[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim otworzyła usta, żebyponownie wytłumaczyć się z tego, że mnie porzuciła, dobiegł nas czyjś głos.- Rachel, tu jesteś.Musimy już iść, skarbie.Zauważyłam faceta z wygoloną głową, ubranego w dżinsy i skórzaną kurtkę.Zbliżał się do nas.- Nie możemy się spóznić - niecierpliwił się, nawet nie spojrzawszy w mojąstronę.Matka popatrzyła na mnie z przepraszającą miną.Wiedziałam, że nie jestemwystarczająco ważna.Nigdy nie byłam.- Muszę już iść - powiedziałam i pokazałam na autobus.Jak najszybciejchciałam stamtąd uciec, zanim zjadłyby mnie emocje.- Emily, to jest Mark - próbowała nas sobie przedstawić.On jednak zdawał się mnie nie zauważać.Rzucił jedynie przelotne cześć",po czym chwycił jej dłoń i szarpnął niecierpliwie.Skinęłam, doskonalerozumiejąc, kim dla niej jest.Był ważniejszy niż ja.- Wspaniale było cię.- zaczęła, lecz on już ciągnął ją w kierunku stojącegona parkingu dodge'a z uruchomionym silnikiem.Odwróciłam się i odeszłam, nie dając jej możliwości dokończenia.Autobus huczał od gwaru i ogólnego podniecenia.Nikt nie zorientował się, żekierowca czekał już tylko na mnie.Weszłam do środka i zaczęłam przebijać sięmiędzy rzędami foteli do miejsca, w którym siedziała Sara.Starałam sięuśmiechać, przyjmując po drodze gratulacje od koleżanek z drużyny.- Chcesz usiąść przy oknie? - zaproponowała.- Chętnie - zgodziłam się drżącym głosem.Wcisnęłam się między siedzenia, a ona przesunęła się do przejścia.Opadłamciężko na fotel i wsparłam głowę o zimną szybę, próbując powstrzymać płacz.W drżącą rękę ujęłam skrawek koszulki i przetarłam nią oczy.Sara chwyciłamoją dłoń i delikatnie ją ścisnęła.Siedziałyśmy w milczeniu.Spoglądałam zaokno, starając się dojść do siebie.- To twoja matka? - odezwała się pierwsza.- Wyglądała.-.inaczej niż ja - wymamrotałam, w duchu marząc, by różniło nas coś więcejniż tylko jej jasnoniebieskie oczy i wąskie usta.- Dlaczego po czterech latachbraku kontaktu wybrała na spotkanie akurat jeden z najważniejszych wieczoróww moim życiu?- Nie wiem - szepnęła Sara.- Ale jeśli ci to pomoże, możemy udawać, że nicsię nie wydarzyło.Ja nie będę o tym wspominać, a ty spróbuj zapomnieć.Pamiętaj, że dziś wieczorem czeka nas świetna zabawa.- Postaram się - obiecałam, oddalając od siebie rozpaczliwy obraz własnejmatki.- Jak tylko dojedziemy do szkoły, wezmiemy prysznic, a potem od razupójdziemy do Lauren - oznajmiła.- Zostaniemy tam godzinę lub dwie iprzeniesiemy się z dziewczynami do mnie.Będziemy się świetnie bawić -zapewniła z uśmiechem i ścisnęła moją dłoń.- Ale pamiętaj, że jeśli będzieszchciała pogadać, jestem przy tobie - dodała.Przytaknęłam nieznacznie, wiedząc, że to raczej niemożliwe.Pod prysznicemzmyłam z siebie wspomnienie matki i schowałam je głęboko w mrokachniepamięci.Tam, gdzie jej miejsce.Przynajmniej na nadchodzącą noc.Po godzinie spędzonej u Lauren, w towarzystwie rozgadanych, nawijającychjeszcze szybciej niż zwykle dziewczyn, Sara szturchnęła mnie na znak, żepowinnyśmy już iść.Razem z nami wyszło pięć innych znajomych.Wszystkieswoimi samochodami ruszyły do domu Sary.Tam z kolei słuchałyśmy muzyki, jadłyśmy śmieciowe jedzenie, aż w końcupojawił się temat chłopaków.Wiedziałam, że nie da się tego uniknąć, ale dopókimogłam, starałam się nie uczestniczyć w dyskusji.Nie trwało to jednak zbytdługo.- A jak to jest z tobą i Evanem? - zapytała Casey.- Jesteśmy przyjaciółmi - odpowiedziałam od niechcenia, mając nadzieję, że toim wystarczy.- No coś ty? - zarzuciła mi Veronica.- Przecież on jest na ciebie napalony!- Nie jesteśmy zainteresowani sobą w ten sposób - broniłam się.- Wiesz, że z jego powodu Haley Spencer cię nie znosi? - dodała Jill.- %7łe co? - spytałam z niedowierzaniem.- Ma Mota na jego punkcie i twierdzi, że to przez ciebie Evan nie chce z niąchodzić - wyjaśniła.Parsknęłam śmiechem.- Emmo, czy ty jesteś poważna? - spytała Jaclyn oskarżycielskim tonem.-Przyznaj, że jest cudny, inteligentny, wysportowany.- W zasadzie idealny - podsumowała Casey.- Nie ma ludzi idealnych - odparowałam.- To co z nim jest nie tak? - zaciekawiła się Casey.Spojrzałam na Sarę z nadzieją, że szybko zmieni temat.- Czasami bywa naprawdę nieznośny - wypaliłam, wiedząc, że to im niewystarczy.- A ja myślę, że powinniście być razem - oznajmiła bez ogródek Jill.-Bylibyście wymarzoną parą.Jak Sara i Jason.Spłoniłam się.- A skoro już mowa o Jasonie.- wtrąciłam szybko - Saro, co on dzisiajporabia?Sara skupiła na sobie uwagę dziewczyn, rozwodząc się nad-doskonałościąJasona.Kiedy raczyła je opowieściami o tym, jak to wspaniale być z nim wzwiązku, ja odniosłam wrażenie, że jej zapał nieco ostygł.Nie wiem dokładnie,na czym to polegało, ale coś było nie tak.Dziewczęca wrzawa trwała w najlepsze, ja tymczasem wcisnęłam się w fotel iodcięłam od wszechobecnego zgiełku.Nie mogłam przestać myśleć o Evanie i otym, co dzieje się między nami.18.Inny wymiarLepiej się pospieszmy - powiedziała Sara, kiedy wyszłyśmy z kina prosto wgasnące z wolna światło dnia.- Mamy tylko dwie godziny, żeby zrobić cię nabóstwo.- Ile czasu to zajmie?- Musisz wziąć prysznic, podgolić się.A! I kupiłam ci więcej tego balsamu.- Balsam mam.Zostało mi jeszcze trochę z pierwszej butelki.A dlaczegowspomniałaś o goleniu?-To teraz będziesz miała jeszcze więcej.Twoja skóra nabierze ślicznegowyglądu.Jest taki delikatny i ślicznie pachnie.- Mnie też się podoba, ale powiedz, o co chodziło z tym goleniem -naciskałam, bo już zaczynała mnie denerwować.- Założysz spódnicę - oznajmiła ostrożnie.- Poważnie? - Nie pamiętałam, kiedy ostatnio miałam na sobie spódnicę.Kiedy to było? Po chwili uświadomiłam sobie, jak mogą wyglądać moje nogi.Pewnie pokrywają je siniaki i zadrapania powstałe podczas meczu.- Spódnicę?- Em, masz wyglądać olśniewająco.Ale nie za bardzo -dodała szybko.-Ostatnią rzeczą, której potrzebujemy, to żeby chciał cię pocałować.- Tuzamilkła na chwilę, przyjrzała mi się i westchnęła.- A to będzie trudniejsze, niżmyślałam.- Już o to nie musisz się martwić - zapewniłam.Kiedy wróciłyśmy do niej, rozpoczęło się wielkie szykowanie.Ja brałamprysznic i się goliłam, Sara tymczasem przerzucała w garderobie chybawszystkie swoje rzeczy.Do samego końca nie zdradziła, co dla mnie wybrała.Czekała, aż będę całkiem gotowa.Potem wysuszyła mi włosy i zakręciła wałkina ciepło.Wpadłam w popłoch, kiedy spojrzałam do lustra i zobaczyłam nagłowie pełno białych, plastikowych rolek.Gdy je ściągnęła, moje włosywyglądały jak sprężynki.Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.- Saro, nie możesz mnie tak wypuścić - błagałam.- Spokojnie, jeszcze nie skończyłam - zapewniła.Upięła pukle w koński ogon, pozwalając kilku kosmykom opaść na czoło.Zdecydowałam, że dopóki nie skończy, nie będę zerkać do lustra.Zamknęłamwięc oczy, a ona tapirowała, spinała, lakierowała.W końcu podniosłampowieki.Z tyłu głowy sterczał pokazny, wymuskany kok.Wyglądał takkunsztownie, że piękniejszego nie potrafiłam sobie wyobrazić.Sara podała mi najbardziej miękki różowy sweterek, jakiego kiedykolwiekdotykałam.Już w pełni ubrana stanęłam naprzeciw wysokiego lustra izapatrzyłam się w dekolt idealnie dopasowanego sweterka, w subtelnieodsłonięte ramiona, w ciemną, falującą ponad kolanami spódnicę.Wyglądałamklasycznie i stylowo.Podobałam się sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zanim otworzyła usta, żebyponownie wytłumaczyć się z tego, że mnie porzuciła, dobiegł nas czyjś głos.- Rachel, tu jesteś.Musimy już iść, skarbie.Zauważyłam faceta z wygoloną głową, ubranego w dżinsy i skórzaną kurtkę.Zbliżał się do nas.- Nie możemy się spóznić - niecierpliwił się, nawet nie spojrzawszy w mojąstronę.Matka popatrzyła na mnie z przepraszającą miną.Wiedziałam, że nie jestemwystarczająco ważna.Nigdy nie byłam.- Muszę już iść - powiedziałam i pokazałam na autobus.Jak najszybciejchciałam stamtąd uciec, zanim zjadłyby mnie emocje.- Emily, to jest Mark - próbowała nas sobie przedstawić.On jednak zdawał się mnie nie zauważać.Rzucił jedynie przelotne cześć",po czym chwycił jej dłoń i szarpnął niecierpliwie.Skinęłam, doskonalerozumiejąc, kim dla niej jest.Był ważniejszy niż ja.- Wspaniale było cię.- zaczęła, lecz on już ciągnął ją w kierunku stojącegona parkingu dodge'a z uruchomionym silnikiem.Odwróciłam się i odeszłam, nie dając jej możliwości dokończenia.Autobus huczał od gwaru i ogólnego podniecenia.Nikt nie zorientował się, żekierowca czekał już tylko na mnie.Weszłam do środka i zaczęłam przebijać sięmiędzy rzędami foteli do miejsca, w którym siedziała Sara.Starałam sięuśmiechać, przyjmując po drodze gratulacje od koleżanek z drużyny.- Chcesz usiąść przy oknie? - zaproponowała.- Chętnie - zgodziłam się drżącym głosem.Wcisnęłam się między siedzenia, a ona przesunęła się do przejścia.Opadłamciężko na fotel i wsparłam głowę o zimną szybę, próbując powstrzymać płacz.W drżącą rękę ujęłam skrawek koszulki i przetarłam nią oczy.Sara chwyciłamoją dłoń i delikatnie ją ścisnęła.Siedziałyśmy w milczeniu.Spoglądałam zaokno, starając się dojść do siebie.- To twoja matka? - odezwała się pierwsza.- Wyglądała.-.inaczej niż ja - wymamrotałam, w duchu marząc, by różniło nas coś więcejniż tylko jej jasnoniebieskie oczy i wąskie usta.- Dlaczego po czterech latachbraku kontaktu wybrała na spotkanie akurat jeden z najważniejszych wieczoróww moim życiu?- Nie wiem - szepnęła Sara.- Ale jeśli ci to pomoże, możemy udawać, że nicsię nie wydarzyło.Ja nie będę o tym wspominać, a ty spróbuj zapomnieć.Pamiętaj, że dziś wieczorem czeka nas świetna zabawa.- Postaram się - obiecałam, oddalając od siebie rozpaczliwy obraz własnejmatki.- Jak tylko dojedziemy do szkoły, wezmiemy prysznic, a potem od razupójdziemy do Lauren - oznajmiła.- Zostaniemy tam godzinę lub dwie iprzeniesiemy się z dziewczynami do mnie.Będziemy się świetnie bawić -zapewniła z uśmiechem i ścisnęła moją dłoń.- Ale pamiętaj, że jeśli będzieszchciała pogadać, jestem przy tobie - dodała.Przytaknęłam nieznacznie, wiedząc, że to raczej niemożliwe.Pod prysznicemzmyłam z siebie wspomnienie matki i schowałam je głęboko w mrokachniepamięci.Tam, gdzie jej miejsce.Przynajmniej na nadchodzącą noc.Po godzinie spędzonej u Lauren, w towarzystwie rozgadanych, nawijającychjeszcze szybciej niż zwykle dziewczyn, Sara szturchnęła mnie na znak, żepowinnyśmy już iść.Razem z nami wyszło pięć innych znajomych.Wszystkieswoimi samochodami ruszyły do domu Sary.Tam z kolei słuchałyśmy muzyki, jadłyśmy śmieciowe jedzenie, aż w końcupojawił się temat chłopaków.Wiedziałam, że nie da się tego uniknąć, ale dopókimogłam, starałam się nie uczestniczyć w dyskusji.Nie trwało to jednak zbytdługo.- A jak to jest z tobą i Evanem? - zapytała Casey.- Jesteśmy przyjaciółmi - odpowiedziałam od niechcenia, mając nadzieję, że toim wystarczy.- No coś ty? - zarzuciła mi Veronica.- Przecież on jest na ciebie napalony!- Nie jesteśmy zainteresowani sobą w ten sposób - broniłam się.- Wiesz, że z jego powodu Haley Spencer cię nie znosi? - dodała Jill.- %7łe co? - spytałam z niedowierzaniem.- Ma Mota na jego punkcie i twierdzi, że to przez ciebie Evan nie chce z niąchodzić - wyjaśniła.Parsknęłam śmiechem.- Emmo, czy ty jesteś poważna? - spytała Jaclyn oskarżycielskim tonem.-Przyznaj, że jest cudny, inteligentny, wysportowany.- W zasadzie idealny - podsumowała Casey.- Nie ma ludzi idealnych - odparowałam.- To co z nim jest nie tak? - zaciekawiła się Casey.Spojrzałam na Sarę z nadzieją, że szybko zmieni temat.- Czasami bywa naprawdę nieznośny - wypaliłam, wiedząc, że to im niewystarczy.- A ja myślę, że powinniście być razem - oznajmiła bez ogródek Jill.-Bylibyście wymarzoną parą.Jak Sara i Jason.Spłoniłam się.- A skoro już mowa o Jasonie.- wtrąciłam szybko - Saro, co on dzisiajporabia?Sara skupiła na sobie uwagę dziewczyn, rozwodząc się nad-doskonałościąJasona.Kiedy raczyła je opowieściami o tym, jak to wspaniale być z nim wzwiązku, ja odniosłam wrażenie, że jej zapał nieco ostygł.Nie wiem dokładnie,na czym to polegało, ale coś było nie tak.Dziewczęca wrzawa trwała w najlepsze, ja tymczasem wcisnęłam się w fotel iodcięłam od wszechobecnego zgiełku.Nie mogłam przestać myśleć o Evanie i otym, co dzieje się między nami.18.Inny wymiarLepiej się pospieszmy - powiedziała Sara, kiedy wyszłyśmy z kina prosto wgasnące z wolna światło dnia.- Mamy tylko dwie godziny, żeby zrobić cię nabóstwo.- Ile czasu to zajmie?- Musisz wziąć prysznic, podgolić się.A! I kupiłam ci więcej tego balsamu.- Balsam mam.Zostało mi jeszcze trochę z pierwszej butelki.A dlaczegowspomniałaś o goleniu?-To teraz będziesz miała jeszcze więcej.Twoja skóra nabierze ślicznegowyglądu.Jest taki delikatny i ślicznie pachnie.- Mnie też się podoba, ale powiedz, o co chodziło z tym goleniem -naciskałam, bo już zaczynała mnie denerwować.- Założysz spódnicę - oznajmiła ostrożnie.- Poważnie? - Nie pamiętałam, kiedy ostatnio miałam na sobie spódnicę.Kiedy to było? Po chwili uświadomiłam sobie, jak mogą wyglądać moje nogi.Pewnie pokrywają je siniaki i zadrapania powstałe podczas meczu.- Spódnicę?- Em, masz wyglądać olśniewająco.Ale nie za bardzo -dodała szybko.-Ostatnią rzeczą, której potrzebujemy, to żeby chciał cię pocałować.- Tuzamilkła na chwilę, przyjrzała mi się i westchnęła.- A to będzie trudniejsze, niżmyślałam.- Już o to nie musisz się martwić - zapewniłam.Kiedy wróciłyśmy do niej, rozpoczęło się wielkie szykowanie.Ja brałamprysznic i się goliłam, Sara tymczasem przerzucała w garderobie chybawszystkie swoje rzeczy.Do samego końca nie zdradziła, co dla mnie wybrała.Czekała, aż będę całkiem gotowa.Potem wysuszyła mi włosy i zakręciła wałkina ciepło.Wpadłam w popłoch, kiedy spojrzałam do lustra i zobaczyłam nagłowie pełno białych, plastikowych rolek.Gdy je ściągnęła, moje włosywyglądały jak sprężynki.Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.- Saro, nie możesz mnie tak wypuścić - błagałam.- Spokojnie, jeszcze nie skończyłam - zapewniła.Upięła pukle w koński ogon, pozwalając kilku kosmykom opaść na czoło.Zdecydowałam, że dopóki nie skończy, nie będę zerkać do lustra.Zamknęłamwięc oczy, a ona tapirowała, spinała, lakierowała.W końcu podniosłampowieki.Z tyłu głowy sterczał pokazny, wymuskany kok.Wyglądał takkunsztownie, że piękniejszego nie potrafiłam sobie wyobrazić.Sara podała mi najbardziej miękki różowy sweterek, jakiego kiedykolwiekdotykałam.Już w pełni ubrana stanęłam naprzeciw wysokiego lustra izapatrzyłam się w dekolt idealnie dopasowanego sweterka, w subtelnieodsłonięte ramiona, w ciemną, falującą ponad kolanami spódnicę.Wyglądałamklasycznie i stylowo.Podobałam się sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]