅ‚a kompletna panika, nie miaÅ‚ pojÄ™ciaani SS-Rottenführer Ludwig Blumst, który prowadziÅ‚ ciężarówkÄ™ z pieniÄ™dzmi z Reichsbanku,ani Peter Luft, komendant straży bankowej, który jechaÅ‚ z tyÅ‚u wraz z trzema strażnikamisamochodem ochrony.Owszem, w obu autach sÅ‚ychać byÅ‚o jakÄ…Å› dalekÄ… eksplozjÄ™, ale niktz konwojentów nie zwróciÅ‚ na niÄ… zbytniej uwagi.Wszyscy pomyÅ›leli, że wysadzono jakÄ…Å›kamienicÄ™ w getcie.Kierowca Blumst nie przerwaÅ‚ nawet pogwizdywania Lili Marleen[66].Jegopodejrzenia wzbudziÅ‚y dopiero barierki ustawione w poprzek drogi i dwaj robotnicyw magistrackich czapkach, którzy kierowali ruch samochodowy na prawo.ZatrzymaÅ‚ autoi wychyliÅ‚ siÄ™ przez okno. Was ist los? Geschlosen odparÅ‚ Janek. Roboty drogowe. Wo? Blumst spojrzaÅ‚ z niedowierzaniem ponad barierkÄ™.Z samochodu ochrony wyjrzaÅ‚ komendant Luft. Co tam siÄ™ dzieje? Blumst, niech ci pokażą papiery!Janek zerknÄ…Å‚ na Ziutka.Do wyznaczonego punktu, gdzie czekaÅ‚y główne siÅ‚yuderzeniowe, zostaÅ‚o jeszcze kilkadziesiÄ…t metrów.Nie byli przygotowani na podobnÄ… sytuacjÄ™. My tylko robimy swoje, Herr Rottenführer! powiedziaÅ‚ Janek, żeby zyskać na czasie. Może pan zadzwonić do magistratu. Papieren warknÄ…Å‚ Blumst. Beide. Janek skinÄ…Å‚ lekko gÅ‚owÄ… do Ziutka.Nie byÅ‚o innego wyjÅ›cia.WyjÄ™li spod drelichówpistolety i otworzyli ogieÅ„.Pierwszy zginÄ…Å‚ Blumst.Janek trafiÅ‚ go czysto przez szybÄ™.SiedzÄ…cy obok żoÅ‚nierz dostaÅ‚w bok, ale niemal natychmiast rzuciÅ‚ siÄ™ na ulicÄ™ i zaczÄ…Å‚ ostrzeliwać.Wszyscy strażnicyz samochodu ochrony schowali siÄ™ za drzwiami i zaczÄ™li pruć ze swoich schmeisserów. Ziutek dostaÅ‚ seriÄ™ przez klatkÄ™ piersiowÄ….Janek przywarÅ‚ do ulicy.Kule plaskaÅ‚yo bruk tuż przed jego twarzÄ…. Doktor , stojÄ…cy na rogu, daÅ‚ sygnaÅ‚ do ataku.Sam wyciÄ…gnÄ…Å‚ pistolet i ruszyÅ‚ na pomocJankowi, strzelajÄ…c w biegu. Naprzód! krzyknÄ…Å‚ Bronek.Gromada chÅ‚opaków pobiegÅ‚a za nim, odbezpieczajÄ…c broÅ„.WÅ‚adek wyglÄ…daÅ‚z ciężarówki, przygotowanej do odskoku. A szlag by was wszystkich.ZapaliÅ‚ silnik i zawróciÅ‚ w kierunku strzelaniny. Wskakuj, Guzik! wrzasnÄ…Å‚ do biegnÄ…cego obok mÅ‚odszego brata.MichaÅ‚ wskoczyÅ‚ do szoferki, wyjmujÄ…c spod pÅ‚aszcza swojego stena. Co za dureÅ„ zaczÄ…Å‚ strzelać! CaÅ‚y plan diabli wziÄ™li! Trzymaj siÄ™!NacisnÄ…Å‚ pedaÅ‚ gazu i rÄ…bnÄ…Å‚ z impetem w bok osobowego forda, zza którego strażnicybankowi prowadzili ostrzaÅ‚ ulicy.Bronek i reszta oddziaÅ‚u przybiegli wreszcie na miejsce.Na bankowy konwój runęłachmura ognia.Pociski gruchotaÅ‚y garÅ›ciami po blasze.OstrzaÅ‚ trwaÅ‚ dobrÄ… minutÄ™.Wreszcie Doktor daÅ‚ znak do przerwania ognia.Wszyscy strażnicy byli martwi. JesteÅ› caÅ‚y? spytaÅ‚ WÅ‚adek, podnoszÄ…c siÄ™ z fotela w ciężarówce. ZatÅ‚ukÄ™ tego, co zaczÄ…Å‚ pierwszy strzelać warknÄ…Å‚ MichaÅ‚, wyskakujÄ…c na ulicÄ™.WÅ‚adek odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….OdszukaÅ‚ wzrokiem Bronka.SkinÄ™li do siebie gÅ‚owami.GdziebyÅ‚ Janek? ZobaczyÅ‚ go, jak podnosi siÄ™ z bruku. Doktor podszedÅ‚ do ciężarówki z pieniÄ™dzmi.PodniósÅ‚ plandekÄ™ i już chciaÅ‚ wskoczyćdo Å›rodka, kiedy nagle pojedynczy strzaÅ‚ rzuciÅ‚ go na plecy.ByÅ‚o to tak niespodziewane,że na krótkÄ… chwilÄ™ wszyscy zamarli. Bronek puÅ›ciÅ‚ ze stena dÅ‚ugÄ… seriÄ™ przez plandekÄ™ ciężarówki.ZajrzaÅ‚ ostrożniedo Å›rodka.Na workach z pieniÄ™dzmi leżaÅ‚ jeszcze jeden strażnik.ByÅ‚ podziurawiony kulami, alewciąż jeszcze próbowaÅ‚ podnieść swój pistolet.Bronek strzeliÅ‚ jeszcze raz.RÄ™ka strażnika opadÅ‚awreszcie bezwÅ‚adnie.Wszyscy rzucili siÄ™ do Doktora.LeżaÅ‚ na plecach bez ruchu, z odÅ‚upanym kawaÅ‚emtwarzy i czaszki.Jedyne oko miaÅ‚ jeszcze otwarte i wodziÅ‚ nim przez chwilÄ™ po pochylajÄ…cych siÄ™nad nim twarzach, jakby chciaÅ‚ siÄ™ od nich dowiedzieć, co siÄ™ staÅ‚o.TrwaÅ‚o to tylko kilka sekund.Po chwili oko znieruchomiaÅ‚o i zgasÅ‚o.MichaÅ‚ spojrzaÅ‚ na przyjaciół z rozpaczÄ….A wiÄ™c tak miaÅ‚o być już zawsze? Tak miaÅ‚oza każdym razem wyglÄ…dać zwyciÄ™stwo ? RobiÅ‚, co mógÅ‚, żeby siÄ™ opanować, ale mimo tozaÅ‚kaÅ‚ cicho.WÅ‚adek poÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ na ramieniu brata.Przez gÅ‚owÄ™ przemknęła mu myÅ›l tak odrażajÄ…ca,że aż wstrzÄ…snÄ…Å‚ nim dreszcz. Ale my żyjemy.Koniec PosÅ‚owieMiÄ™dzy historiÄ… a fikcjÄ…Cykl powieÅ›ciowy Czas honoru nie jest odwzorowaniem serialu telewizyjnego pod tymsamym tytuÅ‚em, który pisaÅ‚em wspólnie z EwÄ… Wencel w latach 2007 2012.To raczej powrótdo oryginalnych zaÅ‚ożeÅ„ caÅ‚ej sagi o losach czÅ‚onków jednego z cichociemnych zrzutówdo okupowanej Polski.Produkcja telewizyjna z reguÅ‚y wymusza niezliczone zmianyw scenariuszu, w wiÄ™kszoÅ›ci dokonywane bez udziaÅ‚u, a nawet wiedzy autorów.Scenarzysta to tylko pracownik najemny, ale pisarz jest czÅ‚owiekiem wolnym.Po zakoÅ„czeniu pracy nad serialem postanowiÅ‚em zrealizować swój pierwotny pomysÅ‚powieÅ›ciowy sagÄ™ o czterech cichociemnych , której wybrane elementy znalazÅ‚y siÄ™w naszym wspólnym scenariuszu telewizyjnym.ZdajÄ™ sobie sprawÄ™, że dla wielu wersjatelewizyjna pozostanie już na zawsze wersjÄ… kanonicznÄ…, lecz wychodzÄ™ z zaÅ‚ożenia, że czytelniknie oczekuje tego samego co widz, nawet jeÅ›li jest to jedna i ta sama osoba.Powieść znacznie rozszerza granice Å›wiata Bronka Woyciechowskiego, JankaMarkiewicza oraz WÅ‚adka i MichaÅ‚a Konarskich.Jest to Å›wiat fikcyjny, lecz oparty na solidnychfundamentach historycznych.Moi bohaterowie jednoczeÅ›nie biorÄ… udziaÅ‚ w fabularnychwydarzeniach i przeżywajÄ… te same doÅ›wiadczenia, które dla mieszkaÅ„ca Warszawy w roku 1943nie byÅ‚y bynajmniej fikcjÄ…: cieszÄ… siÄ™ z klÄ™ski armii Paulusa pod Stalingradem, sÄ… Å›wiadkamizagÅ‚ady getta, doznajÄ… szoku po odkryciu masowego mordu polskich oficerów w Katyniu.Takżewiele z fikcyjnych wydarzeÅ„, które tworzÄ… fabularnÄ… intrygÄ™ powieÅ›ci ma prawdziwe historycznepochodzenie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wybuch uszkodziÅ‚ tylko jednÄ… Å›cianÄ™banku, ale jego skutki byÅ‚y piorunujÄ…ce.Niemcy nie mieli już wÄ…tpliwoÅ›ci, że nastÄ…piÅ‚zmasowany atak podziemia.Na Szucha rozdzwoniÅ‚y siÄ™ wszystkie telefony.Ciężarówkiz żoÅ‚nierzami, a nawet wozy pancerne ruszyÅ‚y w kierunku zaatakowanych obiektów.Rainer dowiedziaÅ‚ siÄ™ o wybuchach niemal natychmiast.ZadrżaÅ‚ ze zgrozy.Nie wiedziaÅ‚jeszcze, co Å‚Ä…czy ze sobÄ… oba wydarzenia, ale instynkt podpowiadaÅ‚ mu, że z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… sÄ…powiÄ…zane.W powietrzu wisiaÅ‚a jakaÅ› katastrofa, byÅ‚ tego pewien.MiaÅ‚ jednak za maÅ‚o tropów,żeby postawić jakÄ…Å› hipotezÄ™.Jedyne, co mógÅ‚ zrobić, to wyrzucić raz na zawsze swojÄ… odznakÄ™detektywa, zerwać ostatecznie jedynÄ… nić, która wiÄ…zaÅ‚a go z przeszÅ‚oÅ›ciÄ… bÅ‚yskotliwego mÅ‚odegoinspektora w Lyonie, i zÅ‚apać siÄ™ ze wszystkich siÅ‚ tego, co mogÅ‚o go ocalić biurkawarszawskiego szefa Gestapo.ChwyciÅ‚ bez wahania za sÅ‚uchawkÄ™ telefonu i nie poznajÄ…cwÅ‚asnego gÅ‚osu, zaczÄ…Å‚ krzyczeć jak ostatni prostak, że stu polskich bandytów z Pawiaka mazostać natychmiast rozstrzelanych, a Maria Konarska aresztowana i wywieziona do Auschwitz!O tym, że w kilku dzielnicach Warszawy zapanowaÅ‚a kompletna panika, nie miaÅ‚ pojÄ™ciaani SS-Rottenführer Ludwig Blumst, który prowadziÅ‚ ciężarówkÄ™ z pieniÄ™dzmi z Reichsbanku,ani Peter Luft, komendant straży bankowej, który jechaÅ‚ z tyÅ‚u wraz z trzema strażnikamisamochodem ochrony.Owszem, w obu autach sÅ‚ychać byÅ‚o jakÄ…Å› dalekÄ… eksplozjÄ™, ale niktz konwojentów nie zwróciÅ‚ na niÄ… zbytniej uwagi.Wszyscy pomyÅ›leli, że wysadzono jakÄ…Å›kamienicÄ™ w getcie.Kierowca Blumst nie przerwaÅ‚ nawet pogwizdywania Lili Marleen[66].Jegopodejrzenia wzbudziÅ‚y dopiero barierki ustawione w poprzek drogi i dwaj robotnicyw magistrackich czapkach, którzy kierowali ruch samochodowy na prawo.ZatrzymaÅ‚ autoi wychyliÅ‚ siÄ™ przez okno. Was ist los? Geschlosen odparÅ‚ Janek. Roboty drogowe. Wo? Blumst spojrzaÅ‚ z niedowierzaniem ponad barierkÄ™.Z samochodu ochrony wyjrzaÅ‚ komendant Luft. Co tam siÄ™ dzieje? Blumst, niech ci pokażą papiery!Janek zerknÄ…Å‚ na Ziutka.Do wyznaczonego punktu, gdzie czekaÅ‚y główne siÅ‚yuderzeniowe, zostaÅ‚o jeszcze kilkadziesiÄ…t metrów.Nie byli przygotowani na podobnÄ… sytuacjÄ™. My tylko robimy swoje, Herr Rottenführer! powiedziaÅ‚ Janek, żeby zyskać na czasie. Może pan zadzwonić do magistratu. Papieren warknÄ…Å‚ Blumst. Beide. Janek skinÄ…Å‚ lekko gÅ‚owÄ… do Ziutka.Nie byÅ‚o innego wyjÅ›cia.WyjÄ™li spod drelichówpistolety i otworzyli ogieÅ„.Pierwszy zginÄ…Å‚ Blumst.Janek trafiÅ‚ go czysto przez szybÄ™.SiedzÄ…cy obok żoÅ‚nierz dostaÅ‚w bok, ale niemal natychmiast rzuciÅ‚ siÄ™ na ulicÄ™ i zaczÄ…Å‚ ostrzeliwać.Wszyscy strażnicyz samochodu ochrony schowali siÄ™ za drzwiami i zaczÄ™li pruć ze swoich schmeisserów. Ziutek dostaÅ‚ seriÄ™ przez klatkÄ™ piersiowÄ….Janek przywarÅ‚ do ulicy.Kule plaskaÅ‚yo bruk tuż przed jego twarzÄ…. Doktor , stojÄ…cy na rogu, daÅ‚ sygnaÅ‚ do ataku.Sam wyciÄ…gnÄ…Å‚ pistolet i ruszyÅ‚ na pomocJankowi, strzelajÄ…c w biegu. Naprzód! krzyknÄ…Å‚ Bronek.Gromada chÅ‚opaków pobiegÅ‚a za nim, odbezpieczajÄ…c broÅ„.WÅ‚adek wyglÄ…daÅ‚z ciężarówki, przygotowanej do odskoku. A szlag by was wszystkich.ZapaliÅ‚ silnik i zawróciÅ‚ w kierunku strzelaniny. Wskakuj, Guzik! wrzasnÄ…Å‚ do biegnÄ…cego obok mÅ‚odszego brata.MichaÅ‚ wskoczyÅ‚ do szoferki, wyjmujÄ…c spod pÅ‚aszcza swojego stena. Co za dureÅ„ zaczÄ…Å‚ strzelać! CaÅ‚y plan diabli wziÄ™li! Trzymaj siÄ™!NacisnÄ…Å‚ pedaÅ‚ gazu i rÄ…bnÄ…Å‚ z impetem w bok osobowego forda, zza którego strażnicybankowi prowadzili ostrzaÅ‚ ulicy.Bronek i reszta oddziaÅ‚u przybiegli wreszcie na miejsce.Na bankowy konwój runęłachmura ognia.Pociski gruchotaÅ‚y garÅ›ciami po blasze.OstrzaÅ‚ trwaÅ‚ dobrÄ… minutÄ™.Wreszcie Doktor daÅ‚ znak do przerwania ognia.Wszyscy strażnicy byli martwi. JesteÅ› caÅ‚y? spytaÅ‚ WÅ‚adek, podnoszÄ…c siÄ™ z fotela w ciężarówce. ZatÅ‚ukÄ™ tego, co zaczÄ…Å‚ pierwszy strzelać warknÄ…Å‚ MichaÅ‚, wyskakujÄ…c na ulicÄ™.WÅ‚adek odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….OdszukaÅ‚ wzrokiem Bronka.SkinÄ™li do siebie gÅ‚owami.GdziebyÅ‚ Janek? ZobaczyÅ‚ go, jak podnosi siÄ™ z bruku. Doktor podszedÅ‚ do ciężarówki z pieniÄ™dzmi.PodniósÅ‚ plandekÄ™ i już chciaÅ‚ wskoczyćdo Å›rodka, kiedy nagle pojedynczy strzaÅ‚ rzuciÅ‚ go na plecy.ByÅ‚o to tak niespodziewane,że na krótkÄ… chwilÄ™ wszyscy zamarli. Bronek puÅ›ciÅ‚ ze stena dÅ‚ugÄ… seriÄ™ przez plandekÄ™ ciężarówki.ZajrzaÅ‚ ostrożniedo Å›rodka.Na workach z pieniÄ™dzmi leżaÅ‚ jeszcze jeden strażnik.ByÅ‚ podziurawiony kulami, alewciąż jeszcze próbowaÅ‚ podnieść swój pistolet.Bronek strzeliÅ‚ jeszcze raz.RÄ™ka strażnika opadÅ‚awreszcie bezwÅ‚adnie.Wszyscy rzucili siÄ™ do Doktora.LeżaÅ‚ na plecach bez ruchu, z odÅ‚upanym kawaÅ‚emtwarzy i czaszki.Jedyne oko miaÅ‚ jeszcze otwarte i wodziÅ‚ nim przez chwilÄ™ po pochylajÄ…cych siÄ™nad nim twarzach, jakby chciaÅ‚ siÄ™ od nich dowiedzieć, co siÄ™ staÅ‚o.TrwaÅ‚o to tylko kilka sekund.Po chwili oko znieruchomiaÅ‚o i zgasÅ‚o.MichaÅ‚ spojrzaÅ‚ na przyjaciół z rozpaczÄ….A wiÄ™c tak miaÅ‚o być już zawsze? Tak miaÅ‚oza każdym razem wyglÄ…dać zwyciÄ™stwo ? RobiÅ‚, co mógÅ‚, żeby siÄ™ opanować, ale mimo tozaÅ‚kaÅ‚ cicho.WÅ‚adek poÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ na ramieniu brata.Przez gÅ‚owÄ™ przemknęła mu myÅ›l tak odrażajÄ…ca,że aż wstrzÄ…snÄ…Å‚ nim dreszcz. Ale my żyjemy.Koniec PosÅ‚owieMiÄ™dzy historiÄ… a fikcjÄ…Cykl powieÅ›ciowy Czas honoru nie jest odwzorowaniem serialu telewizyjnego pod tymsamym tytuÅ‚em, który pisaÅ‚em wspólnie z EwÄ… Wencel w latach 2007 2012.To raczej powrótdo oryginalnych zaÅ‚ożeÅ„ caÅ‚ej sagi o losach czÅ‚onków jednego z cichociemnych zrzutówdo okupowanej Polski.Produkcja telewizyjna z reguÅ‚y wymusza niezliczone zmianyw scenariuszu, w wiÄ™kszoÅ›ci dokonywane bez udziaÅ‚u, a nawet wiedzy autorów.Scenarzysta to tylko pracownik najemny, ale pisarz jest czÅ‚owiekiem wolnym.Po zakoÅ„czeniu pracy nad serialem postanowiÅ‚em zrealizować swój pierwotny pomysÅ‚powieÅ›ciowy sagÄ™ o czterech cichociemnych , której wybrane elementy znalazÅ‚y siÄ™w naszym wspólnym scenariuszu telewizyjnym.ZdajÄ™ sobie sprawÄ™, że dla wielu wersjatelewizyjna pozostanie już na zawsze wersjÄ… kanonicznÄ…, lecz wychodzÄ™ z zaÅ‚ożenia, że czytelniknie oczekuje tego samego co widz, nawet jeÅ›li jest to jedna i ta sama osoba.Powieść znacznie rozszerza granice Å›wiata Bronka Woyciechowskiego, JankaMarkiewicza oraz WÅ‚adka i MichaÅ‚a Konarskich.Jest to Å›wiat fikcyjny, lecz oparty na solidnychfundamentach historycznych.Moi bohaterowie jednoczeÅ›nie biorÄ… udziaÅ‚ w fabularnychwydarzeniach i przeżywajÄ… te same doÅ›wiadczenia, które dla mieszkaÅ„ca Warszawy w roku 1943nie byÅ‚y bynajmniej fikcjÄ…: cieszÄ… siÄ™ z klÄ™ski armii Paulusa pod Stalingradem, sÄ… Å›wiadkamizagÅ‚ady getta, doznajÄ… szoku po odkryciu masowego mordu polskich oficerów w Katyniu.Takżewiele z fikcyjnych wydarzeÅ„, które tworzÄ… fabularnÄ… intrygÄ™ powieÅ›ci ma prawdziwe historycznepochodzenie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]