[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ja,stary gÅ‚upiec, wzruszyÅ‚em siÄ™ jej Å‚zami.- Uspokój siÄ™, Sarah - rzekÅ‚em.- Nie pÅ‚acz.Idz do domu i powiedz Dickonowi, że masiÄ™ tu stawić jutro rano, trzezwy, czysty i peÅ‚ny skruchy, wtedy porozmawiamy.Kiedy poszÅ‚a, podszedÅ‚em do wielkiej skrzyni, w której trzymaÅ‚em najcenniejszerzeczy, i nurkujÄ…c gÅ‚Ä™boko, znalazÅ‚em to, czego szukaÅ‚em - stary miecz w zniszczonejskórzanej pochwie.WyciÄ…gnÄ…Å‚em go i spojrzaÅ‚em na szary metal, w którym odbijaÅ‚a siÄ™ mojazmÄ™czona twarz.Ilu ludzi zabiÅ‚em tÄ… broniÄ…? Tylu, że nie da siÄ™ zliczyć.A jednak byÅ‚ tosymbol sprawiedliwoÅ›ci.Dla króla byÅ‚ symbolem wÅ‚adzy, która w imiÄ™ prawa może zabićkażdego.WziÄ…Å‚em zamach w powietrzu, tak na próbÄ™.OdwykÅ‚em od ciężaru miecza iodezwaÅ‚ siÄ™ zÅ‚amany niegdyÅ› nadgarstek, ale rÄ™kojeść nadal dobrze leżaÅ‚a w dÅ‚oni.MachnÄ…Å‚em drugi raz i trzeci.Stopy podążaÅ‚y posÅ‚usznie za ruchami ramienia, gdy dzgaÅ‚em iblokowaÅ‚em ciosy wyimaginowanego wroga.- Co ty, u licha, wyprawiasz? - usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os Marie.- Odłóż to, bo sobie zrobiszkrzywdÄ™.Nie masz już dwudziestu wiosen.Przez chwilÄ™, dosÅ‚ownie mgnienie oka, miaÅ‚em ochotÄ™ Å›ciąć synowÄ… za te sÅ‚owa.Ogarnęło mnie pragnienie, by odwrócić siÄ™, wziąć zamach i zostawić jÄ… w kaÅ‚uży krwi napodÅ‚odze.Ale szybko odzyskaÅ‚em panowanie nad sobÄ….SchowaÅ‚em miecz do pochwy iwróciÅ‚em przed palenisko.Marie podeszÅ‚a i otuliÅ‚a mnie ciepÅ‚ym weÅ‚nianym szalem.- ChÅ‚odny dziÅ› wieczór - powiedziaÅ‚a.Nie raczyÅ‚em odpowiedzieć.PociÄ…gnÄ…Å‚em tylko kolejny Å‚yk grzanego piwa z miodem.Przed oczyma majaczyÅ‚ mi Å›wietlisty zÅ‚oty pasek.Czy to anioÅ‚ wskazuje mi drogÄ™ doNieba? Nie, to nie byÅ‚ anioÅ‚.Po chwili zorientowaÅ‚em siÄ™, że to sÅ‚oÅ„ce oÅ›wietlajÄ…ce bielonÄ…Å›cianÄ™.ZamknÄ…Å‚em powieki.Kiedy znów je otworzyÅ‚em, pasek przesunÄ…Å‚ siÄ™ i poszerzyÅ‚ upodstawy.Stopniowo zaczęły do mnie dochodzić także dzwiÄ™ki - tupanie stóp na kamiennejposadzce, przyciszona rozmowa, od czasu do czasu krzyk bólu albo pluÅ›niÄ™cie jakiejÅ› cieczyw misie.Usta miaÅ‚em wyschniÄ™te jak wiór, jÄ™zyk sztywny jak sosnowy koÅ‚ek.ZnówprzymknÄ…Å‚em oczy i zasnÄ…Å‚em.Tym razem, gdy siÄ™ obudziÅ‚em, ktoÅ› pochylaÅ‚ siÄ™ nade mnÄ… - ciemne lÅ›niÄ…ce wÅ‚osyotaczaÅ‚y biaÅ‚Ä… twarz o wielkich czarnych oczach.Pas sÅ‚onecznego Å›wiatÅ‚a na Å›cianie wyglÄ…daÅ‚teraz jak sztaba zÅ‚ota.Wieczór, pomyÅ›laÅ‚em.PoczuÅ‚em na czole chÅ‚odne wilgotne płótno, a doust kapnęło mi trochÄ™ wody.Cudowna ulga.W gÅ‚owie rozbrzmiaÅ‚o mi jedno sÅ‚owo,pojedyncza ukochana sylaba - Nur.WlaÅ‚a mi jeszcze odrobinÄ™ wody miÄ™dzy spierzchniÄ™te wargi, a ja przeÅ‚knÄ…Å‚em jÄ… ztrudem.PróbowaÅ‚em usiąść, lecz drobna dÅ‚oÅ„ Nur powstrzymaÅ‚a mnie delikatnie.- Gdzie jestem? - spytaÅ‚em chrapliwym gÅ‚osem, który wydaÅ‚ mi siÄ™ caÅ‚kowicie obcy.- Ciii, mój kochany - odparÅ‚a.- Nie mów, pij.JesteÅ› w Akce, w dzielnicyszpitalników, w dormitorium.ByÅ‚eÅ› bardzo chory.Ale gorÄ…czka minęła.Już nic ci nie grozi.Jestem przy tobie.- Akka? - szepnÄ…Å‚em, a Nur wlaÅ‚a mi jeszcze trochÄ™ wody do ust.- Nie mów, pij - powtórzyÅ‚a.Jej piÄ™kna twarz zniknęła i pojawiÅ‚a siÄ™ chwilÄ™ pózniej z glinianÄ… miseczkÄ… peÅ‚nÄ…jakiegoÅ› pÅ‚ynu.Przytknęła chÅ‚odny brzeg miski do moich ust i, podtrzymujÄ…c mi gÅ‚owÄ™,zaczęła mnie poić.PÅ‚yn byÅ‚ gorzki, ale jakoÅ› zdoÅ‚aÅ‚em go przeÅ‚knąć.Ten wysiÅ‚ek wyczerpaÅ‚mnie.Ledwo opuÅ›ciÅ‚em gÅ‚owÄ™ na poduszkÄ™, zasnÄ…Å‚em.ObudziÅ‚em siÄ™ wczesnym rankiem.Nur nie byÅ‚o.RozejrzaÅ‚em siÄ™ dokoÅ‚a - leżaÅ‚em wdużej kamiennej komnacie, na jednym z wielu łóżek stojÄ…cych w rzÄ™dzie.Na Å›cianie wisiaÅ‚prosty drewniany krucyfiks, a pod nim siedziaÅ‚ na pryczy staruszek ubrany tylko w koszulÄ™.ByÅ‚ chudy jak szczapa i prawie Å‚ysy, na różowej czaszce zostaÅ‚o mu zaledwie kilka siwychkosmyków.DostrzegÅ‚szy, że siÄ™ obudziÅ‚em, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i skinÄ…Å‚ do mnie gÅ‚owÄ…, ale nieodezwaÅ‚ siÄ™.OdwzajemniÅ‚em uÅ›miech i odwróciÅ‚em wzrok.PrzypomniaÅ‚em sobie sÅ‚owa Nur.Jestem w Akce, pod opiekÄ… szpitalników, którzy leczÄ… chorych i walczÄ… z poganami w imiÄ™Chrystusa.Nic mi nie grozi.Zaczęły powracać kolejne wspomnienia.PrzypomniaÅ‚em sobie sir Ryszarda Malbête'a,który strzelaÅ‚ do mnie z kuszy.PrzypomniaÅ‚em sobie dusznÄ… kojÄ™ pod pokÅ‚adem statku,potworny ból w prawej rÄ™ce, ogieÅ„, który paliÅ‚ mi wnÄ™trznoÅ›ci, i przekleÅ„stwa Reubena, któryopatrywaÅ‚ mi rany PrzypomniaÅ‚em sobie wielki namiot z biaÅ‚ego płótna na wietrznymwzgórzu oraz krzyki rannych i umierajÄ…cych wokół mnie mieszajÄ…ce siÄ™ z krzykami mew.IpeÅ‚ne troski oczy Robina, który patrzyÅ‚ na mnie i mówiÅ‚: Nie umieraj, Alanie, to rozkaz.PamiÄ™taÅ‚em też ból i wstyd, kiedy nie mogÅ‚em zapanować nad wymiotowaniem iwypróżnianiem.I Nur, mojego anioÅ‚a, troszczÄ…cÄ… siÄ™ o mnie jak o dziecko, obmywajÄ…cÄ… milÄ™dzwia i koÅ„czyny, próbujÄ…cÄ… mnie karmić, obejmujÄ…cÄ… mnie, kiedy trzÄ™sÅ‚em siÄ™ w gorÄ…czce.Ale najlepiej zapamiÄ™taÅ‚em, jak pÅ‚akaÅ‚a nade mnÄ….I jak bardzo chciaÅ‚em wtedy umrzeć.Znów zasnÄ…Å‚em, a kiedy siÄ™ obudziÅ‚em, ranek byÅ‚ już w peÅ‚ni, a przy moim łóżku staÅ‚MaÅ‚y John.ByÅ‚ wielki jak dom, opalony, tryskaÅ‚ energiÄ… i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ od ucha do ucha.WrÄ™ku trzymaÅ‚ znajomy przedmiot w ksztaÅ‚cie latawca - solidnÄ… tarczÄ™ z cienkich deszczuÅ‚ekobciÄ…gniÄ™tych malowanÄ… skórÄ….MiaÅ‚a cztery i pół stopy dÅ‚ugoÅ›ci i prawie dwie stopy wnajszerszym miejscu.Na biaÅ‚ym tle zobaczyÅ‚em znajomÄ… gÅ‚owÄ™ warczÄ…cego wilka.- To tarcza - rzekÅ‚ MaÅ‚y John, stukajÄ…c w niÄ… palcami.- Może trochÄ™ niemodna, ale zato solidna.Kiedy ruszysz w bój, musisz mieć ze sobÄ… takÄ… tarczÄ™.Ile razy mam ci powtarzać,że wymachiwanie mieczem i sztyletem może i sprawdza siÄ™ w walce jeden na jednego, ale wprawdziwej bitwie tarcza jest nieodzowna.MówiÅ‚ bardzo wolno i gÅ‚oÅ›no, jak do dziecka albo do idioty.- GdybyÅ› miaÅ‚ ze sobÄ… takÄ… piÄ™knÄ… tarczÄ™, zli ludzie nie mogliby tak Å‚atwo postrzelićciÄ™ ze swej wstrÄ™tnej kuszy.- RzuciÅ‚ tarczÄ™ na moje łóżko.- PrzyniosÅ‚em ci też nowy miecz,bo stary chyba gdzieÅ› zgubiÅ‚eÅ›.Ach, wy mÅ‚odzi! NiedÅ‚ugo zaczniecie iść do boju, jak was PanBóg stworzyÅ‚!MiaÅ‚em ochotÄ™ siÄ™ rozeÅ›miać, ale wciąż bolaÅ‚ mnie brzuch, wiÄ™c tylko odwzajemniÅ‚emuÅ›miech i rzekÅ‚em:- Nie najlepiej radzÄ™ sobie z tarczÄ….Brak mi twoich zdolnoÅ›ci do krycia siÄ™ przedwrogiem.MaÅ‚y John wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.- Temu Å‚atwo zaradzić.Kiedy staniesz na nogi, wszystkiego ciÄ™ nauczÄ™.KtoÅ› musi.WyglÄ…da na to, że posiedzimy tu jeszcze kilka tygodni, wiÄ™c masz mnóstwo czasu, żebynabrać siÅ‚.Ale bez żartów, Alanie, jeÅ›li znów pójdziesz na bitwÄ™ bez tarczy.to osobiÅ›ciezastrzelÄ™ ciÄ™ z kuszy! Tymczasem zdrowiej, drogi chÅ‚opcze.Po tych sÅ‚owach odwróciÅ‚ siÄ™ i wyszedÅ‚ z dormitorium.NastÄ™pnego dnia, kiedy Nur nakarmiÅ‚a mnie owsiankÄ… i obmyÅ‚a od stóp do głów,przyszedÅ‚ Robin.W dÅ‚oniach trzymaÅ‚ kiść winogron i chyba nie wiedziaÅ‚, co powiedzieć anico zrobić z owocami.W koÅ„cu poÅ‚ożyÅ‚ je na stoliku przy mojej gÅ‚owie, usiadÅ‚ na łóżku irzekÅ‚:- Reuben mówi, że musisz jeść owoce.Podobno w ten sposób można oczyÅ›cić ciaÅ‚o zezÅ‚ych humorów.Zwieże owoce zmniejszajÄ… ilość żółci.a może flegmy?.coÅ› w każdymrazie zmniejszajÄ….PodziÄ™kowaÅ‚em mu za prezent i zapadÅ‚a krÄ™pujÄ…ca cisza.Robin sprawiaÅ‚ wrażeniezmÄ™czonego.- WyglÄ…dasz lepiej - odezwaÅ‚ siÄ™ po dÅ‚uższej chwili.- Znów prawie przypominaszczÅ‚owieka.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, a ja zapewniÅ‚em, że czujÄ™ siÄ™ caÅ‚kiem dobrze, ale jestem jeszczesÅ‚aby.- Reuben byÅ‚ pewien, że umrzesz - odparÅ‚.- Ja też bardzo siÄ™ martwiÅ‚em [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A ja,stary gÅ‚upiec, wzruszyÅ‚em siÄ™ jej Å‚zami.- Uspokój siÄ™, Sarah - rzekÅ‚em.- Nie pÅ‚acz.Idz do domu i powiedz Dickonowi, że masiÄ™ tu stawić jutro rano, trzezwy, czysty i peÅ‚ny skruchy, wtedy porozmawiamy.Kiedy poszÅ‚a, podszedÅ‚em do wielkiej skrzyni, w której trzymaÅ‚em najcenniejszerzeczy, i nurkujÄ…c gÅ‚Ä™boko, znalazÅ‚em to, czego szukaÅ‚em - stary miecz w zniszczonejskórzanej pochwie.WyciÄ…gnÄ…Å‚em go i spojrzaÅ‚em na szary metal, w którym odbijaÅ‚a siÄ™ mojazmÄ™czona twarz.Ilu ludzi zabiÅ‚em tÄ… broniÄ…? Tylu, że nie da siÄ™ zliczyć.A jednak byÅ‚ tosymbol sprawiedliwoÅ›ci.Dla króla byÅ‚ symbolem wÅ‚adzy, która w imiÄ™ prawa może zabićkażdego.WziÄ…Å‚em zamach w powietrzu, tak na próbÄ™.OdwykÅ‚em od ciężaru miecza iodezwaÅ‚ siÄ™ zÅ‚amany niegdyÅ› nadgarstek, ale rÄ™kojeść nadal dobrze leżaÅ‚a w dÅ‚oni.MachnÄ…Å‚em drugi raz i trzeci.Stopy podążaÅ‚y posÅ‚usznie za ruchami ramienia, gdy dzgaÅ‚em iblokowaÅ‚em ciosy wyimaginowanego wroga.- Co ty, u licha, wyprawiasz? - usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os Marie.- Odłóż to, bo sobie zrobiszkrzywdÄ™.Nie masz już dwudziestu wiosen.Przez chwilÄ™, dosÅ‚ownie mgnienie oka, miaÅ‚em ochotÄ™ Å›ciąć synowÄ… za te sÅ‚owa.Ogarnęło mnie pragnienie, by odwrócić siÄ™, wziąć zamach i zostawić jÄ… w kaÅ‚uży krwi napodÅ‚odze.Ale szybko odzyskaÅ‚em panowanie nad sobÄ….SchowaÅ‚em miecz do pochwy iwróciÅ‚em przed palenisko.Marie podeszÅ‚a i otuliÅ‚a mnie ciepÅ‚ym weÅ‚nianym szalem.- ChÅ‚odny dziÅ› wieczór - powiedziaÅ‚a.Nie raczyÅ‚em odpowiedzieć.PociÄ…gnÄ…Å‚em tylko kolejny Å‚yk grzanego piwa z miodem.Przed oczyma majaczyÅ‚ mi Å›wietlisty zÅ‚oty pasek.Czy to anioÅ‚ wskazuje mi drogÄ™ doNieba? Nie, to nie byÅ‚ anioÅ‚.Po chwili zorientowaÅ‚em siÄ™, że to sÅ‚oÅ„ce oÅ›wietlajÄ…ce bielonÄ…Å›cianÄ™.ZamknÄ…Å‚em powieki.Kiedy znów je otworzyÅ‚em, pasek przesunÄ…Å‚ siÄ™ i poszerzyÅ‚ upodstawy.Stopniowo zaczęły do mnie dochodzić także dzwiÄ™ki - tupanie stóp na kamiennejposadzce, przyciszona rozmowa, od czasu do czasu krzyk bólu albo pluÅ›niÄ™cie jakiejÅ› cieczyw misie.Usta miaÅ‚em wyschniÄ™te jak wiór, jÄ™zyk sztywny jak sosnowy koÅ‚ek.ZnówprzymknÄ…Å‚em oczy i zasnÄ…Å‚em.Tym razem, gdy siÄ™ obudziÅ‚em, ktoÅ› pochylaÅ‚ siÄ™ nade mnÄ… - ciemne lÅ›niÄ…ce wÅ‚osyotaczaÅ‚y biaÅ‚Ä… twarz o wielkich czarnych oczach.Pas sÅ‚onecznego Å›wiatÅ‚a na Å›cianie wyglÄ…daÅ‚teraz jak sztaba zÅ‚ota.Wieczór, pomyÅ›laÅ‚em.PoczuÅ‚em na czole chÅ‚odne wilgotne płótno, a doust kapnęło mi trochÄ™ wody.Cudowna ulga.W gÅ‚owie rozbrzmiaÅ‚o mi jedno sÅ‚owo,pojedyncza ukochana sylaba - Nur.WlaÅ‚a mi jeszcze odrobinÄ™ wody miÄ™dzy spierzchniÄ™te wargi, a ja przeÅ‚knÄ…Å‚em jÄ… ztrudem.PróbowaÅ‚em usiąść, lecz drobna dÅ‚oÅ„ Nur powstrzymaÅ‚a mnie delikatnie.- Gdzie jestem? - spytaÅ‚em chrapliwym gÅ‚osem, który wydaÅ‚ mi siÄ™ caÅ‚kowicie obcy.- Ciii, mój kochany - odparÅ‚a.- Nie mów, pij.JesteÅ› w Akce, w dzielnicyszpitalników, w dormitorium.ByÅ‚eÅ› bardzo chory.Ale gorÄ…czka minęła.Już nic ci nie grozi.Jestem przy tobie.- Akka? - szepnÄ…Å‚em, a Nur wlaÅ‚a mi jeszcze trochÄ™ wody do ust.- Nie mów, pij - powtórzyÅ‚a.Jej piÄ™kna twarz zniknęła i pojawiÅ‚a siÄ™ chwilÄ™ pózniej z glinianÄ… miseczkÄ… peÅ‚nÄ…jakiegoÅ› pÅ‚ynu.Przytknęła chÅ‚odny brzeg miski do moich ust i, podtrzymujÄ…c mi gÅ‚owÄ™,zaczęła mnie poić.PÅ‚yn byÅ‚ gorzki, ale jakoÅ› zdoÅ‚aÅ‚em go przeÅ‚knąć.Ten wysiÅ‚ek wyczerpaÅ‚mnie.Ledwo opuÅ›ciÅ‚em gÅ‚owÄ™ na poduszkÄ™, zasnÄ…Å‚em.ObudziÅ‚em siÄ™ wczesnym rankiem.Nur nie byÅ‚o.RozejrzaÅ‚em siÄ™ dokoÅ‚a - leżaÅ‚em wdużej kamiennej komnacie, na jednym z wielu łóżek stojÄ…cych w rzÄ™dzie.Na Å›cianie wisiaÅ‚prosty drewniany krucyfiks, a pod nim siedziaÅ‚ na pryczy staruszek ubrany tylko w koszulÄ™.ByÅ‚ chudy jak szczapa i prawie Å‚ysy, na różowej czaszce zostaÅ‚o mu zaledwie kilka siwychkosmyków.DostrzegÅ‚szy, że siÄ™ obudziÅ‚em, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i skinÄ…Å‚ do mnie gÅ‚owÄ…, ale nieodezwaÅ‚ siÄ™.OdwzajemniÅ‚em uÅ›miech i odwróciÅ‚em wzrok.PrzypomniaÅ‚em sobie sÅ‚owa Nur.Jestem w Akce, pod opiekÄ… szpitalników, którzy leczÄ… chorych i walczÄ… z poganami w imiÄ™Chrystusa.Nic mi nie grozi.Zaczęły powracać kolejne wspomnienia.PrzypomniaÅ‚em sobie sir Ryszarda Malbête'a,który strzelaÅ‚ do mnie z kuszy.PrzypomniaÅ‚em sobie dusznÄ… kojÄ™ pod pokÅ‚adem statku,potworny ból w prawej rÄ™ce, ogieÅ„, który paliÅ‚ mi wnÄ™trznoÅ›ci, i przekleÅ„stwa Reubena, któryopatrywaÅ‚ mi rany PrzypomniaÅ‚em sobie wielki namiot z biaÅ‚ego płótna na wietrznymwzgórzu oraz krzyki rannych i umierajÄ…cych wokół mnie mieszajÄ…ce siÄ™ z krzykami mew.IpeÅ‚ne troski oczy Robina, który patrzyÅ‚ na mnie i mówiÅ‚: Nie umieraj, Alanie, to rozkaz.PamiÄ™taÅ‚em też ból i wstyd, kiedy nie mogÅ‚em zapanować nad wymiotowaniem iwypróżnianiem.I Nur, mojego anioÅ‚a, troszczÄ…cÄ… siÄ™ o mnie jak o dziecko, obmywajÄ…cÄ… milÄ™dzwia i koÅ„czyny, próbujÄ…cÄ… mnie karmić, obejmujÄ…cÄ… mnie, kiedy trzÄ™sÅ‚em siÄ™ w gorÄ…czce.Ale najlepiej zapamiÄ™taÅ‚em, jak pÅ‚akaÅ‚a nade mnÄ….I jak bardzo chciaÅ‚em wtedy umrzeć.Znów zasnÄ…Å‚em, a kiedy siÄ™ obudziÅ‚em, ranek byÅ‚ już w peÅ‚ni, a przy moim łóżku staÅ‚MaÅ‚y John.ByÅ‚ wielki jak dom, opalony, tryskaÅ‚ energiÄ… i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ od ucha do ucha.WrÄ™ku trzymaÅ‚ znajomy przedmiot w ksztaÅ‚cie latawca - solidnÄ… tarczÄ™ z cienkich deszczuÅ‚ekobciÄ…gniÄ™tych malowanÄ… skórÄ….MiaÅ‚a cztery i pół stopy dÅ‚ugoÅ›ci i prawie dwie stopy wnajszerszym miejscu.Na biaÅ‚ym tle zobaczyÅ‚em znajomÄ… gÅ‚owÄ™ warczÄ…cego wilka.- To tarcza - rzekÅ‚ MaÅ‚y John, stukajÄ…c w niÄ… palcami.- Może trochÄ™ niemodna, ale zato solidna.Kiedy ruszysz w bój, musisz mieć ze sobÄ… takÄ… tarczÄ™.Ile razy mam ci powtarzać,że wymachiwanie mieczem i sztyletem może i sprawdza siÄ™ w walce jeden na jednego, ale wprawdziwej bitwie tarcza jest nieodzowna.MówiÅ‚ bardzo wolno i gÅ‚oÅ›no, jak do dziecka albo do idioty.- GdybyÅ› miaÅ‚ ze sobÄ… takÄ… piÄ™knÄ… tarczÄ™, zli ludzie nie mogliby tak Å‚atwo postrzelićciÄ™ ze swej wstrÄ™tnej kuszy.- RzuciÅ‚ tarczÄ™ na moje łóżko.- PrzyniosÅ‚em ci też nowy miecz,bo stary chyba gdzieÅ› zgubiÅ‚eÅ›.Ach, wy mÅ‚odzi! NiedÅ‚ugo zaczniecie iść do boju, jak was PanBóg stworzyÅ‚!MiaÅ‚em ochotÄ™ siÄ™ rozeÅ›miać, ale wciąż bolaÅ‚ mnie brzuch, wiÄ™c tylko odwzajemniÅ‚emuÅ›miech i rzekÅ‚em:- Nie najlepiej radzÄ™ sobie z tarczÄ….Brak mi twoich zdolnoÅ›ci do krycia siÄ™ przedwrogiem.MaÅ‚y John wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.- Temu Å‚atwo zaradzić.Kiedy staniesz na nogi, wszystkiego ciÄ™ nauczÄ™.KtoÅ› musi.WyglÄ…da na to, że posiedzimy tu jeszcze kilka tygodni, wiÄ™c masz mnóstwo czasu, żebynabrać siÅ‚.Ale bez żartów, Alanie, jeÅ›li znów pójdziesz na bitwÄ™ bez tarczy.to osobiÅ›ciezastrzelÄ™ ciÄ™ z kuszy! Tymczasem zdrowiej, drogi chÅ‚opcze.Po tych sÅ‚owach odwróciÅ‚ siÄ™ i wyszedÅ‚ z dormitorium.NastÄ™pnego dnia, kiedy Nur nakarmiÅ‚a mnie owsiankÄ… i obmyÅ‚a od stóp do głów,przyszedÅ‚ Robin.W dÅ‚oniach trzymaÅ‚ kiść winogron i chyba nie wiedziaÅ‚, co powiedzieć anico zrobić z owocami.W koÅ„cu poÅ‚ożyÅ‚ je na stoliku przy mojej gÅ‚owie, usiadÅ‚ na łóżku irzekÅ‚:- Reuben mówi, że musisz jeść owoce.Podobno w ten sposób można oczyÅ›cić ciaÅ‚o zezÅ‚ych humorów.Zwieże owoce zmniejszajÄ… ilość żółci.a może flegmy?.coÅ› w każdymrazie zmniejszajÄ….PodziÄ™kowaÅ‚em mu za prezent i zapadÅ‚a krÄ™pujÄ…ca cisza.Robin sprawiaÅ‚ wrażeniezmÄ™czonego.- WyglÄ…dasz lepiej - odezwaÅ‚ siÄ™ po dÅ‚uższej chwili.- Znów prawie przypominaszczÅ‚owieka.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, a ja zapewniÅ‚em, że czujÄ™ siÄ™ caÅ‚kiem dobrze, ale jestem jeszczesÅ‚aby.- Reuben byÅ‚ pewien, że umrzesz - odparÅ‚.- Ja też bardzo siÄ™ martwiÅ‚em [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]