[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- My.Możemy jakoś się dogadać - zaskamlał pułkownik stłumionym głosem.- Tak, jasne, właśnie o tym mówiłem, gdy przerwałeś mi swoim wrzaskiem.- Co mamy zrobić? - Pułkownik wreszcie zrozumiał swoje położenie.- Nareszcie coś rozsądnego.- Paweł skinął na Miszę.- Widzisz, jak czekiści naglezaczynają iść człowiekowi na rękę, gdy patrzą w lufę pistoletu?Raz jeszcze zwrócił się do pułkownika:- Nie chcemy wiele.Po pierwsze, akta dotyczące Oksany Martinow, spłodzoneprzez tego wszawego kutasa, który siedzi na prawo od ciebie.Po drugie, taśmę ze sce-ną w autokarze: Po trzecie, tylko jeden telefon.- Akt tutaj nie ma - wybełkotał Marat.- Tak? Mam poszukać?Marat zerwał się i podbiegł do stołu, otworzył szufladę i wyjął schludną teczkę.%7łwawo podał ją Pawłowi.Misza nie spuszczał oczu i lufy Kałasznikowa z agentówKGB.78W teczce było niewiele materiału.Fotografia Oksany z wysokim mężczyzną o bia-łych włosach, świadectwo z instytutu, kilka notatek skreślonych przez Marata i tran-skrypcje nagranych rozmów.- Gdzie jest taśma? - zapytał Paweł.- Nie ma jej tu.Jest w centrum nadzoru.- A kaseta wideo?- Nie ma żadnej.- Jesteś pewien? - Paweł wepchnął mu lufę Lugera pod brodę.- Zastanów się dwarazy, zanim ponownie odpowiesz.- Nie ma taśmy - wyskrzeczał Marat.- To był żart, tylko żart.W nocy nie da radyfilmować, trzeba by specjalnej kamery, nie mieliśmy takiej.Jestem tylko poruczni-kiem.Paweł pokiwał głową.- Dokładnie tak myślałem.W porządku.- Misza wbił płonące oczy w pułkownika.- Popatrz na tego szacownego oficera KGB, gwałciciela młodej dziewczyny.- Szuja - pułkownik spiorunował Miszę wzrokiem.- Zakazana kaukaska szuja.Misza zrobił krok w jego stronę i trzasnął go w twarz kolbą karabinu.Chrzęst pęka-jącej kości policzkowej odebrał resztki odwagi Maratowi i Igorowi, którzy wrzasnęli zprzerażenia, gdy pułkownik z hukiem runął na podłogę.Paweł udał oburzenie.- Michaił, czyś ty oszalał? Opanuj się.Musimy ubić interes.Pułkownik wsparł się o fotel i pozbierał się z podłogi.Z nosa i ust płynęła mu krew,mówił niewyraznie.- Nie mam pojęcia, o co chodzi temu wariatowi.Nagle Igor osunął się na kolana, na czworakach podpełzł do Pawła i, próbując objąćgo za kolana, krzyknął:- On kłamie! Dał Oksanie zastrzyk.Zgwałcił ją.Ja nie.Nie zabijaj mnie.Zrobięwszystko, wszystko.Nie zgwałciłem Oksany! Przysięgam! To był jego pomysł - wska-zał na Marata - kiedy zobaczył ją z tym Norwegiem.- On łże! - wrzasnął Marat, bliski omdlenia.Paweł wymierzył Igorowi kopniaka.- Misza, trzymaj tych dwóch na muszce.- Do Marata powiedział: - A ty, rycerzuniewidzialnej granicy, przestań drzeć mordę.Nie jestem głuchy.Gdyby tak was posłu-chać, to nikt jej nie zgwałcił.Zadzwoń do dziekana instytutu.- Do dziekana? Po co? Teraz jest na pewno w domu.- Powiesz mu, że KGB popełniło okropną pomyłkę.Studentka Martinowa jest oddaną,79szczerą agentką KGB i jeśli ją wyrzuci, sam straci robotę.Paweł położył na stole przed Maratem telefon komórkowy.- Nie będziemy niepokoić tą rozmową waszego wewnętrznego centrum nadzoru.Marat spiesznie znalazł w książce numer telefonu i po chwili rozmawiał z dzieka-nem, zacinając się i dygocąc.Przez parę minut wychwalał cnoty Oksany i podkreślałjej znaczenie dla KGB, a potem zakończył:- Przekażcie pozdrowienia żonie i powiedzcie jej, że przepraszam za niepokojeniewas w domu.Dobrej nocy.- Zrobione - zameldował Pawłowi.- Zrobiliśmy wszystko, o co prosiliście, czegojeszcze chcecie?- Niczego - odparł Paweł, zabierając mu telefon.Marat znów zaczął płakać i błagać o darowanie życia.Paweł popatrzył na niegoobojętnie.- Czy okazaliście miłosierdzie tej młodej kobiecie? - zapytał.- Nie - odpowiedziałcicho na własne pytanie.Sterroryzowaliście ją i zgwałciliście.I planowaliście powtó-rzyć to tej nocy.No, teraz może zrozumiecie, co to znaczy być ofiarą przemocy.Marat zobaczył, że Paweł wycelował w jego jądra.Z wrzaskiem rzucił się na podłogę, ale Paweł zdążył nacisnąć spust.Wyjąc z bólu,zaciskając ręce w kroczu, Marat wił się w rosnącej kałuży krwi.Paweł odwrócił się doIgora, który skamlał, zawodził, płakał i wzywał swoją matkę.- Ona ci nie pomoże - stwierdził zimno.- Już nigdy nie będziesz gwałcił.Igor złapał się za krocze, jakby mogło to powstrzymać kulę, która strzaskała mudłonie i worała się w jego genitalia.Z wrzaskiem upadł obok wyjącego Marata.Pułkownik osunął się na podłogę i poczołgał do Pawła i Miszy.- Nie.Proszę, nie.Zostałem zmuszony.- Misza, decyzja należy do ciebie.- Paweł zachichotał bezlitośnie.- Osobiście wo-lałbym go puścić, żeby zdechł w sposób, na jaki zasłużył, rozmyślając o swoich grze-chach przy kominku.- Tak, masz rację, jak zawsze, Pawle.Zrobimy to po twojemu.Misza nagle odwrócił się do bełkocącego pułkownika.Przesunął przełącznik naogień pojedynczy i celnie wpakował mu dwa pociski w krocze.Pułkownik runął głowądo przodu i legł obok dwóch skręcających się z bólu młodych ludzi.- A teraz przynieś skrzynkę - zakomenderował Paweł.- Szybko! Zanim ktoś usły-szy śmiech tych szakali.Otworzyli pojemnik.Zawartość jednego kanistra benzyny rozlali po mieszkaniu,dwa następne postawili na środku pokoju.Paweł wysypał na trzech wijących się kagie-bistów pudło tlenku żelaza zmieszanego ze sproszkowanym aluminium.Powstała w80wysokiej temperaturze masa żelazowo-aluminiowa miała otoczyć ciała jak pancerz iuczynić je nierozpoznawalnymi.Paweł wiedział, że nawet pociski stopią się w żarze,co tym samym wyeliminuje wszelkie dowody [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- My.Możemy jakoś się dogadać - zaskamlał pułkownik stłumionym głosem.- Tak, jasne, właśnie o tym mówiłem, gdy przerwałeś mi swoim wrzaskiem.- Co mamy zrobić? - Pułkownik wreszcie zrozumiał swoje położenie.- Nareszcie coś rozsądnego.- Paweł skinął na Miszę.- Widzisz, jak czekiści naglezaczynają iść człowiekowi na rękę, gdy patrzą w lufę pistoletu?Raz jeszcze zwrócił się do pułkownika:- Nie chcemy wiele.Po pierwsze, akta dotyczące Oksany Martinow, spłodzoneprzez tego wszawego kutasa, który siedzi na prawo od ciebie.Po drugie, taśmę ze sce-ną w autokarze: Po trzecie, tylko jeden telefon.- Akt tutaj nie ma - wybełkotał Marat.- Tak? Mam poszukać?Marat zerwał się i podbiegł do stołu, otworzył szufladę i wyjął schludną teczkę.%7łwawo podał ją Pawłowi.Misza nie spuszczał oczu i lufy Kałasznikowa z agentówKGB.78W teczce było niewiele materiału.Fotografia Oksany z wysokim mężczyzną o bia-łych włosach, świadectwo z instytutu, kilka notatek skreślonych przez Marata i tran-skrypcje nagranych rozmów.- Gdzie jest taśma? - zapytał Paweł.- Nie ma jej tu.Jest w centrum nadzoru.- A kaseta wideo?- Nie ma żadnej.- Jesteś pewien? - Paweł wepchnął mu lufę Lugera pod brodę.- Zastanów się dwarazy, zanim ponownie odpowiesz.- Nie ma taśmy - wyskrzeczał Marat.- To był żart, tylko żart.W nocy nie da radyfilmować, trzeba by specjalnej kamery, nie mieliśmy takiej.Jestem tylko poruczni-kiem.Paweł pokiwał głową.- Dokładnie tak myślałem.W porządku.- Misza wbił płonące oczy w pułkownika.- Popatrz na tego szacownego oficera KGB, gwałciciela młodej dziewczyny.- Szuja - pułkownik spiorunował Miszę wzrokiem.- Zakazana kaukaska szuja.Misza zrobił krok w jego stronę i trzasnął go w twarz kolbą karabinu.Chrzęst pęka-jącej kości policzkowej odebrał resztki odwagi Maratowi i Igorowi, którzy wrzasnęli zprzerażenia, gdy pułkownik z hukiem runął na podłogę.Paweł udał oburzenie.- Michaił, czyś ty oszalał? Opanuj się.Musimy ubić interes.Pułkownik wsparł się o fotel i pozbierał się z podłogi.Z nosa i ust płynęła mu krew,mówił niewyraznie.- Nie mam pojęcia, o co chodzi temu wariatowi.Nagle Igor osunął się na kolana, na czworakach podpełzł do Pawła i, próbując objąćgo za kolana, krzyknął:- On kłamie! Dał Oksanie zastrzyk.Zgwałcił ją.Ja nie.Nie zabijaj mnie.Zrobięwszystko, wszystko.Nie zgwałciłem Oksany! Przysięgam! To był jego pomysł - wska-zał na Marata - kiedy zobaczył ją z tym Norwegiem.- On łże! - wrzasnął Marat, bliski omdlenia.Paweł wymierzył Igorowi kopniaka.- Misza, trzymaj tych dwóch na muszce.- Do Marata powiedział: - A ty, rycerzuniewidzialnej granicy, przestań drzeć mordę.Nie jestem głuchy.Gdyby tak was posłu-chać, to nikt jej nie zgwałcił.Zadzwoń do dziekana instytutu.- Do dziekana? Po co? Teraz jest na pewno w domu.- Powiesz mu, że KGB popełniło okropną pomyłkę.Studentka Martinowa jest oddaną,79szczerą agentką KGB i jeśli ją wyrzuci, sam straci robotę.Paweł położył na stole przed Maratem telefon komórkowy.- Nie będziemy niepokoić tą rozmową waszego wewnętrznego centrum nadzoru.Marat spiesznie znalazł w książce numer telefonu i po chwili rozmawiał z dzieka-nem, zacinając się i dygocąc.Przez parę minut wychwalał cnoty Oksany i podkreślałjej znaczenie dla KGB, a potem zakończył:- Przekażcie pozdrowienia żonie i powiedzcie jej, że przepraszam za niepokojeniewas w domu.Dobrej nocy.- Zrobione - zameldował Pawłowi.- Zrobiliśmy wszystko, o co prosiliście, czegojeszcze chcecie?- Niczego - odparł Paweł, zabierając mu telefon.Marat znów zaczął płakać i błagać o darowanie życia.Paweł popatrzył na niegoobojętnie.- Czy okazaliście miłosierdzie tej młodej kobiecie? - zapytał.- Nie - odpowiedziałcicho na własne pytanie.Sterroryzowaliście ją i zgwałciliście.I planowaliście powtó-rzyć to tej nocy.No, teraz może zrozumiecie, co to znaczy być ofiarą przemocy.Marat zobaczył, że Paweł wycelował w jego jądra.Z wrzaskiem rzucił się na podłogę, ale Paweł zdążył nacisnąć spust.Wyjąc z bólu,zaciskając ręce w kroczu, Marat wił się w rosnącej kałuży krwi.Paweł odwrócił się doIgora, który skamlał, zawodził, płakał i wzywał swoją matkę.- Ona ci nie pomoże - stwierdził zimno.- Już nigdy nie będziesz gwałcił.Igor złapał się za krocze, jakby mogło to powstrzymać kulę, która strzaskała mudłonie i worała się w jego genitalia.Z wrzaskiem upadł obok wyjącego Marata.Pułkownik osunął się na podłogę i poczołgał do Pawła i Miszy.- Nie.Proszę, nie.Zostałem zmuszony.- Misza, decyzja należy do ciebie.- Paweł zachichotał bezlitośnie.- Osobiście wo-lałbym go puścić, żeby zdechł w sposób, na jaki zasłużył, rozmyślając o swoich grze-chach przy kominku.- Tak, masz rację, jak zawsze, Pawle.Zrobimy to po twojemu.Misza nagle odwrócił się do bełkocącego pułkownika.Przesunął przełącznik naogień pojedynczy i celnie wpakował mu dwa pociski w krocze.Pułkownik runął głowądo przodu i legł obok dwóch skręcających się z bólu młodych ludzi.- A teraz przynieś skrzynkę - zakomenderował Paweł.- Szybko! Zanim ktoś usły-szy śmiech tych szakali.Otworzyli pojemnik.Zawartość jednego kanistra benzyny rozlali po mieszkaniu,dwa następne postawili na środku pokoju.Paweł wysypał na trzech wijących się kagie-bistów pudło tlenku żelaza zmieszanego ze sproszkowanym aluminium.Powstała w80wysokiej temperaturze masa żelazowo-aluminiowa miała otoczyć ciała jak pancerz iuczynić je nierozpoznawalnymi.Paweł wiedział, że nawet pociski stopią się w żarze,co tym samym wyeliminuje wszelkie dowody [ Pobierz całość w formacie PDF ]